Archiwum 12 czerwca 2023


cze 12 2023 Rozdział 17
Komentarze (0)

Dagmara usiadła w tak dobrze sobie znanym fotelu. Wpatrywała w widok za oknem. Doktor Wiśniewska jak zwykle patrzyła swoim ciepłym spojrzeniem zachęcając aby pacjentka wyrzuciła z siebie nagromadzone emocje.
- Wie pani – zaczęła Dagmara – czasem mam ochotę zdjąć obrączkę. Czuję jak mnie parzy i ciąży. Myślę sobie wtedy, że poczułabym się wolna – mimowolnie uśmiechnęła się. Starsza lekarka zanotowała coś w karcie – czasem czuję się strasznie zmęczona, mam wrażenie, że życie toczy się obok mnie, a ja stoję i nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. Te ciągłe kłótnie z Pawłem, jego brak szacunku. Zastanawiam się czy on taki zawsze był tylko ja tego nie widziałam, czy tak się zmienił. Bywa, że wydaje mi się, że ja w to małżeństwo uciekłam. Bardzo chciałam wyrwać się z rodzinnego domu.
- Dlaczego tak pani myśli, że chciała uciec? Były jakieś powody do tego? - Lekarka znowu pokiwała głową i dała Dagmarze czas na zebranie myśli i kontynuowanie.
- Miałam wrażenie, że mój starszy brak jest ważniejszy. Czułam, że Sławek jest mądrzejszy, grzeczniejszy. Ja byłam tylko jego młodszą siostrą, zawsze w cieniu brata. Nigdy nie byłam pewna siebie, a rodzina nie próbowała w jakikolwiek sposób mnie wzmocnić. Mama podważała moje wybory począwszy od butów do wyboru szkoły czy kierunku studiów. Sławek lepiej się uczył, według mamy był rozsądniejszy. Wie pani, co ona kiedyś wymyśliła? – lekarka zdjęła okulary, jeden zausznik włożyła do ust i podniosła brew – miałam już ponad dwadzieścia lat, byłam na studiach – Dagmara zamilkła zdając sobie sprawę jakie to wspomnienie jest dla niej żenujące i najchętniej wyrzuciłaby je z pamięci – mama wymyśliła, że kupi mi buty. Nawet dała mi pieniądze, ale zaznaczyła, że na zakupy mam iść ze Sławskiem bo sama pewnie kupię trzy różne pary, które się rozkleją, a nie jedną porządną. Czułam się strasznie upokorzona. Z perspektywy czasu zastanawiam się czemu się na to zgodziłam, dlaczego pozwoliłam się tak traktować. Obiecałam sobie, że moje dzieci będę traktować zupełnie inaczej. I staram się jak mogę, ale czasem, wiem to, przeginam w drugą stronę. Jestem za pobłażliwa, nie stawiam granic. Jednocześnie Piotrek obserwuje Pawła. Widzi jak on się zachowuje w stosunku do mnie i też zaczyna sobie pozwalać na traktowanie mnie jak służącą, pyskuje. Początkowo Paweł stawał w mojej obronie, zwracał Piotrkowi uwagę. Na mnie się denerwował, że nie reaguję na zachowanie syna. Chwilowo pomagało, ale przecież skoro ojcu wolno to jemu też. Paweł ma silny wpływ na Piotrka. Nie wiem co mam robić. To błędne koło. Jakiś czas temu wyjechałam na kilka dni z przyjaciółkami. Trochę udało mi się zdystansować, ale po powrocie do miasta wszystko wróciło – powiedziała smutno.
- Nie odpoczęła pani na wyjeździe?
- Przez pierwsze dwa dni rzeczywiście tak było. Zapomniałam o tym, co zostawiłam w mieście. Ale dzień przed tym jak miał dojechać Paweł zaczęłam się denerwować.
- Czym się pani denerwowała?
- W jakim przyjedzie humorze, czy nie zacznie wypytywać o czym rozmawiałyśmy, co robiłyśmy. Bałam się, że zacznie wypytywać żeby dowiedzieć się czy o nim nie rozmawiałyśmy.
- I jak było?
- Było nawet przyjemnie. Ale wydaje mi się, że przez to jak Paweł potrafi zachowywać się w stosunku do mnie nie potrafiłam się wyluzować. I kiedy on przyjechał byłam spięta, jakbym czekała na cios z jego strony. Jednocześnie obserwowałam jak mężowie koleżanek zachowują się w stosunku do nich. To była smutna obserwacja. U Magdy i Kamili jest przede wszystkim wzajemny szacunek. Tego mi bardzo brakuje. A jednocześnie nie robię nic aby to zmienić – zaśmiała się gorzko – ze strachu, że sobie nie dam rady nie robię nic aby ten stan rzeczy zmienić. W najmniejszych przejawach jakiegokolwiek zrozumienia czy lepszego nastawienia do mnie ze strony Pawła upatruję dobrej prognozy na przyszłość, odzyskuję wtedy humor. Niestety to jest chwilowe – zakończyła smutno – a wie pani co jest najgorsze, co sobie uświadomiłam podczas tego wyjazdu?
- Słucham – uśmiechnęła się zachęcająco lekarka
- Zdałam sobie sprawę, że poniżając mnie Paweł podnosi swoją samoocenę, czuje się lepszy, silniejszy, ważniejszy. Nieważne, że mnie krzywdzi. Ważne, że jemu przez chwilę będzie lepiej. Czasem przypominam sobie różne zdarzenia z przeszłości, wracają jak bumerang choć tego nie chcę. Denerwuję się wtedy strasznie i staram się zająć czymś myśli bo sama nie rozumiem dlaczego pozwalałam i pozwalam na różne rzeczy. Sama dla siebie tracę szacunek. A skoro ja go dla siebie nie mam to jak mogę wymagać aby inni go mieli?
- Jakieś konkretne zdarzenie ma pani na myśli?
- Tak. Wie pani, na tym wyjeździe kilka dni temu obserwowałam jak moje koleżanki tańczą ze swoimi mężami. Była między nimi prawdziwa radość i swoboda. Marzyłam w tamtej chwili żeby Paweł też ze mną zatańczył, ale to się nie zdarzyło. Zaczęłam wtedy zastanawiać się kiedy ostatni raz tańczyliśmy. To było kilka lat temu na weselu kuzynki. Z miasta wyjechaliśmy pokłóceni. Nie pamiętam o co, ale pewnie o jakąś nieważną rzecz. Często właśnie o takie rzeczy się sprzeczamy. Zdenerwowany Paweł coś sobie przypomina, że miało być coś załatwione, a nie zostało zrobione i zaczyna się nakręcać. Nakrzyczy na mnie, nierzadko obrazi, jemu będzie lepiej a ja się czuję zdeptana. Wie pani, co mam na myśli? - Lekarka pokiwała głową, zrobiła notatkę i dała znak aby Dagmara kontynuowała – wtedy też tak musiało być.
Dagmara wzięła oddech, otarła łzy zbierające się w kącikach oczu i mówiła dalej.
- W hotelu przyszykowaliśmy się, w drodze do kościoła chciałam wziąć męża za rękę, potem w kościele też, ale ją odtrącił. Zabolało. Potem, już na przyjęciu odzywał się do mnie półsłówkami, jakby mnie karał, że w ogóle musi tam siedzieć. Upił się i zaraz po północy poszedł do pokoju, gdzie spał już nasz synek.
- Pani też wtedy wróciła?
- Nie, chciałam się pobawić dlatego zostałam jeszcze chwilę. A wie pani co się stało jak wróciłam do pokoju?
- Proszę opowiedzieć.
- Najwyraźniej mąż chciał mnie ukarać za coś bo położył się i spał obok Piotrka, a kiedy jak już położyłam się na łóżku obok przyszedł do mnie – Dagmara zamilkła na chwilę, to wspomnienie zawsze wywoływało w niej gniew, ze ściśniętym gardłem mówiła dalej – położył się obok i bez wstępów wziął mnie od tyłu mimo, że wie, że tego nie lubię. On nie miał ochoty na zbliżenie, nie mówiąc już o mnie, po prostu chciał sobie ulżyć. Kosztem mnie. Poczułam się jak robak wdeptany w ziemię. Zwłaszcza, że po wszystkim zostawił mnie samą i znowu poszedł spać z Piotrkiem – Dagmara potrzebowała chwili aby dojść do siebie – nikomu o tym wcześniej nie mówiłam. Było mi wstyd, zwłaszcza, że na łóżku obok spało nasze dziecko – zamknęła oczy chcąc odegnać niechciane obrazy – a przecież to on powinien się wstydzić.
- Co było następnego dnia?
- Jak zwykle nic nie pamiętał, albo udawał, że nie pamięta. Jego nastawienie było już inne. Przez te kilka lat starałam się zapomnieć o tamtej nocy. Zrozumiałam jedno. On odreagowuje na mnie swoje zdenerwowanie, zmęczenie czy niepowodzenie w pracy. Jemu jest lepiej, a ja się czuję koszmarnie.
Ani się spostrzegła, a minęła godzina odkąd weszła do gabinetu terapeutki. Wyszła przed budynek przychodni mając nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego. Tym razem nie wysłała, jak to miała w zwyczaju, esemesa do Magdy. Potrzebowała skupić się na sobie i pomyśleć. Postanowiła wrócić do domu na piechotę. Odległość była na tyle duża, że Dagmara mogła nabrać dystansu i uspokojona stawić czoła codzienności. Po rozmowie czuła się oczyszczona. Wyrzuciła nagromadzone przez lata urazy.
To, co wiedziała na pewno to musiała odciąć się od zgubnego i destrukcyjnego wpływu matki na swoje decyzje. Dagmara nie chciała już więcej słyszeć pytań o to czy jest pewna swojej decyzji, czy na pewno dokonała dobrego wyboru. Miała dość. Czuła się silniejsza. Gotowa była stawić czoła nawet mężowi. Jednocześnie postanowiła, że przy najbliższej okazji wyrzuci z siebie nagromadzone przez lara żale w stosunku do matki. Wątpiła aby ta coś zrozumiała i wyciągnęła odpowiednie wnioski. Najgorsze było to, że w konfliktach z matką Paweł nie trzymał jej strony. Pogodziła się z tym, choć nie było to ani łatwe, ani przyjemne, że mąż nie wspierał jej. Dagmara miała wrażenie, że dla jej męża inni mają rację, ona nie. Kiedyś poskarżyła się Kamili i Magdzie. Dziewczyny ze smutkiem orzekły, że Paweł Dagmary nie szanuje. Zapewniły o swoim wsparciu, ale nie mogły zrobić więcej. Nie będą się przecież wtrącały między małżonków. Mogły tylko zapewnić koleżankę o swoim wsparciu i służyć radą kiedy będzie jej potrzebowała. Z resztą Dagmara musiała poradzić sobie sama. Musiała stawić czoła swoim demonom. Jak nigdy wcześniej czuła się na to gotowa. Jeśli ona sama nie będzie siebie szanować inni też nie będą. Tego dnia to sobie uświadomiła. Zacisnęła pięści. Będzie walczyć o siebie.
Zanim weszła do domu usiadła na ławeczce i zadzwoniła do Kamili. Czasem urządzały sobie telerozmowę wszystkie trzy, ale Magdy Dagmara nie chciała niepokoić. Magda miała swoje problemy – poważnie przestraszony Maciek kilka dni wcześniej zawiózł ją na pogotowie z atakiem duszności. Kilka lat wcześniej Magda miała podobny atak, wtedy skończyło się na strachu. Z tego, czego dowiedziała się w krótkiej wiadomości od Maćka, teraz sprawa była poważniejsza. Przyjaciółkę czekał szereg badań, a do tego goniły ją terminy oddania do wydawnictwa pierwszej książki. W takiej sytuacji Dagmara nie mogła zawracać Magdzie głowy.
- Mów Daga co u ciebie. Jak ci się układa?
Dagmara streściła wydarzenia ostatnich dni. Przyznała, się do powziętego postanowienia, że będzie walczyć o szacunek dla siebie.
- Bardzo dobrze. Masz moje pełne wsparcie. I pamiętaj, jeśli chciałabyś się zresetować daj tylko znać, a ja już zadbam żebyś się oderwała od codzienności.
Rozmowa z wesołą koleżanką dodatkowo poprawiła Dagmarze humor. Pełna werwy weszła do bloku, a potem pokonała kolejne piętra zanim stanęła przed drzwiami swojego mieszkania. W mieszkaniu panowała cisza. Paweł i Piotrek siedzieli przy kuchennym stole i w skupieniu sklejali plastikowy model samolotu. Był to zdumiewający obrazek, wcześniej wspólna zabawa ojca z synem miała miejsce raczej rzadko. Dagmara przebrała się w dres, z półki zdjęła książkę i po chwili odpłynęła w literacki świat.

lzejsza-ja