maj 24 2023

Rozdział 4


Komentarze: 0

Dagmara nerwowo przeszukiwała torebkę. Wysypała całą jej zawartość na stół i dłonią błądziła w opróżnionej podszewce i kieszonkach.
- Czego szukasz? – zapytała Magda
- Tabletki
- Jakiej tabletki? – dopytywała przyjaciółka
- Dostałam na uspokojenie, od psychiatry – Dagmara wyjęła w końcu z cienkiego blistra małą, różową pastylkę
Magda ze smutkiem pokiwała głową. Odkąd ponad rok temu spotkały się pod szkołą, do której chodzili Klara, Kacper i syn Dagmary, Piotrek dziewczyny bardzo się zaprzyjaźniły. Mieszkały blisko siebie, miały podobne przeżycia. Z tą różnicą, że Magda uwolniła się już od przemocowego partnera i znalazła swoje szczęście u boku Maćka, wyszła za niego za mąż, a teraz była na urlopie macierzyńskim po urodzeniu ich syna Michała. Dagmara miała przed sobą jeszcze długą drogę do odnalezienia siebie. Magda pomogła jej znaleźć dobrą psychiatrę, która przepisała delikatne leki uspokajające, ale dodatkowo potrzebna była terapia.
Kobiety siedziały w kuchni u Magdy, dzieci bawiły się w swoim pokoju, Maciek był jeszcze w pracy. Maleńki Michał spał w wózku na tarasie korzystając z promieni jesiennego słońca. Magda postawiła przed przyjaciółką kubek z herbatą i pogłaskała ją uspokajająco po ręce.
- Wiesz, że ty sama musisz zrozumieć, czego chcesz? Nikt ci tego nie powie. Ja cię mogę wspierać Daga, ale nie zdecyduję za ciebie co robić.
- Wiem – padła cicha odpowiedź.
Magda ze smutkiem popatrzyła w czerwone, podkrążone, oczy koleżanki. Popchnęła w kierunku Dagmary małą, samoprzylepną karteczkę z wypisanym numerem telefonu.
- Proszę – tu jest numer do dobrego psychologa. Zadzwoń jak będziesz gotowa, poukładasz sobie wszystko, a potem zdecydujesz co dalej.
Dagmara schowała karteczkę do portfela. Upewniła się, że znajduje się w najgłębszej kieszonce. Portmonetkę schowała do torebki. Bała się, że Paweł mógłby ją znaleźć, a wtedy zaczęłoby się piekło. Już kiedyś przeszukiwał jej notesy i telefon. W przypływie desperacji, kilka lat wcześniej umówiła się na spotkanie z prawnikiem w jednej z pomocowych fundacji dla kobiet. Nie chciała powiedzieć, gdzie wtedy była – powiedziała, że u lekarza. Zaczął dopytywać u jakiego specjalisty, w jakich godzinach przyjmuje. A potem na swoim urządzeniu pokazał jej lokalizację z tamtego dnia. Zamurowało ją. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Mogła tylko patrzeć na męża niedowierzając, że był wstanie posunąć się do zainstalowania aplikacji szpiegującej na jej telefonie. Poczuła się wtedy gorzej niż gdyby wymierzył jej policzek.
- O czym myślisz? – głos Magdy wyrwał ją z ponurych rozmyślań
- O niczym. Zadzwonię tam jutro. Dziękuję. Kochana jesteś.
- Jeszcze nie dziękuj – Magda ją przytuliła.
Rozległ się zgrzyt klucza w zamku. Maciek wrócił z pracy.
- Cześć dziewczyny - przywitał się z żoną całując ją w głowę i delikatnie przytulając – nie będę wam przeszkadzał w plotkach, już sobie idę. Nałożył na talerz trzy krokiety, obok kilka łyżek sałatki i wyszedł na taras zjeść i zajrzeć do malutkiego synka. Magda odprowadziła męża z miłością w oczach. Dagmara zazdrościła koleżance tego spokoju i miłości jaka ją otaczała. Ona nie doświadczała już takiej czułości. Właściwie nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek takowa spotykała ją ze strony męża. Teraz wydawało jej się, że to ona żegnała go i witała pocałunkiem czy przytuleniem. Nie czując jednak wzajemności z jego strony w końcu się poddała. A kolejne lata mijały, a to jak mijały jej dni, niczym sinusoida, wyznaczały nastroje męża. Nie chcąc zwątpić, że miłość istnieje, zatracała się w książkach o miłości. Pochłaniała je w olbrzymich ilościach zadając sobie psychiczne tortury. Jedną kończyła, od razu zaczynała następną. Tego dnia rano skończyła czytać kolejny romans i mocno się spłakała żałując, że jej nikt choć w części nie kocha tak, jak główny bohater bohaterkę. Dwuczęściowa powieść skończyła się szczęśliwie mimo wielu burzliwych sytuacji i nagłych zwrotów akcji. Długo po zamknięciu okładki Dagmara nie mogła dojść do siebie. Wykorzystała okazję i pojechała do przyjaciółki wyrzucić z siebie nadmiar emocji. Magda miała umiejętność słuchania, wysnuwania trafnych wniosków, jak nikt inny dawała jej kopa do działania. Po każdym spotkaniu z przyjaciółką Dagmara wychodziła podbudowana i naładowana nową energią. Nie wiedziała, jakie psychologiczne narzędzia stosowała Magda, ważne, że chociaż na chwilę działały. Nie miała nikogo innego, komu mogłaby się zwierzyć. Brat miał swoją rodzinę i własne problemy. Z matką nie miała dobrego kontaktu, unikała spotkań bo rodzicielka jakby tylko czekała na możliwość udzielenia córce złotej rady. Dagmara potrzebowała tylko się wygadać, a matka jak się nakręciła nie mogła skończyć mówić. Ojciec mieszkał za granicą ze swoją nową rodziną, Dziękowała więc losowi, że na jej drodze postawił właśnie Magdę. Od pierwszego spotkania obie poczuły, że dużo ich łączy i spotykały się regularnie. Nie tylko aby pogadać, Magda zaszczepiła w koleżance bakcyla do rowerowych wypadów. Mieszkały niedaleko siebie dlatego często wybierały się razem na przejażdżki. Nie musiały nic mówić, wystarczył tylko wysiłek i kolejne, pokonywane kilometry.
Przybiegły dzieci, a Magda nałożyła każdemu po domowej roboty bułeczce cynamonowej, nalała do szklanek herbaty z cytryną. Po urodzeniu Michała tylko czasem udzielała porad przez internet i to też tylko stałym klientom. Klara z Kacprem stawali się coraz bardziej samodzielni. Do szkoły chodzili sami, albo zawoził je tam Maciek jadąc do pracy. Odbierani byli przez Magdę, która brała najmłodszego syna na spacer i odbierała bliźniaki ze szkoły. Mając trochę wolnego czasu Magda dogadzała rodzinie domowymi wypiekami.
Kiedy dzieci się posiliły Dagmara z Piotrkiem poszli do domu.
- Kolejny kryzys? – zapytał Maciek wchodząc z Michałkiem na rękach do mieszkania
- Nie wiem czy kryzys. Już nie wiem jak z nią rozmawiać. Ta sytuacja ją dobija, a ja nie mam pojęcia co jeszcze mogę jej powiedzieć.
- Zdajesz sobie sprawę, że ona sama musi chcieć pomocy? – Maciek podał żonie syna, który zaczął domagać się popołudniowej porcji mleka
- Oczywiście – Magda usiadła w fotelu i przystawiła małego do piersi – dałam jej telefon do Marty. To jest taka starsza psychoterapeutka ode mnie z przychodni. Mam nadzieję, że coś z tym zrobi bo na samych proszkach uspokajających, rozmowach ze mną i przejażdżkach rowerowych długo nie pociągnie.
- Ty się pozbierałaś
- Ale ja byłam w trochę innej sytuacji. Dominik nie był aż tak agresywny jak ten jej Paweł
- Magda, o czym ty mówisz? Ty siebie słyszysz? – oburzył się Maciek, którego zazwyczaj trudno było wyprowadzić z równowagi, na co dzień był ostoją spokoju - kto, jak kto, ale najlepiej powinnaś wiedzieć, że przemoc to przemoc i koniec.
Musiała przyznać mu rację. Nie chciała wracać do przeszłości. Wydarzenia sprzed dwóch lat dały jej w kość, a samo wspomnienie byłego partnera wywoływało gęsią skórkę. Ona miała szczęście. Pojawił się Maciek i pokazał jak może wyglądać prawdziwy, partnerski związek. Ryzykowała wiążąc się z mężczyzną trochę starszym, w dodatku z dwójką dzieci. Na szczęście w jej przypadku, wszyscy się idealnie dopasowali do siebie. Magda zdawała sobie sprawę, że nie każda kobieta będzie miała tyle szczęścia. Pogłaskała synka po malutkiej główce i podała mężowi, aby potrzymał go do odbicia.

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz