Archiwum czerwiec 2023, strona 2


cze 16 2023 Rozdział 21
Komentarze (0)

Kilka dni później Magda poczekała aż Maciek wróci do domu. Ledwie przekroczył próg mieszkania, ona szybko założyła kurtkę, wzięła torebkę i podeszła do drzwi.
- Wychodzisz? – zapytał zdziwiony zerkając na zegarek – Jest dosyć późno.
- Umówiłam się z Kamilą. Ma po mnie zaraz przyjechać. Musimy pogadać.
Maciek popatrzył na żonę. Wydała mu się spięta, jej głos nie brzmiał naturalnie. Poza tym, co do niej niepodobne, spieszyła się.
- Chyba raczej my musimy pogadać – mruknął do siebie odwieszając płaszcz do szafy. W ostatnich dniach nie poznawał Magdy. Nie była sobą. Zazwyczaj energiczna i wesoła przygasła i przycichła. Zdecydowanie coś było nie tak. Westchnął bo domyślał się, że zachowanie Magdy mogło wynikać z pogarszających się jej relacji z Klarą.
Kacper też zauważył, że siostra w bardzo nieprzyjemny sposób odnosi się do Magdy. Chłopak był rozdarty między lojalnością do siostry bliźniaczki, miłością do ojca i dużą sympatią do Magdy. Postanowił porozmawiać z siostrą i dowiedzieć się o co jej chodzi i dlaczego traktuje Magdę jak intruza. Wszedł do pokoju Klary i usiadł na łóżku.
- Co chcesz? – napadła na niego siostra
- Dlaczego jesteś taka niemiła dla Magdy? Co ona ci zrobiła?
- Nic mi nie zrobiła. Jaka mam być? Normalna jestem.
- No właśnie nie jesteś. Dokuczasz jej, tata też się denerwuje. Nie widzisz, że wszyscy na siebie warczą? Kiedyś tak nie było.
- Dla taty Magda będzie zawsze najważniejsza. My powinniśmy być ważniejsi. Byliśmy przed nią, ona pojawiła się znikąd.
- Klara, co ty mówisz? Zmieniłaś się, wiesz?
Chłopak zrozumiał, że nic nie wskóra. Zawiedziony wyszedł z pokoju siostry i poszedł do siebie, gdzie zatonął w świecie komputerowej gry. W tym czasie Magda wsiadła do samochodu przyjaciółki i wybuchnęła płaczem czym przestraszyła Kamilę.
- Magda, co ci jest? Coś z doktorkiem? Pokłóciliście się?
- Nie, nie chodzi o niego. Jestem zmęczona, ostatnio w ogóle nie dogaduję się z Klarą. Stała się bardzo opryskliwa. Nie wiem co mam robić. Boję się, że w końcu przy niej wybuchnę.
- Dorasta. Musisz to przeczekać.
- Wiem, ja to wszystko wiem. Po prostu jestem już tym zmęczona.
- Rozmawiałaś o tym z Maćkiem?
- Nie chcę go martwić.
- Magda, musisz z nim pogadać. On musi wiedzieć co się dzieje.
- Jestem rozdarta bo przecież Klara to jego córka. Nie chcę żeby wyglądało, że się skarżę bo nie potrafię sobie poradzić z trzynastolatką.
- Magda, czy ty siebie słyszysz?! Ty jesteś jego żoną i masz prawo oczekiwać szacunku.
Magda pokiwała ze smutkiem głową. Wiedziała, że rozmowa z Maćkiem jest nieunikniona bo sytuacja zaczynała ją przerastać i wymykać się spod kontroli. Hormony i dorastanie to jedno, ale okazywanie jawnej wrogości to zupełnie coś innego. Czuła, że doszła do ściany. Pod powiekami poczuła napływające do oczu łzy. Kamila dosiadła się do niej i objęła ramionami.
- Powiem ci co zrobisz – stanowczo zwróciła się do przyjaciółki – dokończysz herbatę, potem pójdziesz do łazienki doprowadzić się do porządku, a potem odwiozę cię do domu i porozmawiasz z Maćkiem. Tylko masz to zrobić dzisiaj, bo zadzwonię do niego i sprawdzę. Wiesz, że jestem do tego zdolna.
Magda pokiwała potakująco głową. Dokończyła herbatę, która zdążyła już wystygnąć i w kawiarnianej toalecie przemyła twarz chłodną wodą. Przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Kobieta, która na nią patrzyła miała smutne oczy i zmęczoną twarz.
Tak, jak obiecała, Kamila podwiozła ją pod bramę osiedla, pokazała zaciśnięte kciuki i odjechała. Magda zerknęła na okna swojego mieszkania. W żadnym, od strony ulicy nie paliło się światło. Z westchnieniem weszła do bramy. Kluczem otworzyła drzwi. Maciek musiał na nią czekać bo natknęła się na niego kiedy przemierzał przedpokój nerwowo przeczesując ręką włosy. Mężczyzna poczekał aż Magda odwiesi kurtkę, umyje ręce i odłoży torebkę. Wziął ją za rękę i poprowadził za sobą do salonu rozświetlonego tylko delikatnym światłem lampek umieszonych pod kuchennymi szafkami. Posadził Magdę na sofie, dłonią uniósł jej podbródek zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
- Powiesz mi co się dzieje? Ostatnio nie jesteś sobą. Martwię się. Zanim zacznę snuć własne domysły wolałbym usłyszeć od ciebie co cię niepokoi. Mów.
Magda przełknęła głośno ślinę. Odkąd się znali zdumiewało ją to, że ten mężczyzna potrafi czytać z niej jak z otwartej książki.
- Dobrze, ale nie chciałabym żebyś pomyślał, że się skarżę. Możesz mi to obiecać?
- Nie ma problemu.
- Chodzi o Klarę – wypuściła głośno powietrze – a właściwie o to, że ostatnio nie możemy się porozumieć
- Tak myślałem – Maciek nie wydawał się być zaskoczony – będę musiał z nią poważnie porozmawiać.
- Nie! – stanowczo zaoponowała Magda – obiecałeś. Maćku naprawdę, ja sobie poradzę. To twoja córka…
- Tak, zgadza się. Moja córka, ale nie mogę pozwolić aby cię tak traktowała. Jesteś moją żoną, kocham cię bardzo i wymagam aby cię szanowano. Muszę z nią porozmawiać.
- Maciuś – Magda bardzo rzadko używała tej formy imienia męża – Klarze właśnie o to chodzi. Żebyś musiał wybrać między nią, a mną. Dlatego sprawdza na ile sobie może pozwolić.
- Obawiam się, że niestety masz rację – westchnął Maciek, oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach
Magda objęła męża i położyła głowę na jego ramieniu.
- Poradzimy sobie. Damy radę i to przetrwamy. Taki stan nie będzie trwał wiecznie – starała się aby jej głos brzmiał pewnie. Ulżyło jej, kiedy powiedziała Maćkowi o swoim zmartwieniu. Mąż otoczył ją ramieniem i siedzieli tak chwilę każde zatopione we własnych myślach czerpiąc od siebie nawzajem siłę i spokój.
- Dobrze, że chodzi o Klarę. Przez chwilę przeszło mi coś innego przez głowę – odezwał się Maciej cicho
- O czym myślałeś?
- No wiesz – zaczął z pewnym wahaniem – ty jesteś młoda, śliczna. Poza tym ostatnio odniosłem wrażenie, że jesteś trochę nieobecna myślami.
- I co w związku z tym – Magda postanowiła nie uławiać zadania
- No wiesz, mogłem pomyśleć różne rzeczy – Maciek nie chciał głośno przyznać, że mimo tego, że wciąż czuł się młody i atrakcyjny to czasem miewał chwile zwątpienia.
- Czy pan sugeruje to, co myślę doktorze? – Magda śmiejąc się usiadła mu na kolanach i zarzuciła ręce na szyję
- Nie wiem jak pani to robi, pani Zarzycka, ale przy pani tracę głowę ?

lzejsza-ja   
cze 15 2023 Rozdział 20
Komentarze (0)

Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał Dagmarę z zamyślenia. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Na całym ciele poczuła zimny dreszcz, jej żołądek natychmiast się zacisnął. Chwilowo postanowiła zignorować wiadomość. Starała skupić się na pracy, ale niepokój narastał. Czuła jak zaczynają drżeć mięśnie, jak niewidzialny sznur zaciska się na gardle. Wiedziała, że będzie musiała w końcu przeczytać esemesa, ale chciała to odwlec jak najdłużej w czasie. Dagmarę oblewała falka gorąca, a zaraz po niej nadchodziły ziemne dreszcze. Po trzydziestu minutach nie mogła i nie chciała dłużej czekać. Wzięła telefon do ręki, nacisnęła podświetloną na niebiesko kopertę.
Paweł: Dostałaś przesyłkę? Pospiesz się. Chcę mieć to już za sobą.
Palec Dagmary zawisł nad ikoną kosza na śmieci. Przez chwilę miała ochotę skasować otrzymaną wiadomość, wiedziała jednak, że nie da się tego odkładać w nieskończoność.
Jej myśli pognały do grubej koperty, która nieotwarta leżała na komodzie w sypialni. Wiedziała, że tego, co nieuniknione nie można dłużej odwlekać. Na klawiaturze szybko wystukała odpowiedź.
Dagmara: Tak, dzisiaj się tym zajmę.
Paweł: Dziękuję.
Dagmara westchnęła i zwołała na popołudnie zebranie przyjaciół. Poprosiła Magdę i Kamilę aby przyszły i wspierały ją w trudnych chwilach. Wiedziała, że Magda na pewno przyciągnie ze sobą Bartka. Paweł dwa lata wcześniej dostał propozycję pracy w wiedeńskiej filii swojej firmy. Początkowo zarówno jemu, jak i Dagmarze wydawało się, że taka rozłąka dobrze im zrobi. Przez kilka pierwszych miesięcy rzeczywiście tak było. Zaczęli więcej rozmawiać, Paweł nawet zaczął wykazywać zainteresowanie sprawami żony i syna. Wymuszone podróże lotnicze były dodatkowym bodźcem, który działał pobudzająco i wnosił do małżeństwa Jankowskich pewien rodzaj ekscytacji. Euforia skończyła się po roku od wyjazdu Pawła. Oboje zaczęli sobie zdawać sprawę, że ich małżeństwo zmierza do końca. Postanowili nie przedłużać agonii i zdecydowali się na rozstanie. Bez orzekania o winie, bez przerzucania się zarzutami. Dokumenty rozwodowe czekały na podpis Dagmary. Mimo, że zdawała sobie sprawę z nieuchronności rozstania z mężem nie mogła się przemóc na otwarcie brązowej koperty. Potrzebowała wsparcia przyjaciół. Piotrka, który został z nią w Polsce wysłała do Kacpra. Wspólnie z Maćkiem i małym Michałem mieli grać w wyścigi samochodowe na konsoli. Dagmara cieszyła się i doceniała, że w ciężkich chwilach może liczyć na pomoc przyjaciół. Doczekała do końca dnia pracy, zebrała swoje rzeczy i wyszła z biurowca. Przez chmury nieśmiało przedzierały się promienie słoneczne. Włożyła w uszy słuchawki i ruszyła w stronę przystanku tramwajowego. Czekając na zielone światło zerknęła na zatrzymujące się przed przejściem dla pieszych samochody. Jej uwagę przykuł mężczyzna siedzący w jednym z pojazdów. Był wyraźnie wzburzony, trzymając ręce na kierownicy gestykulował mówiąc coś do telefonu umieszczonego w uchwycie na desce rozdzielczej. Nie widziała ukrytej za ciemnymi okularami twarzy kierowcy, ale było w niej coś znajomego. Przez ułamek sekundy wzrok Dagmary i mężczyzny w aucie się skrzyżował. Nie miała jednak okazji dłużej mu się przyjrzeć bo światło się zmieniło i biegiem ruszyła przed siebie w ostatniej chwili doganiając tramwaj.
Po powrocie do domu podała synowi obiad, a potem zaczęła szykować się na przyjście przyjaciół. Ledwie drzwi zamknęły się za Piotrkiem, a usłyszała dzwonek domofonu. Nacisnęła przycisk otwierający drzwi. Do mieszkania pierwsza wpadła Kamila robiąc jak zwykle najwięcej zamieszania, za nią weszła Magda, pochód zamykał Bartek dzierżąc w dłoni reklamówkę skrywającą pudełko z ciepłymi jeszcze pączkami i butelkę białego wina.
Dagmara zaprosiła gości do salonu, przyniosła talerzyki, korkociąg i kieliszki.
- Dobra nie przedłużajmy tego – zaczął Bartek – dawaj te dokumenty
Dagmara podała mu kopertę.
- Otwieraj – powiedziała napotykając jego pytający wzrok
Mężczyzna szybkim ruchem rozdarł papier i z wnętrza wyciągnął plik dokumentów. Kamila z namaszczeniem podała Dagmarze długopis. Magda przypatrywała się temu bez słowa. Wiedziała, że dzieje się to, co prędzej czy później by się stało. Od dłuższego czasu wszyscy wiedzieli, że małżeństwa Dagmary nie da się uratować. Sama zainteresowana mimo, że w środku czuła ulgę i w końcu oddychała pełną piersią odczuwała też strach przed tym, co ją czeka. Czy sobie poradzi, jak będzie wyglądało jej życie? Jej ręka zawisła nad białą kartką z wykropkowanym miejscem na podpis.
Magda jakby odczytała jej myśli. Przysunęła się bliżej i spojrzała Dagmarze w oczy.
- Podpisz to. Miej to już za sobą. Nie przeciągaj bo będzie gorzej. Nie zostawimy cię. Zawsze możesz na nas liczyć. Pamiętaj o tym – popatrzyła na Kamilę i Bartka, a oni potakująco pokiwali głowami.
Dagmara złożyła podpis. Jej małżeństwo przestało istnieć. Jeszcze tylko rozprawa w sądzie i będzie wolna.Wydało jej się zabawne, że tyle wspólnych lat można zakończyć jednym podpisem. Czy żałowała? Tego jeszcze nie mogła powiedzieć. Bała się przyszłości, bała się czy da radę. na duchu podtrzymywała ją obecność przyjaciół i syna. Ze zdumieniem zauważyła, jak bardzo Piotrek, choć miał dopiero czternaście lat, wyrósł i wydoroślał. On sam widząc jak zachowanie ojca wpływa na jego matkę sugerował żeby odeszła. Zapewniał, że dadzą sobie radę we dwoje. On też najwyraźniej był zmęczony zmieniającymi się niczym szkiełka w kalejdoskopie, nastrojami ojca.

Po wyjściu gości połknęła swoją różową tabletkę. Pomyślała, że o to zaczęła nowe, spokojne życie. I to odbierała jako najlepszą rzecz, jaka mogła ją spotkać.
***
Doktor Zarzycki widząc przygnębienie na twarzy swojej żony po jej powrocie od koleżanki postanowił wyciągnąć ją na wieczorny spacer. Bez słowa podał jej płaszcz i wyciągnął rękę.
- Chodź, przejdziemy się. Widzę, że cię nosi i nie możesz znaleźć sobie miejsca.
Miał rację. Magda była silną kobietą, ale też niezwykle wrażliwą. Bardzo przeżywała niepowodzenia przyjaciół. Jeśli widziała, że komuś dzieje się krzywda natychmiast chciała biec na pomoc. Tak było w przypadku Dagmary. Z jednej strony wiedziała, że przyjaciółkę musi zostawić samą aby ta przetrawiła najpierw sama zmiany, jakie rozpoczęły się w jej życiu. Z drugiej miała ochotę zostać z nią, pocieszać, roztrząsać i rozkładać na czynniki pierwsze to, co zachodziło w życiu przyjaciółki.
Mocno trzymając Magdę za rękę poprowadził ją między blokami do niewielkiej, osiedlowej kawiarni. Zajęli stolik tuż przy oknie. Czasem przychodzili tu chcąc w spokoju omówić jakieś domowe sprawy. Kelnerka zebrała zamówienie i oddaliła się szybko.
Magda wsparła głowę na dłoniach i popatrzyła prosto w ciepłe, brązowe oczy męża, który kciukiem wycierał jej ślady piany ze spienionego mleka i opowiadał o planach na majowy długi weekend. Głos miał jak zwykle spokojny i głęboki. Nikomu dotąd nie udało się poskromić temperamentu Magdy i spowodować aby zatrzymała się choć na chwilę. Dopóki nie poznała Maćka gnała przed siebie, ciężko było ją zatrzymać. Maciek swoim spokojem i opanowaniem krok po kroku oswajał jej dziką naturę.
W czasie kiedy Magda z Maćkiem ustalali wycieczkowe plany na najbliższe miesiące Dagmara, w ciszy swojego mieszkania, uświadomiła sobie, że poza tym, że formalnie przestanie być żoną Pawła nie zmieni się nic. Nadal będzie musiała liczyć tylko na siebie. Były mąż, jeszcze w czasie trwania ich małżeństwa dawał jasno do zrozumienia, że nie jest chętny do pomocy. Boleśnie przekonała się o tym, kiedy któregoś jesiennego dnia pojechała do pracy rowerem. Niestety po drodze w dętce zrobiła się dziura i wracała do domu prowadząc rower. Było zimno, do tego zaczął padać deszcz. Miała szczęście, że nie przypłaciła spaceru chorobą. Przez chwilę nawet chciała zadzwonić do Pawła żeby po nią przyjechał, zrezygnowała jednak z tego pomysłu nie chcąc słuchać jego uwag. Były mąż często podkreślał, że skoro dokonała jakiegoś wyboru to musi ponieść konsekwencje i radzić sobie sama. Nawet jeśli pomógł jej nie mógł powstrzymać się komentarzy. Nie dostawała wsparcia jakiego oczekiwała. To kolejny raz uświadomiło jej, ze decyzja o zakończeniu związku była słuszna.

lzejsza-ja   
cze 14 2023 Rozdział 19
Komentarze (0)

Trzy lata później...

 

Klara wpadła do mieszkania jak burza. Nie zdjęła butów, tylko od razu pobiegła do swojego pokoju. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Usiadła przy biurku, włączyła stojący na biurku laptop. Podskórnie czuła, że ten dzień nie skończy się dobrze. Tak samo, jak dobrze się nie zaczął. Najpierw dostała uwagę za brak zadania domowego z geografii, a potem jedynkę ze sprawdzianu z matematyki. O zadaniu zupełnie zapomniała, choć Magda pytała czy ma coś do zrobienia i nawet chciała usiąść z nią do ćwiczenia. Przecież to nie jej, Klary, wina, że zupełnie nie rozumie wyliczania szerokości i długości geograficznych. Zadaniem postanowiła się nie przejmować, z tego jakoś się wytłumaczy. Gorzej będzie z oceną z klasówki. Tata siedział z nią przez kilka wieczorów i prawie cały weekend cierpliwie tłumacząc zadania tekstowe z ułamkami. Zawaliła na całej linii. Tutaj nic nie wymyśli i będzie musiała jakoś ojca udobruchać. Klara czasem żałowała, że nie jest jak Kacper. Jej brat bliźniak uczył się dobrze, zawsze miał odrobione zadania domowe, nigdy nie dostał uwagi. Do jego zachowania w szkole też nauczyciele nie mieli większych zastrzeżeń. Klara natomiast złapała już kilka uwag za swoje zachowanie na przerwie czy lekcji. Za pierwszym czy drugim razem Magda i ojciec przymknęli na to oko, ale przy kolejnym nie obyło się bez rozmowy. Tata, który na co dzień był spokojny i raczej nie podnosił głosu, tym razem nie wytrzymał i w ostrych słowach wytłumaczył córce co myśli o jej postępowaniu. Magda starała się wziąć ją trochę w obronę, ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Klara naburmuszyła się jeszcze bardziej, nie chciała dać poznać po sobie, że jest Magdzie wdzięczna. Przyjęła wręcz przeciwną postawę. Naburmuszona dała Magdzie znać, że nie życzy sobie aby ta wtrącała się w jej sprawy. W ogóle ostatnio Klara nie poznawała siebie. Nie rozumiała co nią powoduje aby dogryzać Magdzie. Przecież ta nie zrobiła nic złego, nie zmieniła się, to była nadal ta sama Magda, którą poznała pięć lat wcześniej. Na swój sposób kochała macochę, ale wbrew samej sobie nie przyznawała tego głośno. W zamian za to, akcentowała swoją niezależność i próbowała na wszystkie sposoby wybadać ile w stosunku do Magdy może sobie pozwolić.
Dziewczyna przełączała filmiki na popularnym serwisie, całkowicie zapomniała o problemach szkolnych. Kacper po lekcjach został na treningu koszykówki, młodszy brat Michał był w przedszkolu. Tata ostatnio dużo czasu spędzał w klinice. Wujek Tomek przeszedł operację i był na zwolnieniu lekarskim, Maciek musiał przejąć trochę godzin z jego grafiku. Była jeszcze Magda. Klara szanowała żonę ojca, lubiła ją. Nawet na swój sposób kochała, ale przekornie uparła się aby uprzykrzać kobiecie życie.
Po kilkunastu minutach rozległ się zgrzyt klucza w zamku i do mieszkania wpadł Michał, a za nim weszła Magda. Z uśmiechem zajrzała do pokoju Klary chcąc się przywitać. Jej dobry humor dodatkowo rozjuszył dziewczynę. Roześmiany Kacper, który niedługo później przyszedł do domu, jeszcze bardziej zdenerwował nastolatkę. Brat bliźniak przywitał się z Magdą, przybił piątkę z Michałem i usiadł za stołem w kuchni czekając na obiad. Przy okazji pochwalił się dobrymi ocenami z informatyki i biologii. Klara ze złości aż się gotowała wbijając paznokcie we wnętrza dłoni. Nie miała ochoty jeść, ale poszła do kuchni, jednak tylko grzebała łyżką w talerzu zupy. Magda przyjrzała się pasierbicy. Nic nie powiedziała, ale postanowiła porozmawiać z dziewczynką. Już zauważyła powiadomienia z elektronicznego dziennika o dzisiejszych ocenach Klary. Wiedziała, że powinna porozmawiać z nią przed powrotem Maćka, który był ostatnio przemęczony pracą w klinice i szkolne problemy córki pogłębią tylko jego zdenerwowanie co nie będzie dobre dla nikogo.
Wykorzystała więc chwilę, że Michała pochłonęła bajka, a Kacper zaszył się w pokoju, gdzie po odrobieniu lekcji przechodził kolejne misje w grze na konsoli. Zapukała delikatnie do pokoju Klary, nie słysząc zaproszenia weszła do środka. Klara siedziała na łóżku ze słuchawkami na uszach, nie zaszczyciła Magdy spojrzeniem. Pochmurnym wzrokiem patrzyła w nieokreślony punkt na ścianie przed sobą.
- Umówiłaś się na poprawę matematyki? – zagadnęła siadając na krześle przy biurku
- Może się umówiłam, a może nie
- Klara, nie odpowiadaj mi w ten sposób proszę – Magda westchnęła. Nigdy nie podejrzewała, że relacje z Klarą będą tak napięte - Jeśli się umówiłaś to dobrze. Czy zadanie domowe z geografii odrobiłaś? Może coś ci wytłumaczyć?
- Nie potrzebuję pomocy. Wyjdź stąd. Chcę być sama.
- Klara już cię prosiłam żebyś tak się nie odzywała.
Nikt z domowników, poza Michałem, nie zauważył powrotu Maćka. Mężczyzna poszedł do łazienki umyć ręce, kiedy przez zamknięte drzwi usłyszał podniesiony głos córki
- Wyjdź stąd, nie mów mi co mam robić. Nie jesteś moją matką.
Zamurowało go, w pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał. Jego uszu dobiegł odgłos zamykanych drzwi i szybkie kroki. Wyszedł z łazienki. Spojrzał w lewo, drzwi pokoju córki były zamknięte. Zerknął w drugą stronę, słychać było tylko odgłosy oglądanej, już teraz przez obu chłopców, kreskówki. Zdenerwowany od razu poszedł do pokoju Klary. Bez pukania wszedł do środka. Dziewczynka zesztywniała na widok miny ojca.
- Klara, słyszałem co powiedziałaś. W tej chwili idź przeprosić Magdę.
- Nigdzie nie pójdę.
- Nie będę z tobą dyskutował. Idź przeprosić Magdę – powiedział ostrzejszym tonem
- Nie. Ty zawsze trzymasz jej stronę.
- Klara. Zachowujesz się tak, jakby Magda pojawiła się w tym domu wczoraj. Nie zapominaj, że to moja żona, a twoja przybrana matka i należy jej się szacunek.
- Zawsze ją wybierasz – weszła ojcu w słowo – ze mną się nie liczysz
Maćka na chwilę zamurowało.
- Przede wszystkim wybieram szacunek. Nie będę tolerował takiego zachowania w tym domu. Nie tak was wychowywałem. Jeszcze dzisiaj masz przeprosić Magdę.
Zmęczony wyszedł z pokoju córki, potarł twarz rękoma i poszedł do sypialni. Magda stała zwrócona plecami do drzwi, spoglądając w rozświetloną kilkoma latarniami ciemność za oknem, składała i segregowała pranie. Mimo panującego w pokoju półmroku widział, jak jest spięta. Dobrze znał swoją żonę. Wiedział, że w tej chwili walczy z napływającymi do oczu łzami. Podszedł do niej i przytulił.
- Przepraszam cię. Nie sądziłem, że Klara jest w stanie coś takiego powiedzieć – wyszeptał
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. To zagubiona, dorastająca, dziewczynka, która walczy ze swoimi emocjami.
- Nie wierzę – Maciek usiadł na łóżku i przyjrzał się żonie – jeszcze jej bronisz? Nie widzisz, jak ona się zachowuje?
- Maciek. Ona dorasta i bada na ile sobie może pozwolić. Dziękuję, że się za mną wstawiasz – usiadła i objęła męża w pasie – musimy uzbroić się w cierpliwość. Ona w końcu dorośnie, jej buzujące emocje wyhamują i wszystko wróci do normy – Magda otarła łzę, która pojawiła się w kąciku oka
Maciek pokręcił głową.
- Zanim pójdzie spać, Klara ma cię przeprosić. Nie będę tolerował takiego zachowania, nawet jeśli jest dorastającą nastolatką – to mówiąc wyszedł z sypialni
Klara nie przeprosiła Magdy. Czuła, że przegięła i było jej wstyd. Wiedziała, że Magda nie zasłużyła na takie słowa. Nie mogła zdobyć się jednak aby podejść do niej i przeprosić. Umyła się i położyła do łóżka.
Magda nie mogła skupić się na książce, sen też nie przychodził. Kręciła się z boku na bok. Maciek spał zmęczony po całym dniu. W końcu poddała się i poszła do kuchni napić się wody. Wracając do sypialni podeszła do drzwi pokoju Klary. Przez szparę zobaczyła, że nocna lampka na szafce przy łóżku jest zapalona. W delikatnej poświacie dało się zauważyć drganie kołdry. Kobieta zajrzała do środka i usłyszała cichy szloch. Dziewczynka spała przykryta kołdrą po czubek głowy, stopy jak zwykle były odkryte. Magda uśmiechnęła się. Taki widok śpiącej Klary zawsze ją rozczulał. Usiadła na brzegu łóżka, delikatnie odchyliła kołdrę uwalniając głowę dziewczynki. Zaczęła gładzić jasne włosy. Pod uspokajającym dotykiem łkanie ustało, a po kilku oddechach Klara odwróciła się do siedzącej obok kobiety. Popatrzyła jej w oczy i sama nie wiedziała jak i dlaczego mocno się do niej przytuliła. Magda nie przestawała jej głaskać. Nie odzywały się do siebie.
- Przepraszam – cicho powiedziała dziewczynka i jeszcze mocniej się przytuliła
Magda uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziała, że zawieszenie broni jest chwilowe, ale na razie postanowiła się tym nie przejmować. Kiedy oddech Klary się wyrównał i widać było, że zasnęła, cicho wyszła z pokoju i wróciła do sypialni. Po chwili ona też zapadła w spokojny sen.

lzejsza-ja   
cze 13 2023 Rozdział 18
Komentarze (0)

Dwudziestego czwartego grudnia mimo uroczystości dnia, w domu Dagmary panowała od rana nerwowa atmosfera. Wigilia miała odbyć się u rodziców Pawła. Kobieta kończyła przygotowywanie ostatnich potraw. Jej mąż siedział na kanapie w salonie i oglądał serial, Piotrek grał w grę komputerową. Z torebki ukradkiem wyjęła różową pastylkę, włożyła do ust i popiła kilkoma łykami wody. Jej żołądek był ściśnięty ze zdenerwowania. Nie wiedziała czym miała się denerwować. Podskórnie czuła, że coś się wydarzy, a to co się stanie nie będzie przyjemne. Skurcz w żołądku narastał, miała wrażenie, że zwymiotuje. Czuła, jak zaczyna drżeć, a ruchy stają się bardziej nerwowe. Pod powiekami poczuła napływające łzy. Nie odzywali się z Pawłem do siebie. Niby nic się nie wydarzyło, nie pokłócili się, a mimo to Dagmara miała pewność, że ten dzień nie będzie spokojny. Napięła się i czekała na atak ze strony męża. Zdenerwowanie spowodowało, że głos zaczął jej drżeć, ruchy stają się nieskoordynowane. W pewnej chwili, nie mogąc powstrzymać drżenia rąk, wypuściła z rąk blachę z sernikiem. Ciasto pękło i jego część znalazła się na kuchennej podłodze. Dagmara ze łzami w oczach zaczęła sprzątać.
- Głodna jesteś, że tak ci wszystko leci z rąk? – zapytał Paweł – może coś ci dać do zjedzenia? Przecież ty tak się denerwujesz jak nic nie jesz.
Nic nie odpowiedziała, czuła jak szczęka coraz bardziej drży. Dagmara nie wiedziała dlaczego mąż dokucza jej w ten sposób. To nie był pierwszy raz, powinna się już uodpornić, ale za każdym razem bolało tak samo. Kobieta wiedziała, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że jej pancerz stwardnieje i będzie na tyle silna aby odeprzeć atak. To jeszcze nie był ten czas. Na razie tylko połykała łzy, kryjąc się aby nie zobaczył jej przypadkiem syn. Wigilia to radosny, rodzinny dzień. Kolejny raz miała ochotę wziąć torebkę, pojechać na dworzec i wsiąść do pierwszego pociągu, jaki nadjedzie na peron. Dlaczego jej życie nie mogło być takie spokojne, jak życie Magdy? Nie mówiła tego głośno, ale zazdrościła przyjaciółce, że całą rodziną spakowali się do samochodu i wyjechali na święta w góry. Co więcej, pomysłodawcą wyjazdu był Maciek, który był zmęczony i potrzebował odskoczni. Znalazł górski domek, zrobił rezerwację, a żonie powiedział, że ma się spakować. Magda początkowo była zaskoczona, ale spodobał jej się pomysł męża. Dagmara nie oczekiwała, że jej własny mąż kiedykolwiek coś takiego zaproponuje, ale po cichu o tym marzyła. Marzeń nikt jej przecież nie odbierze. Musiała się tylko pilnować, aby za bardzo nie zatracić się w świecie swoich wyobrażeń. Zarzyccy mieli wrócić dopiero na Sylwestra, na którego zresztą zaprosili do siebie Dagmarę z rodziną i Kamilę z Patrykiem.
Dagmara doprowadziła się w łazience do porządku. Paweł, który swoje, nie wiadomo czym spowodowane, zdenerwowanie wyładował na żonie, miał lepszy humor. Dla niego tak, jakby nic się nie stało. Był zdziwiony milczeniem żony, jej zaczerwienionymi oczami i napiętą szczęką. Zniósł torbę wyładowaną prezentami do samochodu, wrócił po półmiski z przygotowanymi przez żonę smakołykami i mogli jechać do jego rodziców.
W jednorodzinnym domku, w willowej dzielnicy miasta w oknach salonu paliły się światła. W ciepłym przedpokoju zdjęli kurtki, Dagmara podała teściowej przywiezione potrawy i pomogła ustawić je na stole. Piotrek rzucił się do zabawy z kuzynami, Paweł pogrążył się w rozmowie z ojcem i bratem. Dagmara nadal była milcząca, a on albo nie chciał zrozumieć, albo nie rozumiał skąd jej zachowanie wynika. On swoim nerwom dał upust posyłając w stronę żony niewybredne komentarze. Dla niego wszystko było w porządku, według Pawła to Dagmara była obrażona z niewiadomego powodu.
W rogu salonu teściów stała pięknie udekorowana, ogromna choinka. Pod drzewkiem pyszniły się stosy mniejszych i większych paczek. Z głośników cicho dobiegały melodie kolęd. Dagmarę znowu dopadło uczucie, że chciałaby uciec stąd jak najdalej. Zawsze zostawała tylko ze względu na syna. Gdyby nie on już by jej tu nie było, tego była pewna.
- Zróbmy sobie rodzinne zdjęcie – z uśmiechem zaproponowała Kinga, bratowa Pawła – dzieci z dziadkami, potem każda rodzina z rodzicami i na koniec wspólne, duże zdjęcie. Co wy na to?
Wszyscy na propozycję przystali chętnie. Wszyscy, z wyjątkiem Dagmary, dla której ostatnie, na co miała ochotę to było stanie obok męża przy choince i uśmiechanie się do aparatu. Czuła złość, czuła się skrzywdzona. Paweł nawet nie pomyślał, aby ją przeprosić. Już pewnie zapomniał jak się do niej odniósł rano. Słowa potrafią bardzo krzywdzić. Dagmara zdążyła się o tym przekonać, jednocześnie za każdym razem czuła się silniejsza. Zmusiła się do uśmiechu i stanęła ze wszystkimi do zdjęcia. Na kolację nie zjadła wiele, wymówiła się dolegliwościami żołądkowymi. Co jakiś czas zamykała się w łazience aby zmyć łzy, które wciąż napływały jej do oczu.
Kiedy w końcu wrócili do domu Dagmara wzięła gorący prysznic aby zmyć z siebie wydarzenia całego dnia. W ciepłej piżamie położyła się do łóżka i odwrócona plecami do Pawła zasnęła.
Do Sylwestra napięcie między małżonkami zelżało. Na powitanie Nowego Roku byli zaproszeni do Magdy i Maćka. Miała przyjść też Kamila z mężem. Już wcześniej ustalili co, kto przyniesie do zjedzenia czy wypicia. Kiedy przyszli zastali mieszkanie przyjaciół przystrojone w balony i błyszczące serpentyny. Z głośników leciały taneczne przeboje, stół w salonie też był odpowiednio do okazji zastawiony i udekorowany.
Dagmara wcześniej opowiedziała przyjaciółkom o wydarzeniach z wigilijnego poranka. Obie nie mogły uwierzyć jak mąż może tak potraktować żonę. Co więcej, nie mieściło im się w głowie jak w ogóle można tak potraktować drugiego człowieka. Obie postanowiły ukradkiem obserwować Pawła i jeśli zajdzie taka potrzeba reagować aby powstrzymać go przed dokuczeniem żonie.
Mimo wcześniejszych obaw wieczór mijał w przyjaznej atmosferze. Było pyszne jedzenie, drinki i muzyka porywająca do tańca. Nawet Paweł nie mógł odmówić i dał się porwać zabawie. Dzieci zamknęły się w pokoju pochylone nad klockami lego. Tuż przed północą wszyscy ubrali się ciepło i wyszli przed blok ze sztucznymi ogniami i butelką szampana. O północy Patryk otworzył butelkę i podawał każdemu po kolei. Dagmara czekała aż mąż złoży jej życzenia, ale on podszedł najpierw do Piotrka, potem do Kamili. Dagmara poczuła jak wokół gardła zaciska jej się niewidzialna pętla. Odwróciła się i wbiegła do mieszkania przyjaciółki, gdzie zamknęła się w łazience. Magda widząc co się dzieje ruszyła za nią. Delikatnie zapukała do drzwi.
- Dagmara co się dzieje. Otwórz drzwi, proszę.
Kiedy drzwi otworzyły się wślizgnęła się do środka i przytuliła zapłakaną koleżankę.
- Hej, co jest? Co się stało? Tak nagle wybiegłaś?
Dagmara pociągnęła nosem, otarła dłonią wciąż napływające łzy.
- Zawsze tak jest. Jest mi przykro bo Paweł nigdy nie składa mi pierwszej życzeń. Rozumiesz to? Jestem jego żoną od dziesięciu lat, a on zawsze zaczyna od innych, a jak do mnie podchodzi to tylko mówi „wszystkiego najlepszego” i nic więcej. Jest mi przykro. Wiem, że wypiłam i pewnie staję się żałosna, ale jest mi tak zwyczajnie, po ludzku, przykro
Magda wciąż tuliła koleżankę dodając jej otuchy. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Rozumiała ją doskonale. Nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu. Zastanawiała się co może zrobić aby choć na chwilę ulżyć Dagmarze. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Dziewczyny, co wy tam robicie? Co się stało? – usłyszały zaniepokojony głos Pawła
- Nic się nie stało, poprawiamy makijaż. Zaraz wyjdziemy – odezwała się Magda
- Dagmara, wpuścisz mnie? Powiedz co ci jest? - Paweł jednak nie dawał za wygraną.
Magda zapytała przyjaciółkę wzrokiem co zrobić. Kiedy ta kiwnęła głową otworzyła drzwi, do środka wszedł Paweł z wymalowanym przestrachem na twarzy.
- Zostawię was – Magda wyszła i skierowała się w stronę salonu
- Powiesz mi co się stało, że się tak rozczuliłaś? – zapytał Dagmarę kiedy zostali sami - Jest mi przykro bo chciałam żebyś mnie przytulił a ty zacząłeś od innych – chlipała – zrobiło mi się przykro, że inni są dla ciebie ważniejsi – Dagmara czuła, że zaczyna się nakręcać, a wypite drinki dodatkowo wzmacniają jej stan.
- Daga, przepraszam cię. Nie sądziłem, że tak zareagujesz, że to dla ciebie takie ważne. Już będę zwracał na to uwagę, obiecuję. Ale nie płacz już proszę.
Dagmara wtuliła się w męża. Wciąż pociągała nosem, ale była już spokojniejsza. Paweł jeśli tylko chciał potrafił być spokojny i życzliwy. Dagmara żałowała, że to nie jest reguła. Doceniała takie chwile i czekała na nie. Chwytała się ich jak liny ratunkowej łudząc się, że dzięki nim jej małżeństwo jeszcze nie jest skreślone. Z taką myślą weszła w nowy rok.

lzejsza-ja   
cze 12 2023 Rozdział 17
Komentarze (0)

Dagmara usiadła w tak dobrze sobie znanym fotelu. Wpatrywała w widok za oknem. Doktor Wiśniewska jak zwykle patrzyła swoim ciepłym spojrzeniem zachęcając aby pacjentka wyrzuciła z siebie nagromadzone emocje.
- Wie pani – zaczęła Dagmara – czasem mam ochotę zdjąć obrączkę. Czuję jak mnie parzy i ciąży. Myślę sobie wtedy, że poczułabym się wolna – mimowolnie uśmiechnęła się. Starsza lekarka zanotowała coś w karcie – czasem czuję się strasznie zmęczona, mam wrażenie, że życie toczy się obok mnie, a ja stoję i nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. Te ciągłe kłótnie z Pawłem, jego brak szacunku. Zastanawiam się czy on taki zawsze był tylko ja tego nie widziałam, czy tak się zmienił. Bywa, że wydaje mi się, że ja w to małżeństwo uciekłam. Bardzo chciałam wyrwać się z rodzinnego domu.
- Dlaczego tak pani myśli, że chciała uciec? Były jakieś powody do tego? - Lekarka znowu pokiwała głową i dała Dagmarze czas na zebranie myśli i kontynuowanie.
- Miałam wrażenie, że mój starszy brak jest ważniejszy. Czułam, że Sławek jest mądrzejszy, grzeczniejszy. Ja byłam tylko jego młodszą siostrą, zawsze w cieniu brata. Nigdy nie byłam pewna siebie, a rodzina nie próbowała w jakikolwiek sposób mnie wzmocnić. Mama podważała moje wybory począwszy od butów do wyboru szkoły czy kierunku studiów. Sławek lepiej się uczył, według mamy był rozsądniejszy. Wie pani, co ona kiedyś wymyśliła? – lekarka zdjęła okulary, jeden zausznik włożyła do ust i podniosła brew – miałam już ponad dwadzieścia lat, byłam na studiach – Dagmara zamilkła zdając sobie sprawę jakie to wspomnienie jest dla niej żenujące i najchętniej wyrzuciłaby je z pamięci – mama wymyśliła, że kupi mi buty. Nawet dała mi pieniądze, ale zaznaczyła, że na zakupy mam iść ze Sławskiem bo sama pewnie kupię trzy różne pary, które się rozkleją, a nie jedną porządną. Czułam się strasznie upokorzona. Z perspektywy czasu zastanawiam się czemu się na to zgodziłam, dlaczego pozwoliłam się tak traktować. Obiecałam sobie, że moje dzieci będę traktować zupełnie inaczej. I staram się jak mogę, ale czasem, wiem to, przeginam w drugą stronę. Jestem za pobłażliwa, nie stawiam granic. Jednocześnie Piotrek obserwuje Pawła. Widzi jak on się zachowuje w stosunku do mnie i też zaczyna sobie pozwalać na traktowanie mnie jak służącą, pyskuje. Początkowo Paweł stawał w mojej obronie, zwracał Piotrkowi uwagę. Na mnie się denerwował, że nie reaguję na zachowanie syna. Chwilowo pomagało, ale przecież skoro ojcu wolno to jemu też. Paweł ma silny wpływ na Piotrka. Nie wiem co mam robić. To błędne koło. Jakiś czas temu wyjechałam na kilka dni z przyjaciółkami. Trochę udało mi się zdystansować, ale po powrocie do miasta wszystko wróciło – powiedziała smutno.
- Nie odpoczęła pani na wyjeździe?
- Przez pierwsze dwa dni rzeczywiście tak było. Zapomniałam o tym, co zostawiłam w mieście. Ale dzień przed tym jak miał dojechać Paweł zaczęłam się denerwować.
- Czym się pani denerwowała?
- W jakim przyjedzie humorze, czy nie zacznie wypytywać o czym rozmawiałyśmy, co robiłyśmy. Bałam się, że zacznie wypytywać żeby dowiedzieć się czy o nim nie rozmawiałyśmy.
- I jak było?
- Było nawet przyjemnie. Ale wydaje mi się, że przez to jak Paweł potrafi zachowywać się w stosunku do mnie nie potrafiłam się wyluzować. I kiedy on przyjechał byłam spięta, jakbym czekała na cios z jego strony. Jednocześnie obserwowałam jak mężowie koleżanek zachowują się w stosunku do nich. To była smutna obserwacja. U Magdy i Kamili jest przede wszystkim wzajemny szacunek. Tego mi bardzo brakuje. A jednocześnie nie robię nic aby to zmienić – zaśmiała się gorzko – ze strachu, że sobie nie dam rady nie robię nic aby ten stan rzeczy zmienić. W najmniejszych przejawach jakiegokolwiek zrozumienia czy lepszego nastawienia do mnie ze strony Pawła upatruję dobrej prognozy na przyszłość, odzyskuję wtedy humor. Niestety to jest chwilowe – zakończyła smutno – a wie pani co jest najgorsze, co sobie uświadomiłam podczas tego wyjazdu?
- Słucham – uśmiechnęła się zachęcająco lekarka
- Zdałam sobie sprawę, że poniżając mnie Paweł podnosi swoją samoocenę, czuje się lepszy, silniejszy, ważniejszy. Nieważne, że mnie krzywdzi. Ważne, że jemu przez chwilę będzie lepiej. Czasem przypominam sobie różne zdarzenia z przeszłości, wracają jak bumerang choć tego nie chcę. Denerwuję się wtedy strasznie i staram się zająć czymś myśli bo sama nie rozumiem dlaczego pozwalałam i pozwalam na różne rzeczy. Sama dla siebie tracę szacunek. A skoro ja go dla siebie nie mam to jak mogę wymagać aby inni go mieli?
- Jakieś konkretne zdarzenie ma pani na myśli?
- Tak. Wie pani, na tym wyjeździe kilka dni temu obserwowałam jak moje koleżanki tańczą ze swoimi mężami. Była między nimi prawdziwa radość i swoboda. Marzyłam w tamtej chwili żeby Paweł też ze mną zatańczył, ale to się nie zdarzyło. Zaczęłam wtedy zastanawiać się kiedy ostatni raz tańczyliśmy. To było kilka lat temu na weselu kuzynki. Z miasta wyjechaliśmy pokłóceni. Nie pamiętam o co, ale pewnie o jakąś nieważną rzecz. Często właśnie o takie rzeczy się sprzeczamy. Zdenerwowany Paweł coś sobie przypomina, że miało być coś załatwione, a nie zostało zrobione i zaczyna się nakręcać. Nakrzyczy na mnie, nierzadko obrazi, jemu będzie lepiej a ja się czuję zdeptana. Wie pani, co mam na myśli? - Lekarka pokiwała głową, zrobiła notatkę i dała znak aby Dagmara kontynuowała – wtedy też tak musiało być.
Dagmara wzięła oddech, otarła łzy zbierające się w kącikach oczu i mówiła dalej.
- W hotelu przyszykowaliśmy się, w drodze do kościoła chciałam wziąć męża za rękę, potem w kościele też, ale ją odtrącił. Zabolało. Potem, już na przyjęciu odzywał się do mnie półsłówkami, jakby mnie karał, że w ogóle musi tam siedzieć. Upił się i zaraz po północy poszedł do pokoju, gdzie spał już nasz synek.
- Pani też wtedy wróciła?
- Nie, chciałam się pobawić dlatego zostałam jeszcze chwilę. A wie pani co się stało jak wróciłam do pokoju?
- Proszę opowiedzieć.
- Najwyraźniej mąż chciał mnie ukarać za coś bo położył się i spał obok Piotrka, a kiedy jak już położyłam się na łóżku obok przyszedł do mnie – Dagmara zamilkła na chwilę, to wspomnienie zawsze wywoływało w niej gniew, ze ściśniętym gardłem mówiła dalej – położył się obok i bez wstępów wziął mnie od tyłu mimo, że wie, że tego nie lubię. On nie miał ochoty na zbliżenie, nie mówiąc już o mnie, po prostu chciał sobie ulżyć. Kosztem mnie. Poczułam się jak robak wdeptany w ziemię. Zwłaszcza, że po wszystkim zostawił mnie samą i znowu poszedł spać z Piotrkiem – Dagmara potrzebowała chwili aby dojść do siebie – nikomu o tym wcześniej nie mówiłam. Było mi wstyd, zwłaszcza, że na łóżku obok spało nasze dziecko – zamknęła oczy chcąc odegnać niechciane obrazy – a przecież to on powinien się wstydzić.
- Co było następnego dnia?
- Jak zwykle nic nie pamiętał, albo udawał, że nie pamięta. Jego nastawienie było już inne. Przez te kilka lat starałam się zapomnieć o tamtej nocy. Zrozumiałam jedno. On odreagowuje na mnie swoje zdenerwowanie, zmęczenie czy niepowodzenie w pracy. Jemu jest lepiej, a ja się czuję koszmarnie.
Ani się spostrzegła, a minęła godzina odkąd weszła do gabinetu terapeutki. Wyszła przed budynek przychodni mając nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego. Tym razem nie wysłała, jak to miała w zwyczaju, esemesa do Magdy. Potrzebowała skupić się na sobie i pomyśleć. Postanowiła wrócić do domu na piechotę. Odległość była na tyle duża, że Dagmara mogła nabrać dystansu i uspokojona stawić czoła codzienności. Po rozmowie czuła się oczyszczona. Wyrzuciła nagromadzone przez lata urazy.
To, co wiedziała na pewno to musiała odciąć się od zgubnego i destrukcyjnego wpływu matki na swoje decyzje. Dagmara nie chciała już więcej słyszeć pytań o to czy jest pewna swojej decyzji, czy na pewno dokonała dobrego wyboru. Miała dość. Czuła się silniejsza. Gotowa była stawić czoła nawet mężowi. Jednocześnie postanowiła, że przy najbliższej okazji wyrzuci z siebie nagromadzone przez lara żale w stosunku do matki. Wątpiła aby ta coś zrozumiała i wyciągnęła odpowiednie wnioski. Najgorsze było to, że w konfliktach z matką Paweł nie trzymał jej strony. Pogodziła się z tym, choć nie było to ani łatwe, ani przyjemne, że mąż nie wspierał jej. Dagmara miała wrażenie, że dla jej męża inni mają rację, ona nie. Kiedyś poskarżyła się Kamili i Magdzie. Dziewczyny ze smutkiem orzekły, że Paweł Dagmary nie szanuje. Zapewniły o swoim wsparciu, ale nie mogły zrobić więcej. Nie będą się przecież wtrącały między małżonków. Mogły tylko zapewnić koleżankę o swoim wsparciu i służyć radą kiedy będzie jej potrzebowała. Z resztą Dagmara musiała poradzić sobie sama. Musiała stawić czoła swoim demonom. Jak nigdy wcześniej czuła się na to gotowa. Jeśli ona sama nie będzie siebie szanować inni też nie będą. Tego dnia to sobie uświadomiła. Zacisnęła pięści. Będzie walczyć o siebie.
Zanim weszła do domu usiadła na ławeczce i zadzwoniła do Kamili. Czasem urządzały sobie telerozmowę wszystkie trzy, ale Magdy Dagmara nie chciała niepokoić. Magda miała swoje problemy – poważnie przestraszony Maciek kilka dni wcześniej zawiózł ją na pogotowie z atakiem duszności. Kilka lat wcześniej Magda miała podobny atak, wtedy skończyło się na strachu. Z tego, czego dowiedziała się w krótkiej wiadomości od Maćka, teraz sprawa była poważniejsza. Przyjaciółkę czekał szereg badań, a do tego goniły ją terminy oddania do wydawnictwa pierwszej książki. W takiej sytuacji Dagmara nie mogła zawracać Magdzie głowy.
- Mów Daga co u ciebie. Jak ci się układa?
Dagmara streściła wydarzenia ostatnich dni. Przyznała, się do powziętego postanowienia, że będzie walczyć o szacunek dla siebie.
- Bardzo dobrze. Masz moje pełne wsparcie. I pamiętaj, jeśli chciałabyś się zresetować daj tylko znać, a ja już zadbam żebyś się oderwała od codzienności.
Rozmowa z wesołą koleżanką dodatkowo poprawiła Dagmarze humor. Pełna werwy weszła do bloku, a potem pokonała kolejne piętra zanim stanęła przed drzwiami swojego mieszkania. W mieszkaniu panowała cisza. Paweł i Piotrek siedzieli przy kuchennym stole i w skupieniu sklejali plastikowy model samolotu. Był to zdumiewający obrazek, wcześniej wspólna zabawa ojca z synem miała miejsce raczej rzadko. Dagmara przebrała się w dres, z półki zdjęła książkę i po chwili odpłynęła w literacki świat.

lzejsza-ja