Archiwum czerwiec 2023, strona 3


cze 09 2023 Rozdział 16
Komentarze (0)

Dagmara przerzucała papiery z jednej, na drugą stronę biurka. Nie mogła się skupić na pracy. Wciąż rozpamiętywała kłótnię z Pawłem z poprzedniego wieczora. Patrzyła w komputer, odpisała na kilka służbowych emaili, ale praca jak nigdy jej nie szła. To nie uszło uwadze szefowej, która w końcu zaprosiła Dagmarę do swojego gabinetu.
- Dagmara, powiedz mi co się dzieje. – Paulina zagadnęła podwładną kiedy ta zamknęła za sobą drzwi
- Nic się nie dzieje – Dagmara ciężko opadła na krzesło
- Nie mów tak, proszę. Widzę przecież. Od jakiegoś czasu jesteś nieobecna duchem.
Dagmara milczała. Nie wiedziała co i ile powiedzieć koleżance. Zawsze miały dobry kontakt, ale jednak Paulina była szefową jej zespołu. Nie uważała też, że powinna się zwierzać w miejscu pracy ze swoich problemów. Traktowała biuro jako odskocznię od codziennych kłopotów. Na kilka godzin zapominała o kłótniach z Pawłem. Udawała, że się dobrze dogadują. Po południu wychodziła z biurowca i wracała do domu. Nierzadko szła ze ściśniętym żołądkiem nie wiedząc w jakim nastroju będzie Paweł po powrocie z pracy. Jej nastroje zmieniały się wraz z tym, jak zbliżała się do domu. W jednej chwili czuła, że wszystko będzie dobrze, aby zaraz poczuć skurcz żołądka tak silny, że nie raz miała wrażenie, że zwymiotuje z nerwów na ulicy. Marzyła tylko o tym, aby taki dzień dobiegł końca, aby mogła położyć się do łóżka i zasnąć.
- Dagmara. Czekam – Paulina wyglądała na naprawdę zatroskaną
Dagmara westchnęła i nagle, niespodziewanie dla samej siebie, zaczęła płakać. Szloch wyrywał jej się z piersi, nie mogła przestać płakać. Paulina wyjęła z torebki paczkę chusteczek i podała jedną koleżance.
- Nie dogaduję się z Pawłem. Ostatnio w ogóle nie możemy się porozumieć – wyrzuciła przez łzy
Szefowa posłała jej współczujące spojrzenie.
- Nie może być dobrze, skoro aż tak reagujesz? Jest aż tak źle?
Dagmara przytaknęła.
- On mnie w ogóle nie szanuje, podważa każde moje zdanie, nie trzyma mojej strony
Paulina wyciągnęła w jej kierunku kolejną chusteczkę.
- Mogę ci jakoś pomóc? Potrzebujesz czegoś? Może kilka dni wolnego na poukładanie spraw? Może chcesz zaczynać później żeby móc pójść pobiegać czy coś?
Dagmara patrzyła nie wierząc w to, co słyszy.
- Nie, dziękuję. Z przyjaciółką chodzę jeździć na rowerze
- To dobrze, że masz jakąś odskocznię. Zazdroszczę ci tego. Też ostatnio nie mam łatwo, Martyna sprawia coraz więcej problemów. Ostatnio zaczęła eksperymentować z trawką. Ale zachowaj to, proszę, dla siebie.
Martyna była córką Pauliny, która wychowywała sama. Była w maturalnej klasie i zamiast uczyć się do egzaminów przysparzała swojej matce coraz więcej kłopotów.
- Oczywiście – Dagmara w jednej chwili skojarzyła fakty. Rzeczywiście, Paulina ostatnio wydawała się nieobecna, miała podpuchnięte oczy i zazwyczaj wesoła i rozgadana częściej zamykała się w swoim gabinecie.
- Pamiętaj, że płacz to nic złego. Jak będziesz chciała popłakać idź do toalety. Siedź tam, ile potrzebujesz. Ja tak robię.
- Będą gadać – zaczęła Dagmara
- No i co z tego? Pogadają przez chwilę, a potem każdy pójdzie do swojego domu i swoich kłopotów. Uważam, że lepiej jak sobie popłaczemy tutaj, a potem oczyszczone wrócimy do domu. Głowa do góry. Będzie dobrze. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i pogadać.
- Dziękuję – cicho powiedziała Dagmara
Po tej krótkiej chwili spędzonej w gabinecie szefowej Dagmara poczuła się oczyszczona. Wypiły z Pauliną po filiżance herbaty, odkładając na kilkanaście minut sprawy zawodowe na bok. Dagmara wyszła z biura z lżejszym sercem, gotowa na spotkanie z domową rzeczywistością. Po drodze do domu zrobiła szybkie zakupy, a wychodząc ze sklepu natknęła się na Magdę. Koleżanka jak zwykle tryskała energią. Najwyraźniej wyszła pobiegać bo ubrana była w czarne legginsy, wściekle różową bluzę i taką samą czapkę z daszkiem. Spod czapki wystawał kruczoczarny koński ogon. Truchtała teraz wokół Dagmary.
- A dokąd ty tak gnasz?
- Musiałam wyjść z domu bo Maciej leży chory i doprowadza mnie do rozstroju nerwowego. Kaszle, smarka, ma gorączkę, ale żeby do lekarza poszedł to nie. Sam się będzie leczył. Tylko jakoś mu nie przechodzi.
- A co mu się stało? – zaciekawiła się Dagmara. Dawno nie widziała Magdy tak wzburzonej. Co więcej, nigdy nie widziała, żeby Maciek był powodem jej zdenerwowania.
Magda przystanęła, wzięła Dagmarę pod rękę i rozemocjonowanym głosem zaczęła opowiadać.
- Wyobrażasz to sobie? Dorośli faceci, a żaden nie pomyślał, że to nie jest pora na wyjazdy pod namiot. Kuzyn Maćka, Przemek miał urodziny. Wymyślił, że we trzech, bo był jeszcze Tomek, wspólnik Maćka, pojadą pod namiot świętować. W góry. I pojechali. Teraz wszyscy trzej leżą chorzy. A żeby było śmieszniej to wszyscy trzej są lekarzami – Magda podkreśliła wyraźnie ostatnie słowo – skoro musieli jechać to mogli jechać na naszą działkę. Też w górach, w przynajmniej ciepło.
Dagmara nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu. Autentyczne wzburzenie Magdy było rozbrajające. Współczuła Maćkowi bo znała kąśliwy język i porywczość koleżanki. Była pewna, że nie odpuści mężowi złośliwości mimo całej miłości, jaką go darzyła.
Dagmara chciałaby mieć takie problemy. Zaczęła się zastanawiać czy sama na siebie nie sprowadza kłopotów, może przez to, że jest taka poukładana wyolbrzymia różne sprawy, którymi nie powinna zaprzątać sobie głowy. Nagle uderzyła ją pewna myśl.
- Magda! Zaczekaj! – zawołała
Magda odwróciła się i podbiegła do Dagmary.
- Co się stało – była zaniepokojona
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne, mów czego ci trzeba.
Usiadły na pobliskiej ławce. Magda uważnie przyjrzała się koleżance.
- Magda, czy gdyby była taka potrzeba poszłabyś ze mną do prawnika?
- Jest aż tak źle? – Magda zadała to samo pytanie, które wcześniej zadała Paulina
- Bywa różnie, sama wiesz. Czułabym się pewniej gdybym wyjaśniła różne kwestie. A gdybyś była tam ze mną dużo by mi pomogło. Wiesz, zawsze mogłabyś coś dopowiedzieć, gdybym o czymś zapomniała.
- Oczywiście, nie martw się. Możesz na mnie liczyć. Może to nie jest taki zły pomysł żebyśmy poszły tam obie. Daj tylko znać gdzie i kiedy mam się stawić.
Uspokojona Dagmara wolnym krokiem poszła do domu. Czuła się wzmocniona, dzisiaj dostała tyle wsparcia, jakiego nie czuła od dawna. Miała pewność, że z takim wsparciem za plecami może pokonać każdą przeszkodę, stawić czoła przeciwnościom losu.
W domu szybko zjadła obiad i wyszła na kolejną wizytę u psychologa.

lzejsza-ja   
cze 06 2023 Rozdział 15
Komentarze (0)

Po szkole przyszedł Piotrek żeby z Kacprem odrobić lekcje i pograć w najnowszą wersję gry na konsoli. Dagmara miała go odebrać wracając z pracy. Było wczesne popołudnie. Michał bawił się autkami w salonie, Klara zamknęła się w pokoju i pochłaniała kolejną książkę, a chłopcy przekrzykiwali się w pokoju Kacpra. Wcześniej cała trójka zjadła ogórkową zupę i naleśniki z serem. Teraz Magda podgrzewała obiad dla Maćka, który wracał z pracy. Wszedł do domu, wziął szybki prysznic. Przywitał się z żoną, najmłodszym synem, zajrzał do starszych dzieci. Usiadł przy stole i z westchnieniem zabrał się do obiadu. Magda wiedziała, że miał zapisanych sporo pacjentów, a poza tym przed pracą miał do załatwienia kilka urzędowych spraw. Nie wszystko poszło po jego myśli i właśnie rozemocjonowany opowiadał Magdzie o wydarzeniach dnia, kiedy do kuchni cicho wślizgnął się Piotrek. Popatrzył przestraszonym wzrokiem to na Magdę to na Maćka. Kiedy Magda go zobaczyła ręką dała mężowi znak aby na chwilę przerwał opowiadanie.
- Co tam Piotrusiu? Masz na coś ochotę? Coś do picia?
- Nie – zawahał się – ale ciociu dlaczego wujek na ciebie krzyczy?
Magda przyjrzała się chłopcu ze zdziwieniem w oczach. Potem wymieniła szybkie spojrzenie z mężem.
- Wujek na mnie nie krzyczy. Dlaczego tak myślisz? – zapytała i poprowadziła chłopca na sofę
- Bo mówi głośno i tak, jakby krzyczał.
- Piotruś, wujek miał dzisiaj ciężki dzień. Opowiadał mi co mu się przydarzyło. Czasem, jeśli ludzie z czegoś się cieszą albo wręcz przeciwnie są źli bo coś nie wyszło po ich myśli to mogą mówić trochę głośniej, albo podnosić głos. Ale to wcale nie znaczy, że krzyczą.
Maciek skończył jedzenie i przypatrywał się siedzącej na sofie dwójce. Myślał o tym biednym, pogubionym we własnych emocjach chłopcu. Zastanawiał się jak jest u jego w domu na co dzień. Czy Paweł i Dagmara krzyczą na siebie, a syn jest tego świadkiem? Nie mógł sobie wyobrazić, że on podnosi głos na któreś ze swoich dzieci albo na Magdę. Owszem, bywał stanowczy i konsekwentny. Jednak wychodził z założenia, że mówiąc ze spokojem i odnosząc się z szacunkiem do drugiej osoby można więcej osiągnąć.
- Tata czasem krzyczy na mamę – powiedział cicho chłopak – a potem mama zamyka się w łazience a jak wyjdzie to ma czerwone oczy albo jest zdenerwowana i czasem krzyczy na mnie.
Magda była przerażona tym, co usłyszała. Wiedziała, że Paweł jest porywczy. Dagmara opowiadała jej nie raz o jego zachowaniu, ale nie przypuszczała, że jest tak źle. Postanowiła, że przy najbliższej okazji wyciągnie Dagmarę na kawę i powie o dzisiejszej sytuacji. Pod żadnym pozorem nie chciała tego robić w obecności Piotrka, nawet jeśli przebywał w pokoju za ścianą i był pochłonięty grą na konsoli, Jak mogła się przekonać syn przyjaciółki musiał być wyczulony na rozmowy dorosłych skoro miał w sobie tyle odwagi aby wejść do kuchni i zapytać wprost o powód podniesionego głosu Maćka.
Okazja nadarzyła się kolejnego dnia. Magda wyciągnęła Dagmarę do kawiarni. Kiedy kelner przyniósł zamówienie nie wiedziała jak zacząć. Nie czuła się komfortowo, ale wiedziała, że nie powinna zostawić tej sytuacji.
- Coś się stało? – zagadnęła w końcu Dagmara
- Tak. Tylko nie wiem jak zacząć i jak w ogóle ci to powiedzieć – Magda nerwowo oblizała łyżeczkę ze spienionego mleka
- Najlepiej od początku.
- Dobra. Daga, wiem, że to nie moja sprawa, że nie powinnam się wtrącać. Ale wczoraj, kiedy Piotrek był u nas akurat Maciek coś opowiadał i mówił trochę głośniej niż zwykle. Wiesz, jak to się mówi w emocjach – Dagmara przytaknęła. Domyślała się do czego zmierza Magda – w pewnej chwili przyszedł do nas Piotrek i zapytał czemu wujek na mnie krzyczy.
Dagmara zakryła dłonią usta, a po chwili w obu dłoniach schowała twarz.
- Czy Paweł krzyczy na was? Czy on was bije?
Dagmara pokręciła głową. Wypuściła głośno powietrze.
- Paweł krzyczy. Głównie na mnie. Przede wszystkim jak jest zdenerwowany, ale też jak coś nie jest zrobione tak, jakby chciał. Łatwo wyprowadzić go z równowagi. Mówiłam ci o tym - Magda pokiwała głową - czasem krzyczy też na Piotrka. Nie będę zaprzeczać. Mały obserwuje te nasze kłótnie. Ja czasem wychodzę bo nie chce mi się z Pawłem dyskutować. Zamykam się w łazience, liczę do stu żeby nie wybuchnąć. Piotrek jest świadkiem tych naszych awantur. Nie jest dzieckiem, dużo rozumie.
- Zdajesz sobie sprawę, że to będzie miało wpływ na jego późniejsze życie?
- Niestety. Tłumaczę mu że to nic wielkiego, że dorośli muszą czasem na siebie pokrzyczeć. Ale chyba za często to się dzieje żeby łyknął takie tłumaczenie. Zauważyłam, że sam zaczął na mnie podnosić głos.
- Obserwuje ojca. Skoro dorosły może to on też.
- Dokładnie. Serce mnie boli. Najgorsze jest to, że ja przenoszę na niego swoje nastroje.
- Nie wolno ci tego robić. Zbij talerz, tup nogą, podrzyj gazetę, ale nie krzycz na dziecko.
- Wiem, Magda. Tobie łatwo mówić. Masz męża, który świata poza tobą nie widzi. Grzeczne dzieci. A ja? Ja żyję w innym świecie.
- Dagmara, musisz sobie ten świat poukładać tak, żeby tobie odpowiadał. Nikt za ciebie tego nie zrobi.
- Wiem. Wiesz co jest najgorsze? – głos Dagmary zaczął się łamać
- Co takiego?
- Któregoś ranka, tuż przed wyjściem z Piotrkiem do szkoły. Nie wiem czy był wtedy zmęczony, czy wstał lewą nogą. W każdym razie stawiał się, nie chciał ubierać, krzyczał na mnie, ze jestem najgorszą mamą. Domyślasz się jak się wtedy poczułam?
- Mogę się domyślać – powiedziała cicho Magda bo nawet nie próbowała sobie wyobrazić, że Klara, Kacper czy w przyszłości Michał mógłby tak się do niej zwrócić.
- Kacper krzyczał, czas gonił, a mnie się chciało wyć. I wiesz co? Nigdy sobie tego nie wybaczę. Uderzyłam go w twarz – kiedy to usłyszała Magda zamarła z przerażeniem wymalowanym na twarzy – nigdy nie zapomnę wyrazu jego oczu. Krzyczał, że wezwie policję, że nie mam prawa go bić, że to patologia. Rozumiesz? On ma niecałe dziesięć lat. Najgorsze, że z tą patologią ma rację – Dagmara zaśmiała się przez łzy
Magda po chwili do niej dołączyła i obie śmiały się w głos. To był oczyszczający śmiech.
- Musisz coś z tym zrobić – powiedziała Magda, kiedy otarła łzy – musisz poukładać, uporządkować swoje emocje. Nie rezygnuj w żadnym wypadku z terapii.
- Nie zrezygnuję, nie bój się o to.
- Rozmawiałaś z Piotrkiem o tym?
- Oczywiście. Przeprosiłam go. Choć wyrzuty z powodu tego, że powstrzymałam swoich emocji i wyładowałam się na dziecku nigdy mnie nie opuszczą.
- Wiesz co ja myślę?
- Dawaj.
- Kiedy Piotrek dorośnie odbije sobie na Pawle te lata kiedy na was krzyczał albo kiedy ciebie obrażał.
- Wiem. Wiem, że tak może być.
Porozmawiały jeszcze chwilę na bardziej przyjemne tematy i rozeszły się każda do swojego domu. Każda pogrążona w swoich myślach.

Wracając do domu Dagmara od progu usłyszała krzyk męża. Podskórnie czuła, że nie jest dobrze. Jej nastrój jeszcze się pogorszył. Po wejściu do mieszkania zobaczyła syna wyłamującego sobie palce. Piotrek stał przed ojcem i widać było, że jest bardzo przestraszony. Paweł siedział na sofie w salonie i krzyczał. Nie, on się wydzierał.
- Gówniarzu, czy ty potrafisz myśleć? Jesteś ograniczony skoro nie rozumiesz takich prostych zadań?! Potrafisz odpowiedzieć czy będziesz stał jak słup?!
- Co tu się dzieje? Dlaczego na niego tak krzyczysz? – Dagmara musiała zareagować, nie mogła pozwolić aby Paweł tak krzyczał na dziecko. Ona sobie poradzi, jest dorosła, ale Piotrka musi chronić. Musi pokazać synowi, że zawsze jest po jego stronie. Musi dać mu siłę do obrony przed ojcem.
- Tłumaczę mu od godziny jak zrobić zadanie, a on nie rozumie. Nawet nie potrafi powiedzieć czego dokładnie nie rozumie – rzucał się Paweł.
- To może trzeba wytłumaczyć mu raz jeszcze? – starała się zachować spokój
- To mu wytłumacz. Ja nie mam siły. Piotrek – zwrócił się do syna – niech mama ci dalej tłumaczy.
Dagmara westchnęła. Tak kończyła się większość sytuacji, kiedy Paweł coś tłumaczył synowi. Mały na samą myśl, że ma usiąść obok ojca spinał się w sobie, zacinał i nie był w stanie wydusić słowa. Dagmarze na taki widok serce się krajało. Wiedziała, że nie wszystkie przedmioty jest w stanie przerobić z synem. Była humanistką, z matematyką nie było jej po drodze. Paweł był informatykiem. Kto, jak nie on potrafiłby wyjaśnić synowi problematyczne zagadnienia.
Paweł upił piwa z kufla, zapalił papierosa. Dagmara wiedziała, nauczona już doświadczeniem, że za kilkanaście minut mąż pójdzie do syna gotowy przerabiać z nim zadania. Wykorzystała chwilę, że zostali sami.
- Naprawdę musisz tak na niego krzyczeć za każdym razem?
- Nie mam siły Daga do niego. Tłumaczę mu, tłukę do tego łba…
- Chyba głowy – weszła mu w słowo
- a tuman nie rozumie – nakręcał się Paweł - Nie mam siły. Nie wiem jak z nim rozmawiać. W dodatku zachowuje się jakby języka w gębie nie miał.
- Naprawdę nie widzisz jak on się denerwuje na samą myśl, że ma do ciebie podejść? Zapomina bo się denerwuje. To ze stresu Paweł.
- Gadanie. Jakiego stresu? Ja go stresuję?
- Tak, twoje krzyki. Na samą myśl, ze zaczniesz krzyczeć zacina się i nawet jeśli wie boi się powiedzieć. Wie, że jeśli odpowie źle będziesz jeszcze bardziej krzyczał.
- Dobra. Skoro ja go stresuję to ty od dzisiaj mu tłumacz. Ja się nie wtrącam.
- Paweł. Daj spokój. Przecież wiesz co mam na myśli – Dagmara poczuła się nagle bardzo zmęczona
- Nie, nie wiem co masz na myśli. I nawet nie chcę wiedzieć.
Dagmara wiedziała, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Paweł wypił pewnie ze dwa albo trzy piwa co w połączeniu ze zmęczeniem dało wybuch, jakiego była świadkiem. Zrobiła sobie herbatę i poszła do syna z nastawieniem, że spróbuje odrobić z nim zadanie.
- Typowy tata – mruknął chłopiec pochylając się nad książką i wyczuwając obecność matki
- Dlaczego tak mówisz?
- Zawsze tak się zachowuje i tak krzyczy. Tata Kacpra jest inny. Śmieje się, żartuje i nie krzyczy na nich – wyrzucił z siebie
- Wiem, kochanie. Ale każdy jest inny. Wujek Maciek też na pewno bywa zdenerwowany. Ale nie ma nas tam i nie wiemy jak jest. Choć, spróbujemy odrobić to zadanie.
Do pokoju wszedł Paweł.
- Idź Dagmara. Ja to zrobię z Piotrkiem. Wyjmij kartkę i liczymy od początku – usiadł przy biurku syna
Dagmara wychodząc z pokoju myślała dlaczego Paweł nie może być cały czas taki. Może rzeczywiście trzeba Pawła zapoznać z Maćkiem? Może zachowanie męża Magdy pokaże mu, że można inaczej. Nie chciała w to wierzyć, ale nadziei nie chciała tracić. Mimo wszystko, tak jak mówiła Magda, Paweł był dobrym mężem i ojcem. A może tylko się oszukiwała bo bardzo chciała wierzyć, że tak jest?

lzejsza-ja   
cze 05 2023 Rozdział 14
Komentarze (0)

Naładowana pozytywną energią Magda weszła po skończonym treningu bokserskim do mieszkania. Była wczesna jesień, na dworze mimo wieczornej pory powietrze było ciężkie, upał dawał się we znaki. Od razu skierowała się do łazienki aby wziąć prysznic. W przedpokoju zatrzymał ją Maciek.
- Masz gościa – powiedział cicho i ruchem głowy wskazał na taras
- Gościa? – Magda ruszyła we wskazanym kierunku.
- Dagmara przyszła. Chyba chce z tobą pogadać. Powiedziała, że poczeka aż wrócisz.
Magda przyspieszyła kroku. Dagmara siedziała sztywno na tarasowym fotelu i patrzyła tępo przed siebie. Przed nią stała szklanka z wodą. Magda przywitała się i pobiegła do łazienki wsiąść szybki prysznic.
- Opowiadaj – zagadnęła kiedy usiadła naprzeciwko przyjaciółki
Zanim odpowiedziała z oczu Dagmary polały się łzy, nie była w stanie nic powiedzieć. Magda natychmiast przysiadła się do niej i objęła ramionami.
- Paweł? – zapytała tylko
W odpowiedzi poczuła kiwnięcie głową. Nie musiała więcej pytać. Pozwoliła aby Dagmara wypłakała się, odzyskała głos i zaczęła mówić.
- Nie mam już siły – zaczęła – nic się nie zmienia. Mam wrażenie, że tkwię w jednym i tym samym miejscu. Paweł się nie zmienia. Nie nadążam za jego humorami.
- Jesteś zmęczona. Powinnaś odpocząć, wyjechać i zdystansować się.
- Magda, dokąd ja mam pojechać? – załkała
- Mam pomysł. Pojedziemy na naszą działkę. Ty, ja i Kamila. Taki babski wyjazd co ty na to? Dzieciaki będą wtedy na wycieczce, mężów zostawimy w domu. Jak będą chcieli to dojadą do nas na weekend.
Magda i Maciek kupili niewielki domek z kawałkiem ziemi w przygranicznej miejscowości. Blisko było do szlaków turystycznych i jeziora. Z tarasu domku rozpościerał się piękny widok na góry i położone pod nimi doliny. Chatka nie była duża – miała trzy niewielkie sypialnie, kuchnię i malutką łazienkę. Na ich potrzeby w zupełności wystarczało. Teren dokoła domku był ogrodzony, graniczył po obu stronach z innymi, zabudowanymi działkami. Właścicielowi zależało na szybkiej sprzedaży, zaakceptował cenę zaproponowaną przez Zarzyckich i niedługo po podpisaniu umowy mogli urządzać swoją daczę. Położenie domku i czyste powietrze dawało wytchnienie od miejskiego zgiełku, pozwalało na złapanie dystansu i odprężenie.
Dagmara ucieszyła się z takiej propozycji. Magda od razu wzięła telefon, wybrała numer Kamili i krótko opowiedziała o sytuacji. Nie musiała czekać na decyzje przyjaciółki. Kama poparła pomysł i zadeklarowała, że za dwa dni podjedzie po dziewczyny i wszystkie razem pojadą do domku Magdy.
- Wyjeżdżacie? – zagadnął Maciek kiedy Dagmara wyszła
- Pojedziemy pojutrze na działkę, a ty zgarniesz Patryka i Pawła i dojedziecie na weekend – odpowiedziała – Misiek zostanie z tobą, będziecie mieć szansę wzmocnić więź ojca z synem – mrugnęła okiem do męża
- Nie ma sprawy, bawcie się dobrze, choć wolałbym więź pogłębiać z tobą – wyszeptał do ucha żony przyciągając ją do siebie i smagając delikatnie zarostem jej policzek
Magdę rozczulały takie oznaki czułości ze strony Maćka. Czuła się wtedy kochana i akceptowana. Uwielbiała zatapiać się w jego silnych ramionach i wdychać zapach jego skóry pomieszany z zapachem męskich perfum. W takich chwilach czas na chwilę się zatrzymywał, i choć czasem zastanawiała się czy to nie sen, Magda dziękowała wszechświatowi, że postawił na jej drodze tego cudownego mężczyznę.
Tak, jak obiecała, dwa dni później Kamila podjechała po Magdę i Dagmarę. Zapakowały swoje torby do samochodu koleżanki i ruszyły w drogę. Po drodze, w dyskoncie, uzupełniły zapas wina i przekąsek. Miały przed sobą trzy dni bez facetów i dzieci. W planach były plotki, żarty, łzy i śmiech. Każda zajęła jedną sypialnię, a po rozpakowaniu rzeczy spotkały się w kuchni, otworzyły wino i milczały przez chwilę, każda pogrążona we własnych myślach. Magda włączyła muzykę, podparła głowę ręką i po chwili, lekko kołysząc się, zaczęła nucić wraz z wokalistką. I’m gonna love you like I’m gonna loose you, I wanna hold you like I’m saying goodbye…”
- Magda, a tobie co się stało? – Kamila zamglonym wzrokiem, znad swojego kieliszka, popatrzyła na przyjaciółkę
- Śpiewam
- Słyszymy, ale po co takiego smuta? Co, jak co, ale z nas trzech to ty trafiłaś najlepiej – Kamila upiła łyk wina – gdybym nie miała męża to sama bym się koło doktorka zakręciła. Choć jak tylko wtedy przyjechaliście to iskry aż leciały. Nie miałabym szans – wymierzyła palec z pomalowanym na czerwono paznokciem w przyjaciółkę
- Nie pamiętam - Magda posłała Kamili spojrzenie spod zmrużonych powiek i westchnęła. Wino rozlewało się po jej ciele powodując przyjemne uczucie nieważkości.
Niebo było różowe, a więc tak wygląda nasz koniec, niebo jakby malował je Monet… – usłyszały zawodzenie Dagmary.
- Nie martw się Daguś. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Jutro się obudzisz z nową energią. Pójdziemy w góry, będzie pięknie – Magda objęła ją ramionami.
Koleżanki spojrzały na Magdę jakby urwała się z choinki. Wypiły prawie po butelce wina, niestety upiły się raczej na smutno. Z oczu trzech kobiet leciały łzy za nieodwzajemnioną miłością, straconymi szansami, tęsknotami za którymi podążały.
Zasnęły w jednym łóżku przytulone do siebie. Obudziły je promienie słońca wpadającego przez rolety do środka.
Pierwsza podniosła się Dagmara i mimo bólu rozsadzającego jej głowę wyszła na werandę. Przypomniała sobie słowa Magdy. Miała rację, pogoda była piękna, od razu zobaczyła świat w innych barwach. Przez głowę przemknęła jej myśl, że z Pawłem jeszcze wszystko się poukłada. Nie liczyła, ile siedziała sama przed domkiem. Dziewczyny wyszły na zewnątrz z kubkami gorącej kawy i zapatrzyły się w góry przed sobą.
- To co? Idziemy? – Magda poderwała się pierwsza
- A dokąd ty chcesz iść? – Kamila popatrzyła podejrzliwie
- W góry, na szlak, na spotkanie z naturą
- Ja chętnie – włączyła się Dagmara
Szybko przygotowały kanapki, spakowały wodę na drogę i po obmyśleniu trasy wyruszyły na szlak. Droga wiodła pod górę wśród strzelistych świerków i sosen. Nie rozmawiały dużo, każda pogrążona była w swoich myślach. Po dwóch godzinach dotarły na szczyt. Dagmara podeszła do barierki rozpostarła ręce i wydała z siebie krzyk. Magda z Kamilą spojrzały na siebie i dołączyły do koleżanki. To był oczyszczający krzyk. Dla każdej z kobiet oznaczał coś innego. Potem wszystkie zaśpiewały refren piosenki I’m gonna love you like I’m gonna loose you, I wanna hold you like I’m saying goodbye…”
Zmęczone opadły na trawę i zaczęły się głośno śmiać.
Po dwóch dniach dojechali mężowie. Panowie rozpalili ognisko, ustawili wokół niego krzesła. Na czarnym niebie błyszczały gwiazdy, z bezprzewodowego głośnika cicho dobiegały latynoskie rytmy. Mały Michał zasnął zmęczony bieganiem za piłką. Ku uciesze chłopca wujkowie chętnie rozgrywali z nim mecze na trawie.
Dorośli siedzieli wokół ognia, muzyka cicho porywała do tańca. Patryk porwał Kamilę i po chwili kołysali się w rytm przyjemnej melodii. Magda poszła sprawdzić czy Michał się nie obudził, Maciek dokładał drzewa do ognia. Dagmara popatrzyła na męża. Nie wiedziała co zadziałało, czy to świeże powietrze, czy to że odpoczęła i nabrała dystansu, ale spojrzała na Pawła cieplej i bardzo pragnęła aby od odwzajemnił jej spojrzenie. Mężczyzna odczytał myśli żony bo podszedł do niej, przytuli delikatnie, jakby bał się ją spłoszyć. Dagmara poczuła łzy spływające po policzku. Po północy goście poszli spać, na tarasie zostali tylko gospodarze. Maciek zaniósł krzesła na werandę, Magda wstawiła do kuchni szklanki, kieliszki i talerze. Wyszła jeszcze na chwilę popatrzeć na gwiazdy. Na tarasie wpadła na Maćka, który słysząc dźwięki piosenki Si tu te enamoras porwał żonę do tańca. Zarzyccy nie lubili się ze sobą rozstawać i odkąd razem zamieszkali robili to naprawdę rzadko. Teraz też zatonęli w świecie własnych uczuć i emocji.

lzejsza-ja   
cze 03 2023 Rozdział 13
Komentarze (0)

Kolejnego dnia sytuacja u Dagmary nie uległa poprawie. Paweł chodził nadąsany. Nie powiedział wprost o co chodzi, jego milczenie miało być dla Dagmary dodatkową karą. Kobieta skuliła się w sobie połykając łzy. Nie rozumiała postępowania męża. Przecież dorośli ludzie tak nie robią. Dorośli i dojrzali emocjonalnie ludzie. A z nich dwojga, mimo tego co starał się wmówić jej Paweł, to ona była dojrzalsza. A mimo to zgadzała się aby tak ją traktował, aby deptał ją, jej godność i poczucie kobiecości.
Cały dzień Paweł unikał Dagmary. Oglądał telewizję w salonie, po południu pojechał do swoich rodziców po syna. Dagmara w tym czasie leżała w sypialni i połykała łzy. Kolejny raz miała ochotę spakować się i wyjechać. Byłą ciekawa czy mąż zainteresowałby się gdyby zniknęła. W tej chwili w to wątpiła. Przecież nie raz, w zdenerwowaniu, mówił żeby spakowała się i wyprowadziła. Krzyczał, że jej nie potrzebuje, że przecież ona i tak nic nie wnosi do ich małżeństwa
Dagmara nie wiedziała gdzie podział się ten mężczyzna, którego kiedyś poznała. Co spowodowało jego przemianę na gorsze. Przykryła się kocem i wzięła do ręki kolejny romans. Książki pozwalały jej choć na chwilę oderwać się od smutnej codzienności. Przewracała kolejne strony marząc aby uczucia opisane na kartach powieści choć w części mogły być jej udziałem. Z rozmyślań wyrwał ją zgrzyt otwieranych drzwi. Po chwili małe rączki zawisły na szyi. Piotruś albo nie zdawał sobie sprawy, albo nie chciał pokazać że wie jakie napięcie panuje między rodzicami. Kiedy kłótnia wisiała na włosku przychodził przytulać się do każdego z rodziców jak gdyby chciał przejąć na swoje małe plecy chociaż część ich trosk. Dagmara wiedziała, że tak nie powinno być. Czekała na kolejne spotkanie z psychologiem. Do wieczora schodziła mężowi z oczu. Przygotowała kolację dla synka, kiedy mały wykąpany leżał w łóżku położyła się obok aby mu poczytać. Zasnęła, a kiedy się obudziła i poszła do sypialni zobaczyła, że Paweł znowu śpi w salonie. Odtrącał ją. Karał. Ale za co? Wykąpała się i postanowiła nie zwracać na męża uwagi. Wiedziała, że próby rozmowy tylko go nakręcą.
Obudziły ją ręce błądzące po jej ciele. Spojrzała na zegarek, była druga w nocy. Nie miała ochoty na zbliżenie. Czuła urazę do Pawła, nie usłyszała przeprosin, zgodziła się jednak i nie protestowała. Wiedziała, że gdyby odmówiła rano Paweł wstałby w jeszcze gorszym nastroju co dałby jej na pewno odczuć. Tego nie chciała. Wolała przyjąć go w siebie licząc na to, że jej zgoda spowoduje choć niewielką poprawę nastroju Pawła. Połykała łzy, których on nie widział, albo nie robiły na nim wrażenia. Rano niewiele się zmieniło. Mąż nadal się do niej nie odzywał. Drżącymi rękami wyjęła z opakowania tabletkę, połknęła i popiła dużą ilością wody.
W łazience zatuszowała sińce pod oczami. Po śniadaniu odprowadziła synka do szkoły i pojechała do pracy. Kilka godzin biurze minęło szybko. Musiała mocno się koncentrować aby wykonać swoje zadania rozpisane na ten dzień. Przekładała papiery na biurku, odpowiadała na służbowe wiadomości, ale myślami była daleko. Przez cały dzień miała tak ściśnięty żołądek, że zjadła tylko mały jogurt. Prosto z pracy pojechała na spotkanie z psychologiem.
Połykając łzy opowiedziała terapeutce o wydarzeniach minionego weekendu. Milczenie Pawła naprowadziło lekarkę na pytanie, które zdecydowała się zadać.
- To, o czym pani mówi świadczy o tym, że mąż chce panią ukarać. Czy takie wydarzenia miały miejsce w przeszłości?
Dagmara nie musiała się długo zastanawiać. Zdawała sobie sprawę, że wiele wydarzeń wyparła, nie chciała do nich wracać. Przyszło jej do głowy jedno zdarzenie, które mocno wyryło się w jej pamięci.
- To było kilka lat temu. Piotruś chodził do przedszkola. Zazwyczaj to ja go odbierałam, ale tego dnia – Dagmara zawiesiła głos, czuła jak coś zaciska jej gardło – idąc po niego widziałam jak mąż mija mnie jadąc samochodem. Wtedy jeszcze nic nie podejrzewałam, ale przeszedł mnie zimny dreszcz i przyspieszyłam kroku. To była wiosna, było ciepło i dzieci były z wychowawczyniami na dworze. Kiedy wychowawczyni mnie zobaczyła powiedziała, że Piotrka odebrał tata. Podziękowałam jej tylko. Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Było mi wstyd. Zastanawiałam się, co ta kobieta o nas pomyślała.
- Rozmawiała pani o tym z mężem?
- Zapytałam dlaczego to zrobił. Odpowiedział, że przecież mogłam zadzwonić do niego, że chciał odebrać dziecko wcześniej bo akurat wyszedł wcześniej z pracy. Poczułam, że to moja wina, że się zdenerwowałam, że może rzeczywiście mogłam zadzwonić. Pamiętam to uczucie wstydu, że jestem straszną matką, która nie wie co się dzieje z jej dzieckiem. Mimo upływu lat wciąż mam ciarki na ciele, kiedy sobie to przypomnę.
- On próbował wzbudzić w pani poczucie winy.
- Cały czas to robi. Stara się, żebym źle o sobie myślała. Mam wrażenie, że chce też mnie od siebie uzależnić. Wie pani, kilka razy zagroził mi, że zabierze syna na wakacje zagranicę, a do pomocy przy dziecku zabierze swoją mamę. Nie mnie, a swoją matkę. Nie wiem dlaczego on to robi. Co próbuje tym ugrać. Wiem, że tego nie zrobi bez mojej zgody. Koleżanka podpowiedziała mi, że mogę iść do sądu i złożyć wniosek o zakaz wyjazdu z dzieckiem.
Lekarka pokiwała głową, coś zanotowała w karcie. Dagmara była jej wdzięczna, że tak niewiele mówi. Wystarczyło jedno słowo czy pytanie. Czas w gabinecie mijał szybko. Z każdej wizyty Dagmara wychodziła podbudowana, niezwłocznie po wyjściu z przychodni wysyłała esemesa do Magdy. Nie zrezygnowała z tego rytuału nawet wtedy, kiedy Paweł przechwycił jej telefon i przeczytał, że Mada jest pierwszą osobą, którą informowała o przebiegu wizyty. Dagmara w dalszym ciągu nie mogła zrozumieć jak można sprawdzać czyjś telefon czy notes. Dla niej to była prywatna przestrzeń, której nie można przekraczać nawet będąc z kimś w związku. Paweł miał odmienne zdanie. Uważał, że będąc po ślubie nie ma już miejsca na prywatność. Dagmara wiedziała, że nie ma sensu z nim dyskutować bo żadne argumenty do niego nie trafią. Ona sama nigdy nie wzięła do ręki jego telefonu. Na wszelki wypadek wiadomości, jakie wymieniała z Magdą, a które dotyczyły jej małżeństwa, usuwała. Rugała się za to. Próbowała wmówić sobie, że zniża się do poziomu Pawła, ale mimo to strach, że on znowu przeczyta jej esemesy, kazał jej to robić.

lzejsza-ja   
cze 02 2023 Rozdział 12
Komentarze (0)

Dagmara wpadła do łazienki, zamknęła za sobą drzwi i oparła głowę o zimną ścianę. Cieszyła się, że Piotrek był u dziadków. Nie wiedziała jak mąż mógł się do niej odezwać w ten sposób. Bez ogródek wyzwał ją bo miała inne, niż on zdanie? Nie mieściło jej się to w głowie. Wrócił z pracy, nie przebrał się, nie zjadł obiadu tylko rzucił się do naprawy klamki. Według Dagmary to mogło poczekać. Siedząc nad skrzynką z narzędziami Paweł zadał żonie pytanie, ale jej odpowiedź nie spodobała mu się tak bardzo, że skomentował niewybrednym słowem.
Kiedy otrząsnęła się z pierwszego szoku kobieta zaszyła się w łazience. Kolejny raz coś w niej pękło. Kim ona jest, że pozwala się tak traktować? Kim on jest, że tak ją traktuje? Zachowanie i słowa męża oszołomiły ją, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu tak była zaskoczona. Odliczała czas do kolejnej wizyty u doktor Wiśniewskiej. Poczuła, że najchętniej wyrwałaby się z domu. Z pomocą przyszła jej Magda.
Magda: Hej, jakieś plany na sobotę? Maciek zabiera dzieciaki na weekend na działkę. Może masz ochotę wpaść na herbatę? Będą jeszcze Ula i Hania.
Dagmara pomyślała chwilę. Jutro sobota. Piotrek i tak miał cały weekend spędzić u dziadków. Nie liczyła, że mąż zaproponuje jej wspólne spędzenie czasu. Ucieszyła się, że nie będzie musiała na niego patrzeć. Szybko odpisała.
Dagmara: Dziękuję za zaproszenie. Chętnie przyjdę. Daj znać co przynieść.
Magda: Świetnie, cieszę się. O jedzenie się nie martw. Wino też się jakieś znajdzie. Po prostu przyjdź.
Sucho poinformowała Pawła, że następny wieczór spędzi z koleżankami. Nie odezwał się słowem. Ucieszyła ją obecność Uli i Hani. Kiedy Magda zaczęła spotykać się z Maćkiem zaprzyjaźniła się z dziewczynami. Wkręciła je w klub rowerowy. Po jakimś czasie dołączyła do nich Dagmara. Dobrze się rozumiały i lubiły swoje towarzystwo.
Magda otworzyła drzwi z Michałem na rękach. Mały wyszczerzył się w bezzębnym uśmiechu. Mimo, że miał dopiero kilka miesięcy już wyglądał jak dokładna kopia swojego ojca. Dagmara zastanawiała się jak to możliwe, że dziecko jest tak podobne do rodzica. Z tego, co mówiła Magda, Maciek też był bardzo podobny do swojego nieżyjącego już ojca. Niewątpliwie mały Michał wyrośnie na przystojniaka, dziewczyny będą wodzić za nim wzrokiem, a rodzice będą mieć problem. Uśmiechnęła się do tych myśli. Magda wskazała jej gestem aby rozgościła się w salonie.
- Usiądź, Zaraz wrócę tylko położę tego małego imprezowicza spać. Nie wiem skąd on ma tyle energii – pokręciła głową z dezaprobatą
- Spokojnie. Widać, że jest towarzyski.
- Niewątpliwie – Magda wybuchnęła śmiechem – nie mogę się doczekać aż będzie na tyle duży żeby jeździć z Kacprem i Maćkiem na te ich męskie wypady.
- Nie mów tak bo zanim się obejrzysz, a ten maluszek ci z domu wyfrunie
- Niestety taka kolej rzeczy – westchnęła Magda. Przełożyła syna przez ramię i zaniosła do sypialni.
Po chwili dobiegł ich cichy głos karuzeli zawieszonej nad łóżeczkiem, a Magda opadła na fotel. Nalała wina do kieliszka Dagmary, do swojego wlała wodę dorzucając plasterek cytryny. Zapaliła świecę stojącą na komodzie. Dagmara lubiła spędzać czas u przyjaciółki. Panował tu miły rozgardiasz, który nadawał rodzinnego ciepła. U niej, wszystko musiało być poukładane i schowane. Paweł nie znosił zbędnych rzeczy położonych na widoku. Kiedyś się o to spierali, od jakiegoś czasu machała ręką i składała drobiazgi aby uniknąć kolejnej sprzeczki.,
Przyszły Ula z Hanią wnosząc śmiech i jeszcze więcej energii. Michał zasnął i Magda mogła skupić uwagę na gościach. Dagmara dobrze czuła się w towarzystwie koleżanek. Pozwalały zapomnieć o problemach, na chwilę oderwać się od ponurych myśli i na pewne sprawy spojrzeć z innej perspektywy. Te kilka godzin spędzonych w towarzystwie koleżanek miały dla Dagmary działanie terapeutyczne.
Niestety kiedy wracała do domu taksówką zastanawiała się jakim humorze będzie Paweł, czy nie będzie robił jej wyrzutów, że siedziała tak długo. Pewnie zacznie dopytywać o czym rozmawiały. Mąż Dagmary bardzo pilnował swojej prywatności. Nie pozwalał aby informacje na temat tego, co się u nich dzieje wychodziły poza ich trzypokojowe mieszkanie. Dagmarę denerwowało pozoranctwo męża, ale nie dyskutowała z nim. Weszła do mieszkania, było ciemno. Nie było jeszcze jedenastej, ale Paweł najwidoczniej już się położył. Nie zastała go jednak w sypialni. Zaniepokojona weszła do salonu połączonego z aneksem kuchennym. Jej mąż spał na nierozłożonej sofie przykryty śpiworem. Nic nie wskazywało na to, że zasnął tu przypadkiem. Musiał wyjąć śpiwór z szafy w przedpokoju specjalnie. Chciał ją ukarać za to, że tyle jej nie było. Dwa razy wysłała mu przecież esemesa, że siedzą, że się dobrze bawią. Wiedział przecież gdzie była. Dagmara poczuła jak opuszcza ją cała pozytywna energia jaką naładowały ją dziewczyny. W pierwszym odruchu chciała wysłać wiadomość do Magdy z informacją co się stało. Zrezygnowała z tego jednak. Ona już miała zepsuty humor, to wystarczy. Nie musi obarczać swoimi problemami innych. Wykąpała się i położyła w pustym, małżeńskim łóżku. Zasnęła z myślą ile jeszcze wytrzyma i jak długo pozwoli aby Paweł ją tak traktował.

lzejsza-ja