cze 09 2023

Rozdział 16


Komentarze: 0

Dagmara przerzucała papiery z jednej, na drugą stronę biurka. Nie mogła się skupić na pracy. Wciąż rozpamiętywała kłótnię z Pawłem z poprzedniego wieczora. Patrzyła w komputer, odpisała na kilka służbowych emaili, ale praca jak nigdy jej nie szła. To nie uszło uwadze szefowej, która w końcu zaprosiła Dagmarę do swojego gabinetu.
- Dagmara, powiedz mi co się dzieje. – Paulina zagadnęła podwładną kiedy ta zamknęła za sobą drzwi
- Nic się nie dzieje – Dagmara ciężko opadła na krzesło
- Nie mów tak, proszę. Widzę przecież. Od jakiegoś czasu jesteś nieobecna duchem.
Dagmara milczała. Nie wiedziała co i ile powiedzieć koleżance. Zawsze miały dobry kontakt, ale jednak Paulina była szefową jej zespołu. Nie uważała też, że powinna się zwierzać w miejscu pracy ze swoich problemów. Traktowała biuro jako odskocznię od codziennych kłopotów. Na kilka godzin zapominała o kłótniach z Pawłem. Udawała, że się dobrze dogadują. Po południu wychodziła z biurowca i wracała do domu. Nierzadko szła ze ściśniętym żołądkiem nie wiedząc w jakim nastroju będzie Paweł po powrocie z pracy. Jej nastroje zmieniały się wraz z tym, jak zbliżała się do domu. W jednej chwili czuła, że wszystko będzie dobrze, aby zaraz poczuć skurcz żołądka tak silny, że nie raz miała wrażenie, że zwymiotuje z nerwów na ulicy. Marzyła tylko o tym, aby taki dzień dobiegł końca, aby mogła położyć się do łóżka i zasnąć.
- Dagmara. Czekam – Paulina wyglądała na naprawdę zatroskaną
Dagmara westchnęła i nagle, niespodziewanie dla samej siebie, zaczęła płakać. Szloch wyrywał jej się z piersi, nie mogła przestać płakać. Paulina wyjęła z torebki paczkę chusteczek i podała jedną koleżance.
- Nie dogaduję się z Pawłem. Ostatnio w ogóle nie możemy się porozumieć – wyrzuciła przez łzy
Szefowa posłała jej współczujące spojrzenie.
- Nie może być dobrze, skoro aż tak reagujesz? Jest aż tak źle?
Dagmara przytaknęła.
- On mnie w ogóle nie szanuje, podważa każde moje zdanie, nie trzyma mojej strony
Paulina wyciągnęła w jej kierunku kolejną chusteczkę.
- Mogę ci jakoś pomóc? Potrzebujesz czegoś? Może kilka dni wolnego na poukładanie spraw? Może chcesz zaczynać później żeby móc pójść pobiegać czy coś?
Dagmara patrzyła nie wierząc w to, co słyszy.
- Nie, dziękuję. Z przyjaciółką chodzę jeździć na rowerze
- To dobrze, że masz jakąś odskocznię. Zazdroszczę ci tego. Też ostatnio nie mam łatwo, Martyna sprawia coraz więcej problemów. Ostatnio zaczęła eksperymentować z trawką. Ale zachowaj to, proszę, dla siebie.
Martyna była córką Pauliny, która wychowywała sama. Była w maturalnej klasie i zamiast uczyć się do egzaminów przysparzała swojej matce coraz więcej kłopotów.
- Oczywiście – Dagmara w jednej chwili skojarzyła fakty. Rzeczywiście, Paulina ostatnio wydawała się nieobecna, miała podpuchnięte oczy i zazwyczaj wesoła i rozgadana częściej zamykała się w swoim gabinecie.
- Pamiętaj, że płacz to nic złego. Jak będziesz chciała popłakać idź do toalety. Siedź tam, ile potrzebujesz. Ja tak robię.
- Będą gadać – zaczęła Dagmara
- No i co z tego? Pogadają przez chwilę, a potem każdy pójdzie do swojego domu i swoich kłopotów. Uważam, że lepiej jak sobie popłaczemy tutaj, a potem oczyszczone wrócimy do domu. Głowa do góry. Będzie dobrze. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i pogadać.
- Dziękuję – cicho powiedziała Dagmara
Po tej krótkiej chwili spędzonej w gabinecie szefowej Dagmara poczuła się oczyszczona. Wypiły z Pauliną po filiżance herbaty, odkładając na kilkanaście minut sprawy zawodowe na bok. Dagmara wyszła z biura z lżejszym sercem, gotowa na spotkanie z domową rzeczywistością. Po drodze do domu zrobiła szybkie zakupy, a wychodząc ze sklepu natknęła się na Magdę. Koleżanka jak zwykle tryskała energią. Najwyraźniej wyszła pobiegać bo ubrana była w czarne legginsy, wściekle różową bluzę i taką samą czapkę z daszkiem. Spod czapki wystawał kruczoczarny koński ogon. Truchtała teraz wokół Dagmary.
- A dokąd ty tak gnasz?
- Musiałam wyjść z domu bo Maciej leży chory i doprowadza mnie do rozstroju nerwowego. Kaszle, smarka, ma gorączkę, ale żeby do lekarza poszedł to nie. Sam się będzie leczył. Tylko jakoś mu nie przechodzi.
- A co mu się stało? – zaciekawiła się Dagmara. Dawno nie widziała Magdy tak wzburzonej. Co więcej, nigdy nie widziała, żeby Maciek był powodem jej zdenerwowania.
Magda przystanęła, wzięła Dagmarę pod rękę i rozemocjonowanym głosem zaczęła opowiadać.
- Wyobrażasz to sobie? Dorośli faceci, a żaden nie pomyślał, że to nie jest pora na wyjazdy pod namiot. Kuzyn Maćka, Przemek miał urodziny. Wymyślił, że we trzech, bo był jeszcze Tomek, wspólnik Maćka, pojadą pod namiot świętować. W góry. I pojechali. Teraz wszyscy trzej leżą chorzy. A żeby było śmieszniej to wszyscy trzej są lekarzami – Magda podkreśliła wyraźnie ostatnie słowo – skoro musieli jechać to mogli jechać na naszą działkę. Też w górach, w przynajmniej ciepło.
Dagmara nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu. Autentyczne wzburzenie Magdy było rozbrajające. Współczuła Maćkowi bo znała kąśliwy język i porywczość koleżanki. Była pewna, że nie odpuści mężowi złośliwości mimo całej miłości, jaką go darzyła.
Dagmara chciałaby mieć takie problemy. Zaczęła się zastanawiać czy sama na siebie nie sprowadza kłopotów, może przez to, że jest taka poukładana wyolbrzymia różne sprawy, którymi nie powinna zaprzątać sobie głowy. Nagle uderzyła ją pewna myśl.
- Magda! Zaczekaj! – zawołała
Magda odwróciła się i podbiegła do Dagmary.
- Co się stało – była zaniepokojona
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne, mów czego ci trzeba.
Usiadły na pobliskiej ławce. Magda uważnie przyjrzała się koleżance.
- Magda, czy gdyby była taka potrzeba poszłabyś ze mną do prawnika?
- Jest aż tak źle? – Magda zadała to samo pytanie, które wcześniej zadała Paulina
- Bywa różnie, sama wiesz. Czułabym się pewniej gdybym wyjaśniła różne kwestie. A gdybyś była tam ze mną dużo by mi pomogło. Wiesz, zawsze mogłabyś coś dopowiedzieć, gdybym o czymś zapomniała.
- Oczywiście, nie martw się. Możesz na mnie liczyć. Może to nie jest taki zły pomysł żebyśmy poszły tam obie. Daj tylko znać gdzie i kiedy mam się stawić.
Uspokojona Dagmara wolnym krokiem poszła do domu. Czuła się wzmocniona, dzisiaj dostała tyle wsparcia, jakiego nie czuła od dawna. Miała pewność, że z takim wsparciem za plecami może pokonać każdą przeszkodę, stawić czoła przeciwnościom losu.
W domu szybko zjadła obiad i wyszła na kolejną wizytę u psychologa.

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz