Archiwum 31 maja 2023


maj 31 2023 Rozdział 10
Komentarze (0)

Dagmara siedziała zesztywniała w samochodzie i nie mogła powstrzymać łez. Nawet nie chciała ich powstrzymywać. Nachodziły ją myśli aby odpiąć pas, otworzyć drzwi i wyskoczyć. Powstrzymywała ją tylko świadomość, że nie wie co by się stało z Piotrusiem. Jechali z mężem nad morze, na długo wyczekiwany urlop. Co prawda zanim nadszedł lipiec kilka razy słyszała, że wypoczynek ma sobie zaplanować sama bo Paweł nie chce i nie ma przyjemności spędzać z nią czasu. W przypływie gniewu i emocji robiła nawet rezerwację dla siebie i syna na pobyt w górach, ale ostatecznie zawsze je odwoływała. Taka sytuacja powtarzała się od dwoch czy trzech lat. Może powinna być silniejsza i pokazać, ze skoro mąż nie chce z nią jechać to powinni rozjechać się każde w inną stronę?
Zamykała się wtedy w łazience, puszczała wodę i płakała. Już nie starała się aby nie było słychać jej płaczu. Chciała aby ktoś ją usłyszał. Piotruś był z dziadkami nad morzem, mieli go przywieźć do wynajmowanego domku za dwa dni. Dagmara z Pawłem wyjechali w piątkowe popołudnie po pracy. Nie zdążyli wyjechać za granice miasta, a Pawłowi udzieliło się zmęczenie. Zaczął krzyczeć na żonę. Wytykał jej nieumiejętność odczytywania mapy, sprawdzania czy nie czekają na nich korki po drodze. Dagmara w pewnej chwili przestała już słuchać jego zarzutów tak były absurdalne. Paweł już nawet nie krzyczał, a wrzeszczał próbując na Dagmarę przelać swoje wszystkie bolączki. Jednocześnie jechał bardzo szybko, za szybko. Bała się, że do Świnoujścia nie dojadą w jednym kawałku. Bała się o synka. Drżącymi rękami, ocierając jednocześnie łzy, wyjęła telefon i zaczęła pisać wiadomość do Magdy.
Dagmara: Magda, prześlę ci numery telefonów do mojej teściowej, teścia i mojej mamy. Jeśli do dziesiątej nie dam ci znać, że jesteśmy na miejscu zadzwoń do nich proszę.
Magda: Daga, co się dzieje?! Boże, gdzie ty jesteś?
Dagmara: Jedziemy z Pawłem na urlop. On się strasznie wścieka. Już nie wiem na co i o co. Przeklina. Jedzie za szybko. Boję się.
Magda: Spokojnie. Oddychaj. Jestem tutaj. Daj te numery.
Dagmara wysłała trzy wiadomości,w każdej był skopiowany numer telefonu do członka rodziny.
Magda siedziała jak wmurowana. Nie mogła się ruszyć, wiadomość przyjaciółki przyszpiliła ją do tarasowej ławki. Kolejny raz nie pojmowała jak najbliższa osoba może tak krzywdzić. Nie mieściło jej się w głowie jak można do tego stopnia nie radzić sobie z własnymi emocjami aby wyżywać się na innych. Paweł niewątpliwie miał problem. Tylko, że on tego nie przyjmował do wiadomości, przenosił swoje niezadowolenie, zmęczenie i strach na rodzinę. Niestety najbardziej dostawało się Dagmarze i Piotrkowi. Magda nie miała pomysłu jak im pomóc. Wiedziała, że może wspierać koleżankę. Na razie tylko tyle mogła zrobić.
Magda: Uspokoił się?
Dagmara: Trochę. Milczy. Ja też się nie odzywam. Czuję jak mam napięte mięśnie. Jakby żuchwa miała mi zaraz pęknąć.
Magda: Trzymaj się kochana. Nie zasnę, dopóki nie będę mieć pewności, że jesteś bezpieczna.
Dagmara: Dziękuję.
Kolejną wiadomość Dagmara wysłała podczas postoju na stacji benzynowej. Paweł trochę się uspokoił. Nie przeprosił jednak. Zatankował samochód, skorzystał z toalety i wypalił dwa papierosy. Ruszyli. Dagmara nadal milczała. Nie czuła potrzeby rozmowy, czuła się skrzywdzona. Czekała na przeprosiny. Nie doczekała się ich jednak, właściwie nie powinna być już tym zdziwiona. Przecież Paweł nigdy nie przepraszał. To ona zawsze była winna. Co by się nie działo, to jej zarzucał winę za wszelkie niepowodzenia. W końcu Paweł nie wytrzymał milczenia i przerwał ciszę prosząc Dagmarę aby wyszukała coś w internetowym sklepie. Z ulgą na to przystała, odzywając się do męża półsłówkami. Było przed dwudziestą trzecią kiedy zaparkowali pod wynajętym domkiem. Wnieśli bagaże do środka. Dagmara otworzyła okna aby przewietrzyć pomieszczenie. Paweł otworzył butelkę piwa i usiadł na wąskim tarasie przed domkiem. Zapalił papierosa i rzucił krótkie „przepraszam”, kiedy Dagmara usiadła obok.
Dagmara: Dojechaliśmy. Jesteśmy na miejscu. Dziękuję, że byłaś ze mną.
Magda: Całe szczęście. Cieszę się. Idę spać. Dobranoc.
Kiedy leżała już w łóżku przyszedł Paweł i chciał się z nią kochać. Pozwoliła mu choć przez nagromadzony żal nie miała na to ochoty. Zamknęła oczy i odpłynęła myślami.
Kolejnego dnia po śniadaniu poszli na plażę. Piotruś z dziadkami miał przyjechać po południu. Dagmara nadal nie czuła się spokojna, pragnęła aby mąż ją przeprosił. Nic takiego jednak się nie stało. Na plażę zabrała ze sobą książkę. Fabuła tak ją pochłonęła, że w kilka godzin przeczytała całą ponad trzystustronicową powieść. Paweł w tym czasie wygrzewał się na kocu albo schładzał się w chłodnej wodzie. Po kilku godzinach zdecydowali się wracać. Planowali zrobić tez zakupy, ale Dagmara najpierw chciała się wykąpać po całym dniu spędzonym na plaży. Porywczy Paweł stwierdził, że on może jechać od razu, nie będzie na nią czekał. Chcąc, nie chcąc zmieniła ubranie i wsiadła do samochodu. Nie miała siły już się kłócić. Paweł znowu postawił na swoim, nie biorąc jej zdania pod uwagę. Musiało być tak, jak on chce, jak mu wygodnie. Dagmara przypomniała sobie, że Magda jej kiedyś mówiła o swoim byłym chłopaku. Dominik też taki był. Narzucał swoją wolę. Ale tylko Magdzie. W stosunku do innych zachowywał się zupełnie inaczej. Być może ze względu na podobne doświadczenia tak dobrze się rozumiały. Dagmara była wdzięczna losowi, że postawił na jej drodze właśnie z Magdą. Nie musiały widzieć się codziennie, nie musiały codziennie ze sobą rozmawiać, ale każda z nich wiedziała, że w razie potrzeby ta druga jest gotowa rzucić wszystko i biec na pomoc przyjaciółce. Mimo wcześniejszych napięć urlop Dagmary i Pawła udał się i wrócili do miasta wypoczęci po dwóch tygodniach beztroski na bałtyckim wybrzeżu. Kobieta schowała swoje żale i urazy głęboko w sobie. Tak, jak to robiła od dłuższego czasu. Zdawała sobie sprawę, że kiedyś ta bomba wybuchnie i nie będzie już odwrotu. Takie myśli zostawiła jednak na kiedyś. Nauczyła się już grać. Z każdej takiej sytuacji wychodziła silniejsza choć początkowo czuła się bez sił i nie widziała rozwiązania patowej sytuacji w jakiej się znalazła. Cieszyła się chwilami spokoju, kiedy była potrzeba wspomagała się różową pastylką. Wierzyła, że kiedyś odnajdzie całkowity spokój i to będzie jej nagroda od losu.

lzejsza-ja