maj 23 2023

Rozdział 3


Komentarze: 0

Miesiące mijały szybko, Magda ciążę znosiła dobrze. Pracowałaby do samego porodu gdyby nie Maciek, który nalegał aby spowolniła i odpoczęła. Pokoju dla małego Michała na razie nie szykowali. Do sypialni dostawili łóżeczko i komodę z przewijakiem. Tak malutkie dziecko nie ma wielu potrzeb. Na tarasie stał trzyczęściowy wózek otrzymany od Przemka i Hani. Zarzyccy nie planowali więcej dzieci, nie uważali więc za coś koniecznego zakup nowych rzeczy. Mogli sobie pozwolić na zakup wyprawki dla maluszka, nie musieli patrzeć na koszty, ale Magda uważała, że nierozsądnie jest wydawać pieniądze skoro mały i tak zaraz wyrośnie z ubranek, łóżeczka i wózka. Ograniczyli się do zakupu nowego materacyka i kilku ubranek.
Nie robili planu z kim Magda pojedzie do szpitala gdyby Maćka nie było w domu. Nie zastanawiali się kto zostanie z bliźniakami. Magda nie denerwowała się porodem, czekała spokojnie na spotkanie z synkiem. Przyjaciele rodziny chyba bardziej przeżywali zbliżające się narodziny małego Zarzyckiego. Między sobą ustalili dyżury, zawsze ktoś wpadał do Magdy aby nie była sama i w razie konieczności miała towarzystwo w drodze do szpitala.
We wtorek świeciło słońce, Magda siedziała na tarasie wystawiając twarz do słońca. Popijała domową, chłodzoną herbatę i mimo, że wyczuwała delikatne skurcze, nie przejmowała się. Kacper i Klara byli w szkole. Tego dnia odwiedził ją Bartek. Opowiadał o swojej niedawnej podróży do Meksyku. Chwalił kuchnię, piękną pogodę i plaże. Opowiadał o odwiedzonych miejscach, muzyce, przyjaźnie nastawionych ludziach. Magda niby go słuchała, ale czuła, że coś jest nie tak. Od rana była poddenerwowana, nie mogła znaleźć sobie ani miejsca, ani wygodnej pozycji do siedzenia. Nagle poczuła silny skurcz w dole brzucha, a po chwili rozlewającą się wilgoć. Złapała się za brzuch i jęknęła.
- Bartuś. Mamy problem, zaczęło się.
- Serio?! Nie ruszaj się. Dzwonię do Maćka, a potem wsiadamy w samochód i wiozę cię na porodówkę. Gdzie masz torbę?
- Stoi w sypialni – wysapała bo skurcze zaczynały jej dokuczać
Bartek drążącą ręką wybierał numer telefonu Maćka, nikt jednak się nie zgłaszał. Pobiegł do pokoju wskazanego przez przyszłą mamę, złapał torbę. Zostawił bagaż w przedpokoju i wrócił na taras po przyjaciółkę. Objął ją i wolno sprowadził do samochodu. Na szczęście udało mu się zaparkować blisko wejścia. Ruszyli. Ze względu na wczesną porę w mieście nie było dużego ruchu, do szpitala dotarli w kilkanaście minut. Bartek cały czas starał się połączyć z Maćkiem. Ten jednak nadal nie odbierał. Miał zaplanowane dość skomplikowane przypadki i nie chciał aby coś mu rozpraszało uwagę. Nie pomyślał, że jego syn zechce przyjść na świat akurat podczas jego zmiany. Magdę pielęgniarka posadziła na wózek i zawiozła do gabinetu przyjęć w celu wypełnienia dokumentacji i skierowana na oddział położniczy. Bartek został na korytarzu i w akcie desperacji wybrał numer rejestracji kliniki.
- Tomadent, słucham? – odezwał się damski głos po drugiej stronie
- Poproszę z doktorem Zarzyckim. To pilne.
- Niestety doktor nie może podejść, ma pacjenta. Proszę spróbować później.
- To nie może czekać. Sprawa priorytetowa.
- Przykro mi. Nic nie poradzę. Nie mogę odrywać doktora od pacjenta.
- Kobieto, żona doktora rodzi. Radzę poprosić go do telefonu – Bartka ponosiły emocje
Po drugiej stronie zapadła cisza. Dało się słyszeć odgłos odsuwanego krzesła, a potem kroki drewnianych chodaków na kafelkach.
- Nie mógł pan tak od razu mówić? Proszę chwilę poczekać – odezwała się recepcjonistka – zaraz podam doktorowi słuchawkę.
Zakryła dłonią słuchawkę, Bartek usłyszał pukanie i przytłumiony głos kobiety z rejestracji.
- Przepraszam panie doktorze, pilny telefon do pana. Myślę, że powinien pan odebrać.
Bartek usłyszał odgłos ściąganych lateksowych rękawiczek.
- Zarzycki. Słucham – odezwał się Maciek zniecierpliwionym tonem
- Cześć. Bartek z tej strony. Do prezydenta łatwiej się dodzwonić niż do ciebie – zażartował
- Co się dzieje? – w głosie doktora słychać było zaniepokojenie bo już zaczynało do niego docierać dlaczego przyjaciel dzwoni na telefon kliniki
- Właśnie przywiozłem Magdę do szpitala. Zaraz zawiozą ją na oddział.
- Co?! Już?! A ja mam pacjenta w znieczuleniu – wykrzyknął Maciek – Bartek, powiedz jej żeby wytrzymała do mojego przyjazdu. Skończę zabieg i przyjeżdżam.
- Dobra, przekażę. Ale to raczej syna proś żeby jeszcze poczekał. – zaśmiał się Bartek – jedź spokojnie. Ja tutaj czekam. Będę dzwonił.
- Dziękuję ci.
Maciek rozłączył się. Poprosił recepcjonistkę aby odwołała jego dzisiejsze i zaplanowane na kolejny dzień wizyty. Nie wiedział przecież jak długo będzie trwał poród. Szybko wrócił do gabinetu aby dokończyć zabieg. Po czterdziestu minutach anestezjolog zaczął wybudzać pacjenta, a Maciek pobiegł się przebrać i pognał do szpitala wojewódzkiego. Na korytarzu oddziału spotkał Bartka. Uścisnęli sobie ręce, wymienili kilka uwag. Przechodząca obok pielęgniarka zmierzyła ich dziwnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała. Może wzięła ich za męża i kochanka rodzącej. Żadnemu z mężczyzn nie chciało się tracić czasu na rozmyślanie o tym. Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo i Bartek pojechał do domu.
Maciek znalazł Magdę w jednej z sal do porodów rodzinnych. Bujała się na dużej piłce, a jej mina wyrażała rozdrażnienie i zniecierpliwienie.
- Cześć kochanie – przywitał się – przepraszam, miałem pacjenta w narkozie i nie mogłem wcześniej przyjechać.
- Nie szkodzi. Michałek, jak widzisz, jednak się nie spieszy.
- Potrzeba ci czegoś? Wody? Może jesteś głodna?
- Nie. Nic mi nie trzeba. Chciałabym mieć już to za sobą.
- Boli? – Maciek nie lubił patrzeć jak jego żona cierpi z jakiegokolwiek powodu
- Nie, nie boli. Denerwuje mnie, że to tyle trwa. Nie spodziewałam się – jęknęła bo jej ciało przeszył silny skurcz. Maciek rzucił się aby podtrzymać żonę.
Ponieważ skurcze były coraz mocniejsze i występowały z dużą regularnością z pomocą położnej Magda przeniosła się na łóżko. Dyżurująca pielęgniarka zrobiła badanie KTG, zbadała wielkość rozwarcia.
- Już niedługo – uspokoiła Magdę – czy mąż ma zostać, czy ma poczekać na korytarzu
- Maciuś poczekaj na zewnątrz, dobrze? Nie gniewaj się, proszę – uścisnęła rękę męża. Nie rozmawiali wcześniej czy Maciek ma być obecny przy narodzinach synka, ale czekając na niego Magda zdała sobie sprawę, że nie chce aby był obecny na sali porodowej.
Chcąc, nie chcąc doktor Zarzycki wyszedł na korytarz i usiadł na stojącym pod ściana krześle. Drzwi do sali, gdzie leżała Magda były uchylone więc słyszał co się działo w środku. Wstał, odszedł na chwilę do korytarza prowadzącego do wyjścia z oddziału i zadzwonił do swojej mamy. Krótko poinformował Matyldę o sytuacji i poprosił o odebranie bliźniaków ze szkoły. Matka kazała mu skupić się na żonie, dzieciom nic nie będzie. Kiedy wrócił na swoje miejsce pod drzwiami jego uszu dobiegł głośny krzyk. W pierwszej chwili nie wiedział co to za dźwięk, ani skąd dochodzi. Po chwili dotarło do niego, że to krzyk dziecka. – Michał – pomyślał i nerwowo zaczął przestępować z nogi na nogę. Co raz pocierał dłonią twarz. Co prawda miał już dwójkę dzieci, ale nie przypominał sobie aby przy narodzinach bliźniaków towarzyszyły mu takie emocje. Może to chodziło nie o dzieci, a kobietę, która te dzieci rodzi? – zastanawiał się.
- Zapraszam pana – na korytarz wyszła położna i przywołała Maćka do siebie – gratuluję. Ma pan pięknego syna – powiedziała z uśmiechem, a on zaniemówił z wrażenia.- chce pan przeciąć pępowinę?
- A mogę?
- Oczywiście. To pana syn .
Maciek wszedł za pielęgniarką do sali porodowej. W emocjach nie zwrócił uwagi na Magdę, która z uśmiechem na niego patrzyła. Położna zacisnęła zacisk na pępowinie maluszka i podała doktorowi nożyczki. Maciek spojrzał na nie podejrzliwie.
- To nie będzie go bolało? – zapytał niepewnie
- Proszę mi wierzyć, mały nic nie poczuje – uspokoiła go kobieta
- Wie pani. Jestem dentystą. Na co dzień wykonuję różne zabiegi, daję ludziom znieczulenie jeśli proszą, ale żeby tak ciąć własne dziecko – przyznał z rozbrajającą szczerością
- Panie Maćku. Proszę się nie martwić, maluch naprawdę nic nie poczuje. No, dalej. Śmiało.
W końcu mężczyzna przemógł się i odciął pępowinę. Położna zważyła i zmierzyła chłopca, a następnie podała go pobladłemu z emocji ojcu. Mały, który wcześniej krzyczał wniebogłosy, w mocnych i ciepłych ramionach taty natychmiast się uspokoił. Ta cisza zaniepokoiła Magdę, która zaczęła wypytywać pielęgniarkę czy z dzieckiem wszystko w porządku.
- Spokojnie – uspokoiła ją – dziecko jest z tatą. Chyba mu dobrze u niego. Zaraz przyniosę pani synka.
- Dziękuję.
Po chwili do pokoju wszedł dumny Maciek z zawiniątkiem na rękach. Ze łzami w oczach podał synka Magdzie. Maluch nosem zaczął błądzić po ciele mamy oswajając się z jej zapachem. Usteczkami nadział się na brodawkę i zassał bezzębnymi dziąsłami. Wzruszona Magda pogłaskała synka po główce. A więc to już. Tyle na niego czekali i w końcu jest. Michał Zarzycki. Syn jej i Maćka. Jeszcze dwie godziny leżała na obserwacji na sali poporodowej zanim zostali przewiezieni na oddział, gdzie leżały inne mamy z noworodkami. Maciek, pojechał do domu. Towarzyszyły mu zupełnie inne emocje niż podczas narodzin bliźniaków. Jechał przez miasto nucąc pod nosem. Kiedy wszedł do mieszkania dopadły go obie babcie i bliźniaki, które nie mogły doczekać się narodzin brata. Usiadł przy stole. Matylda postawiła przed nim talerz z naleśnikami i odrobinę wina w kieliszku dla uspokojenia emocji. Opowiedział przebieg całego dnia od chwili jak Bartek nie mógł się do niego dodzwonić, aż do wyjścia ze szpitala. Pokazywał zdjęcia, jakie zrobił maluszkowi. Dzieci chciały natychmiast jechać do szpitala, ale obiecał, że po kolacji jeśli Magda nie będzie spała zadzwonią do niej. Z perspektywą takiej obietnicy Kacper i Klara bez protestów pościelili łóżka, umyli się, zjedli kolację i przygotowali tornistry na kolejny dzień szkoły. Maciek najpierw sam zadzwonił do Magdy, a następnie przekazał słuchawkę rozemocjonowanym bliźniakom.
Magda została wypisana ze szpitala po kilku dniach. W przystrojonym w niebieskie balony mieszkaniu czekał na małego chłopczyka obie babcie, siostra i brat. Magda weszła pierwsza i od razu przykucnęła aby przywitać się ze starszymi dziećmi. Oboje z Maćkiem wiedzieli, że pod żadnym pozorem bliźniaki nie mogą poczuć się odstawione na boczny tor. Trzeba będzie im poświęcić równie dużo czasu co najmłodszemu członkowi rodziny. Oboje zgodnie zdecydowali, że jeśli tylko Klara i Kacper będą chcieli to zostaną zaangażowani do pomocy przy Michałku. Mogą podawać kaftaniki, pieluszki czy pchać wózek na spacerze. Magda utuliła każde z dzieci dając im jasno do zrozumienia, że bardzo za nimi tęskniła. Maciek delikatnie odsłonił kocyk i pozwolił aby bliźniaki przywitały się z bratem. Po chwili zachwytów chłopczyk został ułożony w swoim łóżeczku, na chwile otworzył oczy i zasnął.
Matylda i Adrianna przygotowały obiad, po którym zostawiły rodziców i dzieci samych. Zaznaczyły jednak, że gdyby była potrzebna ich pomoc to one zawsze chętnie przyjadą. Maciek zszedł do sklepu po zakupy, a kiedy wrócił zastał obrazek, który go bardzo wzruszył. Magda siedziała w fotelu i karmiła Michała, a na łóżku usiadła Klara z Kacprem i opowiadali wydarzenia ostatnich kilku dni. Cała trójka śmiała się i żartowała. Rozpakował torby i położył się bokiem za plecami starszych dzieci. Poczuł się kompletny, teraz wszystko było na swoim miejscu.

 

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz