Najnowsze wpisy, strona 1


lip 10 2023 Rozdział 39
Komentarze (0)

Był sierpniowy wieczór. Mały Michał spał, Klara poszła na nocowanie do koleżanki, Kacper z Maćkiem grali na konsoli w nowo kupioną grę, a Magda czytała psychologiczne czasopismo. Wieczorny spokój przerwał dzwonek do drzwi. Zdziwiony Maciek spojrzał na zegarek i poszedł otworzyć. Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy za progiem zobaczył Konrada.
- Cześć – powiedział gość – przepraszam, że przychodzę bez uprzedzenia o tej porze. Odwiozłem Dagmarę do domu. Chciałbym porozmawiać z twoją żoną. Jest może Magda?
Maciek spojrzał na stojącego w drzwiach mężczyznę, otworzył szerzej drzwi i gestem zaprosił Konrada do środka.
- Masz ochotę na kawę, herbatę, piwo? Może coś mocniejszego? – zapytał Zarzycki widząc, że gość jest wyraźnie zdenerwowany
- Mocną herbatę jeśli to nie jest problem
Maciek poszedł w stronę kuchni wskazując Konradowi miejsce na kanapie w salonie. Po chwili weszła zaskoczona Magda. Przywitała się z Konradem cmoknięciem w policzek i usiadła bokiem na sofie tak aby widzieć jego twarz.
- Chciałeś porozmawiać? – uśmiechnęła się zachęcająco
- Tak. Chodzi o Dagmarę – Konrad potarł czoło dłonią, nie bardzo wiedział jak ma zacząć – nie umiem jej rozgryźć. Z jednej strony robi krok na przód, a zaraz potem dwa w tył jakby się czegoś bała. Nie wiem o co chodzi. Przyszedłem do was bo wy jesteście chyba z nią najbliżej. Może coś mi podpowiesz – zwrócił się do Magdy – jak mam z nią postępować żeby jej nie przestraszyć.
Magda wymieniła z Maćkiem szybkie spojrzenie i westchnęła.
- Konrad. Nie wiem ile i co wiesz. Nie chciałabym mówić o szczegółach. To decyzja Dagmary czy i co ci o sobie opowie. Musisz się na pewno zastanowić czy zależy ci na niej. Ale czy tak naprawdę ci zależy. Jeśli nie, daj sobie spokój i odpuść, a jeśli Dagmara jest dla ciebie ważna to będziesz potrzebował dużo cierpliwości i czasu.
Maciek postawił na niskim stoliku trzy kubki i usiadł za Magdą obejmując ją jednocześnie ramieniem
- Co się w jej życiu wydarzyło, że jest taka nieufna?
- Dagmara wyszła z małżeństwa bardzo poturbowana. Paweł znęcał się nad nią i Piotrkiem psychicznie. I chociaż minęło już trochę czasu od wyjazdu Pawła, a potem ich rozwodu, to potrzebny jest czas aby odzyskała wiarę w siebie, w swoją kobiecość. Zdarzyło się coś co cię zaniepokoiło?
- Nie wiem czy zaniepokoiło. Raczej zastanowiło. Byliśmy dzisiaj na kolacji i wydaje mi się, że Dagmara wybrała z karty nie to na co miała ochotę, ale zwracała uwagę na cenę i skład potrawy. Zresztą nie pierwszy raz zwróciłem na to uwagę.
- Domyślam się. Powinieneś to usłyszeć od niej. Dagmara mogła tak się zachować bo Paweł jej dokuczał. Mówił, że dla niej tylko jedzenie się liczy. Jak miała gorszy dzień to pytał czy coś jadła. I wierz mi, że to nie wynikało z troski. Kiedy gdzieś wychodzili i Dagmara zamówiła coś, na co miała ochotę, pół żartem, a pół serio wypominał jej cenę.
- Co za drań! Obiłbym mu mordę gdybym go spotkał – Konrad nie mógł powstrzymać wzburzenia – przecież tak nie postępują normalni ludzie.
- Zgadzam się – Magda upiła łyk ciepłej herbaty – Paweł to psychopatyczna osobowość.
- A to, że kiedy chcę ją przytulić czy pocałować ona napina się i drętwieje? – z przerażeniem zauważył, że oczy Magdy zaszły mgłą
- Konrad to musi zostać między nami – zastrzegła - powiem ci, bo widzę, że ci zależy, ale nie wiesz tego ode mnie, zgoda? – mężczyzna przytaknął, a Magda poczuła na ramieniu mocniejszy uścisk męża i kontynuowała – Dagmara była wykorzystywana. Dlatego boi się bliższego kontaktu fizycznego. Nie dostawała od męża czułości. Kiedy ona chciała się przytulić, on odsuwał się albo napinał cały jakby nie wiedział, czego ona chce. Kiedy chciała go pocałować jak żona męża nadstawiał policzek z jakąś dziwną wymówką. Nie raz byłam tego świadkiem. Właściwie czułość jeśli można to tak nazwać okazywał kiedy się napił i często było to klepnięcie w tyłek co jemu wydało się dowcipne, a Dagmarę denerwowało. Dlatego zaczęła unikać zbliżeń, a Paweł zaczął brać sobie siłą to, co chciał. A ona, chcąc uniknąć awantury zgadzała się. Dlatego jeśli zdarzy się, że Dagmara cię odepchnie, stwierdzi, że nie chce zbliżenia daj jej czas. Nie odtrącaj jej, bądź wtedy z nią. Przepraszam na chwilę – Magda podniosła się i szybkim krokiem poszła do łazienki ocierając oczy.
- Jakim trzeba być draniem żeby coś takiego zrobić żonie? Nie tylko żonie, w ogóle kobiecie – palce Konrada zaczęły zaciskać się w pięści.
- Wiem, o czym mówisz – Maciek poklepał go w pokrzepiającym geście po ramieniu – kiedy zaczęliśmy spotykać się z Magdą ona też była po zakończeniu trudnej relacji. Może nam było trochę łatwiej bo nie byli z Dominikiem małżeństwem i nie mieli dzieci, ale wierz mi, też musiałem do niej dotrzeć. Zwłaszcza jak już zamieszkaliśmy razem łapała chwile zawieszenia jakby bała się mojej reakcji na to, że nie odkurzyła albo nie umyła kubka. A mnie to w ogóle nie obchodziło. Najważniejsze było, że ona jest i czeka w domu, a nie czy naczynia są umyte albo kurze starte.
- Ile lat już jesteście razem? Wyglądacie jak para z kilkunastoletnim stażem. Choć przyznam, że to jak się do siebie odnosicie jest godne pozazdroszczenia.
Maciek zaśmiał się serdecznie.
- Nie uwierzysz, ale znamy się jakieś pięć lat. Po roku znajomości wzięliśmy ślub.
- Ale przecież macie takie duże dzieci? – niedowierzał Konrad
- Bliźniaki są dziećmi z mojego poprzedniego związku, Michał jest synem moim i Magdy
- Nieprawdopodobne.
- Konrad, z doświadczenia coś ci powiem. Jeśli zależy ci na kobiecie, nawet jeśli ona wyszła z przemocowej relacji, można wszystko poukładać. Ale tak, jak powiedziała Magda potrzebny jest czas i cierpliwość. Tylko w ten sposób zdobędziesz jej zaufanie.
- Wiesz, że kiedyś, na studiach, z Dagmarą byliśmy razem?
- Słyszałem. Magda wspominała.
- Może gdybym wtedy nie dał ciała teraz byłoby inaczej. Może, nawet jeśliby nam nie wyszło, ona nie wyszłaby za mąż za takiego tyrana.
- Nie możesz tego wiedzieć. Nie obwiniaj się Konrad. Zadbaj o to, co jest teraz.
- Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? – zapytała Magda siadając na swoim miejscu. Wyglądała lepiej niż przed chwilą chociaż krople wody na włosach świadczyły o tym, ze musiała przemywać twarz wodą.
- W Pobierowie Dagmara zachowywała się zupełnie inaczej. Tam była roześmiana, żartowała, dzisiaj milczała, a przede wszystkim jakby czekała czy to, co powiedziała nie będzie przeze mnie w jakiś sposób skomentowane. Takie odniosłem wrażenie.
- Nad morzem czuła się pewniej bo miała wokół siebie przyjaciół, teraz została sama. Nie było z nią nikogo, kto wziąłby ją w ewentualną obronę. Ona naprawdę ma za sobą kilka ciężkich lat. W czasie, kiedy była poddawana psychicznym torturom jej myślenie się zmieniło. Przestała postrzegać siebie jako wartościową osobę. Musi na nowo uwierzyć w siebie.
- To straszne co mówisz. A to, że tam spędziliśmy razem noc a dzisiaj ledwie pozwoliła się przytulić?
- Konrad to jest dokładnie to samo. Tam czuła się pewniej. Była na wakacjach, bez dziecka, otoczona przyjaciółmi. Z dala miejsca, które przypominało jej o przeszłości. Pewnie też trochę wypiła, co? – Magda mrugnęła do gościa
- No tak, trochę wypiliśmy. Ale gdybym wyczuł jakikolwiek opór z jej strony, wierz mi, dałbym spokój – zastrzegł
- Chcę ci wierzyć Konrad. Naprawdę. Wydajesz się w porządku facetem. Nie poddawaj się, walcz o zaufanie Dagmary jeśli ci na niej zależy. I pamiętaj, że w tym przypadku przede wszystkim to jak się będziesz zachowywał będzie miało znaczenie.
- Dziękuję ci Magda. Bardzo mi pomogłaś. Pójdę już. I tak zabrałem wam dużo czasu. – Konrad podniósł się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia. Odwrócił się po kilku krokach – jest jeszcze jedna rzecz.
- Jaka? – Magda oparła się o ścianę w przedpokoju
- Kiedy wracaliśmy samochodem Dagmara milczała. Nie mówię, że to było coś złego. Trochę się między nami wydarzyło i widocznie potrzebowała to przetrawić, ale wydała mi się bardzo spięta.
- Czekała aż zaczniesz na nią krzyczeć – cicho powiedziała Magda
- Krzyczeć? Nie rozumiem. Po co miałbym na nią krzyczeć?
- Paweł na nią krzyczał. Często zaczynał bez powodu bo był korek, bo nawigacja źle poprowadziła, bo był zmęczony albo nie spodobało mu się to, co powiedział syn. Z reguły niż stąd ni z owąd zaczynał wrzeszczeć. Droga na urlop zamieniała się w koszmar. Dlatego Dagmara podświadomie szykowała się na atak z twojej strony.
- Słowo daję, że znajdę tego gościa i coś mu zrobię – zapewnił Konrad otwierając drzwi – dziękuję wam raz jeszcze. Bardzo mi pomogliście. Teraz wiem, co mam robić.
Po wyjściu Konrada Maciek mocno przytulił Magdę.
- Mam nadzieję, że on się nie podda i jej nie skrzywdzi – wyszeptała w silne, bezpieczne ramię.

lzejsza-ja   
lip 07 2023 Rozdział 38
Komentarze (0)

Kiedy dojechali do ośrodka było późne popołudnie. Parking, w znacznej części był zajęty i ustawienie potężnego samochodu wymagało od Maćka sporo manewrowania. Dzieci znaleźli na placu zabaw gdzie Kacper z Michałem rozgrywali na trawie mecz piłki nożnej, Klara rozłożona na kocu czytała książkę, a obie babcie siedziały na ławce pogrążone w rozmowie. Kiedy Michał zobaczył nadchodzących rodziców pędem rzucił się w ich kierunku w pierwszej kolejności dopadając do Maćka. Póki co to wciąż on był głównym autorytetem i idolem chłopca. Szala pierwszeństwa jednak coraz częściej przechylała się na stronę Kacpra który stawał się wzorem dla młodszego brata. W Darłówku mieli spędzić trzy dni, a następnie wrócić do domu, przepakować bagaże i samolotem odlecieć nad Morze Czarne.
Droga powrotna Dagmary i Konrada upłynęła w znacznej mierze w milczeniu. Kiedy zostali sami, bez wsparcia przyjaciół, kobieta poczuła się trochę zakłopotana. Nie wiedziała jak nazwać to, co wydarzyło się między nimi w ciągu minionych dwóch dni. Konrad pomógł wnieść jej walizkę na piętro, przywitał się z Piotrkiem, który kilka godzin wcześniej wrócił od ojca i szykował się do wyjazdu na obóz wspinaczkowy, i wyszedł.
- Fajny ten pan Konrad – zagadnął matkę chłopak
- Słucham? – pogrążona we własnych myślach Dagmara nie usłyszała do mówił syn
- Mówiłem, że fajny ten pan Konrad.
- Nie masz nic przeciwko temu, że się z nim spotykam od czasu do czasu?
- Chodzi ci o ojca? – Dagmara przytaknęła – Wiesz, nie jestem już dzieckiem. Wiem, że do siebie nie wrócicie. Nawet gdybym ja tego chciał to ty nie chcesz. Pamiętam przecież co się działo kiedy byliście razem.
- Kiedy ty mi tak wyrosłeś, synku? – przytuliła chłopaka, który już teraz przewyższał ją o głowę – jesteś takim mądrym dzieckiem
- No mama, daj już spokój – śmiejąc się wyswobodził się z jej objęć - mnie za chwilę tu nie będzie, a tobie przyda się towarzystwo. Zresztą ojciec też ma w Wiedniu jakąś Elizę. Jesteście kwita.
Po tych słowach zniknął w swoim pokoju aby dokończyć pakowanie plecaka. Dagmara stała w korytarzu i starała się pozbierać myśli. Nie liczyła, że wrócą do siebie z Pawłem. Nawet by tego nie chciała, ale nie sądziła, że on tak szybko znajdzie sobie kogoś na jej miejsce. Coś ją zakłuło w okolicach serca. Bynajmniej nie z powodu nowej miłości eks małżonka, ale tego, że ona sama miała wyrzuty sumienia, po tym, jak pozwoliła sobie na chwile uniesień z Konradem, a jej były mąż, jak się okazuje, od dawna nie marnował czasu.
W czasie, kiedy Dagmara roztrząsała dylematy związane z nabierającą tempa znajomością z Konradem Wasilewskim, Zarzyccy rozpakowali się w domku, który wynajęli dla dzieci i babć. Domek był murowany, miał łazienkę, cztery sypialnie i salon ze wspólną kuchnią. Położony był w ośrodku wypoczynkowym usytuowanym niemal nad samym morzem. Wystarczyło wyjść przez jedną z furtek umiejscowionych na tyłach ośrodka, przejść kilka kroków przez sosnowy lasek aby znaleźć się na piaszczystej, nadbałtyckiej, plaży. Na terenie ośrodka znajdował się brodzik dla dzieci, plac zabaw i wiata, pod którą w sezonie letnim odbywały się zabawy taneczne.
Mimo zmęczenia Maciek poszedł z synami kopać piłkę, Magda usiadła z teściową i mamą na tarasie. Na stoliku stały kubki z kawą, a na talerzyku leżały pyszne ciastka kupione na przyjazd rodziców przez stęsknione dzieci. Klara trzymała się z boku raz po raz zerkając na Magdę.
- Pójdziemy na spacer? – zapytała podchodząc i nachylając się do ucha kobiety
- No jasne, jeśli masz ochotę z przyjemnością się przejdę – to mówiąc Magda wstała od stołu, schowała telefon do kieszeni jeansowych szortów i ruszyła za Klarą w stronę wydm. Przez chwilę szły w całkowitym milczeniu wsłuchując się w szum fal, krzyki mew i świst wiatru między drzewami.
- Kiedyś powiedziałaś, że jak będę chciała o coś spytać, coś powiedzieć albo pomilczeć to jesteś – niespodziewanie zaczęła Klara
- Mówiłam - przytaknęła Magda – zawsze jestem, kiedy tylko będziesz mnie potrzebować
Na te słowa dziewczyna przytuliła się do niej.
- Ciężko ze mną miałaś. Przepraszam Magda – przytuliła się niezgrabnie
- Klara, kochanie. To już było. Mamy wszystko wyjaśnione. A myślę, że jeszcze niejedno przed nami – roześmiały się obie – masz ochotę na gorącą czekoladę?
- Nigdy nie odmówię – oblizała się Klara – usiądziemy i pogadamy jak kobieta z kobietą, ale najpierw zrobimy sobie zdjęcie na tle morza, co?
Klara powiedziała to w taki sposób, że Magda nie mogła się nie roześmiać. Z dokładnością charakterystyczną dla nastolatek śledzących portale społecznościowe Klara wykadrowała ujęcie i zrobiła kilka zdjęć. Następnie usiadły w jeszcze działającym plażowym barze i złożyły zamówienie. Ostatecznie zdecydowały się na gorące maliny z waniliowym sosem i lodami. Objedzone usiadły na chwilę na plaży i patrzyły na rozbijające się o brzeg fale. Po kilkunastu minutach ruszyły w drogę powrotną do ośrodka, gdzie Maciek akurat kończył kąpać Michała. Na zewnętrznym stoliku miejsce ciastek zajęły kanapki i sałatka przygotowane przez Adriannę na kolację. Matylda przyniosła, uwielbiane przez całą rodzinę, faszerowane pieczarki. Klara spojrzała na Magdę i obie jednocześnie się roześmiały. Nie chcąc robić przykrości zjadły trochę sałatki i po jednej pieczarce. Znając możliwości obu swoich dziewczyn Maciek przyglądał się im podejrzliwie.
- Dzisiaj jest dyskoteka. Pójdziemy? – zapytała Klara gryząc kawałek pieczarki i patrząc na ojca i Magdę
- Idźcie z Kacprem. My jesteśmy trochę zmęczeni, prawda skarbie? – Maciek spojrzał na żonę
- Może ty jesteś zmęczony, ja nie bardzo.
- Tato nie żartuj. Przecież wy nigdy nie odmawiacie tańca. Tańczycie przy każdej okazji. A teraz mówisz, że jesteście zmęczeni? – odparował Kacper
Doktor Zarzycki spojrzał podejrzliwie na syna. Nie poznawał go. Od kiedy Kacprowi tak zależy żeby iść tańczyć? W końcu gromiony spojrzeniami żony i dzieci musiał skapitulować i obiecać, że pójdą chociaż na chwilę. Michał miał zostać w domku pod opieką babci Matyldy. Adrianna umówiła się na spacer ze znajomymi z uczelni, których przypadkiem spotkała w miasteczku.
Wychodząc Maciek przewiesił na ramionach sweter w biało granatowe pasy, wziął Magdę za rękę i wolnym krokiem ruszyli za dziećmi. Pod oświetloną kolorowymi lampkami wiatą zebrała się już spora grupa spragnionych wieczornej zabawy wczasowiczów. Didżej powoli się rozgrzewał, co chwilę namawiał do zostawiania u niego muzycznych dedykacji, z ustawionych głośników uszu dobiegały nowsze i starsze przeboje. Do stojącego na parkiecie minibaru ustawiła się kolejka wielbicieli złotego trunku. Nieopodal obsługa ośrodka serwowała grillowane kiełbaski, hot dogi i warzywne szaszłyki. Maciek zamówił dla Magdy piwo z sokiem imbirowym, dla siebie czarne, a bliźniaki musiały zadowolić się lemoniadą. Mimo obfitej kolacji Kacper nie mógł odmówić sobie pajdy chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem. Kiedyś taką kanapkę zaserwowała mu babcia i od tamtej pory stał się jej wielbicielem. Impreza się rozkręcała. Klara poszła tańczyć z poznanymi koleżankami, Kacper rzucał piłką do ustawionego nieopodal kosza. Na parkiecie zaczynało robić się gęsto. Didżej co chwilę zapowiadał muzyczne dedykacje. Nawet Maciek, mimo początkowego zmęczenia, dał się przekonać i przetańczyli z Magdą kilka utworów.
- A teraz – usłyszeli głos didżeja – dedykacja dla najlepszych rodziców Magdy i Macieja od niesfornych bliźniaków Kacpra i Klary – Zarzyccy spojrzeli na siebie, jednocześnie roześmieli i pokręcili głowami.
„take your chance for paradise, I’m looking in your eyes Mine, be mine tonight…” usłyszeli jeden z hitów zespołu C.C. Catch. Nie mając wyboru Maciek poprowadził żonę na parkiet.
“I can lose my heart tonight If you love me, feel alright… “ – nuciła Magda. Kiedy piosenka dobiegła końca postanowili wrócić do domku. Odszukali bliźniaki, nakazując im wrócić najpóźniej za godzinę. Zanim położyli się spać usiedli z lampkami wina na tarasie. Magda oparła głowę na ramieniu męża i przeglądała portal społecznościowy. Jej uwagę zwrócił post dodany przez Klarę. Dziewczyna dodała zdjęcie jakie zrobiły sobie podczas spaceru po plaży. Kiedy przeczytała podpis pod fotografią do oczu napłynęły jej łzy.
„(…) i szepcze córka do mamy, ach jaki przyjemny spacerek(…)” – dziewczyna wykorzystała fragment jednego z wierszyków dla dzieci. Wzruszona podsunęła telefon Maćkowi. Spojrzał, uśmiechnął się szeroko i mocniej przytulił Magdę.

lzejsza-ja   
lip 06 2023 Rozdział 37
Komentarze (0)

Odświeżona Dagmara stała na balkonie swojego pokoju i z góry obserwowała ostatnich, wypoczywających na plaży ludzi. Zobaczyła biegnących plażą Zarzyckich. Poznała ich od razu bo Magda nosiła charakterystyczną czapkę z daszkiem w kolorze ostrego różu. Przyjaciółka miała na sobie czarne spodenki, równie różową, co czapka, koszulkę i takie same okulary przeciwsłoneczne. Maciek też się wyróżniał na tle tłumu. Wysoki i umięśniony, w czarnych, krótkich spodenkach i granatowej koszulce na ramiączkach na pewno wzbudzał zainteresowanie plażowiczek. Do ramienia, w specjalnym futerale miał przypięty telefon, przed słońcem chroniły go czarna czapka i okulary lustrzanki. W pewnej chwili odwrócił się i biegł tyłem mówiąc jednocześnie coś do Magdy. Musiało to być coś śmiesznego bo kobieta zatrzymała się i opierając ręce na kolanach zaniosła się śmiechem. Nagle Maciek chwycił Magdę, okręcił się z nią i ze śmiechem wrzucił do wody. Magda zachwiała się, ale nie zmoczyła całkiem, podtrzymując męża za ramię, śmiejąc się, wyszła na brzeg. Przez chwilę stali na brzegu przytuleni, patrząc sobie w oczy, w niezwykłej symbiozie. Objęci skierowali się w stronę hotelu. Dla Dagmary związek Magdy i Maćka był przykładem relacji idealnej. Takiej, w której panuje harmonia, szacunek i wzajemne zrozumienie. Zastanawiała się czy zanim ich poznała znała parę, która tak dobrze by się rozumiała i uzupełniała. Miała nadzieję, że w jej życiu też pojawi się ktoś taki, jak Maciek. Sama przed sobą przyznała, że nie miałaby nawet nic przeciwko temu gdyby nazywał się Konrad. Ledwie to pomyślała, a usłyszała pukanie do drzwi.
- Pomyślałem, że może przed kolacją miałabyś ochotę na spacer – przed nią stał Konrad w letnim, równie eleganckim co poprzedniego wieczora, wydaniu
- Właściwie dlaczego nie. Wezmę tylko torebkę – Damara cofnęła się w głąb pokoju. Wychodząc spryskała jeszcze nadgarstki perfumami. Schodkami zeszli z tarasu na plażę i wolno ruszyli w kierunku platformy widokowej. W pewnej chwili Konrad objął Dagmarę ramieniem i przyciągnął ją do siebie. Poczuł jak kobieta delikatnie się spięła. Wiatr powiewał falbanami jej sukienki i rozwiewał jej krótkie, jasne włosy.
- Usiądziemy na chwilę? – zapytał kierując się w stronę wydm
Dagmara poszła za nim i usiadła na ciepłym piasku. Poczuła lekki ścisk żołądka choć nie miała powodu do zdenerwowania. Zaczęła przesypywać w dłoni mikroskopijne ziarna. Mężczyzna wyjął dwie, niewielkie buteleczki wina. Dagmara nie zauważyła, że miał je gdzieś schowane. Odkręcił nakrętkę i podał jej jedną z butelek.
- Proszę. Białe dla ciebie. Chyba, że wolisz czerwone.
- Dziękuję. Białe jest świetne. Wiesz, że ostatni raz wino na plaży piłam z tobą? To było chyba na drugim roku studiów – Dagmara uśmiechnęła się do wspomnień.
- O, w takim razie cieszę się, że znowu możemy zrobić to razem – stuknęli się szyjkami butelek - Myślisz, że moglibyśmy spróbować jeszcze raz? – usłyszała głos Konrada
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Wiem, że jesteś po rozwodzie – mówił dalej – wiem, że to jest dla ciebie nowa sytuacja, w której potrzebujesz się odnaleźć, ale pomyślałem, że może moglibyśmy się czasem spotkać. Wyjść do kina czy coś zjeść. Zobaczylibyśmy co z tego wyjdzie – patrzył na nią wyraźnie oczekując odpowiedzi.
Przez głowę Dagmary przeleciała myśl czy powinna drugi raz wejść do tej samej rzeki. Wejść to jedno, a pozwolić porwać się jej nurtowi to zupełnie inna rzecz. Już kiedyś byli z Konradem parą i mimo, że to było kilkanaście lat wcześniej, nie miała żadnej gwarancji, że teraz im wyjdzie. Wtedy Konrad ją zawiódł. Nie miała ani ochoty, ani siły, przechodzić przez kolejne rozczarowanie.
- Dobrze. Spróbujmy – odpowiedziała zaskakując samą siebie
Wychodząc Dagmara i Konrad minęli się z Magdą z Maćkiem, którzy śmiejąc się i obejmując wrócili do hotelu. Wspólnie biegali jedynie podczas urlopu, czasem w weekendy. Na co dzień każde preferowało inne rodzaje aktywności.
- Może pomasuje mi pan plecy, doktorze? Czuję się trochę spięta – zaczęła kusić męża wodząc dłońmi po jego umięśnionych ramionach kiedy tylko znaleźli się w apartamencie.
- Skoro czuje się pani spięta masaż będzie niezbędny. Nie mogę zostawić tak pięknej kobiety bez pomocy – Zarzycki nie pozostał dłużny – najpierw ciepły prysznic, a potem zrobię pani relaksacyjny masaż – obiecywał zniżając głos i obejmując ją całą swoimi ramionami.
Magda zadrżała jak zawsze kiedy Maciek mówił do niej w tak zmysłowy sposób. Dotyk jego ciepłych rąk błądzących po jej ciele i pocałunki będące obietnicą rozkoszy, która miała nadejść, sprawiały, że zalewała ją fala gorąca. Pozbywając się nawzajem swoich ubrań weszli do łazienki. Gorąca woda obmywała ich złączone w miłosnym tańcu ciała. Lawendowa woń mydła dodatkowo rozbudzała zmysły. Wciąż się całując przeszli do sypialni aby tu wspiąć się na szczyty rozkoszy. Maciek delikatnymi pocałunkami wprowadzał ciało Magdy w drżenie prowadząc ją do ekstazy. Magda kochała każdy centymetr ciała swojego męża. Wodziła po nim palcami, całowała tak, jak lubił. To, jak reagował na jej dotyk dodatkowo ją pobudzało. W końcu poczuła, że za chwilę eksploduje. Objęła Maćka za szyję i mocno go do siebie przyciągnęła wbijając się ustami w jego wargi. Łapiąc oddech opadła na poduszki, a po chwili obok niej opadł Maciek. Objął ją mocnym ramieniem, a ona zaczęła wodzić palcami po jego klatce piersiowej.
- No, panie doktorze – zamruczała kiedy oddech się wyrównał, a ciało uspokoiło – to było naprawdę coś.
- Dziękuję kochanie. Polecam się – pocałował ją w czoło
- Wiem doktorze, ale masażu panu nie podaruję
- Nie zamierzam się wymigiwać. Z największą przyjemnością dotrzymam obietnicy. Ale to po kolacji. Niestety chyba powinniśmy się powoli szykować. Chociaż muszę przyznać, że najchętniej bym tu z panią został – powiedział nie podnosząc się, a jedynie zmieniając pozycję na półleżącą – dawno nie mieliśmy takiego czasu tylko dla siebie, co?
- Ja też bym chętnie tu z tobą została. Fantastycznie. You’re simply the best – zanuciła cicho znany przebój.
- Pani Zarzycka, pani dobrze wie, że nie umiem się pani oprzeć – nachylił się nad nią, mocno pocałował, a następnie podniósł się z posłania pociągając Magdę za sobą.
Magda założyła długą, granatową sukienkę w maki odsłaniającą jej smukłe ramiona. Maciek wybrał lniany komplet. Długie, grafitowe spodnie i trochę jaśniejszą w odcieniu koszulę z podwijanymi rękawami.
- Czy ty zawsze musisz tak rewelacyjnie wyglądać? – podeszła do Maćka, który zapinał guziki koszuli. Czuję, jak inne kobiety pożerają cię wzrokiem – poskarżyła się – przystojny mąż to czasem przekleństwo
- To samo mogę powiedzieć o tobie moja piękna żono – zaśmiał się Zarzycki -
Na kolację do hotelowej restauracji zeszli jako ostatni. Trzymając się za ręce podeszli do długiego stołu przy którym już siedzieli przyjaciele. Zajęli ostatnie wolne miejsca między Bartkiem, a Konradem. Z ich oczu musiał bić specjalny blask zdradzający, że kilka chwil temu przeżyli momenty uniesień bo siedząca po drugiej stronie stołu Kamila popatrzyła z wymownym uśmiechem na przyjaciółkę,
Kelnerzy serwowali dania, rozlewali do kieliszków trunki. Wszystko było pyszne i elegancko podane. Z hotelu odchodził szef kuchni i stąd kolacja miała bardziej uroczysty charakter. W położonym na niższym poziomie klubie didżej zapraszał do zabawy. Zarzyccy tylko czekali aż będą mogli zejść na dół. Kamila, która już trochę wypiła i poczuła się pewniejsza siebie pociągnęła za sobą Magdę i Dagmarę. Na parkiecie było już trochę ludzi. Dziewczyny stanęły w kółku i zaczęły tańczyć w rytm popularnego hitu.
„I’ve been left in the dark, standing cold in the night, memories of your taste, I’ve been holding on tight”. Dagmara poczuła na swojej talii czyjeś ręce. Poddała się jednak muzyce i nie zwracała uwagi na to, kto do niej podszedł. Konrad sprawnym ruchem odwrócił ją tak, aby patrzyła na niego. Dagmara nie pamiętała czy kiedyś chodzili na dyskoteki, dlatego była mile zaskoczona zachowaniem mężczyzny. Konrad prowadził pewnie i widać było, że jemu taniec też sprawia przyjemność. Całkowicie poddała się jego prowadzeniu. „I don’t care what they say, I’m gonna do it anyway, It’s the only thing I see, always staring back at me. I’ve been left in the dark…”.
Magda z Maćkiem na taniec wykorzystywali każdą nadarzająca się okazję. Tym razem Dagmara już nie patrzyła na nich z zazdrością. Czerpała radość z obecności Konrada i wyłączyła myślenie. Postanowiła cieszyć się chwilą, podążała za muzyką i silnymi dłońmi partnera.
„Weź nie pytaj, weź się przytul, weź tu ze mną, weź tu bądź. weź nie młodniej, weź się starzej”. Zarzyccy kołysali się w rytm przeboju zatopieni we własnym świecie. Zachowywali się jakby dokoła nikogo nie było. Dagmara trzymała Konrada na niewielki dystans. Nie do końca wiedziała jak się ma wobec niego zachować. Piosenka była o miłości, a kim oni byli dla siebie? Dawnymi znajomymi? Przyjaciółmi? Kochankami? Od ubiegłej nocy najpewniej ta ostania opcja była najodpowiedniejsza aby określić ich relację. Mężczyzna przyciągnął ją mocniej do siebie, ustami muskał delikatnie skórę nad jej uchem. Dagmara poczuła dreszcz przyjemności, spojrzała w oczy swojego towarzysza i dostrzegła w nich pytanie. Kiwnęła głową, a on wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku wyjścia. Mijając bawiących się ludzi wyszli z klubu, przez opustoszały taras dotarli do zejścia na plażę. W ciemnych wodach Bałtyku odbijało się światło księżyca. Konrad poprowadził Dagmarę na sam brzeg. Woda była spokojna, fale leniwie moczyły falbany jej długiej sukienki. Stanęli twarzami do siebie. Konrad ujął w dłonie twarz Dagmary i zbliżył swoje usta do jej ust. Kobieta poddała się pieszczocie. Stali tak przez chwilę złączeni w pocałunku. Po krótkiej chwili skierowali się w stronę hotelu. Pokój Dagmary znajdował się na niższej kondygnacji. Nie chcąc tracić czasu wjechali winda na pierwsze piętro i pośpiesznym krokiem skierowali się do właściwych drzwi. Na korytarzu Dagmara zostawiła wątpliwości i wyrzuty sumienia zatracając się w dotyku i pocałunkach Konrada.
W niedzielę po śniadaniu nadszedł czas wyjazdu. Przyjaciele zapakowali bagaże do samochodów i po krótkim pożegnaniu każdy udał się w dalszą drogę. Nad morze Dagmara przyjechała z Bartkiem i Jędrzejem. Do miasta miała wrócić z Konradem. Czuła się trochę nieswojo. Podczas minionych dni zdecydowanie przekroczyli granice koleżeństwa. Zarzyccy udali się na wschód, do Darłówka. Tam czekały na nich stęsknione dzieci, które niecierpliwie oczekiwały na dalszą część wakacji spędzoną z rodzicami. Do przejechania mieli niewiele ponad sto kilometrów i liczyli, że droga szybko im minie. Stojąc w korkach nucili radiowe przeboje i planowali atrakcje na nadchodzący, rodzinny, pobyt w bułgarskich Złotych Piaskach.

lzejsza-ja   
lip 05 2023 Rozdział 36
Komentarze (0)

Dagmara obudziła się wyspana i zrelaksowana. Z przestrachem zobaczyła, że nie znajduje się w swoim pokoju, a na poduszce obok śpi Konrad. Wyskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać swoje rzeczy aby czym prędzej uciec z jego apartamentu. Przypomniała sobie jednak rozmowę z Kamilą, która odbyły poprzedniego wieczora. Odłożyła rzeczy na fotel, poszła do łazienki, wzięła prysznic i dopiero potem się ubrała. Z torebki wyjęła składaną szczotkę, stanęła przy oknie i zaczęła rozczesywać włosy. Okna pokoju Konrada wychodziły na hotelowy parking. Dagmara uśmiechnęła się kiedy jej wzrok padł na jeden ze stojących samochodów. Na dachu terenowej Toyoty przypięty był wściekle różowy rower. Nie dało się pomylić go z żadnym innym. To oznaczało, że Magda i Maciek musieli być w hotelu. Dagmarze jeszcze bardziej poprawił się humor.
- Dzień dobry – uśmiechnięty Konrad wyszedł spod prysznica i stanął za nią zapinając pasek przy jeansach – co tam ciekawego wypatrzyłaś?
- Dzień dobry. Zarzyccy przyjechali. Ten różowy to rower Magdy – wskazała ręką za szybę
- Niewątpliwie rzuca się w oczy – mruknął – dobrze spałaś?
- Bardzo dobrze – odpowiedziała lekkim, niewymuszonym tonem i pocałowała Konrada w policzek, co zdziwiło ją samą. On jednak przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował w usta. Dopiero potem wypuścił Dagmarę z objęć.
- Jesteś głodna? Idziemy na śniadanie?
- Idziemy. Tylko wcześniej pójdę się przebrać.
- Pójdę z tobą i poczekam aż się przygotujesz – to mówiąc skierował się w stronę drzwi
W hotelowej restauracji tłoczyli się goście trzymając w rękach talerze i nakładając na nie apetycznie wyglądające potrawy i chrupiące, świeże pieczywo. W całym pomieszczeniu roznosił się aromatyczny zapach kawy. Dagmara wybrała zestaw, który najbardziej lubiła. Na talerz nałożyła duszone pieczarki, sadzone jajko i trochę sałatki ryżowej z tuńczykiem. Do tego kostkę masła i dwie chrupiące bułeczki.
- Najchętniej schrupałbym ciebie – Konrad nakładając pieczywo na talerz nachylił się do ucha Dagmary czym wywołał na jej policzkach rumieniec.
- Chyba jeszcze nie do końca wytrzeźwiałeś – odparła zawstydzona.
Z pełnymi talerzami zdecydowali się poszukać miejsca przy stoliku na tarasie. Przy kilkuosobowym, podłużnym stole dostrzegli Bartka i Jędrzeja. Wraz z nimi siedzieli Magda i Maciek, którzy opowiadali wrażenia ze swojej rowerowej wyprawy po Szwecji. Kamila i Patryk najwyraźniej jeszcze nie zeszli. Maciek zbulwersowany opowiadał właśnie jak to Magda uparcie nie chce wymienić swojego roweru na nowszy i lżejszy tylko wozi ze sobą ciężki zestaw do naprawy i kilka dętek. Magda z zaciętą miną odpowiadała, że dopóki jeździ, i jest w jednym kawałku, nigdy nie zamieni swojego różowego cuda na nowszy model. Dagmara i Konrad podeszli do stolika i zajęli wolne miejsca. Magda posłała koleżance rozbawione, pytające spojrzenie. Maciek, nawet jeśli był zaskoczony widokiem tej dwójki razem, nie dał nic po sobie poznać całując Dagmarę w policzek i ściskając dłoń Konrada. Dagmara i Konrad zabrali się do jedzenia, pozostali już najwidoczniej skończyli śniadanie bo przed nimi stały tylko filiżanki z kawą. Jedynie Magda zajadała wypiekane na miejscu rogaliki z dżemem i owoce próbując jednocześnie przekonać swojego męża aby pozwolił jej zjeść kawałek soczystego mango. Przestraszony wykryciem u Magdy silnej alergii najchętniej pozwoliłby jej jeść tylko jabłka, ewentualnie banany.
- Do kiedy zostajecie? – zagadnęła Dagmara
Zanim odpowiedział Maciek upił łyk gorącej kawy gromiąc wzrokiem znad filiżanki swoją żonę, która pochłaniała właśnie siódmy kawałek mango i piąty melona. Jeszcze miała siłę opierać się opiekuńczym zapędom doktora.
- Jutro ruszamy dalej. Musimy odebrać z Darłówka naszą wesołą gromadkę żeby babcie też mogły odpocząć.
Do grupy dołączyli Kamila z Patrykiem, dosunęli dodatkowe krzesła i przysłuchiwali się rozmowie. Słońce zaczynało grzać coraz mocniej mimo jeszcze wczesnej godziny. Pogoda zachęcała do leniwego wypoczynku na plaży.
- Widzę Magdo, nasza walkirio, że nie uciekłaś z żadnym dzikim, silnym i nieokrzesanym wikingiem – zaśmiała się Kama zerkając prowokująco w stronę Maćka. Ta dwójka od początku lubiła się przekomarzać, jednocześnie darząc się dużą sympatią, a dodatkowo łączyła ich miłość do Magdy.
- Nie uciekłam. Mam tutaj swojego udomowionego, silnego, wikinga – odpowiedziała Magda chwytając jednocześnie dłoń Maćka. Trzeba przyznać, że doktor Zarzycki jakiś czas temu, podążając za trendami, zapuścił brodę, co w połączeniu z wciąż ciemnymi, gęstymi włosami nadawało mu niegrzecznego charakteru.
Wszyscy zgodnie postanowili niezwłocznie udać się na plażę aby maksymalnie wykorzystać piękną pogodę.
W plażowym barze wypożyczyli leżaki, udało się zająć nawet osłoniętą delikatnymi firanami altanę. To dawało poczucie intymności. Zostawili swoje rzeczy, dziewczyny zajęły leżaki, a panowie poszli po drinki. Wrócili bardzo rozbawieni. Ten ich humor wydał się, zwłaszcza Magdzie, podejrzany.
- Coś kombinujesz – spojrzała na męża zza ciemnych okularów.
- Ja?! – udał oburzonego – wypożyczyliśmy skutery wodne. Idziemy popływać. Będziecie patrzeć z brzegu?
- Co zrobiliście? – niedowierzała Kamila
- Idziemy pływać na skuterach. Akurat było ich pięć. Jak szaleć, to szaleć – Bartek zatarł ręce
Po chwili panowie zakładali kapoki i słuchali instrukcji obsługi skutera. Podekscytowani dosiedli maszyn i ruszyli na otwarte morze. Magda patrzyła przestraszona jak Maciek z zawrotną szybkością przeskakuje fale. Nie lubiła takich ekstremalnych rozrywek, bała się o najbliższych. Wróciła na leżak z zamiarem przeczekania następnych dziesięciu minut bez patrzenia na ścigających się daleko od brzegu mężczyzn. Dagmara również przysiadła na swoim leżaku, Magda zerknęła na przyjaciółkę.
- Zaskoczyłaś mnie. Ty i Konrad razem – znacząco zawiesiła głos.
- Tak jakoś wyszło – odpowiedziała Dagmara
- Dobrze, dobrze. Korzystaj. Coś ci się w końcu należy od życia – uśmiechnęła się do Dagmary
- Kamila powiedziała wczoraj to samo.
- No widzisz. To znaczy, że coś w tym jest. Tyle lat żyłaś nie pokazując swojej prawdziwej twarzy, ale nadszedł w końcu odpowiedni czas. Nie ważne czy to potrwa jeden, dwa dni czy pół roku. Skorzystaj. Facet niczego sobie, odkryj na nowo swoją kobiecość – ciągnęła Magda spod przymkniętych powiek
Dagmara rzuciła w koleżankę niewielką poduszką.
- No widzisz Daga. Mówiłam ci wczoraj, że Magda powie to samo – Kamila weszła do altany – ponowie wracają. Testosteron aż z nich kipi.
- Żeby się nie ugotowali w tym testosteronie – mruknęła Magda
- Oho, ktoś tu ma focha – zaśmiała się Kamila – wy się w ogóle czasem kłócicie? Chyba nigdy nie widziałam was pokłóconych. Doktorek to przecież ostoja spokoju.
Magda tylko machnęła ręką co wywołało jeszcze większy śmiech jej koleżanek. Aby zachować twarz musiała udawać jeszcze przez jakiś czas obruszoną, ale zadowolona mina Maćka spowodowała, że i ona się rozluźniła. Spokojna wyciągnęła się na leżaku, zamknęła oczy i wystawiła twarz do słońca. Pisnęła, kiedy na ramionach poczuła zimne dłonie, a na policzku słone krople morskiej wody zostawione przez gęstą brodę męża.
Kiedy mieli już dosyć słońca, całą grupą, wrócili do hotelu aby odpocząć. Kolację zamierzali zjeść w hotelowej restauracji a potem zejść do klubu potańczyć.

lzejsza-ja   
lip 04 2023 Rozdział 35
Komentarze (0)

Dagmara siedziała na hotelowym tarasie i popijając mrożoną kawę obserwowała plażowiczów i spacerujących w dole turystów. Razem z przyjaciółmi wyjechali na kilka dni do Pobierowa. Miała nadzieję, Konrad zapamiętał kiedy mówiła dokąd się wybiera i jednak przyjedzie. Chciała żeby przyjechał. W obecności dwóch par przyjaciół czuła się nieswojo, czasem nie wiedziała jak się zachować. Czy ma iść z nimi na spacer, czy może lepiej nie. To, że jest sama na pewno rzucało się w oczy. Nauczona doświadczeniem nie posądzała Konrada o to, że przyjedzie. Przecież mężczyźni nie byli domyślni. Zastanowiła się kiedy ostatni raz była nad morzem. To chyba było jeszcze podczas małżeństwa z Pawłem. Zamyśliła się. Od czasu rozwodu pierwszy raz zrobiła coś dla siebie. Wykorzystała okazję, że Piotrek spędza czas z ojcem, nie dała się długo namawiać Kamili na wyjazd.
Pełną piersią wdychała atmosferę nadmorskiego kurortu. Nie chciała tego, ale niedobre wspomnienia wróciły. Przypomniała sobie, jak Paweł krzyczał na nią i syna tak, że musieli go słyszeć mieszkańcy sąsiednich domków. I o co była awantura? Pewnie o zostawioną na tapczanie bluzę, albo nieschowany kubek. Mimo, że od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu poczuła zalewającą falę wstydu. Za chwilę zgromiła się bo przecież to nie ona powinna się wstydzić. Jedno wspomnienie odeszło, jego miejsce zajęło drugie. Również niechciane i tak samo wywołujące wstyd i złość, że na to pozwalała. Paweł oczekujący, że ona będzie czytać w jego myślach. Byli w trójkę na plaży. On chciał jeszcze zostać, ale Piotrkowi zaczynało się nudzić, więc razem z synem wróciła do wynajmowanego domku. Późnym popołudniem, kiedy mąż wciąż nie wracał, postanowiła pójść z dzieckiem na obiad. Wcześniej zadzwoniła do Pawła pytając kiedy wraca i czy do nich dołączy. Usłyszała, że on jeszcze zostaje i mają iść sami. Poszli. A potem powiedział, że on chciał iść do centrum miasta na wspólny obiad. Na jej pytanie czemu tego nie powiedział, przecież zaczekaliby nie odpowiedział nic poza tym, że jej telefon go zdenerwował. A ona poczuła, że znowu zawaliła, że znowu nie domyśliła się o co mu chodziło. Mimowolnie zacisnęła dłoń w pięść. Teraz wiedziała, że nie powinna mieć pretensji do siebie, że nie zrobiła nic złego, że to jej mąż miał psychopatyczną osobowość. Pamięta, że nawet Piotrek zachowanie ojca skomentował słowami, że czasem go bardzo nie lubi za to, jaki jest.
Dagmara poczuła, jak coraz więcej łez napływa jej do oczu. Wstała od stolika i podeszła do barierki, zapatrzyła się na linię horyzontu aby zatrzymać płacz. Nie udało się, wspomnienia były zbyt silne. Szloch wstrząsnął jej ciałem. Stłumiła go aby nie wzbudzać zainteresowania. Cieszyła się, że na tarasie nie było wielu gości i nie stała się obiektem hotelowych plotek. Przeszła w bardziej ustronne miejsce, wciąż opierając się o balustradę. Nagle poczuła jak oplatają ją silne ramiona, a do nosa dotarł świeży zapach męskich perfum. Zamknęła oczy, czyjaś dłoń odgarnęła jej kosmyki, które przykleiły się do mokrych policzków.
- Dagmara? Daga?! Co się stało? Dlaczego płaczesz? – usłyszała cichy głos Konrada. Jednak przyjechał, pokonał tyle kilometrów jadąc do niej. A może nie do niej. Może chciał tylko wyrwać się z miasta. Ta myśl wywołała kolejną falę szlochu. Mężczyzna objął ją trochę mocniej.
- Daga proszę cię. Nie płacz i spójrz na mnie. Nie rób mi tego – ujął w dłonie jej policzki i spojrzał głęboko w oczy. Jego spojrzenie wyrażało zaniepokojenie.
Dagmara wierzchem dłoni otarła łzy i uśmiechnęła się delikatnie. Konrad poprowadził ją do stolika, posadził na wiklinowym fotelu i poszedł zamówić mocną kawę dla siebie i wodę dla Dagmary,
- Powiesz mi teraz co się stało? Dlaczego płakałaś? – zapytał kiedy usiadł naprzeciwko niej
- To nic. To tylko złe wspomnienia – odpowiedziała próbując się uśmiechnąć.
- Najwyraźniej nie takie nic skoro aż tak się rozkleiłaś – Konrad patrzył uważnie na siedzącą przed nim kobietę – jesteś sama? Gdzie reszta?
- Kamila, Patryk i chłopaki poszli na spacer. Wieczorem mamy się spotkać w jakiejś restauracji na kolację.
- Rozumiem. A Zarzyccy?
- Może przyjadą rano. Mówiłam ci, że w tym roku pojechali z rowerami do Szwecji. W nocy, albo bardzo wcześnie rano zejdą z promu w Świnoujściu. Może zdążą dojechać na śniadanie.
- A jakie my mamy plany zanim pójdziemy na kolację? – zapytał delikatnie głaszcząc dłoń Dagmary
- Nie wiem. Może spacer? Choć pewnie jesteś zmęczony po podróży. Skąd się w ogóle tu wziąłeś?
- Wyszedłem z biura od razu po porannym spotkaniu. Pomyślałem, że przyda mi się trochę odpoczynku. Kilka godzin w samochodzie i jestem. Twój osobisty rycerz. Nie mam co prawda białego konia, ale granatowe, mechaniczne też się nadadzą, co? – mrugnął do niej okiem. Zawsze potrafił ją rozbawić - jak widać przyjechałem w samą porę. Odświeżę się, przebiorę i możemy iść. – przyjrzał się uważnie Dagmarze, która uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Poczekaj tu w takim razie na mnie. Idę do pokoju na chwilę i zaraz wracam – chwycił rączkę niewielkiej walizki, której Dagmara wcześniej nie zauważyła i poszedł w kierunku wind.
Konrad wrócił po kilkunastu minutach. Na jego włosach lśniły jeszcze kropelki wody. Roztaczał wokół siebie przyjemny zapach perfum. Dagmara wyczuła, że to Orange od Hugo Bossa. Mimo, że ten zapach miał swoje lata to bardzo jej się podobał. Do Konrada pasował idealnie. Zanim do niej podszedł przyjrzała mu się zza ciemnych okularów. Do jasnych, krótkich spodni założył białą, ale nieformalną, koszulę, na ramionach zawiązał granatowy sweter. Oczy zasłaniały mu modne lustrzanki pilotki. Prosto z tarasu hotelowej restauracji zeszli na plażę. Wciąż było tu dużo turystów i wszechobecnych, kolorowych, parawanów dlatego podeszli na sam brzeg morza. Brodząc w ciepłej wodzie, szli wolno przed siebie. Czasem wymieniali jakieś uwagi, jednak głównie milczeli. I, co dla Dagmary było zaskoczeniem, to milczenie nie ciążyło. Kiedy podchodzili do falochronów Konrad podawał jej rękę aby pomóc pokonać przeszkodę, jednak po chwili ją puszczał jakby zawstydzony tym gestem. Szli wolno jeszcze jakiś czas, aby w końcu jednym z zejść, wrócić na główny deptak. Kamila nie dała znać, więc Dagmara domyśliła się, że przyjaciele nie dotarli jeszcze do miasteczka. Konrad wskazał ręką na nieco schowaną od zgiełku ulicy trattorię. Pokierował Dagmarę w tamtym kierunku. Przeszli przez pomalowaną na biało furtkę, zeszli po kilku schodach do ogrodu i znaleźli stolik pod rozłożonym parasolem. Dagmara wysłała Kamili wiadomość z informacją, gdzie jest. Konrad zamówił dla siebie i swojej towarzyszki orzeźwiające drinki. Siedzieli ciesząc się swoim towarzystwem, aż panującej dookoła ciszy nie przerwał okrzyk Kamili, która na widok Konrada siedzącego przy boku przyjaciółki zareagowała bardzo żywiołowo.
- No proszę. Kogo my tu mamy! – zawołała – co za niespodzianka Konradzie – wymownym wzrokiem popatrzyła na Dagmarę, która wydawała się trochę zakłopotana. Wiedziała, że Kamila weźmie ją później w ogień pytań, a tego nigdy nie lubiła.
Przybyli z Patryk, Bartek i Jędrzej wymienili z Konradem uściski dłoni i zajęli miejsca przy stole. Zamówione dania okazały się przepyszne, a drinki, które zamawiali znikały bardzo szybko. Było już ciemno kiedy wyszli z restauracji aby wrócić do hotelu. Ponieważ wieczór mijał w przyjemnej atmosferze postanowili wrócić do hotelu plażą. Czterej mężczyźni poszli przodem, a Kamila przytrzymała Dagmarę trochę z tyłu aby mogły porozmawiać.
- Dagmara, nic nie mówiłaś, że Konrad ma przyjechać. Jaka z ciebie przyjaciółka – udawała obruszoną
- Sama nie wiedziałam, że przyjedzie. Pojawił się nagle, też byłam zaskoczona. Wspominałam mu gdzie jadę, ale on nie dopytywał o szczegóły – odpowiedziała zatrzymując wzrok na idącym przed nimi Konradzie
- To coś między wami, to coś poważnego?
- Nie. Nie wiem. Na razie nie chcę o tym myśleć. Dobrze jest jak jest.
- I bardzo dobrze – Kamila wzięła Dagmarę pod ramię - baw się. Nawet gdyby ta zabawa miała trwać jedną noc albo tylko ten weekend. Należy ci się po tych wszystkich latach.
- Wiesz, chyba masz rację. Ale to nie będzie głupio? Przecież nie dawno się rozwiodłam – Dagmara zatrzymała się i spojrzała na Kamilę
- Głupia jesteś. Pawełek na pewno tak nie myśli i używa życia. Myśl o sobie kobieto! – Kamila potrząsnęła delikatnie ramionami koleżanki
- Będę – odpowiedziała tamta z szerokim uśmiechem.
Po chwili doszli do schodów prowadzących do hotelu. Kamila dała mężowi, który najchętniej zostałby jeszcze, znać, że w tej chwili idą do pokoju. Bartkowi i Jędrzejowi również dała znać, że mają iść gdzie chcą, ale Dagmara i Konrad mają zostać sami. Bartek był bardziej domyślny od Jędrzeja i uderzając się otwartą dłonią w czoło powiedział jakąś wymówkę o konieczności zażycia pominiętej wcześniej dawki leków. Tym sposobem Dagmara i Konrad zostali sami, nie bardzo wiedząc co powinni zrobić.
- Masz ochotę na kieliszek wina? – pierwszy odezwał się Konrad
- Dlaczego nie? Chętnie.
- Białe wytrawne. Już się robi – to mówiąc udał się w kierunku jeszcze czynnego baru.

lzejsza-ja