lip 03 2023

Rozdział 34


Komentarze: 0

Maciek nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wierzył w rozsądek syna, ale słowa Kacpra wybiły go trochę z rytmu. Magda obserwowała jak mąż miota się i starała się ukryć śmiech. Wiedziała, że zachowanie męża wynika z troski i miłości
- Idź do niego pogadać. Widzę, że nie wiesz co ze sobą zrobić.
Stropiony doktor poszedł do pokoju starszego syna. Kacper leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach i trenował wrzuty do kosza.
- Co robisz? – zapytał Zarzycki bez sensu bo przecież doskonale widział co robi Kacper. Usiadł obok syna.
- Tato? Chcesz mi coś powiedzieć? – Kacper podał Maćkowi pomarańczową piłkę
Maciek jeszcze bardziej się zasępił. Wyciągnął z kieszeni paczkę prezerwatyw i podał synowi. Ten spojrzał na kolorowe pudełko, potem na ojca i wybuchnął śmiechem.
- Tato, serio? Przecież ja z tym dziadkiem żartowałem, a rozmowę uświadamiającą mieliśmy niedawno.
- Kacper, synu. Ja wiem, że ty jesteś rozsądnym chłopcem, ale młodość i szalejące hormony robią swoje. Zwłaszcza w wakacje, kiedy rodzice znikają z pola widzenia. Też kiedyś miałem czternaście lat.
- Nie chcę słuchać o twoich wybrykach kiedy miałeś czternaście lat. Zwłaszcza takich.
- Nie było żadnych wybryków. Zwłaszcza takich – powtórzył ostatnie słowa syna – ale wolę mieć poczucie, że zrobiłem wszystko, co mogłem. A to – postukał palcem w paczuszkę, która wciąż leżała między nimi – mam nadzieję, że zachowasz na bardziej odpowiedni czas - odchrząknął.
- Przyznaj się. Jesteś ciekawy o czym rozmawiałem z Magdą – Kacper świetnie rozgryzł ojca
- Nie będę ukrywał, że jestem. Ale szanuję to, że możecie mieć swoje sprawy. Odkąd Magda pojawiła w naszym życiu się świetnie się rozumieliście. Tak więc nie dziwi mnie to, że macie jakieś sekrety.
- Ale jesteś ciekawy – Kacper rzucił w ojca piłką
- Jestem – doktor odrzucił piłkę
- To nic takiego. Nie musisz się martwić. Dzisiaj nazwałem Magdę mamą – powiedział cicho chłopak
Maciek zamilkł. Poczuł, jak coś ściska go za gardło.
- I co Magda na to? – przełknął głośno ślinę
- Nic. Ja się trochę zdenerwowałem bo nie wiedziałem jak ona zareaguje, ale było spoko.
- To znaczy?
- Oj tato. Co mam ci powiedzieć. Magda powiedziała, że mogę ją nazywać jak chcę. Może byś dalej Magdą, a może być mamą. Zastanawiałem się jak to jest mówić do kogoś mamo.
- I jak to jest?
- Całkiem miło. Magda jest super.
- Wiem – Maciek popatrzył w stronę drzwi – ona od dawna jest dla was jak matka.
- No. To prawda. Kumple mi nieraz zazdroszczą, że jest taka wyluzowana i że można z nią normalnie pogadać.
Teraz obaj Zarzyccy popatrzyli na drzwi jakby miały się zaraz otworzyć. Maciek potarmosił bujną czuprynę syna i podniósł się z łóżka.
- Cieszę się, że mamy wszystko wyjaśnione. Ale pamiętaj, wierzę w twój rozsądek.
Kacper już tego nie słyszał bo ponownie założył słuchawki na uszy.
Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku doktor zajrzał do pokoju młodszego syna, który bawił się autkami wyrzucając je ze specjalnej trampoliny. Usiadł na podłodze obok Michała i pomógł mu złożyć jeszcze jeden tor wyścigowy z tej samej serii. Pochłonięty zabawą nie zauważył, że Klara wróciła do domu. Córkę znalazł na tarasie, gdzie wraz z koleżanką wyjmowały z firmowych toreb kolorowe bluzki i szorty i prezentowały efekty zakupów Magdzie. Z głośników sączyła się muzyka, lampki zawieszone na balustradzie tarasu rzucały przytulne światło. Zarzycki stał w drzwiach i przyglądał się swojej żonie. W jeansowych szortach, czarnej koszulce z nadrukiem sporych rozmiarów różowego serca stanowiła przeciwwagę dla jego spokojnej natury. On, jak zwykle, wybrał nieśmiertelną koszulkę polo w jednolitym kolorze. Jedynie długie spodnie zmieniał na krótkie. Czarne włosy, które Magda skróciła po urodzeniu Michała spięła, nie mogło być inaczej, różową klamrą. Dla Maćka, odkąd poznał Magdę, połączenie czerni i różu było niezwykle pociągające i świadczyło o charakterze kobiety. Kiedy roześmiane Klara i Ola przeniosły się do pokoju Klary podszedł do Magdy i od tyłu mocno ją przytulił.
- Mówiłem ci już, że jesteś naszym szczęściem?
- Coś kiedyś wspominałeś, ale nie zaszkodzi przypomnieć – odparła ze śmiechem
- Chodź do mnie – słysząc dobiegającą z salonu muzykę wyciągnął do Magdy rękę i pociągnął ją w górę, a następnie jedną ręką objął w talii i nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia sąsiadów zaczął taniec.
„Baby you’re perfect, you don’t need fixin’, you need a real man to hold you and listen. You can be you, I’ll just be me. We’ll come together whenever you need..” – tańcząc nucił piosenkę Bretta Eldredge’a “Where do I sign”. Taki widok zastali Klara, Ola i Kacper, którzy chcieli powiedzieć, że wychodzą z kolegami z klasy do pobliskiej lodziarni.
- Ale wy macie szczęście – jęknęła Ola
- Dlaczego? – Klara była ciekawa o czym myśli jej przyjaciółka
- Macie takich fajnych rodziców. Tańczą, nie przejmują się sąsiadami, widać, że się bardzo kochają.
- Dobra, dziewczyny. Nie będziemy im przeszkadzać. Klara napisz im kartkę albo esemesa bo oni mogą tak jeszcze długo – Kacper pokręcił głową i delikatnie popchnął dziewczyny do wyjścia
- Ale to takie romantyczne – Ola odwróciła się jeszcze aby popatrzeć – lepiej żeby tańczyli niż się kłócili jak niektórzy.
Trójka przyjaciół zeszła do osiedlowej cukierni. Zajęli jeden z większych stolików, a po chwili dołączył do nich Piotrek i kilku innych kolegów z klasy. Wykorzystali ostatnie chwile zanim rozjadą się na wakacje, a potem rozpoczną rok szkolny w różnych szkołach.

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz