lip 06 2023

Rozdział 37


Komentarze: 0

Odświeżona Dagmara stała na balkonie swojego pokoju i z góry obserwowała ostatnich, wypoczywających na plaży ludzi. Zobaczyła biegnących plażą Zarzyckich. Poznała ich od razu bo Magda nosiła charakterystyczną czapkę z daszkiem w kolorze ostrego różu. Przyjaciółka miała na sobie czarne spodenki, równie różową, co czapka, koszulkę i takie same okulary przeciwsłoneczne. Maciek też się wyróżniał na tle tłumu. Wysoki i umięśniony, w czarnych, krótkich spodenkach i granatowej koszulce na ramiączkach na pewno wzbudzał zainteresowanie plażowiczek. Do ramienia, w specjalnym futerale miał przypięty telefon, przed słońcem chroniły go czarna czapka i okulary lustrzanki. W pewnej chwili odwrócił się i biegł tyłem mówiąc jednocześnie coś do Magdy. Musiało to być coś śmiesznego bo kobieta zatrzymała się i opierając ręce na kolanach zaniosła się śmiechem. Nagle Maciek chwycił Magdę, okręcił się z nią i ze śmiechem wrzucił do wody. Magda zachwiała się, ale nie zmoczyła całkiem, podtrzymując męża za ramię, śmiejąc się, wyszła na brzeg. Przez chwilę stali na brzegu przytuleni, patrząc sobie w oczy, w niezwykłej symbiozie. Objęci skierowali się w stronę hotelu. Dla Dagmary związek Magdy i Maćka był przykładem relacji idealnej. Takiej, w której panuje harmonia, szacunek i wzajemne zrozumienie. Zastanawiała się czy zanim ich poznała znała parę, która tak dobrze by się rozumiała i uzupełniała. Miała nadzieję, że w jej życiu też pojawi się ktoś taki, jak Maciek. Sama przed sobą przyznała, że nie miałaby nawet nic przeciwko temu gdyby nazywał się Konrad. Ledwie to pomyślała, a usłyszała pukanie do drzwi.
- Pomyślałem, że może przed kolacją miałabyś ochotę na spacer – przed nią stał Konrad w letnim, równie eleganckim co poprzedniego wieczora, wydaniu
- Właściwie dlaczego nie. Wezmę tylko torebkę – Damara cofnęła się w głąb pokoju. Wychodząc spryskała jeszcze nadgarstki perfumami. Schodkami zeszli z tarasu na plażę i wolno ruszyli w kierunku platformy widokowej. W pewnej chwili Konrad objął Dagmarę ramieniem i przyciągnął ją do siebie. Poczuł jak kobieta delikatnie się spięła. Wiatr powiewał falbanami jej sukienki i rozwiewał jej krótkie, jasne włosy.
- Usiądziemy na chwilę? – zapytał kierując się w stronę wydm
Dagmara poszła za nim i usiadła na ciepłym piasku. Poczuła lekki ścisk żołądka choć nie miała powodu do zdenerwowania. Zaczęła przesypywać w dłoni mikroskopijne ziarna. Mężczyzna wyjął dwie, niewielkie buteleczki wina. Dagmara nie zauważyła, że miał je gdzieś schowane. Odkręcił nakrętkę i podał jej jedną z butelek.
- Proszę. Białe dla ciebie. Chyba, że wolisz czerwone.
- Dziękuję. Białe jest świetne. Wiesz, że ostatni raz wino na plaży piłam z tobą? To było chyba na drugim roku studiów – Dagmara uśmiechnęła się do wspomnień.
- O, w takim razie cieszę się, że znowu możemy zrobić to razem – stuknęli się szyjkami butelek - Myślisz, że moglibyśmy spróbować jeszcze raz? – usłyszała głos Konrada
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Wiem, że jesteś po rozwodzie – mówił dalej – wiem, że to jest dla ciebie nowa sytuacja, w której potrzebujesz się odnaleźć, ale pomyślałem, że może moglibyśmy się czasem spotkać. Wyjść do kina czy coś zjeść. Zobaczylibyśmy co z tego wyjdzie – patrzył na nią wyraźnie oczekując odpowiedzi.
Przez głowę Dagmary przeleciała myśl czy powinna drugi raz wejść do tej samej rzeki. Wejść to jedno, a pozwolić porwać się jej nurtowi to zupełnie inna rzecz. Już kiedyś byli z Konradem parą i mimo, że to było kilkanaście lat wcześniej, nie miała żadnej gwarancji, że teraz im wyjdzie. Wtedy Konrad ją zawiódł. Nie miała ani ochoty, ani siły, przechodzić przez kolejne rozczarowanie.
- Dobrze. Spróbujmy – odpowiedziała zaskakując samą siebie
Wychodząc Dagmara i Konrad minęli się z Magdą z Maćkiem, którzy śmiejąc się i obejmując wrócili do hotelu. Wspólnie biegali jedynie podczas urlopu, czasem w weekendy. Na co dzień każde preferowało inne rodzaje aktywności.
- Może pomasuje mi pan plecy, doktorze? Czuję się trochę spięta – zaczęła kusić męża wodząc dłońmi po jego umięśnionych ramionach kiedy tylko znaleźli się w apartamencie.
- Skoro czuje się pani spięta masaż będzie niezbędny. Nie mogę zostawić tak pięknej kobiety bez pomocy – Zarzycki nie pozostał dłużny – najpierw ciepły prysznic, a potem zrobię pani relaksacyjny masaż – obiecywał zniżając głos i obejmując ją całą swoimi ramionami.
Magda zadrżała jak zawsze kiedy Maciek mówił do niej w tak zmysłowy sposób. Dotyk jego ciepłych rąk błądzących po jej ciele i pocałunki będące obietnicą rozkoszy, która miała nadejść, sprawiały, że zalewała ją fala gorąca. Pozbywając się nawzajem swoich ubrań weszli do łazienki. Gorąca woda obmywała ich złączone w miłosnym tańcu ciała. Lawendowa woń mydła dodatkowo rozbudzała zmysły. Wciąż się całując przeszli do sypialni aby tu wspiąć się na szczyty rozkoszy. Maciek delikatnymi pocałunkami wprowadzał ciało Magdy w drżenie prowadząc ją do ekstazy. Magda kochała każdy centymetr ciała swojego męża. Wodziła po nim palcami, całowała tak, jak lubił. To, jak reagował na jej dotyk dodatkowo ją pobudzało. W końcu poczuła, że za chwilę eksploduje. Objęła Maćka za szyję i mocno go do siebie przyciągnęła wbijając się ustami w jego wargi. Łapiąc oddech opadła na poduszki, a po chwili obok niej opadł Maciek. Objął ją mocnym ramieniem, a ona zaczęła wodzić palcami po jego klatce piersiowej.
- No, panie doktorze – zamruczała kiedy oddech się wyrównał, a ciało uspokoiło – to było naprawdę coś.
- Dziękuję kochanie. Polecam się – pocałował ją w czoło
- Wiem doktorze, ale masażu panu nie podaruję
- Nie zamierzam się wymigiwać. Z największą przyjemnością dotrzymam obietnicy. Ale to po kolacji. Niestety chyba powinniśmy się powoli szykować. Chociaż muszę przyznać, że najchętniej bym tu z panią został – powiedział nie podnosząc się, a jedynie zmieniając pozycję na półleżącą – dawno nie mieliśmy takiego czasu tylko dla siebie, co?
- Ja też bym chętnie tu z tobą została. Fantastycznie. You’re simply the best – zanuciła cicho znany przebój.
- Pani Zarzycka, pani dobrze wie, że nie umiem się pani oprzeć – nachylił się nad nią, mocno pocałował, a następnie podniósł się z posłania pociągając Magdę za sobą.
Magda założyła długą, granatową sukienkę w maki odsłaniającą jej smukłe ramiona. Maciek wybrał lniany komplet. Długie, grafitowe spodnie i trochę jaśniejszą w odcieniu koszulę z podwijanymi rękawami.
- Czy ty zawsze musisz tak rewelacyjnie wyglądać? – podeszła do Maćka, który zapinał guziki koszuli. Czuję, jak inne kobiety pożerają cię wzrokiem – poskarżyła się – przystojny mąż to czasem przekleństwo
- To samo mogę powiedzieć o tobie moja piękna żono – zaśmiał się Zarzycki -
Na kolację do hotelowej restauracji zeszli jako ostatni. Trzymając się za ręce podeszli do długiego stołu przy którym już siedzieli przyjaciele. Zajęli ostatnie wolne miejsca między Bartkiem, a Konradem. Z ich oczu musiał bić specjalny blask zdradzający, że kilka chwil temu przeżyli momenty uniesień bo siedząca po drugiej stronie stołu Kamila popatrzyła z wymownym uśmiechem na przyjaciółkę,
Kelnerzy serwowali dania, rozlewali do kieliszków trunki. Wszystko było pyszne i elegancko podane. Z hotelu odchodził szef kuchni i stąd kolacja miała bardziej uroczysty charakter. W położonym na niższym poziomie klubie didżej zapraszał do zabawy. Zarzyccy tylko czekali aż będą mogli zejść na dół. Kamila, która już trochę wypiła i poczuła się pewniejsza siebie pociągnęła za sobą Magdę i Dagmarę. Na parkiecie było już trochę ludzi. Dziewczyny stanęły w kółku i zaczęły tańczyć w rytm popularnego hitu.
„I’ve been left in the dark, standing cold in the night, memories of your taste, I’ve been holding on tight”. Dagmara poczuła na swojej talii czyjeś ręce. Poddała się jednak muzyce i nie zwracała uwagi na to, kto do niej podszedł. Konrad sprawnym ruchem odwrócił ją tak, aby patrzyła na niego. Dagmara nie pamiętała czy kiedyś chodzili na dyskoteki, dlatego była mile zaskoczona zachowaniem mężczyzny. Konrad prowadził pewnie i widać było, że jemu taniec też sprawia przyjemność. Całkowicie poddała się jego prowadzeniu. „I don’t care what they say, I’m gonna do it anyway, It’s the only thing I see, always staring back at me. I’ve been left in the dark…”.
Magda z Maćkiem na taniec wykorzystywali każdą nadarzająca się okazję. Tym razem Dagmara już nie patrzyła na nich z zazdrością. Czerpała radość z obecności Konrada i wyłączyła myślenie. Postanowiła cieszyć się chwilą, podążała za muzyką i silnymi dłońmi partnera.
„Weź nie pytaj, weź się przytul, weź tu ze mną, weź tu bądź. weź nie młodniej, weź się starzej”. Zarzyccy kołysali się w rytm przeboju zatopieni we własnym świecie. Zachowywali się jakby dokoła nikogo nie było. Dagmara trzymała Konrada na niewielki dystans. Nie do końca wiedziała jak się ma wobec niego zachować. Piosenka była o miłości, a kim oni byli dla siebie? Dawnymi znajomymi? Przyjaciółmi? Kochankami? Od ubiegłej nocy najpewniej ta ostania opcja była najodpowiedniejsza aby określić ich relację. Mężczyzna przyciągnął ją mocniej do siebie, ustami muskał delikatnie skórę nad jej uchem. Dagmara poczuła dreszcz przyjemności, spojrzała w oczy swojego towarzysza i dostrzegła w nich pytanie. Kiwnęła głową, a on wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku wyjścia. Mijając bawiących się ludzi wyszli z klubu, przez opustoszały taras dotarli do zejścia na plażę. W ciemnych wodach Bałtyku odbijało się światło księżyca. Konrad poprowadził Dagmarę na sam brzeg. Woda była spokojna, fale leniwie moczyły falbany jej długiej sukienki. Stanęli twarzami do siebie. Konrad ujął w dłonie twarz Dagmary i zbliżył swoje usta do jej ust. Kobieta poddała się pieszczocie. Stali tak przez chwilę złączeni w pocałunku. Po krótkiej chwili skierowali się w stronę hotelu. Pokój Dagmary znajdował się na niższej kondygnacji. Nie chcąc tracić czasu wjechali winda na pierwsze piętro i pośpiesznym krokiem skierowali się do właściwych drzwi. Na korytarzu Dagmara zostawiła wątpliwości i wyrzuty sumienia zatracając się w dotyku i pocałunkach Konrada.
W niedzielę po śniadaniu nadszedł czas wyjazdu. Przyjaciele zapakowali bagaże do samochodów i po krótkim pożegnaniu każdy udał się w dalszą drogę. Nad morze Dagmara przyjechała z Bartkiem i Jędrzejem. Do miasta miała wrócić z Konradem. Czuła się trochę nieswojo. Podczas minionych dni zdecydowanie przekroczyli granice koleżeństwa. Zarzyccy udali się na wschód, do Darłówka. Tam czekały na nich stęsknione dzieci, które niecierpliwie oczekiwały na dalszą część wakacji spędzoną z rodzicami. Do przejechania mieli niewiele ponad sto kilometrów i liczyli, że droga szybko im minie. Stojąc w korkach nucili radiowe przeboje i planowali atrakcje na nadchodzący, rodzinny, pobyt w bułgarskich Złotych Piaskach.

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz