Archiwum 04 lipca 2023


lip 04 2023 Rozdział 35
Komentarze (0)

Dagmara siedziała na hotelowym tarasie i popijając mrożoną kawę obserwowała plażowiczów i spacerujących w dole turystów. Razem z przyjaciółmi wyjechali na kilka dni do Pobierowa. Miała nadzieję, Konrad zapamiętał kiedy mówiła dokąd się wybiera i jednak przyjedzie. Chciała żeby przyjechał. W obecności dwóch par przyjaciół czuła się nieswojo, czasem nie wiedziała jak się zachować. Czy ma iść z nimi na spacer, czy może lepiej nie. To, że jest sama na pewno rzucało się w oczy. Nauczona doświadczeniem nie posądzała Konrada o to, że przyjedzie. Przecież mężczyźni nie byli domyślni. Zastanowiła się kiedy ostatni raz była nad morzem. To chyba było jeszcze podczas małżeństwa z Pawłem. Zamyśliła się. Od czasu rozwodu pierwszy raz zrobiła coś dla siebie. Wykorzystała okazję, że Piotrek spędza czas z ojcem, nie dała się długo namawiać Kamili na wyjazd.
Pełną piersią wdychała atmosferę nadmorskiego kurortu. Nie chciała tego, ale niedobre wspomnienia wróciły. Przypomniała sobie, jak Paweł krzyczał na nią i syna tak, że musieli go słyszeć mieszkańcy sąsiednich domków. I o co była awantura? Pewnie o zostawioną na tapczanie bluzę, albo nieschowany kubek. Mimo, że od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu poczuła zalewającą falę wstydu. Za chwilę zgromiła się bo przecież to nie ona powinna się wstydzić. Jedno wspomnienie odeszło, jego miejsce zajęło drugie. Również niechciane i tak samo wywołujące wstyd i złość, że na to pozwalała. Paweł oczekujący, że ona będzie czytać w jego myślach. Byli w trójkę na plaży. On chciał jeszcze zostać, ale Piotrkowi zaczynało się nudzić, więc razem z synem wróciła do wynajmowanego domku. Późnym popołudniem, kiedy mąż wciąż nie wracał, postanowiła pójść z dzieckiem na obiad. Wcześniej zadzwoniła do Pawła pytając kiedy wraca i czy do nich dołączy. Usłyszała, że on jeszcze zostaje i mają iść sami. Poszli. A potem powiedział, że on chciał iść do centrum miasta na wspólny obiad. Na jej pytanie czemu tego nie powiedział, przecież zaczekaliby nie odpowiedział nic poza tym, że jej telefon go zdenerwował. A ona poczuła, że znowu zawaliła, że znowu nie domyśliła się o co mu chodziło. Mimowolnie zacisnęła dłoń w pięść. Teraz wiedziała, że nie powinna mieć pretensji do siebie, że nie zrobiła nic złego, że to jej mąż miał psychopatyczną osobowość. Pamięta, że nawet Piotrek zachowanie ojca skomentował słowami, że czasem go bardzo nie lubi za to, jaki jest.
Dagmara poczuła, jak coraz więcej łez napływa jej do oczu. Wstała od stolika i podeszła do barierki, zapatrzyła się na linię horyzontu aby zatrzymać płacz. Nie udało się, wspomnienia były zbyt silne. Szloch wstrząsnął jej ciałem. Stłumiła go aby nie wzbudzać zainteresowania. Cieszyła się, że na tarasie nie było wielu gości i nie stała się obiektem hotelowych plotek. Przeszła w bardziej ustronne miejsce, wciąż opierając się o balustradę. Nagle poczuła jak oplatają ją silne ramiona, a do nosa dotarł świeży zapach męskich perfum. Zamknęła oczy, czyjaś dłoń odgarnęła jej kosmyki, które przykleiły się do mokrych policzków.
- Dagmara? Daga?! Co się stało? Dlaczego płaczesz? – usłyszała cichy głos Konrada. Jednak przyjechał, pokonał tyle kilometrów jadąc do niej. A może nie do niej. Może chciał tylko wyrwać się z miasta. Ta myśl wywołała kolejną falę szlochu. Mężczyzna objął ją trochę mocniej.
- Daga proszę cię. Nie płacz i spójrz na mnie. Nie rób mi tego – ujął w dłonie jej policzki i spojrzał głęboko w oczy. Jego spojrzenie wyrażało zaniepokojenie.
Dagmara wierzchem dłoni otarła łzy i uśmiechnęła się delikatnie. Konrad poprowadził ją do stolika, posadził na wiklinowym fotelu i poszedł zamówić mocną kawę dla siebie i wodę dla Dagmary,
- Powiesz mi teraz co się stało? Dlaczego płakałaś? – zapytał kiedy usiadł naprzeciwko niej
- To nic. To tylko złe wspomnienia – odpowiedziała próbując się uśmiechnąć.
- Najwyraźniej nie takie nic skoro aż tak się rozkleiłaś – Konrad patrzył uważnie na siedzącą przed nim kobietę – jesteś sama? Gdzie reszta?
- Kamila, Patryk i chłopaki poszli na spacer. Wieczorem mamy się spotkać w jakiejś restauracji na kolację.
- Rozumiem. A Zarzyccy?
- Może przyjadą rano. Mówiłam ci, że w tym roku pojechali z rowerami do Szwecji. W nocy, albo bardzo wcześnie rano zejdą z promu w Świnoujściu. Może zdążą dojechać na śniadanie.
- A jakie my mamy plany zanim pójdziemy na kolację? – zapytał delikatnie głaszcząc dłoń Dagmary
- Nie wiem. Może spacer? Choć pewnie jesteś zmęczony po podróży. Skąd się w ogóle tu wziąłeś?
- Wyszedłem z biura od razu po porannym spotkaniu. Pomyślałem, że przyda mi się trochę odpoczynku. Kilka godzin w samochodzie i jestem. Twój osobisty rycerz. Nie mam co prawda białego konia, ale granatowe, mechaniczne też się nadadzą, co? – mrugnął do niej okiem. Zawsze potrafił ją rozbawić - jak widać przyjechałem w samą porę. Odświeżę się, przebiorę i możemy iść. – przyjrzał się uważnie Dagmarze, która uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Poczekaj tu w takim razie na mnie. Idę do pokoju na chwilę i zaraz wracam – chwycił rączkę niewielkiej walizki, której Dagmara wcześniej nie zauważyła i poszedł w kierunku wind.
Konrad wrócił po kilkunastu minutach. Na jego włosach lśniły jeszcze kropelki wody. Roztaczał wokół siebie przyjemny zapach perfum. Dagmara wyczuła, że to Orange od Hugo Bossa. Mimo, że ten zapach miał swoje lata to bardzo jej się podobał. Do Konrada pasował idealnie. Zanim do niej podszedł przyjrzała mu się zza ciemnych okularów. Do jasnych, krótkich spodni założył białą, ale nieformalną, koszulę, na ramionach zawiązał granatowy sweter. Oczy zasłaniały mu modne lustrzanki pilotki. Prosto z tarasu hotelowej restauracji zeszli na plażę. Wciąż było tu dużo turystów i wszechobecnych, kolorowych, parawanów dlatego podeszli na sam brzeg morza. Brodząc w ciepłej wodzie, szli wolno przed siebie. Czasem wymieniali jakieś uwagi, jednak głównie milczeli. I, co dla Dagmary było zaskoczeniem, to milczenie nie ciążyło. Kiedy podchodzili do falochronów Konrad podawał jej rękę aby pomóc pokonać przeszkodę, jednak po chwili ją puszczał jakby zawstydzony tym gestem. Szli wolno jeszcze jakiś czas, aby w końcu jednym z zejść, wrócić na główny deptak. Kamila nie dała znać, więc Dagmara domyśliła się, że przyjaciele nie dotarli jeszcze do miasteczka. Konrad wskazał ręką na nieco schowaną od zgiełku ulicy trattorię. Pokierował Dagmarę w tamtym kierunku. Przeszli przez pomalowaną na biało furtkę, zeszli po kilku schodach do ogrodu i znaleźli stolik pod rozłożonym parasolem. Dagmara wysłała Kamili wiadomość z informacją, gdzie jest. Konrad zamówił dla siebie i swojej towarzyszki orzeźwiające drinki. Siedzieli ciesząc się swoim towarzystwem, aż panującej dookoła ciszy nie przerwał okrzyk Kamili, która na widok Konrada siedzącego przy boku przyjaciółki zareagowała bardzo żywiołowo.
- No proszę. Kogo my tu mamy! – zawołała – co za niespodzianka Konradzie – wymownym wzrokiem popatrzyła na Dagmarę, która wydawała się trochę zakłopotana. Wiedziała, że Kamila weźmie ją później w ogień pytań, a tego nigdy nie lubiła.
Przybyli z Patryk, Bartek i Jędrzej wymienili z Konradem uściski dłoni i zajęli miejsca przy stole. Zamówione dania okazały się przepyszne, a drinki, które zamawiali znikały bardzo szybko. Było już ciemno kiedy wyszli z restauracji aby wrócić do hotelu. Ponieważ wieczór mijał w przyjemnej atmosferze postanowili wrócić do hotelu plażą. Czterej mężczyźni poszli przodem, a Kamila przytrzymała Dagmarę trochę z tyłu aby mogły porozmawiać.
- Dagmara, nic nie mówiłaś, że Konrad ma przyjechać. Jaka z ciebie przyjaciółka – udawała obruszoną
- Sama nie wiedziałam, że przyjedzie. Pojawił się nagle, też byłam zaskoczona. Wspominałam mu gdzie jadę, ale on nie dopytywał o szczegóły – odpowiedziała zatrzymując wzrok na idącym przed nimi Konradzie
- To coś między wami, to coś poważnego?
- Nie. Nie wiem. Na razie nie chcę o tym myśleć. Dobrze jest jak jest.
- I bardzo dobrze – Kamila wzięła Dagmarę pod ramię - baw się. Nawet gdyby ta zabawa miała trwać jedną noc albo tylko ten weekend. Należy ci się po tych wszystkich latach.
- Wiesz, chyba masz rację. Ale to nie będzie głupio? Przecież nie dawno się rozwiodłam – Dagmara zatrzymała się i spojrzała na Kamilę
- Głupia jesteś. Pawełek na pewno tak nie myśli i używa życia. Myśl o sobie kobieto! – Kamila potrząsnęła delikatnie ramionami koleżanki
- Będę – odpowiedziała tamta z szerokim uśmiechem.
Po chwili doszli do schodów prowadzących do hotelu. Kamila dała mężowi, który najchętniej zostałby jeszcze, znać, że w tej chwili idą do pokoju. Bartkowi i Jędrzejowi również dała znać, że mają iść gdzie chcą, ale Dagmara i Konrad mają zostać sami. Bartek był bardziej domyślny od Jędrzeja i uderzając się otwartą dłonią w czoło powiedział jakąś wymówkę o konieczności zażycia pominiętej wcześniej dawki leków. Tym sposobem Dagmara i Konrad zostali sami, nie bardzo wiedząc co powinni zrobić.
- Masz ochotę na kieliszek wina? – pierwszy odezwał się Konrad
- Dlaczego nie? Chętnie.
- Białe wytrawne. Już się robi – to mówiąc udał się w kierunku jeszcze czynnego baru.

lzejsza-ja