Najnowsze wpisy, strona 6


cze 05 2023 Rozdział 14
Komentarze (0)

Naładowana pozytywną energią Magda weszła po skończonym treningu bokserskim do mieszkania. Była wczesna jesień, na dworze mimo wieczornej pory powietrze było ciężkie, upał dawał się we znaki. Od razu skierowała się do łazienki aby wziąć prysznic. W przedpokoju zatrzymał ją Maciek.
- Masz gościa – powiedział cicho i ruchem głowy wskazał na taras
- Gościa? – Magda ruszyła we wskazanym kierunku.
- Dagmara przyszła. Chyba chce z tobą pogadać. Powiedziała, że poczeka aż wrócisz.
Magda przyspieszyła kroku. Dagmara siedziała sztywno na tarasowym fotelu i patrzyła tępo przed siebie. Przed nią stała szklanka z wodą. Magda przywitała się i pobiegła do łazienki wsiąść szybki prysznic.
- Opowiadaj – zagadnęła kiedy usiadła naprzeciwko przyjaciółki
Zanim odpowiedziała z oczu Dagmary polały się łzy, nie była w stanie nic powiedzieć. Magda natychmiast przysiadła się do niej i objęła ramionami.
- Paweł? – zapytała tylko
W odpowiedzi poczuła kiwnięcie głową. Nie musiała więcej pytać. Pozwoliła aby Dagmara wypłakała się, odzyskała głos i zaczęła mówić.
- Nie mam już siły – zaczęła – nic się nie zmienia. Mam wrażenie, że tkwię w jednym i tym samym miejscu. Paweł się nie zmienia. Nie nadążam za jego humorami.
- Jesteś zmęczona. Powinnaś odpocząć, wyjechać i zdystansować się.
- Magda, dokąd ja mam pojechać? – załkała
- Mam pomysł. Pojedziemy na naszą działkę. Ty, ja i Kamila. Taki babski wyjazd co ty na to? Dzieciaki będą wtedy na wycieczce, mężów zostawimy w domu. Jak będą chcieli to dojadą do nas na weekend.
Magda i Maciek kupili niewielki domek z kawałkiem ziemi w przygranicznej miejscowości. Blisko było do szlaków turystycznych i jeziora. Z tarasu domku rozpościerał się piękny widok na góry i położone pod nimi doliny. Chatka nie była duża – miała trzy niewielkie sypialnie, kuchnię i malutką łazienkę. Na ich potrzeby w zupełności wystarczało. Teren dokoła domku był ogrodzony, graniczył po obu stronach z innymi, zabudowanymi działkami. Właścicielowi zależało na szybkiej sprzedaży, zaakceptował cenę zaproponowaną przez Zarzyckich i niedługo po podpisaniu umowy mogli urządzać swoją daczę. Położenie domku i czyste powietrze dawało wytchnienie od miejskiego zgiełku, pozwalało na złapanie dystansu i odprężenie.
Dagmara ucieszyła się z takiej propozycji. Magda od razu wzięła telefon, wybrała numer Kamili i krótko opowiedziała o sytuacji. Nie musiała czekać na decyzje przyjaciółki. Kama poparła pomysł i zadeklarowała, że za dwa dni podjedzie po dziewczyny i wszystkie razem pojadą do domku Magdy.
- Wyjeżdżacie? – zagadnął Maciek kiedy Dagmara wyszła
- Pojedziemy pojutrze na działkę, a ty zgarniesz Patryka i Pawła i dojedziecie na weekend – odpowiedziała – Misiek zostanie z tobą, będziecie mieć szansę wzmocnić więź ojca z synem – mrugnęła okiem do męża
- Nie ma sprawy, bawcie się dobrze, choć wolałbym więź pogłębiać z tobą – wyszeptał do ucha żony przyciągając ją do siebie i smagając delikatnie zarostem jej policzek
Magdę rozczulały takie oznaki czułości ze strony Maćka. Czuła się wtedy kochana i akceptowana. Uwielbiała zatapiać się w jego silnych ramionach i wdychać zapach jego skóry pomieszany z zapachem męskich perfum. W takich chwilach czas na chwilę się zatrzymywał, i choć czasem zastanawiała się czy to nie sen, Magda dziękowała wszechświatowi, że postawił na jej drodze tego cudownego mężczyznę.
Tak, jak obiecała, dwa dni później Kamila podjechała po Magdę i Dagmarę. Zapakowały swoje torby do samochodu koleżanki i ruszyły w drogę. Po drodze, w dyskoncie, uzupełniły zapas wina i przekąsek. Miały przed sobą trzy dni bez facetów i dzieci. W planach były plotki, żarty, łzy i śmiech. Każda zajęła jedną sypialnię, a po rozpakowaniu rzeczy spotkały się w kuchni, otworzyły wino i milczały przez chwilę, każda pogrążona we własnych myślach. Magda włączyła muzykę, podparła głowę ręką i po chwili, lekko kołysząc się, zaczęła nucić wraz z wokalistką. I’m gonna love you like I’m gonna loose you, I wanna hold you like I’m saying goodbye…”
- Magda, a tobie co się stało? – Kamila zamglonym wzrokiem, znad swojego kieliszka, popatrzyła na przyjaciółkę
- Śpiewam
- Słyszymy, ale po co takiego smuta? Co, jak co, ale z nas trzech to ty trafiłaś najlepiej – Kamila upiła łyk wina – gdybym nie miała męża to sama bym się koło doktorka zakręciła. Choć jak tylko wtedy przyjechaliście to iskry aż leciały. Nie miałabym szans – wymierzyła palec z pomalowanym na czerwono paznokciem w przyjaciółkę
- Nie pamiętam - Magda posłała Kamili spojrzenie spod zmrużonych powiek i westchnęła. Wino rozlewało się po jej ciele powodując przyjemne uczucie nieważkości.
Niebo było różowe, a więc tak wygląda nasz koniec, niebo jakby malował je Monet… – usłyszały zawodzenie Dagmary.
- Nie martw się Daguś. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Jutro się obudzisz z nową energią. Pójdziemy w góry, będzie pięknie – Magda objęła ją ramionami.
Koleżanki spojrzały na Magdę jakby urwała się z choinki. Wypiły prawie po butelce wina, niestety upiły się raczej na smutno. Z oczu trzech kobiet leciały łzy za nieodwzajemnioną miłością, straconymi szansami, tęsknotami za którymi podążały.
Zasnęły w jednym łóżku przytulone do siebie. Obudziły je promienie słońca wpadającego przez rolety do środka.
Pierwsza podniosła się Dagmara i mimo bólu rozsadzającego jej głowę wyszła na werandę. Przypomniała sobie słowa Magdy. Miała rację, pogoda była piękna, od razu zobaczyła świat w innych barwach. Przez głowę przemknęła jej myśl, że z Pawłem jeszcze wszystko się poukłada. Nie liczyła, ile siedziała sama przed domkiem. Dziewczyny wyszły na zewnątrz z kubkami gorącej kawy i zapatrzyły się w góry przed sobą.
- To co? Idziemy? – Magda poderwała się pierwsza
- A dokąd ty chcesz iść? – Kamila popatrzyła podejrzliwie
- W góry, na szlak, na spotkanie z naturą
- Ja chętnie – włączyła się Dagmara
Szybko przygotowały kanapki, spakowały wodę na drogę i po obmyśleniu trasy wyruszyły na szlak. Droga wiodła pod górę wśród strzelistych świerków i sosen. Nie rozmawiały dużo, każda pogrążona była w swoich myślach. Po dwóch godzinach dotarły na szczyt. Dagmara podeszła do barierki rozpostarła ręce i wydała z siebie krzyk. Magda z Kamilą spojrzały na siebie i dołączyły do koleżanki. To był oczyszczający krzyk. Dla każdej z kobiet oznaczał coś innego. Potem wszystkie zaśpiewały refren piosenki I’m gonna love you like I’m gonna loose you, I wanna hold you like I’m saying goodbye…”
Zmęczone opadły na trawę i zaczęły się głośno śmiać.
Po dwóch dniach dojechali mężowie. Panowie rozpalili ognisko, ustawili wokół niego krzesła. Na czarnym niebie błyszczały gwiazdy, z bezprzewodowego głośnika cicho dobiegały latynoskie rytmy. Mały Michał zasnął zmęczony bieganiem za piłką. Ku uciesze chłopca wujkowie chętnie rozgrywali z nim mecze na trawie.
Dorośli siedzieli wokół ognia, muzyka cicho porywała do tańca. Patryk porwał Kamilę i po chwili kołysali się w rytm przyjemnej melodii. Magda poszła sprawdzić czy Michał się nie obudził, Maciek dokładał drzewa do ognia. Dagmara popatrzyła na męża. Nie wiedziała co zadziałało, czy to świeże powietrze, czy to że odpoczęła i nabrała dystansu, ale spojrzała na Pawła cieplej i bardzo pragnęła aby od odwzajemnił jej spojrzenie. Mężczyzna odczytał myśli żony bo podszedł do niej, przytuli delikatnie, jakby bał się ją spłoszyć. Dagmara poczuła łzy spływające po policzku. Po północy goście poszli spać, na tarasie zostali tylko gospodarze. Maciek zaniósł krzesła na werandę, Magda wstawiła do kuchni szklanki, kieliszki i talerze. Wyszła jeszcze na chwilę popatrzeć na gwiazdy. Na tarasie wpadła na Maćka, który słysząc dźwięki piosenki Si tu te enamoras porwał żonę do tańca. Zarzyccy nie lubili się ze sobą rozstawać i odkąd razem zamieszkali robili to naprawdę rzadko. Teraz też zatonęli w świecie własnych uczuć i emocji.

lzejsza-ja   
cze 03 2023 Rozdział 13
Komentarze (0)

Kolejnego dnia sytuacja u Dagmary nie uległa poprawie. Paweł chodził nadąsany. Nie powiedział wprost o co chodzi, jego milczenie miało być dla Dagmary dodatkową karą. Kobieta skuliła się w sobie połykając łzy. Nie rozumiała postępowania męża. Przecież dorośli ludzie tak nie robią. Dorośli i dojrzali emocjonalnie ludzie. A z nich dwojga, mimo tego co starał się wmówić jej Paweł, to ona była dojrzalsza. A mimo to zgadzała się aby tak ją traktował, aby deptał ją, jej godność i poczucie kobiecości.
Cały dzień Paweł unikał Dagmary. Oglądał telewizję w salonie, po południu pojechał do swoich rodziców po syna. Dagmara w tym czasie leżała w sypialni i połykała łzy. Kolejny raz miała ochotę spakować się i wyjechać. Byłą ciekawa czy mąż zainteresowałby się gdyby zniknęła. W tej chwili w to wątpiła. Przecież nie raz, w zdenerwowaniu, mówił żeby spakowała się i wyprowadziła. Krzyczał, że jej nie potrzebuje, że przecież ona i tak nic nie wnosi do ich małżeństwa
Dagmara nie wiedziała gdzie podział się ten mężczyzna, którego kiedyś poznała. Co spowodowało jego przemianę na gorsze. Przykryła się kocem i wzięła do ręki kolejny romans. Książki pozwalały jej choć na chwilę oderwać się od smutnej codzienności. Przewracała kolejne strony marząc aby uczucia opisane na kartach powieści choć w części mogły być jej udziałem. Z rozmyślań wyrwał ją zgrzyt otwieranych drzwi. Po chwili małe rączki zawisły na szyi. Piotruś albo nie zdawał sobie sprawy, albo nie chciał pokazać że wie jakie napięcie panuje między rodzicami. Kiedy kłótnia wisiała na włosku przychodził przytulać się do każdego z rodziców jak gdyby chciał przejąć na swoje małe plecy chociaż część ich trosk. Dagmara wiedziała, że tak nie powinno być. Czekała na kolejne spotkanie z psychologiem. Do wieczora schodziła mężowi z oczu. Przygotowała kolację dla synka, kiedy mały wykąpany leżał w łóżku położyła się obok aby mu poczytać. Zasnęła, a kiedy się obudziła i poszła do sypialni zobaczyła, że Paweł znowu śpi w salonie. Odtrącał ją. Karał. Ale za co? Wykąpała się i postanowiła nie zwracać na męża uwagi. Wiedziała, że próby rozmowy tylko go nakręcą.
Obudziły ją ręce błądzące po jej ciele. Spojrzała na zegarek, była druga w nocy. Nie miała ochoty na zbliżenie. Czuła urazę do Pawła, nie usłyszała przeprosin, zgodziła się jednak i nie protestowała. Wiedziała, że gdyby odmówiła rano Paweł wstałby w jeszcze gorszym nastroju co dałby jej na pewno odczuć. Tego nie chciała. Wolała przyjąć go w siebie licząc na to, że jej zgoda spowoduje choć niewielką poprawę nastroju Pawła. Połykała łzy, których on nie widział, albo nie robiły na nim wrażenia. Rano niewiele się zmieniło. Mąż nadal się do niej nie odzywał. Drżącymi rękami wyjęła z opakowania tabletkę, połknęła i popiła dużą ilością wody.
W łazience zatuszowała sińce pod oczami. Po śniadaniu odprowadziła synka do szkoły i pojechała do pracy. Kilka godzin biurze minęło szybko. Musiała mocno się koncentrować aby wykonać swoje zadania rozpisane na ten dzień. Przekładała papiery na biurku, odpowiadała na służbowe wiadomości, ale myślami była daleko. Przez cały dzień miała tak ściśnięty żołądek, że zjadła tylko mały jogurt. Prosto z pracy pojechała na spotkanie z psychologiem.
Połykając łzy opowiedziała terapeutce o wydarzeniach minionego weekendu. Milczenie Pawła naprowadziło lekarkę na pytanie, które zdecydowała się zadać.
- To, o czym pani mówi świadczy o tym, że mąż chce panią ukarać. Czy takie wydarzenia miały miejsce w przeszłości?
Dagmara nie musiała się długo zastanawiać. Zdawała sobie sprawę, że wiele wydarzeń wyparła, nie chciała do nich wracać. Przyszło jej do głowy jedno zdarzenie, które mocno wyryło się w jej pamięci.
- To było kilka lat temu. Piotruś chodził do przedszkola. Zazwyczaj to ja go odbierałam, ale tego dnia – Dagmara zawiesiła głos, czuła jak coś zaciska jej gardło – idąc po niego widziałam jak mąż mija mnie jadąc samochodem. Wtedy jeszcze nic nie podejrzewałam, ale przeszedł mnie zimny dreszcz i przyspieszyłam kroku. To była wiosna, było ciepło i dzieci były z wychowawczyniami na dworze. Kiedy wychowawczyni mnie zobaczyła powiedziała, że Piotrka odebrał tata. Podziękowałam jej tylko. Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Było mi wstyd. Zastanawiałam się, co ta kobieta o nas pomyślała.
- Rozmawiała pani o tym z mężem?
- Zapytałam dlaczego to zrobił. Odpowiedział, że przecież mogłam zadzwonić do niego, że chciał odebrać dziecko wcześniej bo akurat wyszedł wcześniej z pracy. Poczułam, że to moja wina, że się zdenerwowałam, że może rzeczywiście mogłam zadzwonić. Pamiętam to uczucie wstydu, że jestem straszną matką, która nie wie co się dzieje z jej dzieckiem. Mimo upływu lat wciąż mam ciarki na ciele, kiedy sobie to przypomnę.
- On próbował wzbudzić w pani poczucie winy.
- Cały czas to robi. Stara się, żebym źle o sobie myślała. Mam wrażenie, że chce też mnie od siebie uzależnić. Wie pani, kilka razy zagroził mi, że zabierze syna na wakacje zagranicę, a do pomocy przy dziecku zabierze swoją mamę. Nie mnie, a swoją matkę. Nie wiem dlaczego on to robi. Co próbuje tym ugrać. Wiem, że tego nie zrobi bez mojej zgody. Koleżanka podpowiedziała mi, że mogę iść do sądu i złożyć wniosek o zakaz wyjazdu z dzieckiem.
Lekarka pokiwała głową, coś zanotowała w karcie. Dagmara była jej wdzięczna, że tak niewiele mówi. Wystarczyło jedno słowo czy pytanie. Czas w gabinecie mijał szybko. Z każdej wizyty Dagmara wychodziła podbudowana, niezwłocznie po wyjściu z przychodni wysyłała esemesa do Magdy. Nie zrezygnowała z tego rytuału nawet wtedy, kiedy Paweł przechwycił jej telefon i przeczytał, że Mada jest pierwszą osobą, którą informowała o przebiegu wizyty. Dagmara w dalszym ciągu nie mogła zrozumieć jak można sprawdzać czyjś telefon czy notes. Dla niej to była prywatna przestrzeń, której nie można przekraczać nawet będąc z kimś w związku. Paweł miał odmienne zdanie. Uważał, że będąc po ślubie nie ma już miejsca na prywatność. Dagmara wiedziała, że nie ma sensu z nim dyskutować bo żadne argumenty do niego nie trafią. Ona sama nigdy nie wzięła do ręki jego telefonu. Na wszelki wypadek wiadomości, jakie wymieniała z Magdą, a które dotyczyły jej małżeństwa, usuwała. Rugała się za to. Próbowała wmówić sobie, że zniża się do poziomu Pawła, ale mimo to strach, że on znowu przeczyta jej esemesy, kazał jej to robić.

lzejsza-ja   
cze 02 2023 Rozdział 12
Komentarze (0)

Dagmara wpadła do łazienki, zamknęła za sobą drzwi i oparła głowę o zimną ścianę. Cieszyła się, że Piotrek był u dziadków. Nie wiedziała jak mąż mógł się do niej odezwać w ten sposób. Bez ogródek wyzwał ją bo miała inne, niż on zdanie? Nie mieściło jej się to w głowie. Wrócił z pracy, nie przebrał się, nie zjadł obiadu tylko rzucił się do naprawy klamki. Według Dagmary to mogło poczekać. Siedząc nad skrzynką z narzędziami Paweł zadał żonie pytanie, ale jej odpowiedź nie spodobała mu się tak bardzo, że skomentował niewybrednym słowem.
Kiedy otrząsnęła się z pierwszego szoku kobieta zaszyła się w łazience. Kolejny raz coś w niej pękło. Kim ona jest, że pozwala się tak traktować? Kim on jest, że tak ją traktuje? Zachowanie i słowa męża oszołomiły ją, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu tak była zaskoczona. Odliczała czas do kolejnej wizyty u doktor Wiśniewskiej. Poczuła, że najchętniej wyrwałaby się z domu. Z pomocą przyszła jej Magda.
Magda: Hej, jakieś plany na sobotę? Maciek zabiera dzieciaki na weekend na działkę. Może masz ochotę wpaść na herbatę? Będą jeszcze Ula i Hania.
Dagmara pomyślała chwilę. Jutro sobota. Piotrek i tak miał cały weekend spędzić u dziadków. Nie liczyła, że mąż zaproponuje jej wspólne spędzenie czasu. Ucieszyła się, że nie będzie musiała na niego patrzeć. Szybko odpisała.
Dagmara: Dziękuję za zaproszenie. Chętnie przyjdę. Daj znać co przynieść.
Magda: Świetnie, cieszę się. O jedzenie się nie martw. Wino też się jakieś znajdzie. Po prostu przyjdź.
Sucho poinformowała Pawła, że następny wieczór spędzi z koleżankami. Nie odezwał się słowem. Ucieszyła ją obecność Uli i Hani. Kiedy Magda zaczęła spotykać się z Maćkiem zaprzyjaźniła się z dziewczynami. Wkręciła je w klub rowerowy. Po jakimś czasie dołączyła do nich Dagmara. Dobrze się rozumiały i lubiły swoje towarzystwo.
Magda otworzyła drzwi z Michałem na rękach. Mały wyszczerzył się w bezzębnym uśmiechu. Mimo, że miał dopiero kilka miesięcy już wyglądał jak dokładna kopia swojego ojca. Dagmara zastanawiała się jak to możliwe, że dziecko jest tak podobne do rodzica. Z tego, co mówiła Magda, Maciek też był bardzo podobny do swojego nieżyjącego już ojca. Niewątpliwie mały Michał wyrośnie na przystojniaka, dziewczyny będą wodzić za nim wzrokiem, a rodzice będą mieć problem. Uśmiechnęła się do tych myśli. Magda wskazała jej gestem aby rozgościła się w salonie.
- Usiądź, Zaraz wrócę tylko położę tego małego imprezowicza spać. Nie wiem skąd on ma tyle energii – pokręciła głową z dezaprobatą
- Spokojnie. Widać, że jest towarzyski.
- Niewątpliwie – Magda wybuchnęła śmiechem – nie mogę się doczekać aż będzie na tyle duży żeby jeździć z Kacprem i Maćkiem na te ich męskie wypady.
- Nie mów tak bo zanim się obejrzysz, a ten maluszek ci z domu wyfrunie
- Niestety taka kolej rzeczy – westchnęła Magda. Przełożyła syna przez ramię i zaniosła do sypialni.
Po chwili dobiegł ich cichy głos karuzeli zawieszonej nad łóżeczkiem, a Magda opadła na fotel. Nalała wina do kieliszka Dagmary, do swojego wlała wodę dorzucając plasterek cytryny. Zapaliła świecę stojącą na komodzie. Dagmara lubiła spędzać czas u przyjaciółki. Panował tu miły rozgardiasz, który nadawał rodzinnego ciepła. U niej, wszystko musiało być poukładane i schowane. Paweł nie znosił zbędnych rzeczy położonych na widoku. Kiedyś się o to spierali, od jakiegoś czasu machała ręką i składała drobiazgi aby uniknąć kolejnej sprzeczki.,
Przyszły Ula z Hanią wnosząc śmiech i jeszcze więcej energii. Michał zasnął i Magda mogła skupić uwagę na gościach. Dagmara dobrze czuła się w towarzystwie koleżanek. Pozwalały zapomnieć o problemach, na chwilę oderwać się od ponurych myśli i na pewne sprawy spojrzeć z innej perspektywy. Te kilka godzin spędzonych w towarzystwie koleżanek miały dla Dagmary działanie terapeutyczne.
Niestety kiedy wracała do domu taksówką zastanawiała się jakim humorze będzie Paweł, czy nie będzie robił jej wyrzutów, że siedziała tak długo. Pewnie zacznie dopytywać o czym rozmawiały. Mąż Dagmary bardzo pilnował swojej prywatności. Nie pozwalał aby informacje na temat tego, co się u nich dzieje wychodziły poza ich trzypokojowe mieszkanie. Dagmarę denerwowało pozoranctwo męża, ale nie dyskutowała z nim. Weszła do mieszkania, było ciemno. Nie było jeszcze jedenastej, ale Paweł najwidoczniej już się położył. Nie zastała go jednak w sypialni. Zaniepokojona weszła do salonu połączonego z aneksem kuchennym. Jej mąż spał na nierozłożonej sofie przykryty śpiworem. Nic nie wskazywało na to, że zasnął tu przypadkiem. Musiał wyjąć śpiwór z szafy w przedpokoju specjalnie. Chciał ją ukarać za to, że tyle jej nie było. Dwa razy wysłała mu przecież esemesa, że siedzą, że się dobrze bawią. Wiedział przecież gdzie była. Dagmara poczuła jak opuszcza ją cała pozytywna energia jaką naładowały ją dziewczyny. W pierwszym odruchu chciała wysłać wiadomość do Magdy z informacją co się stało. Zrezygnowała z tego jednak. Ona już miała zepsuty humor, to wystarczy. Nie musi obarczać swoimi problemami innych. Wykąpała się i położyła w pustym, małżeńskim łóżku. Zasnęła z myślą ile jeszcze wytrzyma i jak długo pozwoli aby Paweł ją tak traktował.

lzejsza-ja   
cze 01 2023 Rozdział 11
Komentarze (0)

- Twój Maciek jest taki idealny – Dagmara energicznie zamieszała kawę w wysokiej szklance.
Siedziały z Magdą w kawiarni przy rynku. Spotkały się po wakacyjnych wyjazdach. Magda spojrzała na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
- Co masz na myśli?
- No wiesz. Przystojny, pomysłowy, przede wszystkim bardzo cię kocha. Pokazuje to na każdym kroku.
- Nie wiesz co mówisz – zaoponowała Magda – wcale nie jest chodzącym ideałem. Choć, na początku też takie odniosłam wrażenie – roześmiała się serdecznie
- Ale przecież wyszłaś za niego, mimo że tak krótko się znaliście.
- Słuchaj Dagmara. Paweł cię skrzywdził. Przemawiają przez ciebie urazy nagromadzone przez lata. Dlatego nie widzisz w nim tego, co inni mogą widzieć.
- Co na przykład?
- Mimo wszystko dba o was. Stara się. Jest przystojnym facetem, ale przecież nie uroda jest najważniejsza, prawda? Nieźle zarabia, potrafi cię rozśmieszyć. I pomaga ci. Nie zawsze tak, jakbyś tego chciała, ale ci pomaga. Nie zaprzeczaj. Byłam przecież u was. Nie sądzę aby grał.
Dagmara patrzyła na koleżankę jakby nie wierzyła w to, co słyszy. Zdawała sobie sprawę, że żal jaki żywiła do męża przykrywał nie raz jego dobre cechy. Niewątpliwie Paweł był dobrym mężem i ojcem dla Piotrusia. Jego nieprzerobione lęki kazały mu postępować w taki, a nie inny sposób. Tak przynajmniej oceniła Magda. Dagmara zaprosiła ją i Maćka do siebie. Magda miała przyjrzeć się zachowaniu Pawła. Przyjaciółka zgodziła się na taki test, ale z zastrzeżeniem, że przyjdzie sama. Obawiała się, że w towarzystwie innego mężczyzny Paweł mógłby przywdziać jakąś maskę i nie do końca być sobą. Zapoznanie obu panów ze sobą zostawiły więc na inny czas.
Paweł, okazał się dowcipnym facetem. Magda złapała z nim kontakt i dobrze się rozumieli. Nie mogła się jednak powstrzymać i z tyłu głowy miała wszystko to, co opowiadała jej Dagmara. Wiedziała, że Paweł dogadałby się z jej mężem i panowie na pewno polubiliby się. Była szansa, że Maciek zwróci, jeśli nie słownie to swoim zachowaniem, Pawłowi uwagę na różne rzeczy. Z tym na razie chciała jeszcze poczekać.
- Dagmara – kontynuowała Magda – wierzę we wszystko, co mówisz. To są takie rzeczy, że ciężko je zmyślić. Nie mniej ja Pawła znam od zupełnie innej strony. Nie mogę nic złego o nim powiedzieć. Wiesz co mam na myśli?
- Wiem – Dagmara pokiwała smutno głową – przy ludziach z zewnątrz jest zupełnie inny.
- Szkoda, że Paweł nie widzi tego, co wam robi. Kiedyś to się na nim odbije. Piotrek dorośnie i nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać, odda ojcu to, co od niego dostał. Teraz najważniejsze, aby czuł twoje wsparcie. Musisz być zawsze po jego stronie.
- A ty czyją trzymasz stronę? Bliźniaków czy Maćka?
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego, kto ma rację. Jeśli jestem przekonana, że dzieciaki czy to razem czy któreś z nich ma rację, to staję za nim murem. Wspieram argumentami. Ale jeśli tylko mam pewność, że racja jest po stronie Maćka to jemu ją przyznaję. Dzieci muszą wiedzieć, że je wspierasz, ale potrzebują też wyznaczonych granic. Nie możesz pozwolić aby Piotrek wszedł ci na głowę. A tak trochę jest, prawda? – spojrzała znad kubka herbaty na koleżankę
- Tak. Masz rację. Tak jest. Chcąc być lepszą od Pawła, albo wynagrodzić Piotrkowi jego zachowanie pozwoliłam na różne ustępstwa i teraz to się mści. Powiedz jak ty sobie poradziłaś z bliźniakami? Nie buntowały się przeciwko twoim rządom? Od razu cię słuchały?
- Tutaj dużą rolę odegrał Maciek. Zanim się wprowadziłam do nich musiał pogadać z dziećmi na tyle, na ile mogły zrozumieć. Nie wiem co im powiedział, ale nie miałam z bliźniakami większych problemów. Oczywiście nie wykluczam, że takie nie wystąpią. Za chwilę przecież wejdą w okres dojrzewania.
- Jak zbudować taką relację? To chyba trudne.
- Nie, wcale nie. Wystarczą małe rzeczy. Na przykład z Kacprem mamy niepisaną umowę, że w środy chodzimy razem na zakupy. Klara nie przepada za tym, a on jest chętny do pomocy. No więc kiedy odrobi lekcje bierzemy torby i idziemy. Wtedy rozmawiamy o tym jak nam minął dzień, co się ciekawego wydarzyło. Niby nic, pewnie sama zrobiłabym zakupy szybciej. Albo bym poprosiła Maćka żeby wstąpił do sklepu wracając z pracy, ale widać, ze dla Kacpra to są ważne chwile dlatego się ich trzymam.
- A Klara? Jak z nią budujesz więź – Dagmara była naprawdę zaciekawiona
- O, z Klarą jest trochę trudniej bo ona jest tym bardziej buntowniczym bliźniakiem – roześmiała się Magda – ale na wszystko można znaleźć sposób. Z Klarą chodzimy do kina. Do tego wizyta w fast foodzie. A poza tym raz na jakiś czas robimy takie dni, że ja idę gdzieś z Kacprem, a Maciek wtedy bierze gdzieś Klarę. W kolejnym tygodniu się wymieniamy. I takie dni wyznaczamy co dwa, trzy miesiące.
- Naprawdę? Maciek chce w tym brać udział? Wydaje mi się, że Paweł nie wpadłby na taki pomysł.
- Wiesz, powiem ci tak. Odkąd Kacper skończył sześć lat zaczęli wyjeżdżać raz w roku pod namiot. Jechał też z nimi kuzyn Maćka z synami. Rozbijali namiot, łowili ryby. Takie męskie zajęcia. A Klara zostawała wtedy w mieście z babcią. Zwróciłam na to uwagę Maćkowi.
- I co on na to? –
- Przyznał, że w codziennej gonitwie, nie pomyślał o córce. Wydawało mu się, że jest zadowolona z tego, że zostaje z babcią. Miał rację. Jej wcale nie zależało na tym, żeby jechać na te ryby. W ogóle jej nie zależało na wyjazdach. Wystarczyło że wyszła z Maćkiem na lody czy do kina. Od razu była szczęśliwsza. Maciek sam na to nie wpadł. Paweł być może też nie. Ale jak zwrócisz mu na to uwagę to powinien zrozumieć ideę takich dni. Jest mądrym facetem, zależy mu na synu i kocha Piotrka nad życie. A jeśli nie on to ty to wprowadź w życie. A Paweł może ci pozazdrości. Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, prawda? Zobaczysz, że to zaprocentuje w przyszłości.
- Dziękuję. Jesteś moim dobrym duchem – Dagmara była wzruszona. Rozmowy z Magdą zawsze dodawały jej energii i zapału do działania.

Po powrocie do domu Magda zamknęła się w swoim gabinecie i zaczęła przerzucać książki i broszury. Część z nich stała złożona w pudłach pod ścianą.
- Szukasz czegoś konkretnego? Siedzisz tutaj od godziny – Maciej zajrzał przez szparę w drzwiach.
- Tak. Szukam książki o tym jaki wpływ na nasze życie ma strach.
- Boisz się czegoś?
- To nie dla mnie. Chciałam ją pożyczyć Dagmarze. Ten jej Paweł ma jakieś nieprzepracowane fobie i strachy. Może jak sobie o tym poczyta to lepiej go zrozumie.
- Paweł lepiej zrozumie swój strach?
Magda spojrzała na męża jakby przybył z innej planety.
- Ty tak na poważnie? – była zmęczona i nie miała siły wdawać się z Maćkiem w dyskusje - Dagmara ma lepiej zrozumieć Pawła. To nie jest zły facet tylko pogubiony. Zaraz przyjdę do was. Zostało mi do przejrzenia jeszcze jedno pudełko.
- Dobra. Czekamy na ciebie z kolacją .
Po kolejnych kilku minutach z dna ostatniego pudła Magda wyjęła zakurzoną książkę w twardej oprawie. Kupiła ją w czasie studiów w antykwariacie przy uniwersytecie. Skorzystała z niej raz czy dwa, a potem odłożyła na półkę. Przetarła okładkę wilgotną ściereczką. Schowała pozostałe wyjęte książki, otworzyła też okno żeby przewietrzyć pokój bo przez poszukiwania książki dla Dagmary w powietrze wzbiły się tumany kurzu. Zamknęła za sobą drzwi gabinetu i z tomem pod pachą poszła do kuchni gdzie czekała na nią rodzina.
- Zrobiliśmy pizzę z twoim ulubionym serem – pochwalił się Kacper
- Nie wiem jak ty możesz to jeść. Ten ser śmierdzi jak siki – Klara złapała się za nos i wykrzywiła z obrzydzeniem
- Klara! – upomniał córkę Maciek – bez takich komentarzy proszę. Nie musisz wszystkiego lubić, ale powstrzymaj takie uwagi, bardzo cię proszę.
- Nie wszystko musi smakować każdemu. Na przykład pizza z ananasem – Magda mrugnęła do Kacpra – jedni ją lubią, a inni nie znoszą. Tak samo jest z kozim serem. Dla jednych to rarytas, a dla innych wręcz przeciwnie.
Usiadła przy stole pomiędzy Kacprem a siedzącym w wysokim krzesełku Michałkiem. Karmiła młodszego synka kaszką i patrzyła w zamyśleniu na siedzącą po drugiej stronie Klarę. Dziewczynka zaczynała dorastać i stawała się coraz bardziej niezależna. Nie umiała jeszcze wypośrodkować kłębiących się w niej emocji, co prowadziło do scysji przede wszystkim z ojcem. Maciek, chociaż zdawał sobie sprawę z upływającego czasu, nie mógł pogodzić się z tym, że jego mała córeczka przestaje być tą kruchą dziewczynką, która była jeszcze niedawno.
Maciek sprzątał po kolacji, a Magda nalała do dwóch kieliszków trochę wina i usiadła na kuchennej wyspie. Sączyła wino i patrzyła na męża. Lubiła patrzeć jak krząta się po kuchni.
- Martwisz się, że twoja córeczka niedługo wyfrunie z domu? – zagadnęła
Maciek odwrócił się, popatrzył na Magdę z uwagą. Podszedł do wyspy i objął żonę, a następnie czule pocałował.
- Nie martwię się, ale zdaję sobie sprawę jak nieubłaganie leci czas – powiedział opierając czoło na czole Magdy – nie tak dawno plotłem jej warkocze, a ona już zaczyna pyskować. Taka kolej rzeczy, ale jakoś mi z tym dziwnie.
- Kochanie. Nie martw się. Jest jeszcze Misiek. On przedłuży twoją młodość – z czułością poklepała mężczyznę po policzku
- Oczywiście. Będę najstarszym tatą w żłobku, a potem w przedszkolu – roześmiał się głośno
- Nie wiem czy najstarszym, ale na pewno najprzystojniejszym – zaśmiała się serdecznie całując męża
- A wy znowu się całujecie? – do kuchni weszła Klara i ostentacyjnie zakryła dłonią oczy – nie znudziło się wam jeszcze?
- Takie rzeczy się nie nudzą – odpowiedział Maciek
- Magda, pomożesz mi z zadaniem z biologii? Mam problem, nie rozumiem polecenia.
- Jasne, już idę – Magda zeskoczyła z wyspy i poszła za Klarą do jej pokoju mrugając do męża zalotnie.
Maciek dokończył sprzątanie kuchni, przygotował w butelce mleko dla Michała i poszedł wykąpać najmłodszego synka, a następnie położył go spać. Patrzył jak mały chwyta rączkami ciepłą butelkę i pije posapując z zadowoleniem. postanowił, że postara się być jak najczęściej obecny w życiu synka. Przy bliźniakach nie zawsze było to możliwe. Maciek zdawał sobie sprawę, że na pewno dużo straciła jako samotny rodzic. Nie mógł poświęcić bliźniakom tyle czasu, ile by chciał. Dla Michała będzie miał więcej czasu, więcej cierpliwości. Nie pozwoli aby umknęła mu jakakolwiek ważna chwila z jego dzieciństwa.

 

lzejsza-ja   
maj 31 2023 Rozdział 10
Komentarze (0)

Dagmara siedziała zesztywniała w samochodzie i nie mogła powstrzymać łez. Nawet nie chciała ich powstrzymywać. Nachodziły ją myśli aby odpiąć pas, otworzyć drzwi i wyskoczyć. Powstrzymywała ją tylko świadomość, że nie wie co by się stało z Piotrusiem. Jechali z mężem nad morze, na długo wyczekiwany urlop. Co prawda zanim nadszedł lipiec kilka razy słyszała, że wypoczynek ma sobie zaplanować sama bo Paweł nie chce i nie ma przyjemności spędzać z nią czasu. W przypływie gniewu i emocji robiła nawet rezerwację dla siebie i syna na pobyt w górach, ale ostatecznie zawsze je odwoływała. Taka sytuacja powtarzała się od dwoch czy trzech lat. Może powinna być silniejsza i pokazać, ze skoro mąż nie chce z nią jechać to powinni rozjechać się każde w inną stronę?
Zamykała się wtedy w łazience, puszczała wodę i płakała. Już nie starała się aby nie było słychać jej płaczu. Chciała aby ktoś ją usłyszał. Piotruś był z dziadkami nad morzem, mieli go przywieźć do wynajmowanego domku za dwa dni. Dagmara z Pawłem wyjechali w piątkowe popołudnie po pracy. Nie zdążyli wyjechać za granice miasta, a Pawłowi udzieliło się zmęczenie. Zaczął krzyczeć na żonę. Wytykał jej nieumiejętność odczytywania mapy, sprawdzania czy nie czekają na nich korki po drodze. Dagmara w pewnej chwili przestała już słuchać jego zarzutów tak były absurdalne. Paweł już nawet nie krzyczał, a wrzeszczał próbując na Dagmarę przelać swoje wszystkie bolączki. Jednocześnie jechał bardzo szybko, za szybko. Bała się, że do Świnoujścia nie dojadą w jednym kawałku. Bała się o synka. Drżącymi rękami, ocierając jednocześnie łzy, wyjęła telefon i zaczęła pisać wiadomość do Magdy.
Dagmara: Magda, prześlę ci numery telefonów do mojej teściowej, teścia i mojej mamy. Jeśli do dziesiątej nie dam ci znać, że jesteśmy na miejscu zadzwoń do nich proszę.
Magda: Daga, co się dzieje?! Boże, gdzie ty jesteś?
Dagmara: Jedziemy z Pawłem na urlop. On się strasznie wścieka. Już nie wiem na co i o co. Przeklina. Jedzie za szybko. Boję się.
Magda: Spokojnie. Oddychaj. Jestem tutaj. Daj te numery.
Dagmara wysłała trzy wiadomości,w każdej był skopiowany numer telefonu do członka rodziny.
Magda siedziała jak wmurowana. Nie mogła się ruszyć, wiadomość przyjaciółki przyszpiliła ją do tarasowej ławki. Kolejny raz nie pojmowała jak najbliższa osoba może tak krzywdzić. Nie mieściło jej się w głowie jak można do tego stopnia nie radzić sobie z własnymi emocjami aby wyżywać się na innych. Paweł niewątpliwie miał problem. Tylko, że on tego nie przyjmował do wiadomości, przenosił swoje niezadowolenie, zmęczenie i strach na rodzinę. Niestety najbardziej dostawało się Dagmarze i Piotrkowi. Magda nie miała pomysłu jak im pomóc. Wiedziała, że może wspierać koleżankę. Na razie tylko tyle mogła zrobić.
Magda: Uspokoił się?
Dagmara: Trochę. Milczy. Ja też się nie odzywam. Czuję jak mam napięte mięśnie. Jakby żuchwa miała mi zaraz pęknąć.
Magda: Trzymaj się kochana. Nie zasnę, dopóki nie będę mieć pewności, że jesteś bezpieczna.
Dagmara: Dziękuję.
Kolejną wiadomość Dagmara wysłała podczas postoju na stacji benzynowej. Paweł trochę się uspokoił. Nie przeprosił jednak. Zatankował samochód, skorzystał z toalety i wypalił dwa papierosy. Ruszyli. Dagmara nadal milczała. Nie czuła potrzeby rozmowy, czuła się skrzywdzona. Czekała na przeprosiny. Nie doczekała się ich jednak, właściwie nie powinna być już tym zdziwiona. Przecież Paweł nigdy nie przepraszał. To ona zawsze była winna. Co by się nie działo, to jej zarzucał winę za wszelkie niepowodzenia. W końcu Paweł nie wytrzymał milczenia i przerwał ciszę prosząc Dagmarę aby wyszukała coś w internetowym sklepie. Z ulgą na to przystała, odzywając się do męża półsłówkami. Było przed dwudziestą trzecią kiedy zaparkowali pod wynajętym domkiem. Wnieśli bagaże do środka. Dagmara otworzyła okna aby przewietrzyć pomieszczenie. Paweł otworzył butelkę piwa i usiadł na wąskim tarasie przed domkiem. Zapalił papierosa i rzucił krótkie „przepraszam”, kiedy Dagmara usiadła obok.
Dagmara: Dojechaliśmy. Jesteśmy na miejscu. Dziękuję, że byłaś ze mną.
Magda: Całe szczęście. Cieszę się. Idę spać. Dobranoc.
Kiedy leżała już w łóżku przyszedł Paweł i chciał się z nią kochać. Pozwoliła mu choć przez nagromadzony żal nie miała na to ochoty. Zamknęła oczy i odpłynęła myślami.
Kolejnego dnia po śniadaniu poszli na plażę. Piotruś z dziadkami miał przyjechać po południu. Dagmara nadal nie czuła się spokojna, pragnęła aby mąż ją przeprosił. Nic takiego jednak się nie stało. Na plażę zabrała ze sobą książkę. Fabuła tak ją pochłonęła, że w kilka godzin przeczytała całą ponad trzystustronicową powieść. Paweł w tym czasie wygrzewał się na kocu albo schładzał się w chłodnej wodzie. Po kilku godzinach zdecydowali się wracać. Planowali zrobić tez zakupy, ale Dagmara najpierw chciała się wykąpać po całym dniu spędzonym na plaży. Porywczy Paweł stwierdził, że on może jechać od razu, nie będzie na nią czekał. Chcąc, nie chcąc zmieniła ubranie i wsiadła do samochodu. Nie miała siły już się kłócić. Paweł znowu postawił na swoim, nie biorąc jej zdania pod uwagę. Musiało być tak, jak on chce, jak mu wygodnie. Dagmara przypomniała sobie, że Magda jej kiedyś mówiła o swoim byłym chłopaku. Dominik też taki był. Narzucał swoją wolę. Ale tylko Magdzie. W stosunku do innych zachowywał się zupełnie inaczej. Być może ze względu na podobne doświadczenia tak dobrze się rozumiały. Dagmara była wdzięczna losowi, że postawił na jej drodze właśnie z Magdą. Nie musiały widzieć się codziennie, nie musiały codziennie ze sobą rozmawiać, ale każda z nich wiedziała, że w razie potrzeby ta druga jest gotowa rzucić wszystko i biec na pomoc przyjaciółce. Mimo wcześniejszych napięć urlop Dagmary i Pawła udał się i wrócili do miasta wypoczęci po dwóch tygodniach beztroski na bałtyckim wybrzeżu. Kobieta schowała swoje żale i urazy głęboko w sobie. Tak, jak to robiła od dłuższego czasu. Zdawała sobie sprawę, że kiedyś ta bomba wybuchnie i nie będzie już odwrotu. Takie myśli zostawiła jednak na kiedyś. Nauczyła się już grać. Z każdej takiej sytuacji wychodziła silniejsza choć początkowo czuła się bez sił i nie widziała rozwiązania patowej sytuacji w jakiej się znalazła. Cieszyła się chwilami spokoju, kiedy była potrzeba wspomagała się różową pastylką. Wierzyła, że kiedyś odnajdzie całkowity spokój i to będzie jej nagroda od losu.

lzejsza-ja