Najnowsze wpisy, strona 5


cze 14 2023 Rozdział 19
Komentarze (0)

Trzy lata później...

 

Klara wpadła do mieszkania jak burza. Nie zdjęła butów, tylko od razu pobiegła do swojego pokoju. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Usiadła przy biurku, włączyła stojący na biurku laptop. Podskórnie czuła, że ten dzień nie skończy się dobrze. Tak samo, jak dobrze się nie zaczął. Najpierw dostała uwagę za brak zadania domowego z geografii, a potem jedynkę ze sprawdzianu z matematyki. O zadaniu zupełnie zapomniała, choć Magda pytała czy ma coś do zrobienia i nawet chciała usiąść z nią do ćwiczenia. Przecież to nie jej, Klary, wina, że zupełnie nie rozumie wyliczania szerokości i długości geograficznych. Zadaniem postanowiła się nie przejmować, z tego jakoś się wytłumaczy. Gorzej będzie z oceną z klasówki. Tata siedział z nią przez kilka wieczorów i prawie cały weekend cierpliwie tłumacząc zadania tekstowe z ułamkami. Zawaliła na całej linii. Tutaj nic nie wymyśli i będzie musiała jakoś ojca udobruchać. Klara czasem żałowała, że nie jest jak Kacper. Jej brat bliźniak uczył się dobrze, zawsze miał odrobione zadania domowe, nigdy nie dostał uwagi. Do jego zachowania w szkole też nauczyciele nie mieli większych zastrzeżeń. Klara natomiast złapała już kilka uwag za swoje zachowanie na przerwie czy lekcji. Za pierwszym czy drugim razem Magda i ojciec przymknęli na to oko, ale przy kolejnym nie obyło się bez rozmowy. Tata, który na co dzień był spokojny i raczej nie podnosił głosu, tym razem nie wytrzymał i w ostrych słowach wytłumaczył córce co myśli o jej postępowaniu. Magda starała się wziąć ją trochę w obronę, ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Klara naburmuszyła się jeszcze bardziej, nie chciała dać poznać po sobie, że jest Magdzie wdzięczna. Przyjęła wręcz przeciwną postawę. Naburmuszona dała Magdzie znać, że nie życzy sobie aby ta wtrącała się w jej sprawy. W ogóle ostatnio Klara nie poznawała siebie. Nie rozumiała co nią powoduje aby dogryzać Magdzie. Przecież ta nie zrobiła nic złego, nie zmieniła się, to była nadal ta sama Magda, którą poznała pięć lat wcześniej. Na swój sposób kochała macochę, ale wbrew samej sobie nie przyznawała tego głośno. W zamian za to, akcentowała swoją niezależność i próbowała na wszystkie sposoby wybadać ile w stosunku do Magdy może sobie pozwolić.
Dziewczyna przełączała filmiki na popularnym serwisie, całkowicie zapomniała o problemach szkolnych. Kacper po lekcjach został na treningu koszykówki, młodszy brat Michał był w przedszkolu. Tata ostatnio dużo czasu spędzał w klinice. Wujek Tomek przeszedł operację i był na zwolnieniu lekarskim, Maciek musiał przejąć trochę godzin z jego grafiku. Była jeszcze Magda. Klara szanowała żonę ojca, lubiła ją. Nawet na swój sposób kochała, ale przekornie uparła się aby uprzykrzać kobiecie życie.
Po kilkunastu minutach rozległ się zgrzyt klucza w zamku i do mieszkania wpadł Michał, a za nim weszła Magda. Z uśmiechem zajrzała do pokoju Klary chcąc się przywitać. Jej dobry humor dodatkowo rozjuszył dziewczynę. Roześmiany Kacper, który niedługo później przyszedł do domu, jeszcze bardziej zdenerwował nastolatkę. Brat bliźniak przywitał się z Magdą, przybił piątkę z Michałem i usiadł za stołem w kuchni czekając na obiad. Przy okazji pochwalił się dobrymi ocenami z informatyki i biologii. Klara ze złości aż się gotowała wbijając paznokcie we wnętrza dłoni. Nie miała ochoty jeść, ale poszła do kuchni, jednak tylko grzebała łyżką w talerzu zupy. Magda przyjrzała się pasierbicy. Nic nie powiedziała, ale postanowiła porozmawiać z dziewczynką. Już zauważyła powiadomienia z elektronicznego dziennika o dzisiejszych ocenach Klary. Wiedziała, że powinna porozmawiać z nią przed powrotem Maćka, który był ostatnio przemęczony pracą w klinice i szkolne problemy córki pogłębią tylko jego zdenerwowanie co nie będzie dobre dla nikogo.
Wykorzystała więc chwilę, że Michała pochłonęła bajka, a Kacper zaszył się w pokoju, gdzie po odrobieniu lekcji przechodził kolejne misje w grze na konsoli. Zapukała delikatnie do pokoju Klary, nie słysząc zaproszenia weszła do środka. Klara siedziała na łóżku ze słuchawkami na uszach, nie zaszczyciła Magdy spojrzeniem. Pochmurnym wzrokiem patrzyła w nieokreślony punkt na ścianie przed sobą.
- Umówiłaś się na poprawę matematyki? – zagadnęła siadając na krześle przy biurku
- Może się umówiłam, a może nie
- Klara, nie odpowiadaj mi w ten sposób proszę – Magda westchnęła. Nigdy nie podejrzewała, że relacje z Klarą będą tak napięte - Jeśli się umówiłaś to dobrze. Czy zadanie domowe z geografii odrobiłaś? Może coś ci wytłumaczyć?
- Nie potrzebuję pomocy. Wyjdź stąd. Chcę być sama.
- Klara już cię prosiłam żebyś tak się nie odzywała.
Nikt z domowników, poza Michałem, nie zauważył powrotu Maćka. Mężczyzna poszedł do łazienki umyć ręce, kiedy przez zamknięte drzwi usłyszał podniesiony głos córki
- Wyjdź stąd, nie mów mi co mam robić. Nie jesteś moją matką.
Zamurowało go, w pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał. Jego uszu dobiegł odgłos zamykanych drzwi i szybkie kroki. Wyszedł z łazienki. Spojrzał w lewo, drzwi pokoju córki były zamknięte. Zerknął w drugą stronę, słychać było tylko odgłosy oglądanej, już teraz przez obu chłopców, kreskówki. Zdenerwowany od razu poszedł do pokoju Klary. Bez pukania wszedł do środka. Dziewczynka zesztywniała na widok miny ojca.
- Klara, słyszałem co powiedziałaś. W tej chwili idź przeprosić Magdę.
- Nigdzie nie pójdę.
- Nie będę z tobą dyskutował. Idź przeprosić Magdę – powiedział ostrzejszym tonem
- Nie. Ty zawsze trzymasz jej stronę.
- Klara. Zachowujesz się tak, jakby Magda pojawiła się w tym domu wczoraj. Nie zapominaj, że to moja żona, a twoja przybrana matka i należy jej się szacunek.
- Zawsze ją wybierasz – weszła ojcu w słowo – ze mną się nie liczysz
Maćka na chwilę zamurowało.
- Przede wszystkim wybieram szacunek. Nie będę tolerował takiego zachowania w tym domu. Nie tak was wychowywałem. Jeszcze dzisiaj masz przeprosić Magdę.
Zmęczony wyszedł z pokoju córki, potarł twarz rękoma i poszedł do sypialni. Magda stała zwrócona plecami do drzwi, spoglądając w rozświetloną kilkoma latarniami ciemność za oknem, składała i segregowała pranie. Mimo panującego w pokoju półmroku widział, jak jest spięta. Dobrze znał swoją żonę. Wiedział, że w tej chwili walczy z napływającymi do oczu łzami. Podszedł do niej i przytulił.
- Przepraszam cię. Nie sądziłem, że Klara jest w stanie coś takiego powiedzieć – wyszeptał
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. To zagubiona, dorastająca, dziewczynka, która walczy ze swoimi emocjami.
- Nie wierzę – Maciek usiadł na łóżku i przyjrzał się żonie – jeszcze jej bronisz? Nie widzisz, jak ona się zachowuje?
- Maciek. Ona dorasta i bada na ile sobie może pozwolić. Dziękuję, że się za mną wstawiasz – usiadła i objęła męża w pasie – musimy uzbroić się w cierpliwość. Ona w końcu dorośnie, jej buzujące emocje wyhamują i wszystko wróci do normy – Magda otarła łzę, która pojawiła się w kąciku oka
Maciek pokręcił głową.
- Zanim pójdzie spać, Klara ma cię przeprosić. Nie będę tolerował takiego zachowania, nawet jeśli jest dorastającą nastolatką – to mówiąc wyszedł z sypialni
Klara nie przeprosiła Magdy. Czuła, że przegięła i było jej wstyd. Wiedziała, że Magda nie zasłużyła na takie słowa. Nie mogła zdobyć się jednak aby podejść do niej i przeprosić. Umyła się i położyła do łóżka.
Magda nie mogła skupić się na książce, sen też nie przychodził. Kręciła się z boku na bok. Maciek spał zmęczony po całym dniu. W końcu poddała się i poszła do kuchni napić się wody. Wracając do sypialni podeszła do drzwi pokoju Klary. Przez szparę zobaczyła, że nocna lampka na szafce przy łóżku jest zapalona. W delikatnej poświacie dało się zauważyć drganie kołdry. Kobieta zajrzała do środka i usłyszała cichy szloch. Dziewczynka spała przykryta kołdrą po czubek głowy, stopy jak zwykle były odkryte. Magda uśmiechnęła się. Taki widok śpiącej Klary zawsze ją rozczulał. Usiadła na brzegu łóżka, delikatnie odchyliła kołdrę uwalniając głowę dziewczynki. Zaczęła gładzić jasne włosy. Pod uspokajającym dotykiem łkanie ustało, a po kilku oddechach Klara odwróciła się do siedzącej obok kobiety. Popatrzyła jej w oczy i sama nie wiedziała jak i dlaczego mocno się do niej przytuliła. Magda nie przestawała jej głaskać. Nie odzywały się do siebie.
- Przepraszam – cicho powiedziała dziewczynka i jeszcze mocniej się przytuliła
Magda uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziała, że zawieszenie broni jest chwilowe, ale na razie postanowiła się tym nie przejmować. Kiedy oddech Klary się wyrównał i widać było, że zasnęła, cicho wyszła z pokoju i wróciła do sypialni. Po chwili ona też zapadła w spokojny sen.

lzejsza-ja   
cze 13 2023 Rozdział 18
Komentarze (0)

Dwudziestego czwartego grudnia mimo uroczystości dnia, w domu Dagmary panowała od rana nerwowa atmosfera. Wigilia miała odbyć się u rodziców Pawła. Kobieta kończyła przygotowywanie ostatnich potraw. Jej mąż siedział na kanapie w salonie i oglądał serial, Piotrek grał w grę komputerową. Z torebki ukradkiem wyjęła różową pastylkę, włożyła do ust i popiła kilkoma łykami wody. Jej żołądek był ściśnięty ze zdenerwowania. Nie wiedziała czym miała się denerwować. Podskórnie czuła, że coś się wydarzy, a to co się stanie nie będzie przyjemne. Skurcz w żołądku narastał, miała wrażenie, że zwymiotuje. Czuła, jak zaczyna drżeć, a ruchy stają się bardziej nerwowe. Pod powiekami poczuła napływające łzy. Nie odzywali się z Pawłem do siebie. Niby nic się nie wydarzyło, nie pokłócili się, a mimo to Dagmara miała pewność, że ten dzień nie będzie spokojny. Napięła się i czekała na atak ze strony męża. Zdenerwowanie spowodowało, że głos zaczął jej drżeć, ruchy stają się nieskoordynowane. W pewnej chwili, nie mogąc powstrzymać drżenia rąk, wypuściła z rąk blachę z sernikiem. Ciasto pękło i jego część znalazła się na kuchennej podłodze. Dagmara ze łzami w oczach zaczęła sprzątać.
- Głodna jesteś, że tak ci wszystko leci z rąk? – zapytał Paweł – może coś ci dać do zjedzenia? Przecież ty tak się denerwujesz jak nic nie jesz.
Nic nie odpowiedziała, czuła jak szczęka coraz bardziej drży. Dagmara nie wiedziała dlaczego mąż dokucza jej w ten sposób. To nie był pierwszy raz, powinna się już uodpornić, ale za każdym razem bolało tak samo. Kobieta wiedziała, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że jej pancerz stwardnieje i będzie na tyle silna aby odeprzeć atak. To jeszcze nie był ten czas. Na razie tylko połykała łzy, kryjąc się aby nie zobaczył jej przypadkiem syn. Wigilia to radosny, rodzinny dzień. Kolejny raz miała ochotę wziąć torebkę, pojechać na dworzec i wsiąść do pierwszego pociągu, jaki nadjedzie na peron. Dlaczego jej życie nie mogło być takie spokojne, jak życie Magdy? Nie mówiła tego głośno, ale zazdrościła przyjaciółce, że całą rodziną spakowali się do samochodu i wyjechali na święta w góry. Co więcej, pomysłodawcą wyjazdu był Maciek, który był zmęczony i potrzebował odskoczni. Znalazł górski domek, zrobił rezerwację, a żonie powiedział, że ma się spakować. Magda początkowo była zaskoczona, ale spodobał jej się pomysł męża. Dagmara nie oczekiwała, że jej własny mąż kiedykolwiek coś takiego zaproponuje, ale po cichu o tym marzyła. Marzeń nikt jej przecież nie odbierze. Musiała się tylko pilnować, aby za bardzo nie zatracić się w świecie swoich wyobrażeń. Zarzyccy mieli wrócić dopiero na Sylwestra, na którego zresztą zaprosili do siebie Dagmarę z rodziną i Kamilę z Patrykiem.
Dagmara doprowadziła się w łazience do porządku. Paweł, który swoje, nie wiadomo czym spowodowane, zdenerwowanie wyładował na żonie, miał lepszy humor. Dla niego tak, jakby nic się nie stało. Był zdziwiony milczeniem żony, jej zaczerwienionymi oczami i napiętą szczęką. Zniósł torbę wyładowaną prezentami do samochodu, wrócił po półmiski z przygotowanymi przez żonę smakołykami i mogli jechać do jego rodziców.
W jednorodzinnym domku, w willowej dzielnicy miasta w oknach salonu paliły się światła. W ciepłym przedpokoju zdjęli kurtki, Dagmara podała teściowej przywiezione potrawy i pomogła ustawić je na stole. Piotrek rzucił się do zabawy z kuzynami, Paweł pogrążył się w rozmowie z ojcem i bratem. Dagmara nadal była milcząca, a on albo nie chciał zrozumieć, albo nie rozumiał skąd jej zachowanie wynika. On swoim nerwom dał upust posyłając w stronę żony niewybredne komentarze. Dla niego wszystko było w porządku, według Pawła to Dagmara była obrażona z niewiadomego powodu.
W rogu salonu teściów stała pięknie udekorowana, ogromna choinka. Pod drzewkiem pyszniły się stosy mniejszych i większych paczek. Z głośników cicho dobiegały melodie kolęd. Dagmarę znowu dopadło uczucie, że chciałaby uciec stąd jak najdalej. Zawsze zostawała tylko ze względu na syna. Gdyby nie on już by jej tu nie było, tego była pewna.
- Zróbmy sobie rodzinne zdjęcie – z uśmiechem zaproponowała Kinga, bratowa Pawła – dzieci z dziadkami, potem każda rodzina z rodzicami i na koniec wspólne, duże zdjęcie. Co wy na to?
Wszyscy na propozycję przystali chętnie. Wszyscy, z wyjątkiem Dagmary, dla której ostatnie, na co miała ochotę to było stanie obok męża przy choince i uśmiechanie się do aparatu. Czuła złość, czuła się skrzywdzona. Paweł nawet nie pomyślał, aby ją przeprosić. Już pewnie zapomniał jak się do niej odniósł rano. Słowa potrafią bardzo krzywdzić. Dagmara zdążyła się o tym przekonać, jednocześnie za każdym razem czuła się silniejsza. Zmusiła się do uśmiechu i stanęła ze wszystkimi do zdjęcia. Na kolację nie zjadła wiele, wymówiła się dolegliwościami żołądkowymi. Co jakiś czas zamykała się w łazience aby zmyć łzy, które wciąż napływały jej do oczu.
Kiedy w końcu wrócili do domu Dagmara wzięła gorący prysznic aby zmyć z siebie wydarzenia całego dnia. W ciepłej piżamie położyła się do łóżka i odwrócona plecami do Pawła zasnęła.
Do Sylwestra napięcie między małżonkami zelżało. Na powitanie Nowego Roku byli zaproszeni do Magdy i Maćka. Miała przyjść też Kamila z mężem. Już wcześniej ustalili co, kto przyniesie do zjedzenia czy wypicia. Kiedy przyszli zastali mieszkanie przyjaciół przystrojone w balony i błyszczące serpentyny. Z głośników leciały taneczne przeboje, stół w salonie też był odpowiednio do okazji zastawiony i udekorowany.
Dagmara wcześniej opowiedziała przyjaciółkom o wydarzeniach z wigilijnego poranka. Obie nie mogły uwierzyć jak mąż może tak potraktować żonę. Co więcej, nie mieściło im się w głowie jak w ogóle można tak potraktować drugiego człowieka. Obie postanowiły ukradkiem obserwować Pawła i jeśli zajdzie taka potrzeba reagować aby powstrzymać go przed dokuczeniem żonie.
Mimo wcześniejszych obaw wieczór mijał w przyjaznej atmosferze. Było pyszne jedzenie, drinki i muzyka porywająca do tańca. Nawet Paweł nie mógł odmówić i dał się porwać zabawie. Dzieci zamknęły się w pokoju pochylone nad klockami lego. Tuż przed północą wszyscy ubrali się ciepło i wyszli przed blok ze sztucznymi ogniami i butelką szampana. O północy Patryk otworzył butelkę i podawał każdemu po kolei. Dagmara czekała aż mąż złoży jej życzenia, ale on podszedł najpierw do Piotrka, potem do Kamili. Dagmara poczuła jak wokół gardła zaciska jej się niewidzialna pętla. Odwróciła się i wbiegła do mieszkania przyjaciółki, gdzie zamknęła się w łazience. Magda widząc co się dzieje ruszyła za nią. Delikatnie zapukała do drzwi.
- Dagmara co się dzieje. Otwórz drzwi, proszę.
Kiedy drzwi otworzyły się wślizgnęła się do środka i przytuliła zapłakaną koleżankę.
- Hej, co jest? Co się stało? Tak nagle wybiegłaś?
Dagmara pociągnęła nosem, otarła dłonią wciąż napływające łzy.
- Zawsze tak jest. Jest mi przykro bo Paweł nigdy nie składa mi pierwszej życzeń. Rozumiesz to? Jestem jego żoną od dziesięciu lat, a on zawsze zaczyna od innych, a jak do mnie podchodzi to tylko mówi „wszystkiego najlepszego” i nic więcej. Jest mi przykro. Wiem, że wypiłam i pewnie staję się żałosna, ale jest mi tak zwyczajnie, po ludzku, przykro
Magda wciąż tuliła koleżankę dodając jej otuchy. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Rozumiała ją doskonale. Nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu. Zastanawiała się co może zrobić aby choć na chwilę ulżyć Dagmarze. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Dziewczyny, co wy tam robicie? Co się stało? – usłyszały zaniepokojony głos Pawła
- Nic się nie stało, poprawiamy makijaż. Zaraz wyjdziemy – odezwała się Magda
- Dagmara, wpuścisz mnie? Powiedz co ci jest? - Paweł jednak nie dawał za wygraną.
Magda zapytała przyjaciółkę wzrokiem co zrobić. Kiedy ta kiwnęła głową otworzyła drzwi, do środka wszedł Paweł z wymalowanym przestrachem na twarzy.
- Zostawię was – Magda wyszła i skierowała się w stronę salonu
- Powiesz mi co się stało, że się tak rozczuliłaś? – zapytał Dagmarę kiedy zostali sami - Jest mi przykro bo chciałam żebyś mnie przytulił a ty zacząłeś od innych – chlipała – zrobiło mi się przykro, że inni są dla ciebie ważniejsi – Dagmara czuła, że zaczyna się nakręcać, a wypite drinki dodatkowo wzmacniają jej stan.
- Daga, przepraszam cię. Nie sądziłem, że tak zareagujesz, że to dla ciebie takie ważne. Już będę zwracał na to uwagę, obiecuję. Ale nie płacz już proszę.
Dagmara wtuliła się w męża. Wciąż pociągała nosem, ale była już spokojniejsza. Paweł jeśli tylko chciał potrafił być spokojny i życzliwy. Dagmara żałowała, że to nie jest reguła. Doceniała takie chwile i czekała na nie. Chwytała się ich jak liny ratunkowej łudząc się, że dzięki nim jej małżeństwo jeszcze nie jest skreślone. Z taką myślą weszła w nowy rok.

lzejsza-ja   
cze 12 2023 Rozdział 17
Komentarze (0)

Dagmara usiadła w tak dobrze sobie znanym fotelu. Wpatrywała w widok za oknem. Doktor Wiśniewska jak zwykle patrzyła swoim ciepłym spojrzeniem zachęcając aby pacjentka wyrzuciła z siebie nagromadzone emocje.
- Wie pani – zaczęła Dagmara – czasem mam ochotę zdjąć obrączkę. Czuję jak mnie parzy i ciąży. Myślę sobie wtedy, że poczułabym się wolna – mimowolnie uśmiechnęła się. Starsza lekarka zanotowała coś w karcie – czasem czuję się strasznie zmęczona, mam wrażenie, że życie toczy się obok mnie, a ja stoję i nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. Te ciągłe kłótnie z Pawłem, jego brak szacunku. Zastanawiam się czy on taki zawsze był tylko ja tego nie widziałam, czy tak się zmienił. Bywa, że wydaje mi się, że ja w to małżeństwo uciekłam. Bardzo chciałam wyrwać się z rodzinnego domu.
- Dlaczego tak pani myśli, że chciała uciec? Były jakieś powody do tego? - Lekarka znowu pokiwała głową i dała Dagmarze czas na zebranie myśli i kontynuowanie.
- Miałam wrażenie, że mój starszy brak jest ważniejszy. Czułam, że Sławek jest mądrzejszy, grzeczniejszy. Ja byłam tylko jego młodszą siostrą, zawsze w cieniu brata. Nigdy nie byłam pewna siebie, a rodzina nie próbowała w jakikolwiek sposób mnie wzmocnić. Mama podważała moje wybory począwszy od butów do wyboru szkoły czy kierunku studiów. Sławek lepiej się uczył, według mamy był rozsądniejszy. Wie pani, co ona kiedyś wymyśliła? – lekarka zdjęła okulary, jeden zausznik włożyła do ust i podniosła brew – miałam już ponad dwadzieścia lat, byłam na studiach – Dagmara zamilkła zdając sobie sprawę jakie to wspomnienie jest dla niej żenujące i najchętniej wyrzuciłaby je z pamięci – mama wymyśliła, że kupi mi buty. Nawet dała mi pieniądze, ale zaznaczyła, że na zakupy mam iść ze Sławskiem bo sama pewnie kupię trzy różne pary, które się rozkleją, a nie jedną porządną. Czułam się strasznie upokorzona. Z perspektywy czasu zastanawiam się czemu się na to zgodziłam, dlaczego pozwoliłam się tak traktować. Obiecałam sobie, że moje dzieci będę traktować zupełnie inaczej. I staram się jak mogę, ale czasem, wiem to, przeginam w drugą stronę. Jestem za pobłażliwa, nie stawiam granic. Jednocześnie Piotrek obserwuje Pawła. Widzi jak on się zachowuje w stosunku do mnie i też zaczyna sobie pozwalać na traktowanie mnie jak służącą, pyskuje. Początkowo Paweł stawał w mojej obronie, zwracał Piotrkowi uwagę. Na mnie się denerwował, że nie reaguję na zachowanie syna. Chwilowo pomagało, ale przecież skoro ojcu wolno to jemu też. Paweł ma silny wpływ na Piotrka. Nie wiem co mam robić. To błędne koło. Jakiś czas temu wyjechałam na kilka dni z przyjaciółkami. Trochę udało mi się zdystansować, ale po powrocie do miasta wszystko wróciło – powiedziała smutno.
- Nie odpoczęła pani na wyjeździe?
- Przez pierwsze dwa dni rzeczywiście tak było. Zapomniałam o tym, co zostawiłam w mieście. Ale dzień przed tym jak miał dojechać Paweł zaczęłam się denerwować.
- Czym się pani denerwowała?
- W jakim przyjedzie humorze, czy nie zacznie wypytywać o czym rozmawiałyśmy, co robiłyśmy. Bałam się, że zacznie wypytywać żeby dowiedzieć się czy o nim nie rozmawiałyśmy.
- I jak było?
- Było nawet przyjemnie. Ale wydaje mi się, że przez to jak Paweł potrafi zachowywać się w stosunku do mnie nie potrafiłam się wyluzować. I kiedy on przyjechał byłam spięta, jakbym czekała na cios z jego strony. Jednocześnie obserwowałam jak mężowie koleżanek zachowują się w stosunku do nich. To była smutna obserwacja. U Magdy i Kamili jest przede wszystkim wzajemny szacunek. Tego mi bardzo brakuje. A jednocześnie nie robię nic aby to zmienić – zaśmiała się gorzko – ze strachu, że sobie nie dam rady nie robię nic aby ten stan rzeczy zmienić. W najmniejszych przejawach jakiegokolwiek zrozumienia czy lepszego nastawienia do mnie ze strony Pawła upatruję dobrej prognozy na przyszłość, odzyskuję wtedy humor. Niestety to jest chwilowe – zakończyła smutno – a wie pani co jest najgorsze, co sobie uświadomiłam podczas tego wyjazdu?
- Słucham – uśmiechnęła się zachęcająco lekarka
- Zdałam sobie sprawę, że poniżając mnie Paweł podnosi swoją samoocenę, czuje się lepszy, silniejszy, ważniejszy. Nieważne, że mnie krzywdzi. Ważne, że jemu przez chwilę będzie lepiej. Czasem przypominam sobie różne zdarzenia z przeszłości, wracają jak bumerang choć tego nie chcę. Denerwuję się wtedy strasznie i staram się zająć czymś myśli bo sama nie rozumiem dlaczego pozwalałam i pozwalam na różne rzeczy. Sama dla siebie tracę szacunek. A skoro ja go dla siebie nie mam to jak mogę wymagać aby inni go mieli?
- Jakieś konkretne zdarzenie ma pani na myśli?
- Tak. Wie pani, na tym wyjeździe kilka dni temu obserwowałam jak moje koleżanki tańczą ze swoimi mężami. Była między nimi prawdziwa radość i swoboda. Marzyłam w tamtej chwili żeby Paweł też ze mną zatańczył, ale to się nie zdarzyło. Zaczęłam wtedy zastanawiać się kiedy ostatni raz tańczyliśmy. To było kilka lat temu na weselu kuzynki. Z miasta wyjechaliśmy pokłóceni. Nie pamiętam o co, ale pewnie o jakąś nieważną rzecz. Często właśnie o takie rzeczy się sprzeczamy. Zdenerwowany Paweł coś sobie przypomina, że miało być coś załatwione, a nie zostało zrobione i zaczyna się nakręcać. Nakrzyczy na mnie, nierzadko obrazi, jemu będzie lepiej a ja się czuję zdeptana. Wie pani, co mam na myśli? - Lekarka pokiwała głową, zrobiła notatkę i dała znak aby Dagmara kontynuowała – wtedy też tak musiało być.
Dagmara wzięła oddech, otarła łzy zbierające się w kącikach oczu i mówiła dalej.
- W hotelu przyszykowaliśmy się, w drodze do kościoła chciałam wziąć męża za rękę, potem w kościele też, ale ją odtrącił. Zabolało. Potem, już na przyjęciu odzywał się do mnie półsłówkami, jakby mnie karał, że w ogóle musi tam siedzieć. Upił się i zaraz po północy poszedł do pokoju, gdzie spał już nasz synek.
- Pani też wtedy wróciła?
- Nie, chciałam się pobawić dlatego zostałam jeszcze chwilę. A wie pani co się stało jak wróciłam do pokoju?
- Proszę opowiedzieć.
- Najwyraźniej mąż chciał mnie ukarać za coś bo położył się i spał obok Piotrka, a kiedy jak już położyłam się na łóżku obok przyszedł do mnie – Dagmara zamilkła na chwilę, to wspomnienie zawsze wywoływało w niej gniew, ze ściśniętym gardłem mówiła dalej – położył się obok i bez wstępów wziął mnie od tyłu mimo, że wie, że tego nie lubię. On nie miał ochoty na zbliżenie, nie mówiąc już o mnie, po prostu chciał sobie ulżyć. Kosztem mnie. Poczułam się jak robak wdeptany w ziemię. Zwłaszcza, że po wszystkim zostawił mnie samą i znowu poszedł spać z Piotrkiem – Dagmara potrzebowała chwili aby dojść do siebie – nikomu o tym wcześniej nie mówiłam. Było mi wstyd, zwłaszcza, że na łóżku obok spało nasze dziecko – zamknęła oczy chcąc odegnać niechciane obrazy – a przecież to on powinien się wstydzić.
- Co było następnego dnia?
- Jak zwykle nic nie pamiętał, albo udawał, że nie pamięta. Jego nastawienie było już inne. Przez te kilka lat starałam się zapomnieć o tamtej nocy. Zrozumiałam jedno. On odreagowuje na mnie swoje zdenerwowanie, zmęczenie czy niepowodzenie w pracy. Jemu jest lepiej, a ja się czuję koszmarnie.
Ani się spostrzegła, a minęła godzina odkąd weszła do gabinetu terapeutki. Wyszła przed budynek przychodni mając nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego. Tym razem nie wysłała, jak to miała w zwyczaju, esemesa do Magdy. Potrzebowała skupić się na sobie i pomyśleć. Postanowiła wrócić do domu na piechotę. Odległość była na tyle duża, że Dagmara mogła nabrać dystansu i uspokojona stawić czoła codzienności. Po rozmowie czuła się oczyszczona. Wyrzuciła nagromadzone przez lata urazy.
To, co wiedziała na pewno to musiała odciąć się od zgubnego i destrukcyjnego wpływu matki na swoje decyzje. Dagmara nie chciała już więcej słyszeć pytań o to czy jest pewna swojej decyzji, czy na pewno dokonała dobrego wyboru. Miała dość. Czuła się silniejsza. Gotowa była stawić czoła nawet mężowi. Jednocześnie postanowiła, że przy najbliższej okazji wyrzuci z siebie nagromadzone przez lara żale w stosunku do matki. Wątpiła aby ta coś zrozumiała i wyciągnęła odpowiednie wnioski. Najgorsze było to, że w konfliktach z matką Paweł nie trzymał jej strony. Pogodziła się z tym, choć nie było to ani łatwe, ani przyjemne, że mąż nie wspierał jej. Dagmara miała wrażenie, że dla jej męża inni mają rację, ona nie. Kiedyś poskarżyła się Kamili i Magdzie. Dziewczyny ze smutkiem orzekły, że Paweł Dagmary nie szanuje. Zapewniły o swoim wsparciu, ale nie mogły zrobić więcej. Nie będą się przecież wtrącały między małżonków. Mogły tylko zapewnić koleżankę o swoim wsparciu i służyć radą kiedy będzie jej potrzebowała. Z resztą Dagmara musiała poradzić sobie sama. Musiała stawić czoła swoim demonom. Jak nigdy wcześniej czuła się na to gotowa. Jeśli ona sama nie będzie siebie szanować inni też nie będą. Tego dnia to sobie uświadomiła. Zacisnęła pięści. Będzie walczyć o siebie.
Zanim weszła do domu usiadła na ławeczce i zadzwoniła do Kamili. Czasem urządzały sobie telerozmowę wszystkie trzy, ale Magdy Dagmara nie chciała niepokoić. Magda miała swoje problemy – poważnie przestraszony Maciek kilka dni wcześniej zawiózł ją na pogotowie z atakiem duszności. Kilka lat wcześniej Magda miała podobny atak, wtedy skończyło się na strachu. Z tego, czego dowiedziała się w krótkiej wiadomości od Maćka, teraz sprawa była poważniejsza. Przyjaciółkę czekał szereg badań, a do tego goniły ją terminy oddania do wydawnictwa pierwszej książki. W takiej sytuacji Dagmara nie mogła zawracać Magdzie głowy.
- Mów Daga co u ciebie. Jak ci się układa?
Dagmara streściła wydarzenia ostatnich dni. Przyznała, się do powziętego postanowienia, że będzie walczyć o szacunek dla siebie.
- Bardzo dobrze. Masz moje pełne wsparcie. I pamiętaj, jeśli chciałabyś się zresetować daj tylko znać, a ja już zadbam żebyś się oderwała od codzienności.
Rozmowa z wesołą koleżanką dodatkowo poprawiła Dagmarze humor. Pełna werwy weszła do bloku, a potem pokonała kolejne piętra zanim stanęła przed drzwiami swojego mieszkania. W mieszkaniu panowała cisza. Paweł i Piotrek siedzieli przy kuchennym stole i w skupieniu sklejali plastikowy model samolotu. Był to zdumiewający obrazek, wcześniej wspólna zabawa ojca z synem miała miejsce raczej rzadko. Dagmara przebrała się w dres, z półki zdjęła książkę i po chwili odpłynęła w literacki świat.

lzejsza-ja   
cze 09 2023 Rozdział 16
Komentarze (0)

Dagmara przerzucała papiery z jednej, na drugą stronę biurka. Nie mogła się skupić na pracy. Wciąż rozpamiętywała kłótnię z Pawłem z poprzedniego wieczora. Patrzyła w komputer, odpisała na kilka służbowych emaili, ale praca jak nigdy jej nie szła. To nie uszło uwadze szefowej, która w końcu zaprosiła Dagmarę do swojego gabinetu.
- Dagmara, powiedz mi co się dzieje. – Paulina zagadnęła podwładną kiedy ta zamknęła za sobą drzwi
- Nic się nie dzieje – Dagmara ciężko opadła na krzesło
- Nie mów tak, proszę. Widzę przecież. Od jakiegoś czasu jesteś nieobecna duchem.
Dagmara milczała. Nie wiedziała co i ile powiedzieć koleżance. Zawsze miały dobry kontakt, ale jednak Paulina była szefową jej zespołu. Nie uważała też, że powinna się zwierzać w miejscu pracy ze swoich problemów. Traktowała biuro jako odskocznię od codziennych kłopotów. Na kilka godzin zapominała o kłótniach z Pawłem. Udawała, że się dobrze dogadują. Po południu wychodziła z biurowca i wracała do domu. Nierzadko szła ze ściśniętym żołądkiem nie wiedząc w jakim nastroju będzie Paweł po powrocie z pracy. Jej nastroje zmieniały się wraz z tym, jak zbliżała się do domu. W jednej chwili czuła, że wszystko będzie dobrze, aby zaraz poczuć skurcz żołądka tak silny, że nie raz miała wrażenie, że zwymiotuje z nerwów na ulicy. Marzyła tylko o tym, aby taki dzień dobiegł końca, aby mogła położyć się do łóżka i zasnąć.
- Dagmara. Czekam – Paulina wyglądała na naprawdę zatroskaną
Dagmara westchnęła i nagle, niespodziewanie dla samej siebie, zaczęła płakać. Szloch wyrywał jej się z piersi, nie mogła przestać płakać. Paulina wyjęła z torebki paczkę chusteczek i podała jedną koleżance.
- Nie dogaduję się z Pawłem. Ostatnio w ogóle nie możemy się porozumieć – wyrzuciła przez łzy
Szefowa posłała jej współczujące spojrzenie.
- Nie może być dobrze, skoro aż tak reagujesz? Jest aż tak źle?
Dagmara przytaknęła.
- On mnie w ogóle nie szanuje, podważa każde moje zdanie, nie trzyma mojej strony
Paulina wyciągnęła w jej kierunku kolejną chusteczkę.
- Mogę ci jakoś pomóc? Potrzebujesz czegoś? Może kilka dni wolnego na poukładanie spraw? Może chcesz zaczynać później żeby móc pójść pobiegać czy coś?
Dagmara patrzyła nie wierząc w to, co słyszy.
- Nie, dziękuję. Z przyjaciółką chodzę jeździć na rowerze
- To dobrze, że masz jakąś odskocznię. Zazdroszczę ci tego. Też ostatnio nie mam łatwo, Martyna sprawia coraz więcej problemów. Ostatnio zaczęła eksperymentować z trawką. Ale zachowaj to, proszę, dla siebie.
Martyna była córką Pauliny, która wychowywała sama. Była w maturalnej klasie i zamiast uczyć się do egzaminów przysparzała swojej matce coraz więcej kłopotów.
- Oczywiście – Dagmara w jednej chwili skojarzyła fakty. Rzeczywiście, Paulina ostatnio wydawała się nieobecna, miała podpuchnięte oczy i zazwyczaj wesoła i rozgadana częściej zamykała się w swoim gabinecie.
- Pamiętaj, że płacz to nic złego. Jak będziesz chciała popłakać idź do toalety. Siedź tam, ile potrzebujesz. Ja tak robię.
- Będą gadać – zaczęła Dagmara
- No i co z tego? Pogadają przez chwilę, a potem każdy pójdzie do swojego domu i swoich kłopotów. Uważam, że lepiej jak sobie popłaczemy tutaj, a potem oczyszczone wrócimy do domu. Głowa do góry. Będzie dobrze. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i pogadać.
- Dziękuję – cicho powiedziała Dagmara
Po tej krótkiej chwili spędzonej w gabinecie szefowej Dagmara poczuła się oczyszczona. Wypiły z Pauliną po filiżance herbaty, odkładając na kilkanaście minut sprawy zawodowe na bok. Dagmara wyszła z biura z lżejszym sercem, gotowa na spotkanie z domową rzeczywistością. Po drodze do domu zrobiła szybkie zakupy, a wychodząc ze sklepu natknęła się na Magdę. Koleżanka jak zwykle tryskała energią. Najwyraźniej wyszła pobiegać bo ubrana była w czarne legginsy, wściekle różową bluzę i taką samą czapkę z daszkiem. Spod czapki wystawał kruczoczarny koński ogon. Truchtała teraz wokół Dagmary.
- A dokąd ty tak gnasz?
- Musiałam wyjść z domu bo Maciej leży chory i doprowadza mnie do rozstroju nerwowego. Kaszle, smarka, ma gorączkę, ale żeby do lekarza poszedł to nie. Sam się będzie leczył. Tylko jakoś mu nie przechodzi.
- A co mu się stało? – zaciekawiła się Dagmara. Dawno nie widziała Magdy tak wzburzonej. Co więcej, nigdy nie widziała, żeby Maciek był powodem jej zdenerwowania.
Magda przystanęła, wzięła Dagmarę pod rękę i rozemocjonowanym głosem zaczęła opowiadać.
- Wyobrażasz to sobie? Dorośli faceci, a żaden nie pomyślał, że to nie jest pora na wyjazdy pod namiot. Kuzyn Maćka, Przemek miał urodziny. Wymyślił, że we trzech, bo był jeszcze Tomek, wspólnik Maćka, pojadą pod namiot świętować. W góry. I pojechali. Teraz wszyscy trzej leżą chorzy. A żeby było śmieszniej to wszyscy trzej są lekarzami – Magda podkreśliła wyraźnie ostatnie słowo – skoro musieli jechać to mogli jechać na naszą działkę. Też w górach, w przynajmniej ciepło.
Dagmara nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu. Autentyczne wzburzenie Magdy było rozbrajające. Współczuła Maćkowi bo znała kąśliwy język i porywczość koleżanki. Była pewna, że nie odpuści mężowi złośliwości mimo całej miłości, jaką go darzyła.
Dagmara chciałaby mieć takie problemy. Zaczęła się zastanawiać czy sama na siebie nie sprowadza kłopotów, może przez to, że jest taka poukładana wyolbrzymia różne sprawy, którymi nie powinna zaprzątać sobie głowy. Nagle uderzyła ją pewna myśl.
- Magda! Zaczekaj! – zawołała
Magda odwróciła się i podbiegła do Dagmary.
- Co się stało – była zaniepokojona
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne, mów czego ci trzeba.
Usiadły na pobliskiej ławce. Magda uważnie przyjrzała się koleżance.
- Magda, czy gdyby była taka potrzeba poszłabyś ze mną do prawnika?
- Jest aż tak źle? – Magda zadała to samo pytanie, które wcześniej zadała Paulina
- Bywa różnie, sama wiesz. Czułabym się pewniej gdybym wyjaśniła różne kwestie. A gdybyś była tam ze mną dużo by mi pomogło. Wiesz, zawsze mogłabyś coś dopowiedzieć, gdybym o czymś zapomniała.
- Oczywiście, nie martw się. Możesz na mnie liczyć. Może to nie jest taki zły pomysł żebyśmy poszły tam obie. Daj tylko znać gdzie i kiedy mam się stawić.
Uspokojona Dagmara wolnym krokiem poszła do domu. Czuła się wzmocniona, dzisiaj dostała tyle wsparcia, jakiego nie czuła od dawna. Miała pewność, że z takim wsparciem za plecami może pokonać każdą przeszkodę, stawić czoła przeciwnościom losu.
W domu szybko zjadła obiad i wyszła na kolejną wizytę u psychologa.

lzejsza-ja   
cze 06 2023 Rozdział 15
Komentarze (0)

Po szkole przyszedł Piotrek żeby z Kacprem odrobić lekcje i pograć w najnowszą wersję gry na konsoli. Dagmara miała go odebrać wracając z pracy. Było wczesne popołudnie. Michał bawił się autkami w salonie, Klara zamknęła się w pokoju i pochłaniała kolejną książkę, a chłopcy przekrzykiwali się w pokoju Kacpra. Wcześniej cała trójka zjadła ogórkową zupę i naleśniki z serem. Teraz Magda podgrzewała obiad dla Maćka, który wracał z pracy. Wszedł do domu, wziął szybki prysznic. Przywitał się z żoną, najmłodszym synem, zajrzał do starszych dzieci. Usiadł przy stole i z westchnieniem zabrał się do obiadu. Magda wiedziała, że miał zapisanych sporo pacjentów, a poza tym przed pracą miał do załatwienia kilka urzędowych spraw. Nie wszystko poszło po jego myśli i właśnie rozemocjonowany opowiadał Magdzie o wydarzeniach dnia, kiedy do kuchni cicho wślizgnął się Piotrek. Popatrzył przestraszonym wzrokiem to na Magdę to na Maćka. Kiedy Magda go zobaczyła ręką dała mężowi znak aby na chwilę przerwał opowiadanie.
- Co tam Piotrusiu? Masz na coś ochotę? Coś do picia?
- Nie – zawahał się – ale ciociu dlaczego wujek na ciebie krzyczy?
Magda przyjrzała się chłopcu ze zdziwieniem w oczach. Potem wymieniła szybkie spojrzenie z mężem.
- Wujek na mnie nie krzyczy. Dlaczego tak myślisz? – zapytała i poprowadziła chłopca na sofę
- Bo mówi głośno i tak, jakby krzyczał.
- Piotruś, wujek miał dzisiaj ciężki dzień. Opowiadał mi co mu się przydarzyło. Czasem, jeśli ludzie z czegoś się cieszą albo wręcz przeciwnie są źli bo coś nie wyszło po ich myśli to mogą mówić trochę głośniej, albo podnosić głos. Ale to wcale nie znaczy, że krzyczą.
Maciek skończył jedzenie i przypatrywał się siedzącej na sofie dwójce. Myślał o tym biednym, pogubionym we własnych emocjach chłopcu. Zastanawiał się jak jest u jego w domu na co dzień. Czy Paweł i Dagmara krzyczą na siebie, a syn jest tego świadkiem? Nie mógł sobie wyobrazić, że on podnosi głos na któreś ze swoich dzieci albo na Magdę. Owszem, bywał stanowczy i konsekwentny. Jednak wychodził z założenia, że mówiąc ze spokojem i odnosząc się z szacunkiem do drugiej osoby można więcej osiągnąć.
- Tata czasem krzyczy na mamę – powiedział cicho chłopak – a potem mama zamyka się w łazience a jak wyjdzie to ma czerwone oczy albo jest zdenerwowana i czasem krzyczy na mnie.
Magda była przerażona tym, co usłyszała. Wiedziała, że Paweł jest porywczy. Dagmara opowiadała jej nie raz o jego zachowaniu, ale nie przypuszczała, że jest tak źle. Postanowiła, że przy najbliższej okazji wyciągnie Dagmarę na kawę i powie o dzisiejszej sytuacji. Pod żadnym pozorem nie chciała tego robić w obecności Piotrka, nawet jeśli przebywał w pokoju za ścianą i był pochłonięty grą na konsoli, Jak mogła się przekonać syn przyjaciółki musiał być wyczulony na rozmowy dorosłych skoro miał w sobie tyle odwagi aby wejść do kuchni i zapytać wprost o powód podniesionego głosu Maćka.
Okazja nadarzyła się kolejnego dnia. Magda wyciągnęła Dagmarę do kawiarni. Kiedy kelner przyniósł zamówienie nie wiedziała jak zacząć. Nie czuła się komfortowo, ale wiedziała, że nie powinna zostawić tej sytuacji.
- Coś się stało? – zagadnęła w końcu Dagmara
- Tak. Tylko nie wiem jak zacząć i jak w ogóle ci to powiedzieć – Magda nerwowo oblizała łyżeczkę ze spienionego mleka
- Najlepiej od początku.
- Dobra. Daga, wiem, że to nie moja sprawa, że nie powinnam się wtrącać. Ale wczoraj, kiedy Piotrek był u nas akurat Maciek coś opowiadał i mówił trochę głośniej niż zwykle. Wiesz, jak to się mówi w emocjach – Dagmara przytaknęła. Domyślała się do czego zmierza Magda – w pewnej chwili przyszedł do nas Piotrek i zapytał czemu wujek na mnie krzyczy.
Dagmara zakryła dłonią usta, a po chwili w obu dłoniach schowała twarz.
- Czy Paweł krzyczy na was? Czy on was bije?
Dagmara pokręciła głową. Wypuściła głośno powietrze.
- Paweł krzyczy. Głównie na mnie. Przede wszystkim jak jest zdenerwowany, ale też jak coś nie jest zrobione tak, jakby chciał. Łatwo wyprowadzić go z równowagi. Mówiłam ci o tym - Magda pokiwała głową - czasem krzyczy też na Piotrka. Nie będę zaprzeczać. Mały obserwuje te nasze kłótnie. Ja czasem wychodzę bo nie chce mi się z Pawłem dyskutować. Zamykam się w łazience, liczę do stu żeby nie wybuchnąć. Piotrek jest świadkiem tych naszych awantur. Nie jest dzieckiem, dużo rozumie.
- Zdajesz sobie sprawę, że to będzie miało wpływ na jego późniejsze życie?
- Niestety. Tłumaczę mu że to nic wielkiego, że dorośli muszą czasem na siebie pokrzyczeć. Ale chyba za często to się dzieje żeby łyknął takie tłumaczenie. Zauważyłam, że sam zaczął na mnie podnosić głos.
- Obserwuje ojca. Skoro dorosły może to on też.
- Dokładnie. Serce mnie boli. Najgorsze jest to, że ja przenoszę na niego swoje nastroje.
- Nie wolno ci tego robić. Zbij talerz, tup nogą, podrzyj gazetę, ale nie krzycz na dziecko.
- Wiem, Magda. Tobie łatwo mówić. Masz męża, który świata poza tobą nie widzi. Grzeczne dzieci. A ja? Ja żyję w innym świecie.
- Dagmara, musisz sobie ten świat poukładać tak, żeby tobie odpowiadał. Nikt za ciebie tego nie zrobi.
- Wiem. Wiesz co jest najgorsze? – głos Dagmary zaczął się łamać
- Co takiego?
- Któregoś ranka, tuż przed wyjściem z Piotrkiem do szkoły. Nie wiem czy był wtedy zmęczony, czy wstał lewą nogą. W każdym razie stawiał się, nie chciał ubierać, krzyczał na mnie, ze jestem najgorszą mamą. Domyślasz się jak się wtedy poczułam?
- Mogę się domyślać – powiedziała cicho Magda bo nawet nie próbowała sobie wyobrazić, że Klara, Kacper czy w przyszłości Michał mógłby tak się do niej zwrócić.
- Kacper krzyczał, czas gonił, a mnie się chciało wyć. I wiesz co? Nigdy sobie tego nie wybaczę. Uderzyłam go w twarz – kiedy to usłyszała Magda zamarła z przerażeniem wymalowanym na twarzy – nigdy nie zapomnę wyrazu jego oczu. Krzyczał, że wezwie policję, że nie mam prawa go bić, że to patologia. Rozumiesz? On ma niecałe dziesięć lat. Najgorsze, że z tą patologią ma rację – Dagmara zaśmiała się przez łzy
Magda po chwili do niej dołączyła i obie śmiały się w głos. To był oczyszczający śmiech.
- Musisz coś z tym zrobić – powiedziała Magda, kiedy otarła łzy – musisz poukładać, uporządkować swoje emocje. Nie rezygnuj w żadnym wypadku z terapii.
- Nie zrezygnuję, nie bój się o to.
- Rozmawiałaś z Piotrkiem o tym?
- Oczywiście. Przeprosiłam go. Choć wyrzuty z powodu tego, że powstrzymałam swoich emocji i wyładowałam się na dziecku nigdy mnie nie opuszczą.
- Wiesz co ja myślę?
- Dawaj.
- Kiedy Piotrek dorośnie odbije sobie na Pawle te lata kiedy na was krzyczał albo kiedy ciebie obrażał.
- Wiem. Wiem, że tak może być.
Porozmawiały jeszcze chwilę na bardziej przyjemne tematy i rozeszły się każda do swojego domu. Każda pogrążona w swoich myślach.

Wracając do domu Dagmara od progu usłyszała krzyk męża. Podskórnie czuła, że nie jest dobrze. Jej nastrój jeszcze się pogorszył. Po wejściu do mieszkania zobaczyła syna wyłamującego sobie palce. Piotrek stał przed ojcem i widać było, że jest bardzo przestraszony. Paweł siedział na sofie w salonie i krzyczał. Nie, on się wydzierał.
- Gówniarzu, czy ty potrafisz myśleć? Jesteś ograniczony skoro nie rozumiesz takich prostych zadań?! Potrafisz odpowiedzieć czy będziesz stał jak słup?!
- Co tu się dzieje? Dlaczego na niego tak krzyczysz? – Dagmara musiała zareagować, nie mogła pozwolić aby Paweł tak krzyczał na dziecko. Ona sobie poradzi, jest dorosła, ale Piotrka musi chronić. Musi pokazać synowi, że zawsze jest po jego stronie. Musi dać mu siłę do obrony przed ojcem.
- Tłumaczę mu od godziny jak zrobić zadanie, a on nie rozumie. Nawet nie potrafi powiedzieć czego dokładnie nie rozumie – rzucał się Paweł.
- To może trzeba wytłumaczyć mu raz jeszcze? – starała się zachować spokój
- To mu wytłumacz. Ja nie mam siły. Piotrek – zwrócił się do syna – niech mama ci dalej tłumaczy.
Dagmara westchnęła. Tak kończyła się większość sytuacji, kiedy Paweł coś tłumaczył synowi. Mały na samą myśl, że ma usiąść obok ojca spinał się w sobie, zacinał i nie był w stanie wydusić słowa. Dagmarze na taki widok serce się krajało. Wiedziała, że nie wszystkie przedmioty jest w stanie przerobić z synem. Była humanistką, z matematyką nie było jej po drodze. Paweł był informatykiem. Kto, jak nie on potrafiłby wyjaśnić synowi problematyczne zagadnienia.
Paweł upił piwa z kufla, zapalił papierosa. Dagmara wiedziała, nauczona już doświadczeniem, że za kilkanaście minut mąż pójdzie do syna gotowy przerabiać z nim zadania. Wykorzystała chwilę, że zostali sami.
- Naprawdę musisz tak na niego krzyczeć za każdym razem?
- Nie mam siły Daga do niego. Tłumaczę mu, tłukę do tego łba…
- Chyba głowy – weszła mu w słowo
- a tuman nie rozumie – nakręcał się Paweł - Nie mam siły. Nie wiem jak z nim rozmawiać. W dodatku zachowuje się jakby języka w gębie nie miał.
- Naprawdę nie widzisz jak on się denerwuje na samą myśl, że ma do ciebie podejść? Zapomina bo się denerwuje. To ze stresu Paweł.
- Gadanie. Jakiego stresu? Ja go stresuję?
- Tak, twoje krzyki. Na samą myśl, ze zaczniesz krzyczeć zacina się i nawet jeśli wie boi się powiedzieć. Wie, że jeśli odpowie źle będziesz jeszcze bardziej krzyczał.
- Dobra. Skoro ja go stresuję to ty od dzisiaj mu tłumacz. Ja się nie wtrącam.
- Paweł. Daj spokój. Przecież wiesz co mam na myśli – Dagmara poczuła się nagle bardzo zmęczona
- Nie, nie wiem co masz na myśli. I nawet nie chcę wiedzieć.
Dagmara wiedziała, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Paweł wypił pewnie ze dwa albo trzy piwa co w połączeniu ze zmęczeniem dało wybuch, jakiego była świadkiem. Zrobiła sobie herbatę i poszła do syna z nastawieniem, że spróbuje odrobić z nim zadanie.
- Typowy tata – mruknął chłopiec pochylając się nad książką i wyczuwając obecność matki
- Dlaczego tak mówisz?
- Zawsze tak się zachowuje i tak krzyczy. Tata Kacpra jest inny. Śmieje się, żartuje i nie krzyczy na nich – wyrzucił z siebie
- Wiem, kochanie. Ale każdy jest inny. Wujek Maciek też na pewno bywa zdenerwowany. Ale nie ma nas tam i nie wiemy jak jest. Choć, spróbujemy odrobić to zadanie.
Do pokoju wszedł Paweł.
- Idź Dagmara. Ja to zrobię z Piotrkiem. Wyjmij kartkę i liczymy od początku – usiadł przy biurku syna
Dagmara wychodząc z pokoju myślała dlaczego Paweł nie może być cały czas taki. Może rzeczywiście trzeba Pawła zapoznać z Maćkiem? Może zachowanie męża Magdy pokaże mu, że można inaczej. Nie chciała w to wierzyć, ale nadziei nie chciała tracić. Mimo wszystko, tak jak mówiła Magda, Paweł był dobrym mężem i ojcem. A może tylko się oszukiwała bo bardzo chciała wierzyć, że tak jest?

lzejsza-ja