lip 12 2023

Rozdział 41


Komentarze: 0

Dagmara nalała sobie wina do kieliszka. Postawiła go na szafce przy łóżku, położyła się, przykryła kocem i zwinięta w kłębek zasnęła. Obudziło ją stukanie do drzwi. Rozespana usiadła i spojrzała na zegarek. Od wyjścia Magdy minęły trzy godziny. Może przyjaciółka czegoś zapomniała i wróciła? Otworzyła drzwi nie wyglądając przez wizjer.
- Konrad, a co ty tu…?
Nie dokończyła bo do mieszkania wszedł zadowolony z siebie Wasilewski niosąc w rękach dwie papierowe torby.
- Pomyślałem, że jesteś głodna. Nie wiedziałem na co będziesz miała ochotę. Wziąłem więc sushi i naleśniki. Wszystko świeże i pyszne – zanim zdążyła coś powiedzieć Konrad układał na kuchennym stole pudełka, z których wydobywał się nieziemski aromat. Z kieszeni kurtki wyjął butelkę sosu sojowego.
- No – zatarł ręce wyraźnie z siebie zadowolony – zapraszam.
Dagmara postawiła na stole dwa kieliszki, do których mężczyzna rozlał przyniesione przez siebie śliwkowe wino.
- Co ty tu robisz? – zapytała sięgając pałeczkami po kawałek futomaki i maczając go w sojowym sosie.
- Jak mówiłem, pomyślałem, że jesteś głodna. Ja też jestem, a nie lubię jeść sam. Piotrek pojechał do ojca?
- Tak, dwa dni temu. Nie mogę sobie znaleźć miejsca.
- Domyślam się. Dlatego – wymierzył w nią kawałkiem, zawieszonego między pałeczkami, nigiri – mam dla ciebie propozycję
- Propozycję? Jaką?
- Co powiesz na weekend w Berlinie? – pochwycił jej pytające spojrzenie – firma organizuje jakiś raut. Będzie mi miło jeśli zgodzisz się mi towarzyszyć. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów?
- Nie, nie mam planów. Ale dlaczego ja? Nie masz żadnej osobistej sekretarki albo asystentki?
- O, mam. Wierz mi, że mam. Tyle, że pokazanie się w – zawahał się, najwyraźniej myślał jakiego słowa użyć - takim towarzystwie wzbudziłoby zbędne emocje – zaśmiał się
- Dlaczego?
- Bo ta – zrobił palcami znak cudzysłowu – asystentka ma niecałe trzydzieści lat i na imię Andrzej.
Dagmara zakrztusiła się kawałkiem california maki. Popiła winem, przełknęła kęs, obtoczonego w czarnym sezamie, ryżu z krewetką, znowu popiła winem.
- Naprawdę? Masz osobistego asystenta? Nie mówiłeś o tym.
- Dostałem go w spadku po poprzedniku. Sprawdza się na stanowisku, ale sama rozumiesz. Wyjście służbowe to co innego – mrugnął okiem – to jak? Mogę na ciebie liczyć?
Dagmara kiwnęła głową na znak zgody.
- Cudownie. Ruszymy w piątek po pracy. W ten sposób będziemy mieć jeszcze kilka godzin dla siebie. Będziesz mogła się trochę wcześniej urwać?
- Zapytam szefową. U nas piątki są dość pracowite.
Dagmara dostała zgodę na wcześniejsze wyjście z pracy. Przed wyjazdem umówiła się z przyjaciółkami na zakupy. Nie wiedziała co powinna spakować. Kamila radziła ograniczyć się do zakupu eleganckich kompletów bielizny i ewentualnie jednej wyjściowej sukienki.
- Kochana, z takim facetem jak Konrad Wasilewski więcej nie będziesz potrzebować – zapewniała, kiedy we trzy siedziały w kawiarni w jednej z galerii handlowych
- Daj spokój Kama – zganiła ją Magda – musi zabrać wygodne spodnie i buty do chodzenia. Na pewno będą zwiedzać. Na wieczór jakaś sukienka i już.
- Magda! O czym ty mówisz?! – Kamila była oburzona – seksowna bielizna przede wszystkim. Nie sądzę, że będą spali w osobnych pokojach. Już nasz dyrektorek o to zadba.
- Jak ja jechałam pierwszy raz Maćkiem… – zaczęła Magda
- To kazałaś mu zamienić pokój na dwa osobne. Pamiętam to. Ale kochana Magdo, nie każdy jest jak twój doktorek. Mam czasem wrażenie, że wy oboje jesteście z jakiejś innej planety.
- A to coś złego? – Magda była oburzona, albo taką udawała
- Nie twierdzę, że to coś złego. Mówię tylko, że Konrad Wasilewski na pewno zadba o komfort naszej Dagmary. Zobaczysz, że dziewczyna wróci odmieniona i pełna energii.
Dagmara obserwowała koleżanki z uśmiechem. Bliżej jej było do wersji proponowanej przez Magdę. Przede wszystkim ceniła sobie wygodę, ale słowa Kamili obudziły w niej skryte tęsknoty i pragnienia.
- Dobra. Jeden komplet bielizny, sukienka i wygodne spodnie – zdecydowała Dagmara przełykając ostatni kęs sernika z malinami.
W piątek o trzynastej Konrad już czekał przed wejściem do jej biurowca. Dagmara czuła, że z szóstego piętra śledzą ją oczy koleżanek i w poniedziałek zostanie zasypana gradem pytań. Dziewczyny na pewno będą chciały wiedzieć kim jest towarzyszący jej mężczyzna. Nawet z wysokości robił wrażenie. Kiedy spojrzała w dół, chcąc sprawdzić czy już podjechał, nogi ugięły się pod nią gdy zobaczyła Konrada nonszalancko opartego o maskę samochodu. W granatowym garniturze, krótkim płaszczu w kolorze wielbłądziej wełny i lustrzankach pilotkach, z którymi się nie rozstawał, mógł robić wrażenie. nie tylko mógł. On robił wrażenie. i na pewno doskonale sobie z tego zdawał sprawę. Serce mocniej jej zabiło kiedy zjeżdżała windą na dół. Do bagażnika swojego sportowego auta wrzucił niewielką walizkę kobiety, otworzył jej drzwi od strony pasażera, a kiedy je zamykał popatrzył na Dagmarę nieco dłużej niż wypadało. Z szerokim uśmiechem zajął miejsce kierowcy i z piskiem opon włączył się do ruchu.
Wyjazd z miasta zajął im sporo czasu ze względu na zaczynający się popołudniowy szczyt. Konrad włączył muzykę i zadowolony skupił wzrok na drodze przed sobą. Pierwszy raz ktoś zaprosił ją na taki wyjazd. W Berlinie była w czasie studiów na jakiejś wycieczce, ale od tamtego czasu na pewno dużo się zmieniło. Cieszyła się na te dwa, spędzone w towarzystwie Konrada, dni. Nie obiecywała sobie po nich nic więcej oprócz dobrej zabawy. Po czterdziestu minutach znaleźli się na autostradzie, którą mieli dojechać do samej granicy z Niemcami. Konrad docisnął pedał gazu i jego granatowe cacko wystrzeliło jak z procy. Dagmara odruchowo złapała się uchwytu nad drzwiami.
- Nie bój się Daga, to auto jeszcze nigdy mnie nie zawiodło – Wasilewski roześmiał się głośno widząc jej przestraszoną minę.
- Łatwo ci mówić. Kluczowe jest słowo „jeszcze” – jęknęła - nie mam natury rajdowca tak, jak ty.
Mężczyzna przyjrzał się swojej towarzyszce. Oczy miała szerokie ze strachu, a usta rozchylone. Wziął jej rękę i delikatnie ścisnął. Potem położył dłoń na kolanie kobiety. Dla niego gra wstępna zaczynała się dużo wcześniej. Nie wiedział jak potoczy się ich wspólny wieczór, ale po cichu liczył na to, że będzie przynajmniej podobny do tego w Pobierowie. Dagmara spojrzała nie niego zdziwiona, ale nie odrzuciła jego dłoni. Przypomniała sobie sen, który co jakiś czas się powtarzał. W swojej sennej fantazji też jechała samochodem. Kierowcą na pewno był mężczyzna, ale Dagmara nigdy nie widziała jego twarzy. Czuła jednak, że nie był to nikt obcy. Było lato, słońce mocno świeciło. Mijali pola i przydrożne drzewa. W pewnej chwili ręka mężczyzny zaczęła błądzić po jej odkrytym udzie, jego palce wślizgnęły się pod materiał bawełnianych szortów, a Dagmarę zalała fala przyjemnego ciepła kiedy zaczął masować jej kobiecość. Jednocześnie mężczyzna cały czas był skupiony na drodze, lewą ręką mocno trzymając kierownicę. Dagmara zaczynała szybciej oddychać kiedy jego palce zaczęły się w niej szybciej poruszać. Docisnęła je do siebie aby wzmocnić przyjemność, a po krótkiej chwili jej ciałem wstrząsnął dreszcz i dziewczyna z jękiem opadła na fotel. Mężczyzna, z szerokim uśmiechem, odwrócił się do niej, ale w tym momencie Dagmara zawsze się budziła nie dowiedziawszy się kim jest tajemniczy mężczyzna.
Na wspomnienie snu wzdrygnęła się. To był miły dreszcz, zawierający w sobie obietnicę przyjemności. Przez chwilę jechali w milczeniu. W końcu Konrad włączył kierunkowskaz w prawo i zjechał na parking dla podróżnych. Wysiadł z auta, przeciągnął się i przeszedł na drugą stronę aby otworzyć drzwi od strony Dagmary. Przeszli się chodnikiem wzdłuż zielonego trawnika. Po odpoczynku wsiedli do samochodu i bez zatrzymywania ruszyli w kierunku niemieckiej stolicy.

lzejsza-ja   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz