cze 05 2023

Rozdział 14


Komentarze: 0

Naładowana pozytywną energią Magda weszła po skończonym treningu bokserskim do mieszkania. Była wczesna jesień, na dworze mimo wieczornej pory powietrze było ciężkie, upał dawał się we znaki. Od razu skierowała się do łazienki aby wziąć prysznic. W przedpokoju zatrzymał ją Maciek.
- Masz gościa – powiedział cicho i ruchem głowy wskazał na taras
- Gościa? – Magda ruszyła we wskazanym kierunku.
- Dagmara przyszła. Chyba chce z tobą pogadać. Powiedziała, że poczeka aż wrócisz.
Magda przyspieszyła kroku. Dagmara siedziała sztywno na tarasowym fotelu i patrzyła tępo przed siebie. Przed nią stała szklanka z wodą. Magda przywitała się i pobiegła do łazienki wsiąść szybki prysznic.
- Opowiadaj – zagadnęła kiedy usiadła naprzeciwko przyjaciółki
Zanim odpowiedziała z oczu Dagmary polały się łzy, nie była w stanie nic powiedzieć. Magda natychmiast przysiadła się do niej i objęła ramionami.
- Paweł? – zapytała tylko
W odpowiedzi poczuła kiwnięcie głową. Nie musiała więcej pytać. Pozwoliła aby Dagmara wypłakała się, odzyskała głos i zaczęła mówić.
- Nie mam już siły – zaczęła – nic się nie zmienia. Mam wrażenie, że tkwię w jednym i tym samym miejscu. Paweł się nie zmienia. Nie nadążam za jego humorami.
- Jesteś zmęczona. Powinnaś odpocząć, wyjechać i zdystansować się.
- Magda, dokąd ja mam pojechać? – załkała
- Mam pomysł. Pojedziemy na naszą działkę. Ty, ja i Kamila. Taki babski wyjazd co ty na to? Dzieciaki będą wtedy na wycieczce, mężów zostawimy w domu. Jak będą chcieli to dojadą do nas na weekend.
Magda i Maciek kupili niewielki domek z kawałkiem ziemi w przygranicznej miejscowości. Blisko było do szlaków turystycznych i jeziora. Z tarasu domku rozpościerał się piękny widok na góry i położone pod nimi doliny. Chatka nie była duża – miała trzy niewielkie sypialnie, kuchnię i malutką łazienkę. Na ich potrzeby w zupełności wystarczało. Teren dokoła domku był ogrodzony, graniczył po obu stronach z innymi, zabudowanymi działkami. Właścicielowi zależało na szybkiej sprzedaży, zaakceptował cenę zaproponowaną przez Zarzyckich i niedługo po podpisaniu umowy mogli urządzać swoją daczę. Położenie domku i czyste powietrze dawało wytchnienie od miejskiego zgiełku, pozwalało na złapanie dystansu i odprężenie.
Dagmara ucieszyła się z takiej propozycji. Magda od razu wzięła telefon, wybrała numer Kamili i krótko opowiedziała o sytuacji. Nie musiała czekać na decyzje przyjaciółki. Kama poparła pomysł i zadeklarowała, że za dwa dni podjedzie po dziewczyny i wszystkie razem pojadą do domku Magdy.
- Wyjeżdżacie? – zagadnął Maciek kiedy Dagmara wyszła
- Pojedziemy pojutrze na działkę, a ty zgarniesz Patryka i Pawła i dojedziecie na weekend – odpowiedziała – Misiek zostanie z tobą, będziecie mieć szansę wzmocnić więź ojca z synem – mrugnęła okiem do męża
- Nie ma sprawy, bawcie się dobrze, choć wolałbym więź pogłębiać z tobą – wyszeptał do ucha żony przyciągając ją do siebie i smagając delikatnie zarostem jej policzek
Magdę rozczulały takie oznaki czułości ze strony Maćka. Czuła się wtedy kochana i akceptowana. Uwielbiała zatapiać się w jego silnych ramionach i wdychać zapach jego skóry pomieszany z zapachem męskich perfum. W takich chwilach czas na chwilę się zatrzymywał, i choć czasem zastanawiała się czy to nie sen, Magda dziękowała wszechświatowi, że postawił na jej drodze tego cudownego mężczyznę.
Tak, jak obiecała, dwa dni później Kamila podjechała po Magdę i Dagmarę. Zapakowały swoje torby do samochodu koleżanki i ruszyły w drogę. Po drodze, w dyskoncie, uzupełniły zapas wina i przekąsek. Miały przed sobą trzy dni bez facetów i dzieci. W planach były plotki, żarty, łzy i śmiech. Każda zajęła jedną sypialnię, a po rozpakowaniu rzeczy spotkały się w kuchni, otworzyły wino i milczały przez chwilę, każda pogrążona we własnych myślach. Magda włączyła muzykę, podparła głowę ręką i po chwili, lekko kołysząc się, zaczęła nucić wraz z wokalistką. I’m gonna love you like I’m gonna loose you, I wanna hold you like I’m saying goodbye…”
- Magda, a tobie co się stało? – Kamila zamglonym wzrokiem, znad swojego kieliszka, popatrzyła na przyjaciółkę
- Śpiewam
- Słyszymy, ale po co takiego smuta? Co, jak co, ale z nas trzech to ty trafiłaś najlepiej – Kamila upiła łyk wina – gdybym nie miała męża to sama bym się koło doktorka zakręciła. Choć jak tylko wtedy przyjechaliście to iskry aż leciały. Nie miałabym szans – wymierzyła palec z pomalowanym na czerwono paznokciem w przyjaciółkę
- Nie pamiętam - Magda posłała Kamili spojrzenie spod zmrużonych powiek i westchnęła. Wino rozlewało się po jej ciele powodując przyjemne uczucie nieważkości.
Niebo było różowe, a więc tak wygląda nasz koniec, niebo jakby malował je Monet… – usłyszały zawodzenie Dagmary.
- Nie martw się Daguś. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Jutro się obudzisz z nową energią. Pójdziemy w góry, będzie pięknie – Magda objęła ją ramionami.
Koleżanki spojrzały na Magdę jakby urwała się z choinki. Wypiły prawie po butelce wina, niestety upiły się raczej na smutno. Z oczu trzech kobiet leciały łzy za nieodwzajemnioną miłością, straconymi szansami, tęsknotami za którymi podążały.
Zasnęły w jednym łóżku przytulone do siebie. Obudziły je promienie słońca wpadającego przez rolety do środka.
Pierwsza podniosła się Dagmara i mimo bólu rozsadzającego jej głowę wyszła na werandę. Przypomniała sobie słowa Magdy. Miała rację, pogoda była piękna, od razu zobaczyła świat w innych barwach. Przez głowę przemknęła jej myśl, że z Pawłem jeszcze wszystko się poukłada. Nie liczyła, ile siedziała sama przed domkiem. Dziewczyny wyszły na zewnątrz z kubkami gorącej kawy i zapatrzyły się w góry przed sobą.
- To co? Idziemy? – Magda poderwała się pierwsza
- A dokąd ty chcesz iść? – Kamila popatrzyła podejrzliwie
- W góry, na szlak, na spotkanie z naturą
- Ja chętnie – włączyła się Dagmara
Szybko przygotowały kanapki, spakowały wodę na drogę i po obmyśleniu trasy wyruszyły na szlak. Droga wiodła pod górę wśród strzelistych świerków i sosen. Nie rozmawiały dużo, każda pogrążona była w swoich myślach. Po dwóch godzinach dotarły na szczyt. Dagmara podeszła do barierki rozpostarła ręce i wydała z siebie krzyk. Magda z Kamilą spojrzały na siebie i dołączyły do koleżanki. To był oczyszczający krzyk. Dla każdej z kobiet oznaczał coś innego. Potem wszystkie zaśpiewały refren piosenki I’m gonna love you like I’m gonna loose you, I wanna hold you like I’m saying goodbye…”
Zmęczone opadły na trawę i zaczęły się głośno śmiać.
Po dwóch dniach dojechali mężowie. Panowie rozpalili ognisko, ustawili wokół niego krzesła. Na czarnym niebie błyszczały gwiazdy, z bezprzewodowego głośnika cicho dobiegały latynoskie rytmy. Mały Michał zasnął zmęczony bieganiem za piłką. Ku uciesze chłopca wujkowie chętnie rozgrywali z nim mecze na trawie.
Dorośli siedzieli wokół ognia, muzyka cicho porywała do tańca. Patryk porwał Kamilę i po chwili kołysali się w rytm przyjemnej melodii. Magda poszła sprawdzić czy Michał się nie obudził, Maciek dokładał drzewa do ognia. Dagmara popatrzyła na męża. Nie wiedziała co zadziałało, czy to świeże powietrze, czy to że odpoczęła i nabrała dystansu, ale spojrzała na Pawła cieplej i bardzo pragnęła aby od odwzajemnił jej spojrzenie. Mężczyzna odczytał myśli żony bo podszedł do niej, przytuli delikatnie, jakby bał się ją spłoszyć. Dagmara poczuła łzy spływające po policzku. Po północy goście poszli spać, na tarasie zostali tylko gospodarze. Maciek zaniósł krzesła na werandę, Magda wstawiła do kuchni szklanki, kieliszki i talerze. Wyszła jeszcze na chwilę popatrzeć na gwiazdy. Na tarasie wpadła na Maćka, który słysząc dźwięki piosenki Si tu te enamoras porwał żonę do tańca. Zarzyccy nie lubili się ze sobą rozstawać i odkąd razem zamieszkali robili to naprawdę rzadko. Teraz też zatonęli w świecie własnych uczuć i emocji.

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz