cze 26 2023

Rozdział 27


Komentarze: 0

Duchom, a raczej duchowi z przeszłości Dagmara musiała stawić czoła szybciej, niż mogła przypuszczać. Konrad wypatrzył Dagmarę, kiedy przed ósmą rano wchodziła do budynku Alfa. Jego firma mieściła się w budynku Omega. Po przypadkowym spotkaniu w weekend postanowił, że nie będzie udawał, że się nie znają. Zdecydował, że po pracy poczeka na nią na parkingu. W sobotę zrobiła na nim duże wrażenie, to nie była już ta zagubiona studentka, którą pamiętał.
Wraz z wybiciem szesnastej na zegarze Dagmara spakowała swoje rzeczy, wzięła do ręki torbę z laptopem i ruszyła w stronę wyjścia. Kiedy wyszła na zewnątrz z wewnętrznej kieszeni torby wyjęła paczkę papierosów. Od rana czuła dziwny niepokój. Dawno już nie czuła takiego zdenerwowania. Ostatni raz kilka lat temu, kiedy jeszcze byli z Pawłem małżeństwem. Szybkim krokiem, nie rozglądając się na boki szła w kierunku przystanku.
- Dagmara! - usłyszała za plecami głęboki głos. Coś kazało jej przystanąć i odwrócić głowę. To był odruch. Popatrzyła w kierunku skąd dochodziło wołanie i wtedy go zobaczyła. Stał oparty o maskę szarego, sportowego, samochodu, ręce miał założone na piersi. Uśmiechał się, patrzył prosto na Dagmarę. Ona również przypatrywała się mężczyźnie, ale nie zrobiła kroku. Stała jak wmurowana. Konrad oderwał się od samochodu i podszedł do niej.
- Cześć Dagmara – wyciągnął rękę w jej kierunku – miło cię widzieć.
- Cześć - odpowiedziała sztywno – nie mogę powiedzieć tego samego o tobie – zdobyła się na odwagę i widziała jak zmienia się wyraz twarzy mężczyzny.
- Chciałem się przywitać, w sobotę trochę dziwnie wyszło. Byłem zaskoczony spotkaniem. Ty chyba też – ciągnął niezrażony milczeniem Dagmary, która tylko lekko skinęła głową – będziemy się pewnie tu mijać, nie mówię, że teraz, ale może za jakiś czas pójdziemy gdzieś na kawę. Moglibyśmy powspominać dawne czasy.
- Raczej nie mamy czego wspominać – odpowiedziała niespodziewanie dla samej siebie i z satysfakcją zauważyła, że Konrad stracił trochę rezonu. Zgasiła papierosa, niedopałek wyrzuciła do stojącego obok kosza na śmieci.
- Rzuć to świństwo. Nie warto się truć. Do zobaczenia – powiedział szybko i skierował się w stronę swojego samochodu. Dagmara odprowadziła go wzrokiem. Spod przymkniętych powiek obserwowała jak odjeżdża z parkingu. Dopiero kiedy upewniła się, że samochód Konrada zniknął z jej pola widzenia poszła na przystanek. Potrzebowała z kimś porozmawiać. Wybrała numer Magdy.
- Hej kochana, masz chwilkę? – zapytała, kiedy usłyszała po drugiej stronie głos koleżanki
- Daguś, oddzwonię do ciebie, dobrze? Jestem w drodze na badania i nie mam jak rozmawiać.
- Jasne, nie ma sprawy. Daj znać jak będziesz miała wyniki.
- Na pewno. Do usłyszenia.
Magda schowała telefon do torebki i pchnęła drzwi kliniki.
- Magda! Cześć! – wykrzyknął na jej widok Tomasz, który akurat stał w rejestracji – przyszłaś do Maćka?
- Cześć Tomku. Tak, uparł się, że pojedzie ze mną na badania. A wiesz jaki on jest kiedy się uprze, nie ma dyskusji.
- Wiem, wiem. Poczekaj chwilę, zaraz zajrzę do niego – spojrzał na zegarek – powinien już kończyć, ale może ma jakiś bardziej skomplikowany przypadek – to mówiąc poszedł w kierunku gabinetów, a Magda usiadła na wolnym krześle i zaczęła czytać wiadomości w telefonie. Przyszło powiadomienie z elektronicznego dziennika. Widząc ocenę Klary ze sprawdzianu z biologii uśmiechnęła się. Dziewczynka w końcu przełamała złą passę i jej oceny wyglądały coraz lepiej.
Po chwili wyszedł ubrany w swoje zwykłe ubranie Maciek. Na widok męża Magdzie zrobiło się ciepło. Może jest trochę prawdy w stwierdzeniu, że mężczyźni są jak wino. Im starsi tym lepsi. Choć w tym przypadku wypadałoby powiedzieć, że przystojniejsi. Maciek przywitał się z żoną, skinął głową pacjentom czekającym, w poczekalni, na wizytę. Pożegnał się z recepcjonistkami, a następnie objął żonę ramieniem i poprowadził w kierunku wyjścia. Na zewnątrz wziął ją za rękę i pokierował w kierunku stojącego na parkingu samochodu. Miejsce starej, wysłużonej, terenówki zajęła nowa, większa, spełniająca potrzeby pięcioosobowej rodziny. Jak miał w zwyczaju otworzył Magdzie drzwi, poczekał aż wsiądzie, zamknął je za nią i dopiero zajął miejsce kierowcy. Magda lubiła patrzeć jak długie palce Maćka zaciskają się na kierownicy i pewnie prowadzi pojazd.
- Mogłam przecież sama pojechać na te badania – zaczęła Magda
- Jasne, a potem naszprycowana kosmiczną ilością alergenów sama byś wracała do domu. Nawet tak przy mnie nie mów – oburzył się
- Mogłam wrócić taksówką, ty mogłeś pojechać do domu i odpocząć.
- Magda – wziął jej rękę i pocałował – kobieto, zrozum w końcu, że ja od tego jestem, żeby się tobą opiekować. I pomijając już nawet to, co jest dla mnie zupełnie naturalne, to nie zapominaj, że jakby nie patrzeć jestem lekarzem – mrugnął okiem – tak więc, żadnej dyskusji.
Magda uśmiechnęła się rozczulona. Po kilkunastu minutach dojechali na miejsce. W gabinecie pielęgniarki, wstrzyknięto jej kilkanaście różnych alergenów. Potem czekali na wynik. Po dziesięciu minutach Magda poczuła zawroty głowy, oddech stał się płytszy i gdyby Maciek jej nie podtrzymał osunęłaby się na ziemię. Oboje byli przerażeni. Zastanawiali się co mogło wywołać taką reakcję. Natychmiast zostały podane Magdzie leki antyhistaminowe. W gabinecie lekarki Maciek cały czas trzymał rękę Magdy jakby bał się, że znowu może zasłabnąć. Magda wciąż dochodziła do siebie i starała się wyrównać oddech. Rozmowę przejął Maciek, za co była mu wdzięczna.
- Pani doktor, co wywołało aż taką reakcję? Co pokazują wyniki?
- U żony wystąpiła silna reakcja na owoce cytrusowe. W tym przypadku alergen grejpfruta.
- Rozumiem. Wniosek taki, że musimy odstawić wszystkie owoce cytrusowe, prawda?
- Oczywiście. Świeże owoce, soki i pochodne cytrusów – dodatkowo przepiszę pani zastrzyk z adrenaliny, proszę mieć go zawsze przy sobie i leki antyalergiczne do przyjmowania na stałe – podała Maćkowi karteczkę z kodami elektronicznych recept. Pani Magdo, z taką opieką męża na pewno nic złego pani nie spotka – lekarka uśmiechnęła się do pacjentki, patrząc jednak na Maćka, którego spojrzenie mówiło „a nie mówiłem”?

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz