Archiwum 05 lipca 2023


lip 05 2023 Rozdział 36
Komentarze (0)

Dagmara obudziła się wyspana i zrelaksowana. Z przestrachem zobaczyła, że nie znajduje się w swoim pokoju, a na poduszce obok śpi Konrad. Wyskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać swoje rzeczy aby czym prędzej uciec z jego apartamentu. Przypomniała sobie jednak rozmowę z Kamilą, która odbyły poprzedniego wieczora. Odłożyła rzeczy na fotel, poszła do łazienki, wzięła prysznic i dopiero potem się ubrała. Z torebki wyjęła składaną szczotkę, stanęła przy oknie i zaczęła rozczesywać włosy. Okna pokoju Konrada wychodziły na hotelowy parking. Dagmara uśmiechnęła się kiedy jej wzrok padł na jeden ze stojących samochodów. Na dachu terenowej Toyoty przypięty był wściekle różowy rower. Nie dało się pomylić go z żadnym innym. To oznaczało, że Magda i Maciek musieli być w hotelu. Dagmarze jeszcze bardziej poprawił się humor.
- Dzień dobry – uśmiechnięty Konrad wyszedł spod prysznica i stanął za nią zapinając pasek przy jeansach – co tam ciekawego wypatrzyłaś?
- Dzień dobry. Zarzyccy przyjechali. Ten różowy to rower Magdy – wskazała ręką za szybę
- Niewątpliwie rzuca się w oczy – mruknął – dobrze spałaś?
- Bardzo dobrze – odpowiedziała lekkim, niewymuszonym tonem i pocałowała Konrada w policzek, co zdziwiło ją samą. On jednak przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował w usta. Dopiero potem wypuścił Dagmarę z objęć.
- Jesteś głodna? Idziemy na śniadanie?
- Idziemy. Tylko wcześniej pójdę się przebrać.
- Pójdę z tobą i poczekam aż się przygotujesz – to mówiąc skierował się w stronę drzwi
W hotelowej restauracji tłoczyli się goście trzymając w rękach talerze i nakładając na nie apetycznie wyglądające potrawy i chrupiące, świeże pieczywo. W całym pomieszczeniu roznosił się aromatyczny zapach kawy. Dagmara wybrała zestaw, który najbardziej lubiła. Na talerz nałożyła duszone pieczarki, sadzone jajko i trochę sałatki ryżowej z tuńczykiem. Do tego kostkę masła i dwie chrupiące bułeczki.
- Najchętniej schrupałbym ciebie – Konrad nakładając pieczywo na talerz nachylił się do ucha Dagmary czym wywołał na jej policzkach rumieniec.
- Chyba jeszcze nie do końca wytrzeźwiałeś – odparła zawstydzona.
Z pełnymi talerzami zdecydowali się poszukać miejsca przy stoliku na tarasie. Przy kilkuosobowym, podłużnym stole dostrzegli Bartka i Jędrzeja. Wraz z nimi siedzieli Magda i Maciek, którzy opowiadali wrażenia ze swojej rowerowej wyprawy po Szwecji. Kamila i Patryk najwyraźniej jeszcze nie zeszli. Maciek zbulwersowany opowiadał właśnie jak to Magda uparcie nie chce wymienić swojego roweru na nowszy i lżejszy tylko wozi ze sobą ciężki zestaw do naprawy i kilka dętek. Magda z zaciętą miną odpowiadała, że dopóki jeździ, i jest w jednym kawałku, nigdy nie zamieni swojego różowego cuda na nowszy model. Dagmara i Konrad podeszli do stolika i zajęli wolne miejsca. Magda posłała koleżance rozbawione, pytające spojrzenie. Maciek, nawet jeśli był zaskoczony widokiem tej dwójki razem, nie dał nic po sobie poznać całując Dagmarę w policzek i ściskając dłoń Konrada. Dagmara i Konrad zabrali się do jedzenia, pozostali już najwidoczniej skończyli śniadanie bo przed nimi stały tylko filiżanki z kawą. Jedynie Magda zajadała wypiekane na miejscu rogaliki z dżemem i owoce próbując jednocześnie przekonać swojego męża aby pozwolił jej zjeść kawałek soczystego mango. Przestraszony wykryciem u Magdy silnej alergii najchętniej pozwoliłby jej jeść tylko jabłka, ewentualnie banany.
- Do kiedy zostajecie? – zagadnęła Dagmara
Zanim odpowiedział Maciek upił łyk gorącej kawy gromiąc wzrokiem znad filiżanki swoją żonę, która pochłaniała właśnie siódmy kawałek mango i piąty melona. Jeszcze miała siłę opierać się opiekuńczym zapędom doktora.
- Jutro ruszamy dalej. Musimy odebrać z Darłówka naszą wesołą gromadkę żeby babcie też mogły odpocząć.
Do grupy dołączyli Kamila z Patrykiem, dosunęli dodatkowe krzesła i przysłuchiwali się rozmowie. Słońce zaczynało grzać coraz mocniej mimo jeszcze wczesnej godziny. Pogoda zachęcała do leniwego wypoczynku na plaży.
- Widzę Magdo, nasza walkirio, że nie uciekłaś z żadnym dzikim, silnym i nieokrzesanym wikingiem – zaśmiała się Kama zerkając prowokująco w stronę Maćka. Ta dwójka od początku lubiła się przekomarzać, jednocześnie darząc się dużą sympatią, a dodatkowo łączyła ich miłość do Magdy.
- Nie uciekłam. Mam tutaj swojego udomowionego, silnego, wikinga – odpowiedziała Magda chwytając jednocześnie dłoń Maćka. Trzeba przyznać, że doktor Zarzycki jakiś czas temu, podążając za trendami, zapuścił brodę, co w połączeniu z wciąż ciemnymi, gęstymi włosami nadawało mu niegrzecznego charakteru.
Wszyscy zgodnie postanowili niezwłocznie udać się na plażę aby maksymalnie wykorzystać piękną pogodę.
W plażowym barze wypożyczyli leżaki, udało się zająć nawet osłoniętą delikatnymi firanami altanę. To dawało poczucie intymności. Zostawili swoje rzeczy, dziewczyny zajęły leżaki, a panowie poszli po drinki. Wrócili bardzo rozbawieni. Ten ich humor wydał się, zwłaszcza Magdzie, podejrzany.
- Coś kombinujesz – spojrzała na męża zza ciemnych okularów.
- Ja?! – udał oburzonego – wypożyczyliśmy skutery wodne. Idziemy popływać. Będziecie patrzeć z brzegu?
- Co zrobiliście? – niedowierzała Kamila
- Idziemy pływać na skuterach. Akurat było ich pięć. Jak szaleć, to szaleć – Bartek zatarł ręce
Po chwili panowie zakładali kapoki i słuchali instrukcji obsługi skutera. Podekscytowani dosiedli maszyn i ruszyli na otwarte morze. Magda patrzyła przestraszona jak Maciek z zawrotną szybkością przeskakuje fale. Nie lubiła takich ekstremalnych rozrywek, bała się o najbliższych. Wróciła na leżak z zamiarem przeczekania następnych dziesięciu minut bez patrzenia na ścigających się daleko od brzegu mężczyzn. Dagmara również przysiadła na swoim leżaku, Magda zerknęła na przyjaciółkę.
- Zaskoczyłaś mnie. Ty i Konrad razem – znacząco zawiesiła głos.
- Tak jakoś wyszło – odpowiedziała Dagmara
- Dobrze, dobrze. Korzystaj. Coś ci się w końcu należy od życia – uśmiechnęła się do Dagmary
- Kamila powiedziała wczoraj to samo.
- No widzisz. To znaczy, że coś w tym jest. Tyle lat żyłaś nie pokazując swojej prawdziwej twarzy, ale nadszedł w końcu odpowiedni czas. Nie ważne czy to potrwa jeden, dwa dni czy pół roku. Skorzystaj. Facet niczego sobie, odkryj na nowo swoją kobiecość – ciągnęła Magda spod przymkniętych powiek
Dagmara rzuciła w koleżankę niewielką poduszką.
- No widzisz Daga. Mówiłam ci wczoraj, że Magda powie to samo – Kamila weszła do altany – ponowie wracają. Testosteron aż z nich kipi.
- Żeby się nie ugotowali w tym testosteronie – mruknęła Magda
- Oho, ktoś tu ma focha – zaśmiała się Kamila – wy się w ogóle czasem kłócicie? Chyba nigdy nie widziałam was pokłóconych. Doktorek to przecież ostoja spokoju.
Magda tylko machnęła ręką co wywołało jeszcze większy śmiech jej koleżanek. Aby zachować twarz musiała udawać jeszcze przez jakiś czas obruszoną, ale zadowolona mina Maćka spowodowała, że i ona się rozluźniła. Spokojna wyciągnęła się na leżaku, zamknęła oczy i wystawiła twarz do słońca. Pisnęła, kiedy na ramionach poczuła zimne dłonie, a na policzku słone krople morskiej wody zostawione przez gęstą brodę męża.
Kiedy mieli już dosyć słońca, całą grupą, wrócili do hotelu aby odpocząć. Kolację zamierzali zjeść w hotelowej restauracji a potem zejść do klubu potańczyć.

lzejsza-ja