Najnowsze wpisy, strona 7


maj 30 2023 Rozdział 9
Komentarze (0)

Wiosna powoli zamieniała się w lato. Dagmara siedziała z książką na balkonie i łapała ostatnie promienie majowego słońca. Paweł po powrocie z pracy otworzył puszkę zimnego piwa i usiadł obok żony.
- Może byśmy w tym roku pojechali na wakacje w jakieś inne miejsce? Na przykład w góry? Albo zrobilibyśmy sobie jakąś objazdówkę, jest tyle fajnych miejsc.
- Nie. Zacznij prowadzić samochód to możemy jeździć. Nie jestem twoim kierowcą, ani taksówkarzem.
Dagmara zaniemówiła. Nie prowadziła samochodu, nie czuła się pewnie za kierownicą. Postawa Pawła nauczyła ją, że ma sobie radzić sama i co tylko mogła załatwiała przy pomocy komunikacji miejskiej. Aby uniknąć kolejnych komentarzy ze strony Pawła starała się prosić go o pomoc dopiero w ostateczności. Wiedziała, że dla własnego spokoju musi radzić sobie sama. Paweł zdawał się tego nie zauważać, nie proponował, że coś załatwi za nią. Kiedy Dagmara prosiła go o odebranie paczki czy drobne zakupy często stwierdzał, że mu się nie chce. Kiedy jednak on czegoś potrzebował, a Dagmara nie zrobiła o co prosił, kończyło się w najlepszym razie sprzeczką, po której kobieta zamykała się w łazience albo wychodziła na chwilę z domu.
Co roku jeździli ma urlop do Świnoujścia. Mimo, że Dagmara uwielbiała morze i atmosferę uzdrowiska czasem marzyła jej się zmiana miejsca wypoczynku. Szczególnie, kiedy Magda albo Kamila opowiadały o swoich wyjazdach. Różnica była taka, że one miały mężów, którzy je szanowali. Nawet, jeśli nie mieli ochoty gdzieś jechać to argumentowali to w inny sposób, niż robił to Paweł. Najlepiej trafiła Magda. Maciek był typem podróżnika, dla niego nawet wyjazd na weekend nie stanowił problemu. Lubił odwiedzać nowe miejsca. Nawet nie chodziło o zwiedzanie, ale sam pobyt gdzieś, gdzie jeszcze nie był. Pod tym względem byli z Magdą dobrani idealnie. Ona też wolała aktywny wypoczynek od biernego plażowania. Kamila lubiła wypoczywać w egzotycznych miejscach. Dla niej liczył się złoty piasek, trzydzieści stopni na plusie w słońcu i drink z palemką. Na szczęście Patryk był wyrozumiały i zabierał żonę w różne, piękne miejsca, skąd przywoziła brązowozłotą opaleniznę i dobrą energię, którą rozdawała dookoła. Dagmara nie potrzebowała szumu palm i oceanu. Wystarczyłoby jej aby raz na jakiś czas pojechać gdzieś, gdzie dotąd nie była. Paweł swoim zachowaniem doprowadził do tego, że bała się cokolwiek proponować. Nie chodziło o pieniądze, z tym nie było problemu. Nastawienie męża było dziwne. Nie robił nic, aby rozbudzić w ich synu chęć podróżowania. Każdą wzmiankę Dagmary na temat propozycji wyjazdu kwitował krótkim „to jedź. Wsiadaj w auto albo tramwaj i jedź.”. W takich chwilach Dagmarę zalewała fala zazdrości, kiedy pomyślała, że u jej przyjaciółek to wygląda zupełnie inaczej. Nagle zesztywniała, jak porażona prądem. Paweł był egoistą, dbał o swoją wygodę, nie patrzył na potrzeby innych. Kiedy to sobie uświadomiła,  zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro. Jeśli nie dla niej, jeśli ona dla Pawła się nie liczy, mógłby coś zrobić dla dziecka. Swoją postawą nie dawał dobrego przykładu synowi. Dagmara westchnęła. Przynajmniej marzeń nikt jej nie odbierze. Od jakiegoś czasu żyła w przekonaniu, że kiedyś los się kiedyś odwróci i z nawiązką dostanie to, co było jej odbierane, albo na co nie mogła sobie pozwolić. Karma wraca i jeśli ktoś krzywdzi innych, otrzyma to co posłał w świat. Nie życzyła źle mężowi. Raczej upatrywała tu szansy dla siebie na wyrwanie się ze stagnacji. Przypomniała sobie filmik, który zobaczyła na jednym ze społecznościowych portali. Na tle zachodzącego słońca umieszczony był tekst o tym, że prawdziwa miłość ją odnajdzie. Zaakceptuje wszystkie wady, zalety, całą przeszłość i da spokój. Dagmara na swój sposób kochała męża, lubiła swoje życie, nie szukała przygód, ale ten krótki filmik rozpalił w jej sercu delikatny płomień nadziei na zmiany.

Magda miała odmienny, od przyjaciółki problem. Siedziała w salonie i odgryzając kawałki soczystego, czerwonego, jabłka i obserwowała jak długie palce Maćka zwinnie poruszają się po klawiaturze laptopa. Mężczyzna był całkowicie pochłonięty tym, co widział na ekranie, nie odpowiadał na pytania żony. Sprawdzał i zapisywał coś w grubym, otwartym kalendarzu. Siedział tak od dwóch godzin, mrużąc od czasu do czasu brwi i w zamyśleniu zerkając przed siebie. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach zamknął klapę komputera i z uśmiechem spojrzał na Magdę.
- No, możemy się pakować. Jedziemy na wakacje
- A kiedy i dokąd jedziemy?
- Opracowałem trasę, zarezerwowałem noclegi i w lipcu wybierzemy się na objazd samochodem po Danii. Co ty na to?
Magda zaniemówiła. Powiedzieć, że była zaskoczona to tak, jakby nie powiedzieć nic. Podróż do Skandynawii od dawna była jej marzeniem. Była rozdarta bo z jednej strony podobało jej się, że Maciek pomyślał o takiej wyprawie, z drugiej strony wolałaby żeby najpierw z nią uzgodnił szczegóły. W tej sytuacji miała wrażenie, że nie ma nic do powiedzenia. Wstała i pociągnęła Maćka za sobą do sypialni obawiając się, że mogą ponieść ją emocje, a jej podniesiony głos może wzbudzić zaciekawienie dzieci. Zamknęła drzwi pokoju, Maciek patrzył na nią ze wzrokiem wyrażającym zdziwienie.
- Maciek, nie chcę żebyś pomyślał, że jestem niewdzięczna – wzięła głęboki oddech – ale czuję się niezręcznie. Masz rację, Skandynawia zawsze była moim marzeniem i jestem ci wdzięczna, że o tym pomyślałeś – zamilkła szukając odpowiednich słów – ale jednak, na przyszłość wolałabym żebyś konsultował ze mną takie rzeczy. Czuję się trochę niezręcznie.
- Dlaczego tak się czujesz?
- Bo taka wycieczka na pewno będzie nie mało kosztować i głupio mi, że w jakiś sposób nie mogłam uczestniczyć w organizacji tego wyjazdu.
- Chodzi o pieniądze? – Magda kiwnęła głową, a Maciek kontynuował - ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że to nie ma znaczenia? Teraz, co moje to jest i twoje. Zapamiętaj to w końcu.
Podszedł do Magdy i odgarnął jej włosy, które opadły na twarz. Zaciągnął się tak dobrze znanym zapachem waniliowego szamponu.
- Pamiętasz, co powiedziałem ci na Teneryfie?
- Mówiłeś wtedy dużo rzeczy. Ja byłam w ciąży, może mam jakąś amnezję pociążową. Przypomnij mi proszę.
- Powiedziałem ci, że jeśli tylko będę miał możliwość to po kolei będę spełniać twoje marzenia. Ta wycieczka jest jednym z nich.
- Jak ty to robisz, że jednym zdaniem wytrącasz wszystkie argumenty?
- Mam swoje sposoby – mrugnął okiem.
Magda nie mogła się nie uśmiechnąć. Maciek nieustannie ją zaskakiwał. Jednym słowem potrafił rozbroić jej zły nastrój i uspokoić, kiedy zaczynała się nakręcać. Swoim spokojem ujarzmiał jej porywczą naturę. Dobrze się uzupełniali i Magda miała nadzieję, że już tak zostanie.

lzejsza-ja   
maj 29 2023 Rozdział 8
Komentarze (0)

Magda szykowała się w sypialni do wyjścia. Popołudnie zapowiadało się upalnie, a ponadto przyjęcie przyjaciół miało plenerowy charakter. W związku z tym postanowiła założyć zwiewną, jasnozieloną sukienkę i sandałki na niewysokim obcasie. Maciek wyjął z szafy swój ślubny garnitur, a do niego dobrał jasnozieloną koszulę. Zapiął guziki przy rękawach koszuli i podszedł do żony stojącej przed dużym lustrem.
- Pięknie wyglądasz – nachylił się i pocałował ją w ramię. Pomógł zapiąć wisiorek opuszkami palców pieszcząc delikatnie szyję kobiety
Twarz Magdy rozjaśnił uśmiech jakiego dawno u niej nie widział. Zdał sobie sprawę, że ostatnio, zwłaszcza po urodzeniu się Michała, pochłonęła ich codzienność. Zapomnieli aby wygospodarować trochę czasu dla siebie. Teraz nadarzała się doskonała okazja aby odkryć się na nowo.
Matylda pożegnała ich trzymając najmłodszego wnuka na rękach. Maciek zamówił taksówkę, wziął żonę za rękę i wyszli przd blok. 
Karczma Pod Topolami mieściła się na przedmieściach. Miejsce położone było wśród podmiejskich lasów i łąk. Wzdłuż ścieżki prowadzącej do głównego budynku ustawiono solarne lampiony wprowadzające romantyczny nastrój. Okrągłe stoły dla gości ustawiono w sali restauracyjnej, z której kamieniami wyłożono przejście do ażurowej altany, gdzie miał swoje stanowisko didżej. Na tablicy ustawionej przy wejściu goście mogli znaleźć informację, przy którym stoliku siedzą. Magda i Maciek zostali usadzeni z Kamilą, Patrykiem, a także głównymi bohaterami wieczoru Bartkiem i Jędrzejem. Niestety nie udało się uniknąć spotkania Maćka z Dominikiem. Przy wejściu do sali Magda została zagadnięta przez Joannę. Obaj panowie zostali sobie przedstawieni, zlustrowali się wzrokiem, mocno, po męsku, uścisnęli sobie dłonie. Maciek nie mógł się powstrzymać, objął Magdę ramieniem wyraźnie zaznaczając swoją obecność. Dominik uśmiechnął się pod nosem co nie uszło uwadze Magdy, a ona sama, kiedy odeszli kilka kroków, przewróciła oczami i wypuściła głośno powietrze.
Po krótkiej przemowie obu panów młodych, zabawa rozpoczęła się na dobre. Didżej serwował nowe i starsze przeboje. Maciek rozluźnił się trochę, ale wciąż trzymał rękę na oparciu krzesła, na którym siedziała jego żona. Tańczyli, popijali drinki i na nowo odkrywali jak dobrze się razem bawią i czują ze sobą.
- Przepraszam, mogę na chwilę porwać Magdę? – przy stoliku nagle pojawił się Dominik – pozwolisz swojej żonie ze mną zatańczyć? – pytanie skierował bezpośrednio do Maćka. Magda spojrzała na męża z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Na jej ustach błąkał się uśmiech. Bardzo była ciekawa jak Maciek zareaguje.
- Tak, oczywiście – zabrał dłoń z ramienia Magdy i odprowadzał wzrokiem, kiedy Dominik prowadził ją na parkiet.
Kontynuował rozmowę z Patrykiem i Bartkiem, ale nie spuszczał wzroku z parkietu wyszukując wzrokiem Magdę. Dostawał skrętu kiszek na samą myśl o tym, że jej były chłopak jej dotyka. Nawet, jeśli był to tylko niewinny taniec.
- Pilnuje cię ten Maciek – uśmiechnął się Dominik do Magdy – bardzo jest zazdrosny?
- Trochę – odpowiedziała śmiejąc się
- Ładnie razem wyglądacie. Pasujecie do siebie
- Dziękuję – odpowiedziała nieco zawstydzona
- Ale, tak między nami, gdybym nie wiedział czym się zajmuje powiedziałbym, że ma coś wspólnego ze sportem. Budzi respekt.
Magda roześmiała się szczerze i spojrzała nad ramieniem Dominika w stronę męża.
- Pozory mylą. Nie spotkałam chyba łagodniejszego człowieka.
W tym czasie Maciek wypił do końca whisky, którą miał w szklaneczce, na oparciu krzesła powiesił marynarkę i ruszył w stronę tańczących par. Wykorzystując przerwę w muzyce podszedł do rozmawiających z boku parkietu Magdy i Dominika. Objął żonę
- Oddaję ci żonę w jednym kawałku – powiedział rozbawiony do Maćka – Magdo, dziękuję za taniec. To była przyjemność – ukłonił się i złożył na dłoni kobiety delikatny pocałunek. Magdzie chciało się śmiać. Wiedziała, że zachowanie Dominika było trochę na pokaz aby zagrać na nerwach jej męża. Ręka Maćka ciaśniej objęła wąską talię Magdy. Był już spokojny mając ją przy sobie i czując bijące od niej ciepło.
- Niemożliwy jesteś, wiesz?
- Przepraszam. Starałem się, ale nie mogłem się powstrzymać – wyszeptał trzymając usta przy jej głowie – nic nie poradzę – uśmiechnął się rozbrajająco.
Didżej zaczął grać utwór Nothing’s gonna change my love for you Glenna Medeirosa. Maciek położył jedną dłoń na talii Magdy, drugą chwycił jej rękę i złożył na niej pocałunek. Trzymał ją mocno, blisko siebie. Tak, jak lubił najbardziej. Wiedział, że jej też się podoba w jaki sposób ją prowadzi po parkiecie.
Magda mocno wtuliła się w męża. Była spokojna i szczęśliwa. Wrócili do stolika, wypili jeszcze kilka drinków. Maciej nachylił się do żony i szeptem zaproponował aby urwali się z przyjęcia i pojechali do miasta. Magda przystała na propozycję. Odczekali jeszcze chwilę i wykorzystując moment, że inni goście też zbierają się do wyjścia, pożegnali się z przyjaciółmi. Taksówką pojechali do tętniącego życiem centrum miasta. Trzymali się za ręce i wolno przemierzali wąskie, kamienne, uliczki. Byli przecież wciąż młodym, choć tylko stażem, małżeństwem. Wstąpili do niewielkiej winiarni na kieliszek wina, na straganie u kwiaciarki Maciek kupił żonie długą, czerwoną różę, a Magda poczuła, że zakochuje się w nim na nowo. Wieczór zakończyli w klubie Labirynt, gdzie byli na pierwszej randce. Rozchichotani i objęci poszli na postój taksówek. Wypite drinki szumiały w głowach i gotowały krew w żyłach. Magda, która nie lubiła butów na obcasach z ulgą zdjęła sandałki i ostatni etap drogi powrotnej do domu pokonała na boso. Sandałki trzymała w dłoni i czuła się tak beztrosko jakby miała dwadzieścia kilka lat. W myślach dziękowała za wyrozumiałą i pomocną teściową, która rano przejęła dzieci pozwalając im rodzicom odespać całonocną zabawę.
- Obiecaj, że raz na jakiś czas zafundujemy sobie takie wyjście – powiedziała zanim zasnęła wtulając się w ramiona męża – cudownie się bawiłam – pocałowała go
- Ja też kochanie. Jestem jak najbardziej za tym abyśmy raz na jakiś czas wychodzili na randkę – odpowiedział Maciek zanim zasnął.

lzejsza-ja   
maj 27 2023 Rozdział 7
Komentarze (0)

- Widzę, że miłość kwitnie – Bartek sięgnął po cukierniczkę i ku rozpaczy Magdy posłodził herbatę pięcioma łyżeczkami cukru – cieszę się, że mogliśmy mieć udział w waszym szczęściu – a gdzie Maciej?
- Wraca z kliniki. Za chwilę powinien być, przedłużyła się ostatnia wizyta.
- Dobra to poczekamy na niego. Mamy sprawę do was obojga – uśmiechnął się Jędrzej i sięgnął po jedno z ułożonych na paterze ciastek
Po pół godzinie przyszedł Maciek. Przywitał się z gośćmi mocnym uściskiem dłoni, nalał sobie z karafki wody i usiadł na sofie obok Magdy. Bartek podał Magdzie czarną, elegancką kopertę. Na czerpanym papierze złotymi literami wydrukowano nazwisko Magdy i Maćka: Magda i Maciej Zarzyccy.
- Co to takiego? – Magda spojrzała na przyjaciół sięgając po kartonik
- Otwórz i sama zobacz – zachęcił Jędrzej
- Jak wiecie, jakiś czas temu udało nam zalegalizować nasz związek – zaczął Bartek - z różnych powodów nie mogliście być z nami w tym dniu dlatego postanowiliśmy, że dla przyjaciół zorganizujemy małe przyjęcie.
- Bardzo dziękujemy za zaproszenie. Na pewno będziemy.
- Za miesiąc w Karczmie Pod Topolami. Powinno być na tyle ciepło aby dało się zorganizować przyjęcie w plenerze.
- Super sprawa – rozpromieniła się Magda – dawno nigdzie nie byliśmy, prawda?
Maciej przytaknął.
- Jest tylko jeden haczyk – zawiesił głos Bartek i spojrzał na Jędrzeja - jak wiecie dość blisko trzymamy się z Joasią Borkowską – spojrzał na siedzących po drugiej stronie stołu przyjaciół – a ona od jakiegoś czasu spotyka się z Dominikiem.
Magda przełknęła ślinę i zerknęła na męża. Widząc jak jego twarz się napina posłała Bartkowi wymowne spojrzenie. Wciąż ją śmieszyło jak bardzo alergicznie Maciek reaguje na wspomnienie o jej byłym chłopaku. Wiedziała, że czeka ich rozmowa na ten temat. Nie zamierzała nie pójść na przyjęcie zorganizowane przez świeżo upieczonych małżonków tylko dlatego, że Maciek miał dziwną obsesję na punkcie jednego z zaproszonych gości.
- Oczywiście, przyjdziemy. Bardzo dziękujemy – Maciej poczuł się w obowiązku odezwać
- Mamy nadzieję – ze szczerym uśmiechem odpowiedział Jędrzej – zapowiada się świetna zabawa w gronie przyjaciół
Porozmawiali jeszcze chwilę, po czym goście wyszli aby rozwieźć resztę zaproszeń. Kiedy za mężczyznami zamknęły się drzwi Maciek bez słowa przeszedł do kuchni i zaczął szykować kolację. Emocje w nim buzowały tak bardzo, że sok zaczął tryskać z krojonego przez niego pomidora. Magda obserwowała męża siedząc na sofie i dopijając herbatę. Uśmiechała się pod nosem.
- Powiesz co cię gryzie zanim całkiem zmaltretujesz tego pomidora?
Maciek milczał, a jego szczęka wciąż była zaciśnięta.
- Wiedziałaś, że oni się spotykają? – zaczął wyrzucać z siebie słowa – jak byłaś u Aśki ostatnio to widziałaś się z nim?
- Widziałam. I powiem ci, że dla mnie to również było duże zaskoczenie. Dominik był ostatnią osobą, jaką spodziewałam się tam spotkać – Magda mówiła spokojnie – Maciek posłuchaj mnie. Powiem ci to tylko raz. Co ty z tym zrobisz nie wiem, ale męczy mnie już ta twoja obsesja.
Maciek spojrzał na żonę. Nic nie mówił. Dlatego Magda kontynuowała. Mówiła spokojnych, cichym głosem. Wiedziała, że taki ton najbardziej podziała na jej męża.
- Nie zmienię przeszłości. Byłam z Dominikiem kilka lat i tego nie da się cofnąć. Jak widzisz każde z nas poszło w swoją stronę. Jak byłam kilka dni temu u Asi dowiedziałam się, że są parą. Kiedy tam poszłam Joasi nie było w domu, wyszła na chwilę do sklepu. Miałam wątpliwości czy wchodzić, czy nie poczekać na nią na zewnątrz. Stwierdziłam, jednak, że jesteśmy dorośli i umiemy rozmawiać jak dorośli ludzie. Pamiętasz w jakich okolicznościach się poznaliśmy? – kontynuowała kiedy pochwyciła jego spojrzenie, podeszła do niego i położyła ręce na jego piersi - Maciek, to ty jesteś moim mężem. Nigdy niczego nie byłam tak pewna, jak tego, że chcę spędzić z tobą resztę życia. Nie podoba mi się jednak to, jak się zachowujesz.
- A jak ja się niby zachowuję? To ty mnie oszukałaś nie mówiąc że się spotkaliście.
- Zachowujesz się jak zaborczy mąż. Właśnie dlatego fakt spotkania przemilczałam. wiedziałam jak zareagujesz. Nie zamknę się w domu bo jest potencjalne ryzyko, że gdzieś na ulicy spotkam Dominika. Nie zrezygnuję z przyjęcia u przyjaciół bo tobie nie podoba się, że on tam będzie – po tych słowach wyszła z kuchni.
Maciek został sam i dokończył w zamyśleniu jedzenie kanapek. Magda miała rację, wiedział to. Zachowywał się głupio i dziecinnie. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że kochał Magdę tak bardzo, że był o nią zazdrosny. A to uczucie brało niekiedy górę nad zdrowym rozsądkiem. Wziął do ręki telefon, wybrał numer i chwilę porozmawiał z mamą. Zajrzał do pokojów dzieci, powiedział bliźniakom dobranoc. Poszedł do łazienki wziąć prysznic. Chłodna woda pozwoliła poukładać myśli.
Magdę zastał w sypialni. Pokój oświetlony był jedynie światłem nocnej lampki. Magda siedziała na łóżku, oparta o miękki zagłówek. Na jej kolanach leżała otwarta książka. Kobieta jego życia uśmiechała się do siebie i wcierała w dłonie krem do rąk. Zajrzał do stojącego pod oknem dziecięcego łóżeczka. Michał spał, ręce wyrzucił za główkę, a na jego buzi malował się błogi uśmiech. Pogłaskał synka po policzku.
- Dzwoniłem do mamy Zapytałem czy przyjechałaby do dzieci kiedy będziemy jechać na przyjęcie do chłopaków. Zgodziła się. Będziemy mogli bawić się ze spokojną głową. Powiem ci, że rzeczywiście dawno nigdzie razem nie byliśmy.
Magda spojrzała na męża. Nic jednak nie powiedziała i ponownie pochyliła głowę nad książką.
- Przepraszam – powiedział z westchnieniem siadając na łóżku obok żony. Magda zakręciła tubkę z kremem i odstawiła ją na nocną szafkę.
- Przeprosiny przyjęte – ponownie skierowała wzrok na książkę
- Magda, popatrz na mnie. Proszę – wyciągnął dłoń i delikatnie uniósł jej brodę – przepraszam – powtórzył kiedy w końcu na niego spojrzała – będę się pilnować żeby nie być takim zazdrośnikiem.
- Mam nadzieję, bo robisz się męczący – poklepała miejsce obok siebie. Położył się, a Magda wtuliła się w niego i po chwili zasnęła. Maciek miał świadomość, że przesadzał ze swoją zazdrością. Magda nigdy nie dała mu powodu do tego aby jej nie ufać. Raczej to ona miała ku temu podstawy po tym, jak dwa lata wcześniej jego była praktykantka próbowała go usidlić i wrobić w romans podczas wyjazdu na jedną z konferencji. Nawet po tym zdarzeniu Magda w żaden sposób nie dała odczuć, że mu nie ufa. Czasem, kiedy przyglądał się Magdzie, zastanawiał się czym sobie zasłużył na miłość takiej dziewczyny.

lzejsza-ja   
maj 26 2023 Rozdział 6
Komentarze (0)

Magda przypięła swój różowy rower przy barierce schodów prowadzących do wejścia do klatki schodowej. Sprawdziła numer bramy i podeszła do domofonu. Zadzwoniła, a kiedy odezwał się brzęczyk pociągnęła klamkę, otworzyła drzwi i szybkim krokiem weszła na trzecie piętro. Sprawdziła numer na drzwiach mieszkania i nacisnęła dzwonek. Po drugiej stronie rozległy się kroki i jej uszu dobiegł dźwięk otwieranej zasuwy. Po chwili zza drzwi wyjrzała głowa mężczyzny, a Magda zamarła.
- Przepraszam chyba pomyliłam mieszkania – powiedziała w osłupieniu czując nagłą suchość w ustach
- Magda, przyszłaś do Asi? Zeszła do sklepu, zaraz wróci – uśmiechał się do niej Dominik – wejdź i poczekaj na nią
- Nie wiem czy to dobry pomysł – zawahała się
- Daj spokój przecież cię nie pogryzę – mrugnął okiem - wchodź
- No dobra – westchnęła i weszła do środka bo wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Rozejrzała się ciekawie po wnętrzu – a wy jesteście razem z Aśką?
- Tak, jesteśmy razem – gestem wskazał jej drogę do kuchni – zrobić ci kawę, herbatę? Coś zimnego? Jak zwykle rowerem przyjechałaś? – zmierzył wzrokiem jej strój
- Tak, rowerem. Poproszę wodę – przysiadła na kuchennym krześle i obserwowała byłego chłopaka – jak się poznaliście? Jeśli mogę spytać oczywiście.
Od ich rozstania minęły ponad dwa lata. Nie widzieli się od tamtej pory, poza jednym spotkaniem podczas którego Magda starała się wyjaśnić Dominikowi powody swojej decyzji. Kiedy zaczęła spotykać się z Maćkiem czasem porównywała lata spędzone z byłym chłopakiem do spokojnego życia, jakie właśnie zaczynała. Dominik powoli odchodził w niepamięć. Choć Magda musiała przyznać, że ciężko tak po prostu wymazać kilka wspólnie spędzonych lat. Z zaciekawieniem obserwowała jak się zmienił. Włosy mu trochę odrosły, zapuścił brodę. Musiał też zacząć ćwiczyć bo pod koszulką wyraźnie odznaczały się wyćwiczone mięśnie.
- Pewnie, że możesz – Dominik wyrwał ją z rozmyślań podając wodę z cytryną i listkami mięty, usiadł naprzeciwko Magdy. Podsunął jej jedną ze szklanek – byłem z mamą u lekarza bo po śmierci taty miała problem z apetytem i jakoś tak się stało, że tym lekarzem była Aśka.
- Cieszę się – powiedziała Magda szczerze – A co z twoim mieszkaniem?
- Wynajęte – jego wzrok padł na rękę Magdy - wyszłaś za mąż? – zapytał starając się ukryć zdziwienie
- Tak – powiedziała ciszej niż zamierzała
- Jesteś szczęśliwa? Dobrze się wam układa?
- Bardzo – zastanawiała się co odpowiedzieć, nie chciała mimo wszystko zranić Dominika
- To dobrze, naprawdę cieszę się – nagle zreflektował się – Magda, skoro wyszłaś za mąż to pewnie zmieniłaś nazwisko, prawda? Jak się teraz nazywasz?
- Zarzycka
- To dlatego nie skojarzyłem kiedy Aśka powiedziała, że przyjdzie Magda Zarzycka – uśmiechał się – Magda przepraszam cię. Za wszystkie problemy jakie miałaś przeze mnie – powiedział nagle wprawiając gościa w osłupienie
- Daj spokój. Nie mówmy już o tym, to minęło. Cieszę się, że ci się układa. Trzymam za was kciuki. Aśka to fajna dziewczyna.
- Teraz myślę, że nie byliśmy dla siebie – mówił dalej Dominik- tylko tkwiliśmy w tym związku, dusiliśmy się, dopiero ty miałaś odwagę aby to zakończyć. Dziękuję ci. I jeszcze raz przepraszam. Kiedy odeszłaś trochę krwi ci napsułem. Dużo zrozumiałem przez ten czas, naprawdę.
- Dominik, nie wracajmy już do tego, naprawdę – Magda była oszołomiona szczerością byłego chłopaka
- Czym zajmuje się twój mąż? Jeśli mogę spytać oczywiście.
- Możesz, to żadna tajemnica. Jest dentystą.
- O proszę. Doktor Zarzycki. Zapamiętam. Jeśli dojdą do mnie słuchy, że źle cię traktuje odwiedzę go – znowu mrugnął okiem – żartuję oczywiście – sprostował szybko widząc minę Magdy – spotkałem ostatnio Bartka – powiedział, że dobrze się wam układa.
Magda już nic nie powiedziała, patrzyła tylko na siedzącego naprzeciwko niej mężczyznę i była zdumiona tym jak bardzo się zmienił przez te dwa lata. Jej rozmyślania przerwało wejście Asi. Joanna wydała się zdziwiona widząc jak swobodnie rozmawia jej chłopak i koleżanka. Nie były z Magdą bliskimi znajomymi, ale lubiły się i czasem konsultowały ze sobą różne przypadki z jakimi zetknęły się w pracy.
Dominik zostawił dziewczyny, wyszedł do drugiego pokoju i włączył telewizor. Magda z Asią pogrążyły się w rozmowie. Kiedy Magda wyszła Asia usiadła obok leżącego na sofie Dominika.
- Skąd się znacie z Magdą? Wyglądaliście jakbyście się dobrze znali – popatrzyła uważnie na mężczyznę.
Dominik podniósł się i usiadł. Spojrzał na Joannę.
- Magda to moja była dziewczyna. Byliśmy kilka lat razem zanim ona odeszła.
Asia z niedowierzaniem patrzyła na partnera. Fragmenty układanki wskoczyły na swoje miejsce.
- A więc to ta Magda. Byłyśmy razem na wyjeździe sylwestrowym. Ona wtedy miała inne nazwisko i chyba była niedługo po rozstaniu z chłopakiem. A potem dowiedziałam się, że zaczęła spotykać się z chłopakiem, którego na tym wyjeździe poznała. Teraz są małżeństwem.
- Tak, dlatego nie skojarzyłem nazwiska.
- Dlaczego się rozstaliście?
- Chyba do siebie nie pasowaliśmy. Byliśmy razem, ale wydaje mi się, że bardziej z przyzwyczajenia niż uczucia. Magda podjęła decyzję za nas oboje. Asia – spojrzał na dziewczynę – chyba nie jesteś zazdrosna?
- Nie, ale dziwnie się czuję w tej sytuacji.
Dominik przytulił dziewczynę.
Kiedy Magda wyszła od koleżanki postanowiła wrócić do domu okrężną drogą. Musiała wyrzucić z siebie nagromadzone emocje. Jeździła po mieście starając się oczyścić umysł. Wraz z przekroczeniem progu mieszkania poczuła spokój. Bliźniaki oglądały bajkę w telewizji, Michałek leżał na rozłożonej na podłodze w salonie macie. Nad nim pochylał się Maciek robiąc miny tak, że mały skręcał się ze śmiechu. Oczy jej się zaszkliły. To było jej miejsce. Pocałowała Klarę i Kacpra, potem przysiadła obok męża, objęła go i przytuliła się.
- Hej, mała, coś się stało?
- Jestem szczęśliwa z wami, wiesz? – podała palec najmłodszemu Zarzyckiemu, który wyciągał do niej rączkę.
- No wiem. Spróbowałabyś nie być – uśmiechnął się Maciek i spojrzał na żonę z udawaną srogością w oczach.
Magda poczuła się rozdarta. Zazwyczaj opowiadała mężowi o swoich spotkaniach. Tym razem postanowiła zatrzymać jak najwięcej szczegółów wizyty u Asi dla siebie. Maciek co prawda ufał Magdzie, wiedział, że Dominik należy do jej przeszłości, ale spinał się na sam dźwięk jego imienia. Nic na to nie mógł poradzić, że był o nią zazdrosny.

lzejsza-ja   
maj 25 2023 Rozdział 5
Komentarze (0)

Dagmara patrzyła na niebieską karteczkę, którą otrzymała od Magdy. Gniotła ją w kulkę, wyrzucała do kosza na śmieci. Po chwili ją wyjmowała i rozprostowywała. Litery i cyfry rozmazywały się, po policzkach zaczynały lecieć łzy, a gardło niebezpiecznie się zaciskało. Drżącą ręką wybrała numer.
Kilka minut później wysłała esemesa.
Dagmara: Umówiłam się. Czuję się lżej. Wizyta za trzy tygodnie.
Magda: Bardzo się cieszę. Będę trzymać kciuki.

Trzy tygodnie później Dagmara siedziała w poczekalni przed gabinetem psychologa. Ręce miała jak z lodu, gardło zaciśnięte, było jej zimno. Na całym ciele czuła dreszcze. Zbliżała się godzina jej wizyty. Paweł był w pracy, nie chciała mu mówić, gdzie idzie. Magda obiecała, że odbierze Piotrka ze szkoły, weźmie go do siebie, a Dagmara po niego przyjedzie jak już ochłonie.
- Pani Dagmara Janowska – drzwi gabinetu otworzyły się, a na korytarz wyjrzała starsza, siwa kobieta. Włosy miała upięte w kok, okulary z grubymi szkłami zawieszone na łańcuszku dyndały na piersi kobiety.
- To ja – Dagmara podniosła się z krzesła i podeszła do lekarki
- Marta Wiśniewska – przedstawiła się – zapraszam pani Dagmaro.
Weszły do gabinetu, Dagmara ciekawie rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie nie przypominało gabinetów psychoterapeutów, jakie znała z filmów. Pokój był wąski i długi. Naprzeciwko drzwi, na wąskiej ścianie, znajdowało się wychodzące na pobliski park, okno. Bokiem do okna stało narożne biurko, na którym stał komputer stacjonarny, monitor, bałaganu dopełniał stos szarych, biurowych teczek. Pod dłuższą, bladozieloną ścianą, która niejedno zapewne słyszała, stał mały stolik i dwa fotele. Lekarska wskazała Dagmarze jeden z nich. Torbę postawiła obok fotela, płaszcz odwiesiła na wieszak. Usiadła i natychmiast zaczęła wyłamywać ze zdenerwowania palce. Lekarka obserwowała swoją pacjentkę zza okularów i coś zapisywała w pustej, jeszcze karcie. Wzrokiem dała Dagmarze znać, że mogą zaczynać.
- Nie wiem od czego zacząć – powiedziała cicho, jej głos drżał
- Najlepiej od początku – uśmiechnęła się lekarka – albo od tego, od czego pani chce. Proszę się nie denerwować, możemy też milczeć jeśli pani potrzebuje. Jestem tu dla pani. Proszę się nie spieszyć.
Dagmara była jej wdzięczna za te słowa.
- Chciałabym… Właściwie to muszę poukładać swoje życie – wyszeptała i rozpłakała się.
Doktor Wiśniewska podała jej wyciągnięte spod stolika pudełko jednorazowych chusteczek higienicznych. Dagmara wyjęła jedną, popatrzyła z wdzięcznością i pociągając nosem, zaczęła mówić.
- Moje życie przypomina sinusoidę wyznaczaną przez nastroje mojego męża, Kiedy on ma dobry humor to ja też i nasz synek też zachowuje się swobodnie. Ale jak tylko mąż ma gorszy dzień to mam ochotę uciec, wyjechać jak najdalej. Czasem – chlipała Dagmara – nie zastanawiam się co z dzieckiem. Po prostu czuję, że muszę się uwolnić.
Lekarka w dodającym odwagi geście ujęła dłoń Dagmary. Nie odezwała się, ale tym lekkim uściskiem zachęciła ją aby kontynuowała.
- Często mam takie uczucie jakbym się dusiła. Mam tak ściśnięte gardło i napięte mięśnie twarzy, że boję się, że mi popękają kości. Kiedy jestem w domu z synkiem, a mąż ma wrócić z pracy czuję jak zaciska mi się żołądek. Nie mogę jeść, chodzę zdenerwowana choć nie mam powodu. Bywa, że krzyczę na synka – Dagmara wybuchnęła płaczem, a lekarka pokiwała głową i zapisała coś w karcie.
- To uczucie jest obezwładniające. Nic mi się nie chce, na nic nie mam ochoty. Muszę się zmuszać do codziennych czynności. Tylko w pracy w miarę normalnie udaje mi się funkcjonować, ale kiedy wracam do domu znowu pojawia się dziwne uczucie. Znowu jestem zdenerwowana.
- Prawdopodobnie to nerwica – powiedziała doktor Wiśniewska – zachowanie męża, to, że nie wie pani czego ma się spodziewać wywołuje takie objawy. Czy bierze pani jakieś tabletki na uspokojenie?
- Tak, konsultowałam się z doktor Rogowską i ona przepisała mi leki.
- Dobrze. Jak je pani toleruje? Czy przyjmuje je pani regularnie?
- Toleruję je dobrze, nie czuję się otumaniona a na tym mi zależało. Żeby nie czuć się jak na kacu. Mam przyjmować po jednej tabletce
- Proszę nie pomijać tabletek, jeśli się dobrze pani po nich czuje. Mąż przed ślubem też wywoływał u pani takie uczucia? – wróciła do rozmowy lekarka
- Nie, był zupełnie inny. Był spokojny, opiekuńczy. Jego rodzice i brat dobrze mnie przyjęli. Wie pani, nie mam dobrego kontaktu z własną rodziną. Ojciec jest za granicą z nową rodziną. Brat jest starszy i nie chcę zaprzątać mu głowy swoimi problemami. A moja mama. Nie umiem z nią rozmawiać. Ona za wszelką cenę chce mnie przekonać do swoich racji. Wtedy bardzo mi się podobało jaki a jakim ciepłym domu wychowywał się mąż.
Lekarka znowu coś zapisała w karcie.
- A teraz jakie są wasze stosunki?
- Z rodzicami męża mam dobry kontakt, synek też lubi odwiedzać dziadków. A z bratem mąż ograniczył kontakt po jakimś konflikcie między nimi. Widujemy się w zasadzie od święta.
Dagmara nie zauważyła jak minęła godzina odkąd weszła do gabinetu. Umówiła się na kolejny termin i wyszła z budynku. Czuła się lżej, jakby zrzuciła część wielkiego ciężaru. Spacerem ruszyła przed siebie. Umówiła się, że Magda wyjdzie na spacer i będzie czekała z dziećmi na osiedlowym placu zabaw.
Z daleka dostrzegła przyjaciółkę i od razu do niej pomachała. Magda spacerowała z wózkiem, bliźniaki i Piotrek wspinali się na wielkiego pająka.
- Jak było? Opowiadaj – dopytywała się kiedy Dagmara podeszła bliżej
- Na początku ciężko, ale potem jakoś poszło. Lżej się czuję.
- Cieszę się. Naprawdę – Magda uściskała koleżankę – z każdym spotkaniem będzie lepiej. Sama się przekonasz.
Rozmawiały jeszcze chwilę. Dagmara zawołała synka, wzięła go za rękę i skierowała się w stronę swojego domu. Czuła, że zaczyna się nowy, lepszy rozdział jej życia.
Magda patrzyła za odchodzącą przyjaciółką. Bardzo kibicowała, aby Dagmary nie opuściła nadzieja i energia jakie dzisiaj na nią spadły.

lzejsza-ja