Najnowsze wpisy, strona 2


lip 03 2023 Rozdział 34
Komentarze (0)

Maciek nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wierzył w rozsądek syna, ale słowa Kacpra wybiły go trochę z rytmu. Magda obserwowała jak mąż miota się i starała się ukryć śmiech. Wiedziała, że zachowanie męża wynika z troski i miłości
- Idź do niego pogadać. Widzę, że nie wiesz co ze sobą zrobić.
Stropiony doktor poszedł do pokoju starszego syna. Kacper leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach i trenował wrzuty do kosza.
- Co robisz? – zapytał Zarzycki bez sensu bo przecież doskonale widział co robi Kacper. Usiadł obok syna.
- Tato? Chcesz mi coś powiedzieć? – Kacper podał Maćkowi pomarańczową piłkę
Maciek jeszcze bardziej się zasępił. Wyciągnął z kieszeni paczkę prezerwatyw i podał synowi. Ten spojrzał na kolorowe pudełko, potem na ojca i wybuchnął śmiechem.
- Tato, serio? Przecież ja z tym dziadkiem żartowałem, a rozmowę uświadamiającą mieliśmy niedawno.
- Kacper, synu. Ja wiem, że ty jesteś rozsądnym chłopcem, ale młodość i szalejące hormony robią swoje. Zwłaszcza w wakacje, kiedy rodzice znikają z pola widzenia. Też kiedyś miałem czternaście lat.
- Nie chcę słuchać o twoich wybrykach kiedy miałeś czternaście lat. Zwłaszcza takich.
- Nie było żadnych wybryków. Zwłaszcza takich – powtórzył ostatnie słowa syna – ale wolę mieć poczucie, że zrobiłem wszystko, co mogłem. A to – postukał palcem w paczuszkę, która wciąż leżała między nimi – mam nadzieję, że zachowasz na bardziej odpowiedni czas - odchrząknął.
- Przyznaj się. Jesteś ciekawy o czym rozmawiałem z Magdą – Kacper świetnie rozgryzł ojca
- Nie będę ukrywał, że jestem. Ale szanuję to, że możecie mieć swoje sprawy. Odkąd Magda pojawiła w naszym życiu się świetnie się rozumieliście. Tak więc nie dziwi mnie to, że macie jakieś sekrety.
- Ale jesteś ciekawy – Kacper rzucił w ojca piłką
- Jestem – doktor odrzucił piłkę
- To nic takiego. Nie musisz się martwić. Dzisiaj nazwałem Magdę mamą – powiedział cicho chłopak
Maciek zamilkł. Poczuł, jak coś ściska go za gardło.
- I co Magda na to? – przełknął głośno ślinę
- Nic. Ja się trochę zdenerwowałem bo nie wiedziałem jak ona zareaguje, ale było spoko.
- To znaczy?
- Oj tato. Co mam ci powiedzieć. Magda powiedziała, że mogę ją nazywać jak chcę. Może byś dalej Magdą, a może być mamą. Zastanawiałem się jak to jest mówić do kogoś mamo.
- I jak to jest?
- Całkiem miło. Magda jest super.
- Wiem – Maciek popatrzył w stronę drzwi – ona od dawna jest dla was jak matka.
- No. To prawda. Kumple mi nieraz zazdroszczą, że jest taka wyluzowana i że można z nią normalnie pogadać.
Teraz obaj Zarzyccy popatrzyli na drzwi jakby miały się zaraz otworzyć. Maciek potarmosił bujną czuprynę syna i podniósł się z łóżka.
- Cieszę się, że mamy wszystko wyjaśnione. Ale pamiętaj, wierzę w twój rozsądek.
Kacper już tego nie słyszał bo ponownie założył słuchawki na uszy.
Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku doktor zajrzał do pokoju młodszego syna, który bawił się autkami wyrzucając je ze specjalnej trampoliny. Usiadł na podłodze obok Michała i pomógł mu złożyć jeszcze jeden tor wyścigowy z tej samej serii. Pochłonięty zabawą nie zauważył, że Klara wróciła do domu. Córkę znalazł na tarasie, gdzie wraz z koleżanką wyjmowały z firmowych toreb kolorowe bluzki i szorty i prezentowały efekty zakupów Magdzie. Z głośników sączyła się muzyka, lampki zawieszone na balustradzie tarasu rzucały przytulne światło. Zarzycki stał w drzwiach i przyglądał się swojej żonie. W jeansowych szortach, czarnej koszulce z nadrukiem sporych rozmiarów różowego serca stanowiła przeciwwagę dla jego spokojnej natury. On, jak zwykle, wybrał nieśmiertelną koszulkę polo w jednolitym kolorze. Jedynie długie spodnie zmieniał na krótkie. Czarne włosy, które Magda skróciła po urodzeniu Michała spięła, nie mogło być inaczej, różową klamrą. Dla Maćka, odkąd poznał Magdę, połączenie czerni i różu było niezwykle pociągające i świadczyło o charakterze kobiety. Kiedy roześmiane Klara i Ola przeniosły się do pokoju Klary podszedł do Magdy i od tyłu mocno ją przytulił.
- Mówiłem ci już, że jesteś naszym szczęściem?
- Coś kiedyś wspominałeś, ale nie zaszkodzi przypomnieć – odparła ze śmiechem
- Chodź do mnie – słysząc dobiegającą z salonu muzykę wyciągnął do Magdy rękę i pociągnął ją w górę, a następnie jedną ręką objął w talii i nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia sąsiadów zaczął taniec.
„Baby you’re perfect, you don’t need fixin’, you need a real man to hold you and listen. You can be you, I’ll just be me. We’ll come together whenever you need..” – tańcząc nucił piosenkę Bretta Eldredge’a “Where do I sign”. Taki widok zastali Klara, Ola i Kacper, którzy chcieli powiedzieć, że wychodzą z kolegami z klasy do pobliskiej lodziarni.
- Ale wy macie szczęście – jęknęła Ola
- Dlaczego? – Klara była ciekawa o czym myśli jej przyjaciółka
- Macie takich fajnych rodziców. Tańczą, nie przejmują się sąsiadami, widać, że się bardzo kochają.
- Dobra, dziewczyny. Nie będziemy im przeszkadzać. Klara napisz im kartkę albo esemesa bo oni mogą tak jeszcze długo – Kacper pokręcił głową i delikatnie popchnął dziewczyny do wyjścia
- Ale to takie romantyczne – Ola odwróciła się jeszcze aby popatrzeć – lepiej żeby tańczyli niż się kłócili jak niektórzy.
Trójka przyjaciół zeszła do osiedlowej cukierni. Zajęli jeden z większych stolików, a po chwili dołączył do nich Piotrek i kilku innych kolegów z klasy. Wykorzystali ostatnie chwile zanim rozjadą się na wakacje, a potem rozpoczną rok szkolny w różnych szkołach.

lzejsza-ja   
lip 02 2023 Rozdział 33
Komentarze (0)

Wyniki egzaminów końcowych i dobre oceny na świadectwie umożliwiły Klarze i Kacprowi dostać się do wybranych szkół. Klara, która już wiedziała, że chce być stomatologiem jak tata wybrała klasę biologiczno-chemiczną. Wybrała tą samą szkołę, do której chodził Marcin, syn sąsiadów. Chłopak kończył właśnie drugą klasę i w planach miał studia medyczne. Nikomu się do tego nie przyznawała, ale po cichu liczyła, że będzie mogła wykorzystać notatki kolegi, albo przynajmniej jego wiedzę na temat nauczycieli. Kacper wahał się między technikum informatycznym a liceum ogólnokształcącym bo psychologia, o której nie raz rozmawiał z Magdą, też go przyciągała. W końcu zdecydował się złożyć podanie do dobrego liceum z rozszerzonym programem informatyki, ale mającym w ofercie zajęcia dodatkowe, również z psychologii. Dodatkowym plusem tej szkoły było jej bliskie położenie od domu. Kacper najbardziej na świecie nie lubił wcześnie wstawać.
Klara była wykończona. Dla niej końcówka roku szkolnego wiązała się dodatkowo z poprawianiem ocen, co wymagało poświęcenia nauce większej ilości czasu. Dziewczyna stanowczo odmówiła wyjazdu z Magdą i ojcem do Szwecji, gdzie planowali wyruszyć na rowerową wyprawę. Skorzystała z propozycji babci Matyldy i razem z nią, Adrianną i młodszym bratem wybrała pobyt w Darłówku. Chcąc nie chcąc, Kacper również zdecydował się na wyjazd z rodzeństwem. Wymusił jednak na Maćku obietnicę, że jak tylko zjadą z promu przyjadą po ich trójkę i pozostałą część wakacji spędzą razem.
Piotrek wybierał się do Pawła, aby wspólnie z nim przygotować w wiedeńskim mieszkaniu ojca pokój dla siebie. Chciał też lepiej poznać miasto. W związku z tym Dagmara wraz z Kamilą, Patrykiem, Bartkiem i Jędrzejem wykupiła dla siebie tygodniowy pobyt w hotelu w Pobierowie. Magda z Maćkiem obiecali, że jeśli im się uda to na jeden czy dwa dni dojadą do przyjaciół. Konradowi o wyjeździe wspomniała mimochodem. Nie liczyła, że będzie chciał do nich dołączyć, nie byli przecież parą, a ponadto Konrad nie poruszył jak dotąd tematu jakiegokolwiek wspólnego wyjazdu. Nastawiła się na spędzenie tygodnia z przyjaciółmi i na samotne spacery brzegiem morza. Wiedziała, że nie powinna cały czas towarzyszyć dwóm parom.
Klara sprzątała swój pokój i właśnie na podłogę wyrzucała zawartość kolejnej szuflady, kiedy do jej pokoju wślizgnęła się Magda. Popatrzyła na panujący tu rozgardiasz, ale nie skomentowała go w żaden sposób. To był w końcu pokój Klary i ona musiała o niego dbać.
- Pamiętasz co ci obiecałam jeśli poprawisz oceny na świadectwie? – zagadnęła dziewczynkę
Klara zastanowiła się przez chwilę.
- Buty? Zakupy? – wyliczała, a Magda kiwała głową
- Oceny poprawiłaś, do świetnego liceum się dostałaś. Nagroda jest twoja – wyciągnęła w kierunku Klary rękę, w której trzymała dwa dwustuzłotowe banknoty.
Dziewczynie zaświeciły się oczy.
- To chyba za dużo. Nie umawiałyśmy się na tyle.
- Zasłużyłaś. Chyba, że nie chcesz – zaśmiała się Magda – tylko mam prośbę. Nie mów Maćkowi, ok? Wiesz, że on nie pochwala takich motywatorów – mrugnęła okiem.
- Nie powiem. Dziękuję! Jesteś kochana – Klara rzuciła się Magdzie na szyję o mały włos jej nie przewracając – mogę zadzwonić po Olkę i jechać z nią do galerii?
- Możesz. Tylko najpierw ogarnij tu trochę i zjedz obiad. Chłodnik jest w lodówce. Jajka znajdziesz w zielonej miseczce.
Klara rzuciła się porządkowania, a Magda poszła do pokoju Kacpra. Chłopaka nie było, wyszedł na boisko grać z kolegami w koszykówkę. On też zapracował na nagrodę mimo, że nie miał z nikim umowy, a nauka przychodziła mu łatwo i bez większych problemów. Magda wsunęła mu banknoty w książkę, która leżała na szafce przy łóżku. Kiedy wrócił i znalazł pieniądze szybkim krokiem poszedł na taras, gdzie Magda układała z Michałem puzzle.
- Coś znalazłem w książce przy łóżku – zaczął konspiracyjnym szeptem.
- Tak? A co znalazłeś?
- Jakby tu powiedzieć… Trochę kasy.
- To twoja nagroda za rok ciężkiej pracy. Tylko nie mów tacie, okej?
- Jasne. Wiem, że on nie lubi takich nagród. Ale ekstra! Mama, jesteś najlepsza – zamilkł nagle porażony własnymi słowami.
Magda też zamilkła i patrzyła na chłopaka jakby nie wiedziała co powiedzieć. Opadł na fotel obok młodszego brata. Nerwowym ruchem przeczesał gęstą czuprynę, odgarnął z czoła włosy, który wciąż opadały mu na oczy i parzył przed siebie brązowymi oczami.
- Przepraszam – zaczął niepewnie – wymsknęło mi się. Ale prawda jest taka, że zastanawiałem się jak to jest nazwać kogoś mamą.
Magda doceniała w Kacprze to, że wątpliwości albo niejasne sytuacje chciał wyjaśniać od razu. Domyślała się, że dla nastolatka to nie było łatwe. Tym bardziej cieszyło ją, że chłopak nie zostawiał niedomówień. To na pewno odziedziczył po swoim ojcu. Maciek był dokładnie taki sam.
- Kacper, posłuchaj – Magda odłożyła puzzle na bok i patrzyła na chłopaka – możesz nazywać mnie mamą, będzie mi bardzo miło. Ale tylko jeśli ty tego chcesz i to czujesz. Możesz też jak dotąd, mówić do mnie po imieniu.
Chłopak uśmiechnął się z ulgą, a potem podszedł i przytulił się do Magdy.
- Jesteś naprawdę super.
Tak zastał ich Maciek. Zobaczył jak jego nastoletni syn, mający niemal tyle samo wzrostu co on sam ze wzruszeniem przytula się do swojej przybranej matki.
- A co to za święto? – zapytał wchodząc na taras i biorąc na ręce Michała, który podbiegł do taty żeby się przywitać
- Jak Kacper będzie chciał to ci powie, jak nie będzie chciał to ci nie powie – skomentowała pytanie Magda – prawda Kacper? – mrugnęła okiem, a chłopak przytaknął z uśmiechem.
- Wy od początku mieliście jakiś dziwny sojusz – zażartował doktor Zarzycki – synu, mam tylko nadzieję, że to nic poważnego i nie zrobisz nam jakiejś niespodzianki.
- Spokojnie tato. Dziadkiem jeszcze nie zostaniesz – to mówiąc Kacper wszedł do mieszkania
- Kiedy on się zrobił taki wygadany? Przegapiłem coś? – westchnął – na pewno nic mi nie powiesz? – popatrzył na żonę z nadzieją.
Ta jednak pokręciła głową ze śmiechem i wróciła do układania puzzli.

lzejsza-ja   
lip 01 2023 Rozdział 32
Komentarze (0)

W czerwcowe, ciepłe, piątkowe, popołudnie Magda z Maćkiem odprowadzili starsze dzieci do szkoły na bal dla uczniów ósmych klas. Ze wzruszeniem obserwowali jak Klara i Kacper tańczą poloneza. Obok nich stała Dagmara z zamyśleniem patrząca na Piotrka, który po wakacjach miał rozpocząć naukę w wiedeńskiej szkole.
- Może my też pójdziemy poświętować? – szepnął Maciek obejmując Magdę
- Dlaczego nie? Dagmara, idziesz z nami? Tu niedaleko otworzyli restaurację z ogródkiem.
- Pewnie, chodźmy. Zadzwonię po Konrada, może będzie miał ochotę dołączyć. A gdzie Michał?
- Zostawiliśmy go z moją mamą i możemy miło wykorzystać wolne popołudnie – mrugnął Maciej.
Wolnym krokiem przeszli do restauracji. Po drodze Dagmara zadzwoniła do Konrada, który chętnie skorzystał z zaproszenia i po kilkunastu minutach dołączył do grupy znajomych. Usiedli przy kilkuosobowym stoliku. Było chłodno dzięki temu, że rozłożyste konary rosnącego obok klonu, rzucały przyjemny cień. Magda zamówiła dla siebie sałatkę z grillowanym serem i grzankami, panowie wybrali steki. Jedynie Dagmara nie miała apetytu i sączyła z kieliszka musujące wino. Magda wiedziała, że nastrój przyjaciółki wynika z mającej nastąpić wkrótce rozłąki z synem. Piotrek dostał niepowtarzalną szansę i nierozsądnie byłoby jej nie wykorzystać. Dla Dagmary otwierał się nowy rozdział. Mogła w końcu pomyśleć o sobie. Nie będzie musiała martwić się o syna i po latach codziennej gonitwy trochę zwolnić. Jej znajomość z Konradem też się powoli rozwijała, choć nie chciała jeszcze tego przyznać nawet przed sobą. Postanowiła cieszyć się tym, że ktoś ją adoruje, interesuje się tym, jak minął jej dzień, z kim można przyjemnie spędzić czas. Dagmara zdecydowała się zdać na los i zobaczyć co ten jej przyniesie. Zerknęła na Konrada, który siedział wygodnie rozparty na krześle i rozmawiał o czymś z Maćkiem. Rękę założył na oparciu jej krzesła, od czasu do czasu, niby przypadkiem, muskał palcami jej plecy. Ten delikatny dotyk wywoływał u niej przyjemny dreszcz. Poczuła się rozluźniona, co nie uszło uwadze Magdy, która obserwując zmianę wyrazu twarzy koleżanki uśmiechała się szeroko. Magda sączyła przez słomkę piwo z imbirowym sokiem, głowę oparła na ramieniu Maćka, a ten trzymał ją za rękę i kciukiem gładził jej dłoń. Dagmara była pod wrażeniem, że dojrzały mężczyzna nie wstydzi się publicznie okazywać uczuć. Ona dopiero tego zaczynała doświadczać i musiała powtarzać sobie, że to zupełnie naturalne. Kiedy się pożegnali patrzyła za oddalającymi się Magdą z Maćkiem. Szli wolnym krokiem trzymając się za ręce. Odwróciła głowę i pochwyciła wzrok Konrada, który przyglądał jej się w zamyśleniu.
Maciek poprowadził Magdę do mieszkania. Nie puszczając jej dłoni otworzył drzwi, a kiedy zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem, przyparł ją do ściany.
- Szczęściarz ze mnie, wiesz? – zapytał mocno przytulając ją do siebie - zamierzam wykorzystać to popołudnie i wieczór aby miło spędzić czas z żoną – wyszeptał prosto w jej usta
- Tak? A co będziemy robić? – Magda położyła dłonie na pokrytej gęstym zarostem twarzy męża i przyciągnęła ją bliżej swojej patrząc mu w oczy
- Pokażę ci jak bardzo cię kocham. Muszę też kolejny raz się przekonać, że mi się nie śnisz – mówił całując jej szyję
- Flirciarz z pana doktorze - w sytuacjach, kiedy byli sami, Magda lubiła nazywać Maćka doktorem. Wiedziała, że jemu też się to podoba i czasem to wykorzystywała.
Kiedy już oderwali się od siebie, po odświeżającym prysznicu usiedli na tarasie ciesząc się wieczorem. Maciek podał Magdzie kieliszek musującego wina i delikatnie zaczął bujać huśtawką odpychając się długimi nogami od tarasowych desek. Magda oparła głowę na jego ramieniu i patrzyła na płynące po niebie ciemne chmury. Po chwili niebo rozdarły błyskawice i usłyszeli grzmoty. Maciek spojrzał na zegarek i odstawił kieliszek na stół.
- Pojadę do szkoły po dzieciaki. Wiem, że miały wrócić same, ale chyba to bez sensu, za chwilę będzie ulewa. Zadzwonię jeszcze do Rafała, że wezmę ich Olę.
- Wracaj szybko, ale jedź, proszę, ostrożnie. Będę tu na ciebie czekać – posłała Maćkowi całusa.
Podczas gdy Magda z Maćkiem cieszyli się sobą Dagmara z Konradem zostali w restauracyjnym ogródku. To tutaj dopadła ich ulewa. Konrad objął Dagmarę i szybkim krokiem poprowadził do swojego samochodu. Pojechali do szkoły po Piotrka, a potem razem do ich mieszkania. Piotrek widząc, że mama jest spokojna i nawet zaczęła się częściej uśmiechać nie pytał o znajomość z Konradem. Wystarczyło mu wyjaśnienie, że to dawny kolega z czasów studiów. Pogodził się z rozstaniem rodziców i musiał przyznać, że odczuł w związku z tym pewną ulgę. Przynajmniej skończyły się kłótnie i mama nie miała już ciągle podkrążonych oczu. Zmiany w jego życiu nadchodziły wielkimi krokami. Na myśl, że po wakacjach zacznie naukę w austriackiej szkole z jednej strony było mu przykro, że będzie musiał rozstać się z przyjaciółmi, z drugiej odczuwał podekscytowanie na myśl o czekającej go przygodzie. Miał też nadzieję, że zbliżą się do siebie z ojcem. Kiedy patrzył na relację Kacpra z Maćkiem zazdrościł koledze choć nie mówił tego głośno.
Kiedy syn zaszył się w swoim pokoju Dagmara wyjęła z lodówki butelkę wina i podała ją, wraz z korkociągiem, Konradowi. Na kuchennym stole postawiła dwa kieliszki, z szafki wyjęła paczkę słonych orzeszków, małych precelków. W lodówce znalazła słoik zielonych, nadziewanych oliwek i zestaw kilku serów, który kupiła jakiś czas temu pod wpływem chwili. Ukradkiem sprawdziła datę ważności i wyłożyła przekąski na talerzyk. Postawiła wszystko między nimi na stole, Konrad rozlał wino do kieliszków. Podał jej jeden z uśmiechem.
- Za miły wieczór – mężczyzna uniósł swój kieliszek, Dagmara zrobiła to samo – kiedyś często tak spędzaliśmy wieczory – dodał bardziej do siebie niż do niej.
Dagmara jednak usłyszała jego słowa i uśmiechnęła się smutno. Odkąd spotkali się ponownie zdarzało jej się wspominać chwile jakie razem spędzili. Pili wino i wspominali dawne czasy. Nie zauważyli upływającego czasu ani tego, że w butelce pojawiło się dno.
- Pójdę już – podniósł się z krzesła i podszedł do drzwi. Dagmara odprowadziła gościa.
W otwartych drzwiach, z jedną ręką na klamce Konrad odwrócił się i przyjrzał kobiecie. Kciukiem delikatnie przejechał po jej ustach, ale nie wykonał żadnego innego gestu. Pocałował ją na pożegnanie w policzek i zbiegł po schodach na mokrą od deszczu ulicę. Przed blokiem zatrzymał się na chwilę i przez krótką chwilę popatrzył w okna kuchni Dagmary. Wydawało mu się, że za roletą mignęła kobieca postać.
Dagmara z ukrycia patrzyła w dół. Widziała jak Konrad patrzy w jej okna. Mimowolnie uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać ze stołu. Zajrzała do pokoju syna, a kiedy zobaczyła, że śpi poszła pod prysznic. Kiedy zasypiała jej myśli krążyły wokół jasnowłosego, wysokiego mężczyzny, który niespodziewanie wrócił do jej życia.

lzejsza-ja   
cze 30 2023 Rozdział 31
Komentarze (0)


Dagmara nerwowo bębniła palcami w blat kawiarnianego stolika. Niespodziewane pojawienie się byłego męża skutecznie zniszczyło jej dobry humor po piątkowym spotkaniu z Konradem.
- Dagmara przemyśl to na spokojnie, proszę – kolejny raz powtarzał Paweł
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Myślisz, że Piotrek będzie chciał rzucić wszystko, przede wszystkim przyjaciół i wyjechać z tobą do Wiednia?
- Najlepiej jego o to spytaj. Mi powiedział, że chciałby do średniej szkoły chodzić w Austrii. A o znajomych się nie martw. W szkole szybko pozna nowych. Zresztą, poznał już dwóch chłopaków. Są w jego wiek mieszkają w moim bloku.
Dagmara nie wyglądała na przekonaną. Wiedziała, że kontynuacja nauki w austriackiej szkole to dla jej syna duża szansa, ale nie mogła sobie wyobrazić rozłąki z dzieckiem.
- Pozwól mi się zastanowić – poprosiła
- Dobrze, byle nie za długo bo trzeba załatwiać formalności. Chociaż raz pomyśl o dziecku, a nie o sobie – powiedział zanim wstał od stolika
Dagmara zamknęła oczy i mocno wciągnęła, a potem wypuściła powietrze. Nie musiał dodawać tego ostatniego zdania. Wiedziała, że zrobił to specjalnie, aby ją zdenerwować.
Miała świadomość, że niewiele ma do powiedzenia. Jej czternastoletni syn po powrocie z ostatniej wizyty u ojca sam zaczął temat wyprowadzki do Austrii. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie miała wyjścia i, co prawda z ciężkim sercem, zgodzi się na ten pomysł.
Aby zyskać ostateczną pewność, że postępuje słusznie, umówiła się z Kamilą i Magdą. Tak, jak sądziła poparły pomysł Pawła dodając argument, że po latach będzie mógł się wykazać rodzicielskim spokojem, a ona będzie miała czas dla siebie. Już w domu, kazała Piotrkowi obiecać, że będzie ją odwiedzał tak często, jak to będzie możliwe. Potem mocno przytuliła syna, ukradkiem ocierając łzy zbierające się w kącikach oczu. Kiedy przyszedł Kacper, z właściwym dla nastolatków entuzjazmem, Piotrek opowiadał przyjacielowi o mających nadejść zmianach. Obiecał, że oboje z Klarą będą zaproszeni do Wiednia i kontakt na pewno zostanie. Dagmara uśmiechnęła się pod nosem. Młodzi nie zdawali sobie sprawy jak ciężko jest trzymać taką znajomość, młodych Zarzyckich też czekały zmiany.a Za kilka miesięcy mieli rozpocząć naukę w szkołach średnich. Wcześniej jednak czekał ich pierwszy poważny egzamin na zakończenie podstawówki. O ile dla Piotrka nie miał on takiego znaczenia, dla Klary i Kacpra był to ważny sprawdzian, który miał zdecydować czy dostaną się do wymarzonej szkoły czy nie.
Wieczorem była umówiona z Konradem. Cieszyła się na spotkanie, ale myśli wciąż orbitowały wokół wcześniejszej rozmowy z byłym mężem. Jej zamyślenie nie uszło uwadze Konrada.
- Co ci jest? Wszystko w porządku? – zapytał zajadając obłędnie wyglądające spaghetti.
Było ciepłe popołudnie. Piotrek był z Pawłem, więc Dagmara nie musiała spieszyć się do domu. Od razu po pracy poszli więc z Konradem coś zjeść. Mimo, że jej makaron wyglądał równie apetycznie nie była w stanie nic przełknąć.
- Paweł przyjechał – powiedziała smętnie
Konrad popatrzył uważnie znad swojego talerza.
- I?
- I wymyślił, że Piotrek pojedzie z nim do Wiednia, żeby tam zacząć naukę w liceum.
- To akurat nie jest taki zły pomysł.
Dagmara spojrzała na swojego towarzysza ze zdumieniem.
- I ty przeciwko mnie?
- Dagmara pomyśl sama. Ukończenie szkoły w Austrii da mu lepszy start, niejeden rodzic chciałby być na twoim miejscu. A ty masz właściwie wszystko załatwione od ręki i się wahasz. Domyślam się, że rozstanie z synem może wydawać się ciężkie, ale on i tak za chwilę zacznie mieć swoje życie. Poza tym w ciągu dnia są ze trzy połączenia lotnicze z Wiedniem, pewnie tyle samo kolejowych. Nie ma problemu z komunikacją. A poza tym będziesz miała więcej czasu na swoje przyjemności – wymierzył w nią widelec
- Na przykład na jakie?
- Na przykład na spotkania ze mną – wyszczerzył się w uśmiechu
- Jesteś bardzo pewny siebie. Rozmawiałeś z Kamilą i Magdą? Przyznaj się lepiej – zmarszczyła nos i patrzyła na niego spod zmrużonych powiek
- Nie, nie rozmawiałem – odparł rozbawiony – widać z twoimi przyjaciółkami mamy połączenie telepatyczne
- To dobrze. Jak znam te dwie czarownice zaczęłyby cię namawiać żebyś mnie przekonał do podjęcia jednej słusznej decyzji.
- Bo jest tylko jedna, słuszna, decyzja. Gdybym miał taką możliwość, wysłałbym swoje dziecko do zagranicznej szkoły.
- Przepraszam – powiedziała cicho kiedy dotarło do niej co powiedział.
- Nie szkodzi, nic się nie stało.
Dagmara była zamyślona. Ten dzień od początku nie układał się tak, jak chciała. To były jej urodziny. Pierwsze po rozwodzie. W dodatku czterdzieste. Na świętowanie była umówiona z Magdą i Kamilą na weekend. Już dawno zaplanowały, że w sobotni wieczór wyjdą do miasta zostawiając dzieci w domach i nie przejmując się niczym poza tym, aby dobrze się bawić. Póki co musiały jej wystarczyć telefoniczne życzenia od przyjaciół. Po obiedzie Konrad odwiózł ją do domu. Dziwnie czuła się w pustym mieszkaniu, Piotrek jedną nogą był już w Austrii. Zajrzała do jego pokoju. Z podłogi podniosła rzuconą w pośpiechu bluzę i powiesiła ją na krześle. W kącie znalazła zmięte w nieładzie koszulki. Podniosła je z westchnieniem i zaniosła do łazienki. Nikt poza dziewczynami nie pamiętał o jej urodzinach. Zrobiło jej się przykro, ale przełknęła gorycz. Była w trakcie przygotowywania koktajlu, który planowała wypić na kolację, kiedy rozległ się dzwonek domofonu. Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się wielki bukiet. Na jej twarz wypełzł szeroki uśmiech. Zza wielkiego kosza pełnego różnokolorowych kwiatów wyjrzała głowa Konrada.
- Myślałaś, że zapomniałem? Nie zapomniałem – powiedział kiedy pozostając w stanie osłupienia nic nie odpowiedziała – Wszystkiego najlepszego. Szampana też mam. Wpuścisz mnie?
- Tak, oczywiście – szerzej otworzyła drzwi – kwiaty są piękne, nie musiałeś Konrad.
- Nie musiałem, ale chciałem. Miło widzieć, że się uśmiechasz.
- Ale ja nie mam czym cię poczęstować – powiedziała zakłopotana
- Niczym się nie przejmuj. Przecież byliśmy na obiedzie. Butelkę schowaj na razie do lodówki.
Ledwie zamknęła drzwi chłodziarki kiedy po raz kolejny rozległ się dzwonek domofonu.
- Słyszeliśmy, że jest tu jakaś impreza urodzinowa – usłyszała głos Bartka – wpuścisz nas?
Dagmara nacisnęła przycisk a po chwili przed swoimi drzwiami zobaczyła wszystkich najbliższych przyjaciół. Pierwszy wszedł Bartek dzierżąc, niczym trofeum, dwie butelki musującego wina. Za nim stała Magda i Kamila. Z ostatniego rzędu uśmiechali się Jędrzej, Maciek i Patryk.
- Prawdziwa niespodzianka. Co wy tu robicie?
- Konrad szepnął to i owo – konspiracyjnie szepnęła Magda – to on jest sprawcą zamieszania.
Po tych słowach Magda poszła do kuchni aby rozpakować torby podane jej przez Maćka. Okazało się, że przyjaciółka zadbała o przekąski – przyniosła salaterkę sałatki, małe kanapeczki i szaszłyki. Kamila z różowego pudełka rozpakowywała tort.
- Jesteście niesamowici – wzruszenie ściskało gardło Dagmary
- Przecież w taki dzień nie mogliśmy zostawić cię samą sobie, prawda? – Bartek objął ją ramieniem – gdzie masz kieliszki? Trzeba wznieść toast.
W miłej atmosferze siedzieli do wieczora. Osuszyli wszystkie, przyniesione butelki. Tylko Jędrzej i Maciek poprzestali na jednym kieliszku bo następnego dnia mieli poranne zmiany, a w swojej pracy nie mogli sobie pozwolić na choćby chwilę zawahania. Został tylko Konrad aby pomóc jej posprzątać.
- Dziękuję ci. Podobno to ty wymyśliłeś.
- Można tak powiedzieć. Coś wspomniałem Magdzie, a ona podłapała temat.
- Naprawdę wspaniała niespodzianka. Byłam zaskoczona. Zwłaszcza, że niczym się wcześniej nie zdradziłeś.
- O to przecież chodzi w niespodziankach, prawda? – schował do szafki ostatni talerz i wytarł ręce w kuchenny ręczniczek – będę się zbierał. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego – delikatnie ją przytulił i pocałował w czoło. Włożył marynarkę i wyszedł na letni wieczór.
Siedząc w salonie i dojadając resztkę sałatki patrzyła na przyniesione przez Konrada kwiaty. Poczuła słone łzy płynące po policzkach. Musiała się rozwieść aby mieć urodziny z grupą najlepszych przyjaciół. Od męża dostawała zazwyczaj bukiet kupiony w supermarkecie i pudełko czekoladek. Kiedy napomknęła, że chciałaby kogoś zaprosić usłyszała, że nie będą robić imprezy bo to bez sensu. Zrobiło jej się bardzo przykro. To był kolejny przykład na to, że nie czuła się jak ktoś ważny w życiu Pawła. Ona zawsze miała przemyślany prezent, tort, przekąski. Kilka razy nawet w tajemnicy przed nim zaprosiła znajomych. Nie doczekała się tego samego z jego strony. Nie zależało jej na drogich prezentach. Chciała tylko poczuć się tego dnia wyjątkowo. Okazało się, że więcej uwagi i czasu poświęcił jej znajomy z dawnych lat. Przypomniała sobie tekst, jaki kiedyś znalazła w Internecie. Czyżby przesłanie właśnie się spełniało?

lzejsza-ja   
cze 29 2023 Rozdział 30
Komentarze (0)

Do osiedlowej kafejki Maciek poprowadził Magdę mocno trzymając ją za rękę. W środku nie było wielu gości, więc zajęli swój ulubiony stolik, a u młodej kelnerki złożyli zamówienie.
- Nie wiem od czego zacząć – zaczął Maciek
- Najlepiej od początku – poradziła Magda wbijając widelczyk w kawałek puszystego, czekoladowego ciasta
- Dzisiaj przyszła do mnie Beata – wyrzucił z siebie
- Beata?
- Matka Klary i Kacpra – powiedział cicho i zobaczył jak Magda zamiera w bezruchu, a jej oczy robią się coraz szersze.
- Czego chciała? Spotkać się z dziećmi?
- Chyba tak, ale przecież bez mojej zgody nic nie zrobi. Poza tym nie wiem jak ona to sobie wyobraża po tylu latach. Dla nich jej nigdy nie było. Bardziej zmartwił mnie fakt, że obserwowała ciebie i Michała – Maciek streścił żonie wcześniejszą rozmowę z byłą partnerką.
- Nie wierzę – Magda ze zdumienia zakryła usta dłonią – od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, czułam jakiś dziwny niepokój, ale nie widziałam nic podejrzanego. Zrzuciłam to na zmęczenie.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- A co ci miałam powiedzieć? Co byś powiedział gdybyś usłyszał, że wydaje mi się, że ktoś czai się w parku?
- Nie wiem – westchnął i potarł dłonią skroń – jest raczej niegroźna, zabroniłem jej zbliżać się do ciebie i Miśka, będę musiał porozmawiać z dzieciakami. Muszą wiedzieć.
- Czułam, że coś takiego prędzej czy później się stanie – głos Magdy stał się cichy. Podparła głowę na ręku i popatrzyła na męża.
Maciek wyciągnął rękę i chwycił dłoń Magdy.
- Hej, co jest? Chyba się nie przejmujesz?
- Nie, oczywiście, że nie – Maciek odniósł wrażenie, że nie zabrzmiało to szczerze. Magda wyglądała na zagubioną i przestraszoną.
- Magda – popatrzył na żonę chwytając jej drugą dłoń – nie wolno ci zapominać, że to ty jesteś częścią naszego życia, to ciebie kocham, dzieci cię kochają. Żadna Beata tego nie zmieni. Nigdy w to nie wątp.
Magda bardzo chciała wierzyć Maćkowi, ale nie potrafiła pokonać lęku, że ich życie nie będzie już takie samo. Spokój został zburzony. Maciek przedstawiał logiczne argumenty, ale ona wiedziała, że nie tak łatwo stłumić instynkt macierzyński, nie tak łatwo poskromić ciekawość poznania matki nawet, jeśli dotąd to była obca osoba. Beata zawsze będzie częścią Klary i Kacpra nawet, jeśli nie była w ich życiu obecna. W nocy Magda źle spała. Kręciła się z boku na bok raz było jej za gorąco, raz za zimno. W końcu podjęła decyzję.
Kiedy rano za Maćkiem zamknęły się drzwi, a bliźniaki poszły do szkoły odwiozła Michała do swojej matki i pojechała na dworzec kolejowy. Musiała pozbierać myśli, potrzebowała kilku godzin samotności. Wchodziła właśnie do hali dworca kiedy usłyszała za sobą czyjś głos.
- Pani Magdo!
Odruchowo odwróciła głowę.
- Pani Magdo! Proszę zaczekać – Magda zobaczyła zbliżającą się do niej obcą kobietę
- Czy my się znamy? – zapytała zdziwiona
- Nie. Nie znamy się – uśmiechnęła się tamta – miło mi panią poznać. Jestem Beata Malicka. Możemy chwilę porozmawiać? Usiądziemy? – wskazała na pobliską ławkę
- Dobrze, ale nie mam dużo czasu – zgodziła się Magda
- Pewnie nie wie pani kim jestem
- Domyślam się. O co chodzi?
- Chciałam pani podziękować. Maciej mówił, że to dzięki pani Klara i Kacper nie myślą o mnie źle. O ile w ogóle myślą – dodała ciszej
- Nie ma za co – Magda wzdrygnęła się na dźwięk imienia Maćka w ustach siedzącej naprzeciwko niej kobiety
- Wie pani – Beata wyglądała na zdenerwowaną – ja wtedy nie mogłam, nie byłam w stanie się nimi zająć. Odejście wydało mi się najlepszym rozwiązaniem. Wiedziałam, że Maciej zapewni im wszystko, czego będą potrzebować. Wyjechałam, a po jakimś czasie wyszłam za mąż. Nie zaszłam już w ciążę, nie mogłam. Klara i Kacper to moje jedyne dzieci.
- I przypomniała sobie pani o nich po tylu latach? Dlaczego mówi mi pani o tym wszystkim?
- Bo teraz to pani jest dla nich matką. Wiem, że na razie oni nie chcą się ze mną spotkać, ale może kiedyś – zawiesiła głos – jeśli kiedyś taka chwila nastąpi proszę aby była pani z nimi. Widziałam po Maćku, że tworzycie zgraną, szczęśliwą rodzinę. Jutro wyjeżdżam, nie będę was już niepokoić – to mówiąc odeszła nie odwracając się za siebie.
Magda zawahała się zanim podeszła do okienka kasy biletowej. Przez chwilę zastanawiała się czy powinna wyjeżdżać. Jednak pragnienie odpoczynku i oderwania się od ostatnich wydarzeń zwyciężyło i chwilę później stała na peronie z biletem w ręku.
Po dwóch godzinach przekręcała klucz do domku w Międzylesiu. Głęboko wciągnęła czyste, górskie powietrze. Uśmiechnęła się na widok spowitych mgłą szczytów. Z kubkiem herbaty usiadła na drewnianych schodkach i popatrzyła w dal. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. Weszła do sypialni, którą zazwyczaj zajmowali z Maćkiem, zdjęła kurtkę i położyła się na wzorzystej narzucie. Pod głowę wsunęła miękką poduszkę w folkowe wzory. Łzy same zaczęły płynąć po policzkach.
Maciek wrócił do domu i zdziwił się, że nikogo w nim nie zastał. O ile Kacper był na treningu koszykówki, a Klara na angielskim, to nieobecność Magdy i młodszego syna była dziwna. Kiedy starsze dzieci wróciły do domu, a Magda w dalszym ciągu nie wracała, był już poważnie zaniepokojony. Zadzwonił do swojej matki, ale Matylda nie widziała Magdy i Michała od ubiegłej niedzieli, kiedy była u Zarzyckich na obiedzie. Kolejny telefon wykonał do Adrianny. Teściowa poinformowała go, że Magda rano zostawiła u niej Michała i powiedziała, że musi coś załatwić. Nie mówiła gdzie idzie, ani kiedy wróci. Maciek poprosił ją, żeby jeszcze zaopiekowała się Michałem, a sam zaczął dzwonić do przyjaciół. Miał wrażenie, że przeżywa to samo, co czternaście lat wcześniej kiedy Beata nagle zniknęła. Ani Bartek, ani Dagmara nie wiedzieli nic o planach Magdy. Kamila ze spokojem zasugerowała, że może Magda pojechała do Międzylesia. Jej telefon jednak milczał, nie mógł tego sprawdzić w inny sposób niż jadąc w góry. Wsiadł do samochodu i naginając przepisy ruszył w kierunku miejscowości, gdzie stał ich górski domek. Podejrzewał, że radar mógł go złapać ze trzy razy za przekroczenie prędkości, ale nie przejmował się tym. W tej chwili najważniejsza była Magda i to, co się z nią działo. Było ciemno, kiedy świecąc długimi światłami wjechał przez czerwoną bramę na teren działki. Wysiadł z samochodu i obszedł domek. Okiennice były zamknięte. Nic nie wskazywało na to, że ktoś tu był. Podszedł do drzwi, nacisnął klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Włożył klucz do zamka i przekręcił dwa razy. Drzwi były zamknięte tylko na jedną, górną, zasuwkę. W środku panowała ciemność. Nie zapalając światła podszedł do drzwi sypialni, spod których dolatywała wąska smuga światła z nocnej lampki. Magda leżała na łóżku zwinięta w kłębek. Oddech miała spokojny, choć zatkany nos świadczył o tym, że płakała. Maciek odwiesił kurtkę na oparcie błękitnego, bujanego fotela i położył się na wznak obok żony. Ręce założył pod głową. Napisał wiadomość do wszystkich, że znalazł Magdę i wrócą następnego dnia. Wkrótce zasnął kołysany, dochodzącym zza okna, szumem drzew.
Magda obudziła się wyspana i pełna energii. Ze zdumieniem zauważyła obecność męża i natychmiast poczuła wyrzuty sumienia. Miała przyjechać tylko na kilka godzin, a przespała całe popołudnie i noc. Ubrała się, owinęła ciepłym szalem i wyszła przed domek. Tak, jak ona poprzedniego dnia, Maciek siedział na schodach z kubkiem kawy. Dookoła unosiła się mgła, ale mimo wczesnego poranka było już dość ciepło. Podeszła i usiadła obok męża ledwie dotykając jego ramienia swoim.
- Przepraszam – powiedziała cicho – zrobiłam to samo, co ona.
- Wiedziałem, że nas nie zostawiłaś. Martwiłem się, że coś ci się stało.
- Mam wyrzuty sumienia, postąpiłam bardzo egoistycznie. Nie wzięłam pod uwagę twoich uczuć. Myślałam tylko o swoim strachu.
- Strachu? Czego się przestraszyłaś, co? – objął Magdę ramieniem i spojrzał na nią poważnie.
- Sama nie wiem. Może tego, że ona będzie chciała wrócić do was, tego, że sobie nie poradzę jeśli tak się stanie – Magda opowiedziała o swoim spotkaniu z Beatą.
- Magda, zapomniałaś już o tym, co ci wczoraj powiedziałem? – Maciek otrząsnął się z pierwszego szoku po słowach Magdy
- Nie, nie zapomniałam. Tym bardziej jest mi przykro, że myślałam tylko o sobie. Nie wzięłam pod uwagę twoich uczuć, nie pomyślałam o dzieciach. Poczułam się nagle bardzo zmęczona tym wszystkim.
Maciek przyciągnął Magdę bliżej siebie i mocniej przytulił.
- Kocham tą twoją porywczość, wiesz? Mówiłem ci to nie raz, że swoją energią nadałaś naszemu życiu barw. Ale nie rób tak więcej i nie znikaj bez słowa, dobrze? A jeśli czujesz się zmęczona to mi o tym powiedz.
- Maciek o czym ty mówisz?
- Magda, nie udawaj. Doskonale wiem, że opieka nad czterolatkiem w połączeniu z pracą i opieką nad domem może męczyć. Od pomocy masz mnie i bliźniaki. Mam wrażenie, że czasem o tym zapominasz.
- Dziękuję – popatrzyła na Maćka z wdzięcznością – a ty dzisiaj nie pracujesz?
- Pracuję. Zaczynam o czternastej. Mamy jeszcze chwilę zanim ruszymy. Proponuję śniadanie w zajeździe u pani Tereski, a potem możemy jechać – podał Magdzie rękę aby pomóc jej wstać.
Zamknęli domek i pojechali do pobliskiego zajazdu prowadzonego przez starsze małżeństwo. Kiedy przyjeżdżali do Międzylesia czasem wpadali tu na śniadanie czy obiad. Posileni, w znacznie lepszych nastrojach, wrócili do miasta. Najpierw pojechali odebrać Michała, potem Maciek odwiózł żonę i syna do domu, a sam pojechał do kliniki. Natrętna myśl, że już nic nie będzie takie samo nie dawała mu spokoju. Postanowił się jednak na razie nie przejmować i zostawić sprawy własnemu biegowi.

lzejsza-ja